Lech Poznań po raz kolejny w tym sezonie wyszarpuje trzy punkty


Lech zwyciężył z Radomiakiem, ale w „Kolejorzu” dalej jest duże pole do poprawy – utrzymanie kontroli nad meczem, forma zmienników i Adriela Ba Loui

27 października 2024 Lech Poznań po raz kolejny w tym sezonie wyszarpuje trzy punkty
Dariusz Skorupiński

Lech Poznań wygrał swoje sobotnie spotkanie z Radomiakiem Radom. Z pojedynku najlepszych napastników ligi górą wyszedł Mikael Ishak, choć mecz nie był dla piłkarzy Lecha perfekcyjny. „Kolejorz” ma jednak w swoich szeregach liderów, którzy w trudnym momencie są w stanie wziąć ciężar gry na siebie. W Poznaniu sytuacja wciąż nie jest idealna, ale indywidualna jakość drużyny Nielsa Frederiksena dała „Kolejorzowi” kolejne trzy punkty.


Udostępnij na Udostępnij na

Spotkanie Lecha Poznań z Radomiakiem Radom stało przed bardzo poważnym zadaniem. W trakcie starcia tych dwóch polskich ekip równocześnie toczyło się wielkie El Clasico. W związku z tym piłkarze obu zespołów mieli wznieść się na wyżyny swoich futbolowych umiejętności i uświetnić ten wieczór fanom polskiej piłki. A apetyty kibiców PKO BP Ekstraklasy były rozbudzone. Dotychczasowe mecze 13. serii gier były obfite w bramki, więc w Poznaniu liczono na dobre widowisko.

Kibicuj z klasą

Zapewnienie odpowiednich wrażeń estetycznych było sobotniego wieczora szczególnie istotne ze względu na akcję „Kibicuj z klasą” organizowaną przez gospodarzy meczu – Lecha Poznań. Na stadionie pojawiło się bardzo dużo młodych kibiców, ulica Bułgarska pełna była autobusów, które przywoziły zorganizowane grupy młodzieży z całej Wielkopolski. Boiskowy spektakl nie był wyjątkowo porywający, ale piłkarze zapewnili widzom kilka naprawdę efektownych momentów. Afonso Sousa swoim rajdem zakończonym bramką Mikaela Ishaka pokazał na stadionie przy ulicy Bułgarskiej sznyt godny Ligi Mistrzów.

„Radomiak niczym mnie nie zaskoczył”

Sobotniego wieczora mierzyło się ze sobą dwóch najlepszych strzelców PKO BP Ekstraklasy w tym sezonie. Zarówno Mikael Ishak, jak i Leonardo Rocha są postaciami, wokół których kręci się ofensywa ich drużyn. Szwed samą swoją obecnością na boisku wznosi Lecha Poznań na wyższy poziom. Poza strzelaniem bramek doskonale spisuje się w pressingu. Na dodatek kapitan „Kolejorza” doskonale organizuje przestrzeń na boisku swoim kolegom z drużyny. Przeciwko Radomiakowi również udowodnił swoją wartość. W kluczowym momencie meczu, gdy Lech tracił kontrolę nad spotkaniem, najlepszy strzelec poznańskiej drużyny z chirurgiczną precyzją wykorzystał podanie Afonso Sousy. Podpiął tym samym swoją drużynę do tlenu i pozwolił obronie „Kolejorza” wziąć głęboki oddech.

Natomiast Leonardo Rocha wydaje się jedynym sposobem Radomiaka na tworzenie zagrożenia pod bramką rywala. Dogranie z bocznych stref boiska wydawało się jedynym sposobem piłkarzy Bruno Baltazara na ugodzenie Lecha Poznań. Bardzo aktywny po prawej stronie boiska był prawy obrońca Zie Ouattara i kilkukrotnie był bliski dosięgnięcia centrą głowy Leonardo Rochy. Na ową jednowymiarowość na konferencji prasowej uwagę zwrócił trener „Kolejorza” Niels Frederiksen. Duńczyk faktycznie zdołał zneutralizować największy atut Radomiaka, a wielka w tym zasługa stoperów poznańskiego zespołu. Bartosz Salamon i Antonio Milić całkowicie odcięli rosłego Portugalczyka od podań.

W pomeczowej wypowiedzi Bruno Baltazar podkreślał, że Rocha jest jednym z najbardziej bramkostrzelnych napastników w Europie. Biorąc to pod uwagę, tym bardziej należy docenić sobotni występ duetu środkowych obrońców Lecha Poznań.

Utrata kontroli

Piłkarze „Kolejorza” wywalczyli z Radomiakiem cenne trzy punkty i ze względu na remis Rakowa Częstochowa zdołali powiększyć swoją przewagę nad jednym z członków grupy pościgowej. Z drugiej jednak strony Niels Frederiksen na pewno znajdzie w grze swoich podopiecznych sporo elementów do poprawy. W spotkaniu z zawodnikami Bruno Baltazara Lech po raz kolejny w tym sezonie w efektownym stylu rozpoczął spotkanie. Goście zostali całkowicie zepchnięci do defensywy i Radomiak musiał bronić się całym zespołem na własnej połowie. Optyczną przewagę „Kolejorz” był w stanie przekuć w sytuacje bramkowe, aż wreszcie stały fragment na gola zamienił Joel Pereira. Lech jest w tym sezonie prawdopodobnie najlepiej rozpoczynającą mecze drużyną w PKO BP Ekstraklasie.

Ale po strzelonej bramce pojawił się w poznańskim zespole znany już kibicom problem. Lech w kolejnym spotkaniu nie potrafił pójść za ciosem i stopniowo oddawał rywalowi inicjatywę. Taki scenariusz miał miejsce z Koroną Kielce oraz Motorem Lublin. Koncertowa w wykonaniu „Kolejorza” druga połowa w meczu z Cracovią dała kibicom cień nadziei, że poznaniacy znaleźli sposób na wyeliminowanie tego problemu. Radomiak zdołał jednak wyjść spod presji i stawał się coraz aktywniejszy na połowie gospodarzy. Z równie dużym impetem podopieczni Bruno Baltazara otworzyli drugą połowę, co poskutkowało zdobyciem w pełni zasłużonej bramki wyrównującej.

Po prawej stronie boiska świetnie zachował się prawy obrońca gości Zie Ouattara, który wykorzystał niefrasobliwość Michała Gurgula i Patricka Walemarka w defensywie. Radomiak wyrównał stan meczu, a Lech był pod coraz większą presją. Warto zaznaczyć, że była to pierwsza w ogóle zdobyta bramka przez Radomiaka w ekstraklasie na stadionie Lecha Poznań. Gospodarze nie zdołali więc rozpocząć kolejnej imponującej serii spotkań bez straty bramki. „Kolejorz” nie potrafił tworzyć sobie sytuacji z taką łatwością jak w pierwszych minutach spotkania. Dużo gorzej zaczął funkcjonować poznański środek pola, a wśród kibiców na stadionie zaczęły pojawiać się nerwy.

Liderzy i zmiennicy

Ale w takich właśnie trudnych momentach o wyniku spotkania decydować mogą liderzy. Liderem Radomiaka jest wyłącznie Leonardo Rocha, a Portugalczyk był w tym meczu pod ścisłą kontrolą Bartosza Salamona i Antonio Milicia. „Kolejorz” miał w tym spotkaniu liderów w każdej formacji i właśnie dlatego zdołał przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. W 72. minucie meczu w środkowej strefie piłkę otrzymał Afonso Sousa i z łatwością wyminął kilku piłkarzy Radomiaka, by później idealnie wyłożyć piłkę do Mikaela Ishaka. Afonso Sousa notuje asystę w czwartym spotkaniu z rzędu, a trzeci mecz z rzędu finalizującym jego podanie jest właśnie kapitan Lecha. Fenomenalnie układa się w tym sezonie współpraca tych dwóch piłkarzy.

„Kolejorz” nie potrafił jednak zamknąć spotkania i do końca meczu poznańscy kibice musieli drżeć o końcowy rezultat. Radomiak wciąż atakował, a wpuszczeni z ławki rezerwowych zmiennicy nie potrafili uspokoić obrazu gry. Filip Jagiełło nie wniósł na plac gry żadnych konkretów, Dino Hotić grał zbyt krótko, by czegokolwiek od Bośniaka oczekiwać, a Filip Szymczak oddał jeden groźny strzał. Na duży plus zapracował sobie Bryan Fiabema. Norweg po bardzo złym początku w PKO BP Ekstraklasie z każdym kolejnym epizodem na boisku daje coraz więcej pozytywnych sygnałów. Tego samego nie można jednak powiedzieć o wpuszczonym na boisku Adrielu Ba Loui.

Kompromitacja

Wydawało się, że zawodnik z Wybrzeża Kości Słoniowej jest już w Poznaniu definitywnie skreślony. Niels Frederiksen powiedział na pomeczowej konferencji prasowej, że potrzebował wówczas na boisku „szybkościowca”. W obliczu urazu Daniela Hakansa takim zawodnikiem na ławce rezerwowych był właśnie Adriel Ba Loua. Wszedł na boisko i nie poprawił swojego statusu w drużynie. Lech Poznań pod koniec drugiej połowy potrzebował wprowadzić do swojej gry odpowiedzialność i spokój. Gracz z WKS w żadnym aspekcie nie zrealizował tego zadania.

Zamiast eliminować nerwowość, Ba Loua ją prowokował. Regularnie odpuszczał pracę w defensywie na rzecz spokojnego truchtu i zostawiał Joela Pereirę naprzeciw dwóch piłkarzy Radomiaka. Miał swój delikatny udział przy akcji bramkowej, ściągając na siebie uwagę obrońców. Ale brakiem zaangażowania i odpowiedzialności na pewno nie wywalczy sobie miejsca w wyjściowej jedenastce.

Atuty Lecha

Po kolejnym meczu Lecha w tym sezonie można powiedzieć, że „Kolejorz” wyszarpał sobie punkty. Mimo że w grze poznaniaków wciąż widać mankamenty i pole do poprawy, to piłkarze Lecha potrafią zdobywać punkty. To wciąż zespół w budowie, który cały czas się rozwija. Niels Frederiksen stara się uczynić ze swojej drużyny ekipę bardzo wielowymiarową i trudną do rozszyfrowania. Lech szuka nowych rozwiązań, ale jednocześnie ma w swoich szeregach piłkarzy, którzy potrafią wziąć na siebie ciężar gry i go udźwignąć. Fantastycznie spisuje się Mikael Ishak, Afonso Sousa gra jak zawodnik z naprawdę wysokiej półki, a do swojej najlepszej dyspozycji powrócił Antonio Milić.

Świetnie wygląda również rozwój Michała Gurgula. Młodzieżowy reprezentant Polski zdołał już dawno rozwiać wątpliwości kibiców dotyczące obsady i potencjalnego wzmocnienie lewej obrony. Piłkarz urodzony w 2006 roku jest coraz pewniejszy w grze defensywnej. Zdarzają mu się jeszcze pomyłki, ale dzięki postawie swoich kolegów z drużyny ma całkiem spory margines błędu. Na dodatek z upływem sezonu wnosi coraz więcej do ofensywy „Kolejorza”. Dobrze układa mu się współpraca z Afonso Sousą i Antonim Kozubalem. Ta trójka doskonale uwalnia się krótkimi wymianami podań spod pressingu rywala. Gurgul potrafi też obsłużyć kolegów dłuższym otwierającym podaniem. Coraz śmielej zapuszcza się również pod pole karne rywala. To po faulu właśnie na Michale Gurgulu podyktowano rzut wolny, po którym Joel Pereira strzelił swoją czwartą bramkę dla Lecha Poznań. Jeśli młody obrońca „Kolejorza” dalej będzie rozwijać się tak harmonijnie, będzie poważnym kandydatem do obsady pozycji półlewego stopera w reprezentacji Polski.

Lokomotywa

Lech systematycznie buduje sobie w tym sezonie przewagę nad ligowymi rywalami. Harmonijnie kroczy po kolejne punkty, mając piłkarzy w świetnej dyspozycji, trenera, który swoim „korporacyjnym” podejściem do futbolu cały czas wymaga od swoich podopiecznych więcej. W tej kampanii ligowej Lech wreszcie przypomina lokomotywę, która rozpędza się i ma możliwości kadrowe, by utrzymać swoją prędkość. Kolejny sprawdzian już za tydzień. Lech znowu przyjedzie do Krakowa, by zmazać plamę z wiosennej porażki z Puszczą Niepołomice. Drużyna Tomasza Tułacza nie wygrała w lidze od sierpnia, ale podopieczni Nielsa Frederiksena nie powinni lekceważyć Puszczy. PKO BP Ekstraklasa pisała już przecież nie takie scenariusze.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze