Lech Poznań naprężył muskuły, ale wciąż łapią go skurcze


Lech Poznań wygrał wysoko, ale na Jagiellonię taka gra nie wystarczy

9 marca 2025 Lech Poznań naprężył muskuły, ale wciąż łapią go skurcze
Dariusz Skorupiński

Lech Poznań po demonstracji swojej siły na wyjeździe w Szczecinie miał za zadanie tak samo zaprezentować się również przed własnymi kibicami. Fani zgromadzeni na stadionie przy ulicy Bułgarskiej mogli oczekiwać efektownego zwycięstwa nad Stalą. Po ostatnim gwizdku sędziego wiemy, że był to solidny mecz w wykonaniu „Kolejorza”. Można też zgodzić się z Nielsem Frederiksenem, który na konferencji prasowej mówił, że cieszy go, że gra jego drużyny idzie w dobrym kierunku. Trzeba jednak zaznaczyć, że przed Lechem wciąż jeszcze długa droga do mistrzostwa. Kryzys z początku rundy wiosennej można uznać za zażegnany, ale poznaniakom daleko jeszcze do bycia postrachem reszty ligowej stawki.


Udostępnij na Udostępnij na

Zeszłotygodniowy triumf nad Pogonią Szczecin nie rozwiał jeszcze wszystkich wątpliwości wokół Lecha. „Kolejorz” bardzo więc potrzebował efektownie zdobytych trzech punktów w meczu ze Stalą Mielec. Nie ma już bowiem przewagi nad resztą rywali walczących o mistrzostwo i musi również reperować swój status drużyny, która budzi postrach wszystkich ligowych przeciwników.

Porażki z Lechią Gdańsk i Rakowem Częstochowa, a także stosunkowo przeciętna dyspozycja z Zagłębiem Lubin znacząco osłabiły pozycję Lecha zarówno w tabeli, jak i w oczach obserwatorów PKO BP Ekstraklasy. Jesienią ekipa Nielsa Frederiksena wydawała się niepowstrzymana w walce o mistrzostwo. Obecnie wszyscy wiedzą, że Lecha można stosunkowo łatwo ukłuć.

Potrzeba demonstracji

Właśnie dlatego „Kolejorz” bardzo potrzebował urządzić sobie pokaz siły na własnym stadionie. Stal Mielec jest w słabej formie na wiosnę, a Lech ma przed sobą wyjazd do bardzo groźnego Białegostoku. Zwycięstwo mogło dać niezwykle potrzebną dawkę pewności siebie zawodnikom, lecz również wzmocnić wiarę w mistrzostwo w kibicach. Wiarę, która mogła zostać nieco zachwiana po porażkach z Rakowem i Lechią.

Ostatecznie „Kolejorz” zdobył trzy punkty, definitywnie wrócił na dobre tory, ale wciąż w grze poznaniaków było dużo niepewnych punktów. Dużo jest w drużynie Nielsa Frederiksena pozytywów, na które warto zwrócić uwagę. Duńczyk nie zdołał jednak wyeliminować wszystkich powodów do niepokoju. Oto poznański krajobraz po zwycięstwie nad Stalą Mielec.

Zmienna reżyseria

Rundę wiosenną w kiepskiej formie rozpoczął Michał Gurgul i Niels Frederiksen zdecydował się przestawić Antonio Milicia na pozycję półlewego stopera. Paradoksalnie największym beneficjentem zmiany ustawienia Chorwata jest prawoskrzydłowy Ali Gholizadeh. Przy wyprowadzeniu piłki od bramki Bartosza Mrozka dosyć nisko do rozegrania piłki schodzi Afonso Sousa. Portugalczyk jest mistrzem w niezwykle dynamicznym pochłanianiu przestrzeni z futbolówką przy nodze. Pracując bliżej lewej strony boiska, tworzy on przestrzeń Alemu Gholizadehowi. Reprezentanta Iranu ewidentnie zmotywowała rywalizacja z Patrikiem Walemarkiem i niegdyś najdroższy zawodnik w historii Lecha Poznań przestaje być już tylko piłkarzem momentów.

Ali Gholizadeh zaczyna czuć się coraz lepiej w roli lidera poznańskiej drużyny. Schodzi do środka pola na pozycję „dziesiątki”, gdzie jest w stanie wykorzystać swoją świetną kontrolę nad piłką. Bierze na siebie odpowiedzialność rozgrywania akcji i doskonale wyreżyserował, od początku do końca, akcję, po której asystował przy bramce Rasmusa Carstensena. Afonso Sousa i Ali Gholizadeh doskonale się na boisku rozumieją i zaczynają tworzyć naprawdę zabójczy duet, który decyduje o wynikach spotkań „Kolejorza”.

Gholizadeh dokłada do swojej świetnej gry w ofensywie jeszcze pracę w obronie. Lech może się cieszyć z obecności na boisku kolejnego lidera, który może stanowić o sile zespołu. W poprzednich okienkach transferowych status Irańczyka był pewną niewiadomą. Sporo mówiło się o zainteresowaniu Persepolis. Mimo kilku świetnych momentów Gholizadeh nie przekonywał w dłuższym wymiarze czasowym. Obecnie rozwiewa wątpliwości wokół siebie i trudno wyobrazić sobie działaczy „Kolejorza” decydujących się na sprzedaż tego piłkarza. Zawodników o takiej jakości Lech będzie potrzebował w europejskich pucharach.

Afonso Sousa i Ali Gholizadeh zaczynają tworzyć niezwykle efektowny duet reżyserów gry drużyny Nielsa Frederiksena. Obaj potrafią doskonale napędzać akcję, a Lech ma możliwości, by je wykorzystywać.

Na Jagiellonię taki Lech Poznań nie wystarczy

W grze Lecha widać było naprawdę dużo pozytywów. Gola dającego pewność siebie zdobył Daniel Hakans. Mikael Ishak znowu był aktywny w ofensywie. Alex Douglas ewidentnie wraca do formy po wpadce w Gdańsku. Szwedzki stoper coraz częściej decyduje się na ryzyko i coraz bardziej przypomina tego bezbłędnego w wyprowadzeniu piłki obrońcę. Rasmus Carstensen udowadnia, że wygryzienie Joela Pereiry ze składu nie było bezpodstawne i Duńczyk doskonale spisuje się jako grający bliżej linii bocznej dynamiczny prawy obrońca. Dołożył do tego kolejne trafienie i w Poznaniu odnajduje się naprawdę bardzo dobrze.

Lech Poznań wygrał 3:1, ale przeciwnikiem była tylko Stal Mielec, która w dodatku mierzy się z kryzysem. Ekipa gości była źle zorganizowana w pressingu, nie dysponuje wielką jakością w ofensywie, a i tak zdołała momentami cisnąć Lecha Poznań i co jakiś czas kibice zgromadzeni na stadionie przy ulicy Bułgarskiej mogli oddychać ciężej niż zazwyczaj.

„Kolejorz” nie potrafił zamknąć tego meczu i momentami wydawało się, że spośród piłkarzy obu ekip najbardziej na zwycięstwie Lecha zależy obrońcom Stali. Ci popełniali bowiem bardzo proste błędy w rozegraniu, których poznaniacy nie potrafili często wykorzystywać. Drużyna Nielsa Frederiksena nie była w stanie przejąć całkowitej kontroli nad drugą połową spotkania i co jakiś czas nękać strzałami broniącego Jakuba Mądrzyka.

Znowu momenty

Demonstracja sił trwała wczoraj w Poznaniu tylko kilkadziesiąt sekund, w ciągu których Ali Gholizadeh oraz Mikael Ishak stworzyli szanse swoim kolegom. To wciąż nie był Lech, który jest w stanie atakować totalnie, tworząc zagrożenie niemal w każdej akcji i próbie podejścia pod bramkę rywala. „Kolejorz” potrafił tak zagrać na własnym stadionie z Pogonią Szczecin, Jagiellonią Białystok czy Legią Warszawa. Te mecze w pamięci kibiców „Kolejorza” pozostają pewnym niedoścignionym wzorcem, do którego wiosną Lech nie do końca potrafi się zbliżyć.

Ciągle w grze poznaniaków jest za dużo chaosu, który jest przez Nielsa Frederiksena sukcesywnie eliminowany. Duńczyk potrafił znaleźć rozwiązanie na jednowymiarowość jego drużyny. Lech potrafi kąsać już nie tylko po starannie wypracowanym ataku pozycyjnym, lecz także po dynamicznej i bardzo wertykalnej akcji. Wciąż nie jest to jednak absolut, który potrzebny jest, by zdobyć mistrzostwo Polski. A na tym przecież Lechowi zależy najbardziej.

Lech Poznań musi być bezwzględny

Margines błędu w spotkaniu ze Stalą był stosunkowo duży. Piłkarze Janusza Niedźwiedzia popełniali sporo błędów, a sami nie potrafili wykorzystać pomyłek piłkarzy Lecha. Wyszli na ten mecz odważnie, ale „Kolejorz” znacząco przewyższał ich jakością, co musiało skończyć się zwycięstwem poznaniaków. Stal usilnie starała się wyprowadzać piłkę od tyłu, mimo że nie miała jakości, by omijać doskonale zorganizowany pressing Lecha Poznań.

Poznaniacy nie potrafili jednak wykorzystywać tego, że Stal regularnie prezentowała im szanse podbramkowe. Lech nie potrafił przystemplować tego zwycięstwa, otwarcie zadeklarować, że w tym meczu nic więcej nie może się już wydarzyć. W szczególności w końcówce spotkania kilka błędnych decyzji podbramkowych, trochę niedokładności mogło przyprawić kibiców o bardzo bolesne westchnienie.

W spotkaniu ze Stalą niefrasobliwość w defensywie i kryciu w polu karnym nie przyniosły straty punktów. Niewykorzystane sytuacje nie zemściły się, bo Stal nie miała wielu argumentów. W przyszłym tygodniu Lecha czeka jednak podróż do Białegostoku. Tam Afimico Pululu i Jesus Imaz będą w stanie wykorzystać wszystkie pomyłki Lecha Poznań, by sprowadzić drużynę Nielsa Frederiksena do parteru.

Walczący o mistrzostwo Lech Poznań musi być bezwzględnie skuteczny. „Kolejorz” ma fenomenalnych piłkarzy, którzy mają jakość, by pokonywać najlepsze drużyny w tym kraju. W kluczowym w kontekście walki o mistrzostwo meczu z Jagiellonią poznaniacy nie mogą liczyć na indolencję lub zmęczenie Jagiellonii. Lech Poznań musi liczyć na siebie i swoją skuteczność.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze