Niestety po raz kolejny każdy polski kibic będzie musiał śledzić rozgrywki Ligi Mistrzów jedynie na ekranie swojego telewizora. Ósmy rok z rzędu w tych elitarnych rozgrywkach zabraknie klubu znad Wisły. Tegoroczne szanse zaprzepaścił Lech Poznań, który bardzo boleśnie uległ Karabachowi Agdam aż 1:5. Dlaczego „Kolejorz” przegrał w Baku aż tak wysoko? Oto analiza taktyczna tego spotkania.
Trener John van den Brom wystawił na to spotkanie taką samą jedenastkę jak na pierwszy mecz rozgrywany przed tygodniem. Tylko trzech piłkarzy z tego składu wystąpiło w sobotę od pierwszej minuty w starciu o superpuchar. Lech Poznań był więc wystarczająco wypoczęty na rewanż w Baku.
W drużynie Karabachu nastąpiły dwie zmiany. Na pozycji defensywnego pomocnika Garayeva zastąpił Marko Janković, a drugą bardziej istotną roszadą było wystawienie Filipa Ozobicia na pozycji numer 10. W pierwszym meczu w tej roli pojawił się Leonardo Andrade, który dość średnio radził sobie z rozgrywaniem akcji oraz grą kombinacyjną. Na mecz rewanżowy trener Gurban Gurbanov wybrał piłkarza, który zdecydowanie lepiej czuje się na tej pozycji.
Lech Poznań w defensywie
Nie można było sobie wyobrazić lepszego początku tego spotkania. Po zaledwie 21 sekundach od pierwszego gwizdka sędziego Lech Poznań wyszedł na prowadzenie. Po długim wybiciu ze środka piłka trafiła do stojącego przed przed polem karnym Karabachu Amarala. Ten bardzo dobrym prostopadłym podaniem sprawił, że Velde stanął sam na sam z bramkarzem. Następnie Norweg bardzo mocnym strzałem od poprzeczki pokonał azerskiego golkipera. W taki właśnie sposób, nim rewanżowe starcie dobrze się nie zaczęło, mistrz Polski miał już wynik 2:0 w dwumeczu. Jak się później okazało, był to niestety pojedynczy przebłysk.
Lech Poznań podobnie jak w pierwszym meczu postanowił grać bardziej zachowawczo i bronić wyniku. Po pierwsze, już od początku spotkania „Kolejorz” miał bardzo dobry rezultat promujący ich do dalszej gry. A po drugie, Karabach jest po prostu lepszy piłkarsko, więc gra defensywna była zamierzona i przemyślana.
Podopieczni trenera van den Broma bronili w średnim bloku, niekiedy przechodzącym do bloku niskiego, w ustawieniu 4-4-2. Struktura defensywna od tej stosowanej podczas posiadania piłki różniła się jedynie tym, że Amaral wychodził wyżej do Mikaela Ishaka i tworzył z nim duet z przodu.
Problemy w bocznych sektorach
W swoich atakach drużyna Karabachu bardzo mocno koncentrowała się na grze skrzydłami. Na tych pozycjach występowali u nich najbardziej utalentowani gracze, czyli Kady Borges i Abdellah Zoubir. Piłkarze Gurbanova bardzo sprytnie tworzyli również przewagę nad pierwszą linią „Kolejorza”. Czynili to poprzez opuszczanie pozycji przez jednego z defensywnych pomocników i tworzenie trójki z tyłu. Więcej o tym manewrze taktycznym można przeczytać w analizie pierwszego spotkania.
Oto dwie sytuacje prezentujące sposób rozegrania Karabachu oraz tworzenia przewagi w bocznych sektorach. Poniżej akcja z 4. minuty, kiedy to Almeida podprowadził piłkę wyżej i ominął pierwszą linię Lecha. Drużyna broniąca miała duży problem z wybraniem zawodnika, który ma zaatakować gracza z piłką. Murawski, podchodząc wyżej, zostawiłby bardzo dużo miejsca pomiędzy linią obrony i pomocy.
Skóraś również nie mógł się za bardzo oddalić i zostawić Pereiry w sytuacji jeden na dwa. Więc Almeida przedostał się z piłką wyżej. Skrzydłowy Zoubir zszedł do środka i otworzył tym samym za swoimi plecami korytarz dla bocznego obrońcy. Bardzo duże znaczenie w tej akcji miało również ustawienie Wadjiego. Napastnik zasłonił Satkę i nie pozwolił mu na wyjście z formacji. Piłka ostatecznie trafiła do Dzhafarquliyeva i tak jednym podaniem Karabach zyskał kilkanaście metrów.
Następnie sytuacja z 6. minuty prezentująca akcję prawą stroną Karabachu. Medvedev wprowadza piłkę. Amaral i Ishak nie są w stanie nic zrobić w liczebnym deficycie. Do gracza z piłką podbiega Velde. Po raz kolejny skrzydłowy Karabachu, czyli Kady, znajduje się bliżej środka, dzięki czemu Vesović może grać wyżej. W bardzo trudnej sytuacji jest Rebocho, który musi wybierać, czy podbiec bliżej do byłego gracza Legii, czy zostać przy groźnym Brazylijczyku. W późniejszej fazie akcji Kady schodzi troszkę niżej i zgrywa z pierwszej piłki do swojego prawego obrońcy. Po kliku kombinacyjnych podaniach Vesović biegnie z piłką do środka i uderza na bramkę.
Pressing Karabachu
Po szybkiej utracie bramki Karabach postanowił zabrać się za odrabianie strat. Podczas budowania akcji przez Lecha mistrz Azerbejdżanu stosował wysoki pressing. Gdy piłka wędrowała do prawego stopera Satki, atakował go napastnik Wadji, który również odpowiadał za ewentualne wywieranie presji na bramkarza.
Filip Ozobić zajmował się Karlstromem, a drugiego defensywnego pomocnika „Kolejorza” atakował Almeida, który musiał podejść wyżej i opuścić tym samym swoją optymalną pozycję. Druga z „szóstek” Karabachu, czyli Marko Janković, zostawała na swoim miejscu, aby pomóc stoperom w walce z ofensywnym duetem Lecha. Gdy piłka trafiała do Rebochy, Karabach stosował analogiczny pressing z Kadym atakującym gracza z piłką.
Azerowie kilkukrotnie byli w stanie odebrać wysoko piłkę mistrzowi Polski. Podczas fazy budowania akcji lechitom brakowało zejścia któregoś z zawodników z przedniej formacji i stworzenia opcji do gry. Obrońcy wraz z defensywnymi pomocnikami byli bardzo dobrze blokowani przez rywala i nie mieli miejsca oraz możliwości, by dostarczyć wyżej piłkę.
Fala błędów
Lech Poznań bramki tracił głównie po rażących błędach i niefrasobliwości w grze obronnej. Przy wyrównującym trafieniu Karabachu nie udało się wybić piłki sprzed własnego pola karnego i kilka następujących po sobie przebitek padło łupem przeciwnika. Później swoje zrobił Kady i świetnym strzałem po długim rogu pokonał Rudkę.
Drugi stracony gol
Natomiast przy drugiej bramce Karabach po świetnym dryblingu Kadego rozegrał piłkę do lewej strony. Później Brazylijczyk oraz Ozobić weszli w pole karne i skupili na sobie uwagę stoperów Lecha. Dzięki temu napastnik Wadji mógł zejść do boku „jedenastki”, mając przy sobie jedynie Murawskiego, który i tak nie mógł atakować go zbyt agresywnie, by nie sprokurować faulu.
Gdy Wadji otrzymał podanie, Lech w centrum pola karnego miał w miarę dobrą sytuację, będąc w przewadze cztery na dwa. Niestety przestrzeń na dwudziestym metrze przed bramką „Kolejorza” była całkowicie pusta. To właśnie tam wycofał piłkę napastnik przeciwnika.
Karlstrom zbyt późno zorientował się, że drużyna jest bezpieczna w polu karnym, i nie wybiegł dostatecznie szybko. Almeida miał więc miejsce i czas na oddanie strzału. Strefę przed „szesnastką” Lecha Poznań mógł przykryć też Joao Amaral, ale on jednak w tej konkretnej akcji nie wsparł drużyny w defensywie.
Strzał pomocnika Karabachu zdołał jakoś zablokować Karlstrom, ale interwencja była spóźniona i piłka ostatecznie przeszła przez nogi Szweda. Po niefortunnym rykoszecie futbolówka zmierzała przed bramkę Rudki, który zmuszony był do wyjścia. Interweniował niestety tak niefrasobliwie, że piłka się od niego odbiła i wylądowała pod nogami Ozobicia, który wpakował ją do pustej bramki.
Czwarty stracony gol
Przy trzeciej bramce piłkę po strzale z rzutu wolnego fatalnie „wypluł” nowy bramkarz mistrza Polski i Karabach w ogólnym rezultacie wyszedł już na prowadzenie. Po tym trafieniu drużyna Johna van den Broma musiała wziąć się do roboty i zagrać agresywniej. Niestety jakiekolwiek wyższe wyjście Lecha ze średniego bloku było w tym meczu bardzo utrudnione. Azerowie rozgrywali trójką z tyłu i nie dawali zwycięzcom ekstraklasy szans na założenie pressingu. Lech szukał różnych możliwości, by zagrozić przeciwnikowi, jednak nic nie przynosiło efektu.
W 73. minucie meczu Karabach bardzo słabo wykonał rzut rożny, a Rebocho przejął piłkę. Po odbiorze Portugalczyk poprowadził futbolówkę lewą stroną i podał ją do Filipa Szymczaka. Na nieszczęście Lecha Poznań rywale po źle rozegranym stałym fragmencie zareagowali bardzo dobrze. Od razu zagęścili jedną stronę boiska i szybko odebrali piłkę.
Szymczak i Rebocho znaleźli w trudnej sytuacji i nie mieli komu zagrać. Pozostali gracze Lecha Poznań bardzo powoli opuszczali własne pole karne. Nikt nie wybiegł po drugiej stronie boiska, aby umożliwić przerzucenie ciężaru gry. Przy defensywnych stałych fragmentach bardzo ważne jest, żeby po odbiorze piłki jak najszybciej wyjść z obrony. Można wtedy zaatakować rywala, który jest jeszcze niezorganizowany w tyłach. Niestety „Kolejorz” tego nie wykorzystał, a za karę sam stracił bramkę.
Po przejęciu przez rywala piłki ta trafiła najgorzej jak mogła, czyli pod nogi Kadego. Brazylijczyk zdołał sam wejść w pole karne, a obrońcy mistrza Polski tylko na niego patrzyli. Zawodnik postanowił oddać strzał i tak przed ponad 25-tysięczną publicznością (wliczając w to obrońców Lecha) zdobył swojego 2 gola. Przy tej bramce po raz kolejny nie popisał się bramkarz Rudko, przepuszczając piłkę między nogami.
Wnioski
Po tych wydarzeniach Lech był już w kompletnej rozsypce. Ochota do gry całkowicie opuściła szeregi zespołu z Poznania. Kilka minut później Abbas Hueseynov strzelił piątą bramkę, czym zabił spotkanie. Podsumowując dwumecz, zwyciężyła drużyna zdecydowanie lepsza. Drużyna z większą jakością piłkarską, lepszą organizacją oraz po prostu z lepszym przygotowaniem. Karabach Agdam z pewnością jest dużo powyżej poziomu mistrza Polski. Nie zależnie, kto by nim był.
Teraz przed Lechem Poznań trudna droga w eliminacjach do Ligi Konferencji. Będą tam grać drużyny na solidnym poziomie, lecz nie tak wysokim, jak mistrz Azerbejdżanu. Miejmy nadzieję, że w pozostałych spotkaniach „Kolejorz” w końcu pokaże nam to, z czego słynął w poprzednim sezonie, czyli świetną grę w ataku pozycyjnym.