„Przemoc rodzi przemoc”, mówi znana prawda życiowa. Ta zasada odnosi się do dzisiejszego występu Lecha Poznań, który brutalnie odreagował zeszłotygodniową porażkę z Pogonią Szczecin. Ofiarą tego przerzucenia agresji stał się Piast Gliwice, który uległ gospodarzom 0:4.
Początek meczu zwiastował ciekawe widowisko. Oba zespoły postanowiły nie bawić się w badanie dyspozycji przeciwnika, tylko od razu przystąpiły do ataków. Jednak z jednej strony dobrze reagował Szumski, z drugiej – obrońcy „Kolejorza”. W 4. minucie bramkarz Piasta świetnie wypiąstkował piłkę, którą po interwencji niemal skierował do własnej bramki jeden z jego kolegów. Dobry początek!
Inicjatywę na boisku zdecydowanie mieli gospodarze. Bardzo źle funkcjonowała druga linia Piasta, którą Lechici mijali prostopadłymi, czytelnymi podaniami tak, jakby to była tiki-taka godna zespołów Pepa Guardioli. Podobać się mogła gra Pawłowskiego, który na skrzydle robił, co chciał, dopóki nie zaczął być dublowany przez obrońców „Piastunek”. Łukasz Teodorczyk był bardzo aktywny, jednak seryjnie marnował okazje, podobnie jak Kasper Hamalainen. Napastnik poznaniaków w końcu trafił do siatki. Sztuka ta udała mu się w 27. minucie, niestety dla kibiców z ulicy Bułgarskiej, bramka nie została uznana. Snajper gospodarzy był bowiem na wyraźnym spalonym. Tuż po upłynięciu pół godziny gry swoją szansę miał Lovrencsics, jednak strzał Węgra o centymetry minął bramkę piłkarzy Marcina Brosza. Ci, tradycyjnie, liczyli na rzuty wolne Tomasza Podgórskiego. Kapitan Piasta miał szansę z 27 metrów, jednak jego strzał przeleciał tuż obok słupka świątyni Gostomskiego.
Lech w końcu dopiął swego. W 36. minucie kontra gospodarzy, rozpoczęta przez Hamalainena, została wykończona na raty przez Szymona Pawłowskiego. Jego pierwszy strzał odbił się od nogi obrońcy, jednak przy dobitce Jakub Szumski, zasłonięty przez interweniujących defensorów, nie miał już szans. Było zatem 1:0 dla „Kolejorza”, co nie oznacza, że ten tracił ochotę na atakowanie. Pod koniec pierwszej połowy uaktywnił się Piast, jednak próby Tomasza Podgórskiego były anemiczne i niegroźne. Na przerwę zespoły schodziły przy w pełni zasłużonym prowadzeniu gospodarzy.
Drugą połowę Piast zaczął jakby z większym przekonaniem, że ma na boisku coś do powiedzenia, a efektem tego były akcje Podgórskiego i Badii. W 52. minucie ten drugi powinien wyrównać, jednak jego strzał głową zza pleców przekonująco wcielającego się w „śpiącą królewnę” Możdżenia przeszedł obok bramki Gostomskiego. Chwilę potem swoją bramkową akcję z meczu ze Śląskiem chciał powtórzyć Teodorczyk, jednak i on chybił. W 56. minucie „Teo” powinien podwyższyć, jednak jego „szczupaka” z pięciu metrów (świetna centra Pawłowskiego!) tylko sobie znanym sposobem, w świetnym stylu, obronił Szumski.
Mecz się wyrównał, co czyniło go jeszcze ciekawszym. Lech nie mógł pozwolić sobie na tak swobodne rozgrywanie piłki, jednak pozostawał lepszy pod względem sportowym. Goście byli jednak czujni w defensywie. W 65. minucie strzał Trałki w świetnym stylu obronił Szumski, który był dziś pewnym punktem swojego zespołu. Kilka minut później, po rzucie rożnym, swoją szansę miał Manuel Arboleda. Popularny „Manny” przepchnął rywali, jednak uderzył tuż obok słupka.
Co się nie udało wtedy, udało się w 75. minucie. Po ogromnym błędzie Osyry, który dał się przepchnąć Kownackiemu na boku pola karnego, piłkę na piąty metr dostał Łukasz Teodorczyk, któremu starczyło dołożyć nogę. Na kwadrans przed końcem spotkania było 2:0 dla gospodarzy i wydawało się, że już nic nie odbierze im zwycięstwa. Faktycznie, tak się stało, a Lech potwierdził swoją dominację w 86. minucie. Po świetnym, crossowym podaniu Kamińskiego bardzo spokojnym, precyzyjnym strzałem sprzed pola karnego popisał się Szymon Pawłowski i było 3:0 dla Lecha! Co więcej, na tym „Poznańska Lokomotywa” nie zakończyła rozstrzeliwania rywali. W ostatniej akcji meczu fenomenalnym rajdem po skrzydle popisał się Kownacki, który zaliczył drugą asystę, oddając piłkę do wbiegającego Karola Linettego. 4:0, pewne zwycięstwo Lecha!