LE: Dlaczego warto być hipsterem i obejrzeć „niemedialne” spotkanie?


7 kwietnia 2016 LE: Dlaczego warto być hipsterem i obejrzeć „niemedialne” spotkanie?

Czwartkowy wieczór, godzina 21:00. Oczy całej futbolowej Europy zwrócą się w kierunku stadionów, na których rozegrane zostaną spotkania ćwierćfinałowe LE. Zapewne około połowa obserwatorów zapragnie obejrzeć starcie Borussii Dortmund z Liverpoolem, mniej więcej tyle samo rozgrzeje do czerwoności iberyjskie starcie Athleticu z Sevillą. Warto się jednak zastanowić, czy nie lepiej obudzić w sobie duszę hipstera i nie zerknąć na jeden z meczów, które, jak mawiają twitterowicze, #nikogo.


Udostępnij na Udostępnij na

Braga – Szachtar Donieck

Dlaczego warto?

1) Bo w Bradze gra Rafa Silva

Choć jeszcze niezbyt rozpoznawalny wśród szerokiej publiczności, 22-letni obiekt westchnień skautów Manchesteru United to ktoś, na kim warto dłużej zawiesić oko. Jeśli lubicie efektowne i efektywne zarazem sztuczki techniczne, nieustanny ciąg na bramkę rywala i wieczną chęć ataku, Rafa Silva szybko dołączy do grona waszych ulubionych piłkarzy. Jeśli dodamy do tego fakt, że młody lewoskrzydłowy świetnie radzi sobie w Lidze Europejskiej (trzy gole, cztery asysty), istnieją spore szanse, że zachwyci i dziś.

https://youtu.be/KDliSrERWIA

2) Bo w Bradze gra Ahmed Hassan

Drugi warty uwagi zawodnik ekipy z Portugalii. Wysoki egipski napastnik to prawdziwy morderca w polu karnym przeciwnika. Co z tego, że ma ponad 190 cm wzrostu, skoro wyszkoleniem technicznym bije na głowę niemal wszystkich w zespole. Pod względem znęcania się nad rywalami przypomina młodego Mido, z tym że od niedoszłej legendy piłki z kraju faraonów wydaje się być zwyczajnie mądrzejszy (o egipskiej piłce i o samym Hassanie więcej przeczytacie tutaj). Popularny „Koka” idealnie trafił z doborem pierwszego i drugiego klubu w Europie (zanim przyszedł do Bragi, był piłkarzem Rio Ave) i otwarcie deklaruje, że na tym poprzestać nie zamierza. Mając na uwadze to, że 23-latek strzela bramki średnio w co drugim spotkaniu, zapewne lada chwila pojawią się oferty z silniejszych drużyn.

3) Bo Szachtar lubi strzelać bramki

Mircea Lucescu
Mircea Lucescu (fot. Pariori.ro)

Od początku sezonu 2015/2016 podopieczni Mircei Lucescu dziewięć razy zdobywali minimum cztery gole na mecz. Z jednej strony pokazuje to, jak dramatyczna jest różnica pomiędzy czołówką a dołem ligi ukraińskiej (ostatnie spotkanie z Metalistem Charków Szachtar wygrał 8:1), z drugiej strony, gdyby zespół z Doniecka nie dysponował armatami w ofensywie, o takich wynikach nie byłoby mowy. Skoro „Górnicy” w ostatnim meczu wbili osiem bramek, a Braga dała sobie strzelić pięć (z Benficą na wyjeździe), na nudne 0:0 zdecydowanie się nie zanosi.

4) Bo szykuje się „Joga Bonito”

Marcio Azevedo, Ismaily Goncalves, Fred, Wellington, Dentinho, Marlos, Bernard, Taison, Eduardo da Silva. Tak, te dziewięć nazwisk to zawodnicy, którzy mogą wyjść na murawę w barwach ekipy z Doniecka. Skoro Mircea Lucescu może wystawić bardziej latynoską drużynę niż Braga, istnieje szansa, że na murawie dojdzie do prawdziwej bitwy na futbolową radość. Jeśli z gry cieszyć się będą piłkarze, tym bardziej ekscytować się powinni kibice. Czego wszystkim zachęconym do oglądania gorąco życzę.

Kto wygra?

Pierwsze spotkanie raczej Braga, dwumecz raczej Szachtar. Szanse 45/55, każdy wynik jest możliwy.


 

Villarreal – Sparta Praga

Dlaczego warto?

1) Duet Bakambu – Soldado

Gdy na początku obecnego sezonu do zespołu „Żółtej Łodzi Podwodnej” dołączyło dwóch napastników, podział ról wydawał się jasny. Soldado miał strzelać, Bakambu być jego zmiennikiem, względnie pomagać głównej gwieździe. Przewrotny los sprawił, że stało się dokładnie na odwrót. Kongijczyk jak na razie zdobył 17 bramek we wszystkich rozgrywkach, reprezentant „La Furia Roja” trafił zaledwie ośmiokrotnie. Gdy jednak do dorobku tego drugiego dopiszemy trzynaście asyst, jasne staje się, że w ekipie Villarrealu obawiać się należy duetu. Defensorzy Sparty z pewnością napracują się w nadchodzącym dwumeczu, spuszczenie z oka któregokolwiek z napastników dzisiejszych gospodarzy zapewne okaże się fatalne w skutkach.

2) Bo Villarreal u siebie wygrywa z każdym

Mówimy oczywiście wyłącznie o Lidze Europy. W tym sezonie jeszcze nie znalazł się zespół, który byłby w stanie wywieźć jakikolwiek korzystny rezultat z El Madrigal. 1:0, 4:0, 1:0, 1:0 i 2:0, takimi wynikami kończyły się spotkania odpowiednio z: Viktorią Pilzno, Dynamem Mińsk, Rapidem Wiedeń, Napoli i Bayerem Leverkusen. Skala trudności z meczu na mecz rosła, pewność siebie podopiecznych Marcelinho także. Dzisiaj powtórka z rozrywki?

3) Bo Sparta to pogromcy faworytów

To, co w tym sezonie prezentuje wicelider tabeli ligi czeskiej, najzwyczajniej przechodzi ludzkie pojęcie. Piłkarze trenera Zdenka Scasnego nie znaleźli jeszcze w tegorocznej Lidze Europy przeciwnika, który byłby w stanie z nimi wygrać. Trzy remisy (w tym dwa z Schalke 04) i trzy zwycięstwa (dwa razy z APOEL-em Nikozja) w fazie grupowej, następnie imponujący dwumecz z Krasnodarem (1:0 u siebie, 3:0 na wyjeździe) i absolutny nokaut faworyzowanego Lazio Rzym w 1/8 finału (1:1 u siebie, 3:0 na wyjeździe). Skoro Czesi lepiej grają na wyjazdach, a Villarreal zawsze wygrywa na El Madrigal, dziś ktoś przerwie swoją passę. W kościach czuć coś efektownego…

4) Bo w Sparcie grają starzy znajomi

Piłkarzy Sparty, których polscy fani powinni kojarzyć, jest kilku, skupmy się jednak na dwóch nazwiskach, które przywołują nam dość skrajne emocje. Pierwszy z nich to Costa Nhamoinesu, który przez wiele lat biegał po naszych boiskach i stał się właściwie synonimem słowa „solidny”. Były gracz Zagłębia Lubin w Czechach wyrósł na czołowego obrońcę (ostatnio grającego w środku formacji), który stał się niezwykle groźny pod bramką rywala (w tym sezonie pięć trafień we wszystkich rozgrywkach). Drugim starym znajomym jest Petr Jiracek. Kartoflowaty nos, długie kręcone włosy (teraz obcięty „na zero”) i masowe przekleństwa milionów naszych rodaków, gdy w 72. minucie „meczu o wszystko” na Euro 2012 nawija naszego bezradnego obrońcę i strzela bramkę, która eliminuje gospodarza z imprezy. Przeżyjmy to jeszcze raz (wrażliwi niech nie oglądają).

Kto wygra?

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywałyby na Villarreal, ale… Lazio też było wielkim faworytem. Zapinamy pasy i oglądamy!

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze