Środowa decyzja o zwolnieniu Garry'ego Monka nikogo nie zdziwiła. Swansea City po dobrze zapowiadającym się początku sezonu spisuje się zdecydowanie poniżej oczekiwań, które sięgały walki o miejsce gwarantujące udział w europejskich pucharach. 36-letni Monk w ostatnich tygodniach musiał zmierzyć się z nawarstwiającymi się problemami, z którymi wyraźnie sobie nie radził.
Ocena decyzji podjętej przez Huw Jenkinsa spotkała się z mieszanymi reakcjami wśród kibiców, ale zdaniem wielu ekspertów jest ona prawidłowa. Swansea spisując się poniżej możliwości nieoczekiwanie bardzo poważnie włączyła się do walki o utrzymanie. W związku z tym należało podjąć zdecydowane kroki, póki nie jest za późno, by do końca sezonu nie walczyć o byt w Premier League.
Rozpalone apetyty
Dobre wejście w sezon i wynik osiągnięty w poprzedniej kampanii rozbudził nastroje panujące na Liberty Stadium. Od Swansea oczekiwano solidnej gry, która pozwoliłaby przynajmniej wyrównać wynik osiągnięty w minionych rozgrywkach. W tym celu do walijskiego klubu sprowadzono nowych zawodników, wśród których najistotniejszym wzmocnieniem mieli być Andre Ayew i Eder.
Transfer Ghanijczyka to strzał w dziesiątkę, ale w przypadku portugalskiego snajpera sprawa wygląda zdecydowanie gorzej. O tym, jak nietrafioną decyzją było sprowadzenie 27-latka na Liberty Stadium świadczy okrągłe zero przy liczbie zdobytych w tym sezonie bramek, ale również fakt, że na boisku spędził zaledwie 268 minut dwukrotnie wychodząc w podstawowym składzie, a aż dziesięć razy na boisku pojawiał się w roli rezerwowego. W kontekście Ayew nie można powiedzieć, że zawiódł, ale jeśli chodzi o Edera, to na Liberty Stadium mieli nadzieję, że będzie on prawdziwym wzmocnieniem drużyny.
Zaprzepaszczone przerwy reprezentacyjne
Garry Monk od swych przełożonych otrzymał dwie szanse na wyjście z kryzysu, bo w ten sposób należy odbierać ligowe przerwy na mecze drużyn narodowych. Właściciele klubu wierzyli, że skoro dobrze grające „Łabędzie” po jednej z takich przerw kompletnie się pogubiły, to i dzięki niespełna dwóm tygodniom przerwy wyjdą z kryzysu. Pierwszą szansą dla Monka była październikowa przerwa, po której jego drużyna na własnym terenie podejmowała Stoke City. Atut własnego boiska nie pomógł walijskiemu klubowi, który ostatecznie przegrał 0:1.
Drugą okazją na poprawę sytuacji była listopadowa przerwa, po której drużyna z Liberty Stadium podejmowała słabo spisującego się beniaminka z Bournemouth. Ważny mecz, przed którym wydawało się, że Swansea nie może mieć lepszego przeciwnika na przełamanie fatalnej passy okazał się być stratą dwóch punktów, bo w ten sposób trzeba rozpatrywać remis 2:2. Kolejne przegrane mecze z Arsenalem i przede wszystkim z Leicester City u siebie pokazały, że kryzys „Łabędzi” nadal trwa.
Strzelecka impotencja
Gorsze wyniki osiągane przez Swansea to także wina napastników. Po pierwszych kolejkach wydawało się, że specyficzna cieszynka Befetimbiego Gomisa w tym sezonie będzie normą. Rzeczywistość okazała się brutalna, bowiem licznik Francuza zatrzymał się 30 sierpnia na czterech trafieniach.
It took Swansea having zero shots on target but Norwich City (and John Ruddy) FINALLY have a clean sheet in the PL this season. Hallelujah.
— Sophie Lawson (@lawson_sv) November 7, 2015
Problemy Gomisa są jedynie małym symbolem strzeleckiej impotencji Swansea, a prawdziwym popisem niemocy było listopadowe spotkanie z beniaminkiem z Norwich, w którym podopieczni Monka nie oddali ani jednego celnego strzału na bramkę. Jakby tego było mało, „Łabędzie” od 30 sierpnia strzelili zaledwie 7 goli w 12 meczach, z czego dwa padły po rzutach karnych. Gdy porównamy sierpień, w którym Swansea typowano na niespodziankę sezonu (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) z pozostałymi miesiącami, pod względem strzałów na bramkę obraz jest zatrważający. Podopieczni Garry’ego Monka w czterech sierpniowych meczach oddali 29 celnych strzałów, a w pozostałych miesiącach niewiele ponad 30. O tym, jak słabo w ofensywie poczyna sobie drużyna z Walii świadczy również to, że w Premier League znajduje się tylko jedna drużyna, która w tym sezonie strzeliła mniej bramek — zamykająca tabelę Aston Villa.
Zawodzą wszyscy
Słaba postawa Edera i Gomisa to nie jedyne problemy kadrowe Swansea. W walijskim klubie zawodzi znacznie większa liczba zawodników zarówno ze środka pola, jak i obrony. Fatalna postawa w ofensywie i zawstydzająca statystyka celnych strzałów oddanych na bramkę rywali od niewiele ponad trzech miesięcy świadczy o problemach w drugiej linii. O sile tej formacji miał decydować nie tylko Gylfi Sigurdsson, ale również Jefferson Montero.
Formacja defensywna także znajduje się na cenzurowanym, a przykładem jej słabej postawy niech będzie ostatnie spotkanie z Leicester City. O ile Swansea w starciu poprzedzającym wysoką porażkę z „Lisami” wyglądali na drużynę, która może dzięki mozolnej pracy wyjść z kryzysu, to kolejny mecz udowodnił, że tak nie jest. To właśnie w tym spotkaniu „Łabędzie” straciły trzy bramki, a każda w nich była dowodem na fatalną postawę obrońców. Pierwsza bramka to beztroskie zachowanie we własnym polu karnym podczas stałego fragmentu gry, druga to kontra, w której trzech zawodników Leicester City poradziło sobie z sześcioma przeciwnikami, a sędzia nie dopatrzył się Riyada Mahreza na pozycji spalonej. Trzeci gol to niemal kopia drugiego, w którym sześciu piłkarzy Swansea nie poradziło sobie z trójką atakujących.
https://www.youtube.com/watch?v=KUD5Sx_6aPk
Kluczowy moment sezonu
Do zwolnienia Monka przyczynił się również zbliżający się wielkimi krokami kluczowy moment sezonu. To właśnie on może przesądzić o dalszych poczynaniach walijskiego klubu w obecnej kampanii. Tylko w tym miesiącu w Premier League zostaną rozegrane jeszcze cztery kolejki, a biorąc pod uwagę cały przyszły miesiąc począwszy od dnia dzisiejszego — Swansea rozegra sześć ligowym meczów.
Po tym, jak Monk nie potrafił wyjść z kryzysu grając z takimi drużynami, jak: Stoke, Aston Villa, Norwich City oraz Bournemouth trudno było przypuszczać, że sytuacja ulegnie zmianie, zwłaszcza że najbliższym przeciwnikiem jest Manchester City. W tym przypadku trudno zakładać, że „Łabędzie” nie są w stanie urwać punktu „Obywatelom”, ale nic nie przemawia ku temu, by tak mogło być. Kolejni rywale nie są już tak silni. West Ham, West Bromwich Albion i Crystal Palace to drużyny znajdujące się w zasięgu Swansea, a zdobycze punktowe będą w tych spotkaniach obowiązkiem.