Ku normalności, czyli kiedy Schalke będzie grać zgodnie z oczekiwaniami?


To już pewne. Sezon 2018/2019 dla Schalke 04 okazał się jedną wielką porażką

28 kwietnia 2019 Ku normalności, czyli kiedy Schalke będzie grać zgodnie z oczekiwaniami?

Dla klubu o takiej renomie, jaką cieszy się drużyna z Gelsenkirchen, po prostu nie wypada kończyć sezonu w środku tabeli, nie mówiąc już o dolnych jej rejonach. Taki wynik należy nazwać po imieniu, czyli klapą. Kibice "Die Koenigsblauen" z pewnością liczyli na coś więcej, tym bardziej że ich apetyty zostały wyostrzone po ostatnim wicemistrzostwie kraju. Niestety tego sukcesu zespół w trwającym sezonie nie powtórzy. Co gorsza nie zakończy rozgrywek na miejscu dającym start w europejskich pucharach. Lokata tuż nad strefą spadkową na cztery kolejki przed końcem również jest marnym pocieszeniem. Schalke zapewne się utrzyma, ale nie na takie momenty czekano.


Udostępnij na Udostępnij na

Trzeba jednak żyć dalej i nie można wiecznie zamartwiać się słabym sezonem. Tak to już z tegorocznym uczestnikiem Ligi Mistrzów bywało w poprzednich latach, że po słabszym sezonie przychodziły te lepsze. W obecnym należy przypilnować utrzymania, które wcale nie jest jeszcze przesądzone, choć wiele na to wskazuje, że 2. Bundesliga wicemistrzowi Niemiec nie grozi. Powodem jest jeszcze gorsza dyspozycja m.in. VfB Stuttgart, który traci sześć punktów, nie wspominając o Hannoverze 96 czy Norymberdze.

Niemniej tegoroczne rozgrywki dobrze byłoby zakończyć w odpowiednim stylu. Takim, by pozostawić chociaż jakieś dobre wrażenie i wlać w serca swoich kibiców nadzieję na to, że za kilka miesięcy będzie lepiej i ci zamiast patrzeć na dół tabeli, będą mogli liczyć na występy w europejskich rozgrywkach. To właśnie one wydają się tym, czego w klubie się oczekuje. Kolejnych zmagań w Lidze Mistrzów, występów na miarę pierwszego starcia z dwumeczu przeciwko Manchesterowi City bądź chociaż rywalizacji w Lidze Europy, bo i ta, jak się okazuje, jest nie do końca łatwym do osiągnięcia szczeblem.

Trener potrzebny od zaraz

Jednym z pierwszych warunków, jakie Schalke powinno spełnić, by wrócić na odpowiednią drogę ku normalności, jest oczywiście znalezienie odpowiedniego człowieka, który objąłby nie do końca chyba zorganizowaną kadrę. Huub Stevens to tylko „strażak”, który przybył na Veltins-Arena w celu wypełnienia bardzo ważnej misji. Miał uratować klubowi ligę i zająć możliwie jak najwyższe miejsce w tabeli. Poniekąd misja ta została wykonana. Schalke 04 może i nie zachwycało, więcej meczów przegrało, mimo to uczyniło kilka ważnych kroków. A trzeba pamiętać, kiedy 65-letni Holender dostał batutę służącą do dyrygowania zespołem.

Klęska z „The Citizens” 0:7 w Lidze Mistrzów to nie jest codzienny wynik i takie lanie jest w stanie zdołować niejednego zawodnika. Gdy jednak w kolejce czeka RB Lipsk, trudno wierzyć w szybką rehabilitację. Było zatem wiadome, że pojedynek z „Bykami” w debiucie Stevensa nie będzie najprzyjemniejszym spotkaniem. Mimo to porażka 0:1 wstydu nie przyniosła.

„Die Koenigsblauen” potrafili się podnieść w następnym spotkaniu, gdy naprzeciwko nich stanęła ekipa z Hannoveru. Trudno jednak też powiedzieć coś pozytywnego o obecnym szkoleniowcu. Ten ani nie zmienił niczego na lepsze, ani, co od razu było wiadome, nie będzie trenerem na dłuższy okres. Wobec tego trwają poszukiwania kogoś, kto poukłada zespół w jedną całość, tak by ten nie przynosił wstydu na murawie.

Jednym z głównych kandydatów do objęcia schedy po Holendrze jest inny doświadczony szkoleniowiec – Dieter Hecking, który podobnie jak Stevens żegna się ze swoim klubem w przerwie letniej. Niemiec z pewnością byłby bardzo interesującym wyborem i można by liczyć na to, że pod jego wodzą w Schalke 04 mogłoby być normalnie. Nikt w Gelsenkirchen z pewnością by się nie obraził, gdyby 54-letni szkoleniowiec powtórzył swoje sukcesy z czasów, gdy prowadził Wolfsburg. Nawet te najnowsze jako trenera Borussii Moenchengladbach byłyby mile widziane.

Na razie jednak należy dokończyć sezon, który dotąd wydawał się stracony. Światełkiem w tunelu okazał się jednak pojedynek derbowy, w którym S04 być może pogrzebało szanse na mistrzostwo odwiecznego rywala, a samo zrobiło ważny krok do utrzymania.

Bez dyrektora sportowego ani rusz

W Niemczech klub nieposiadający dyrektora sportowego właściwie nie ma racji bytu. Osoba obejmująca takie stanowisko odpowiada tam często za transfery, które jak widać, od dłuższego czasu były w Schalke często nietrafione. Sprowadzano piłkarzy zbyt słabych jak na potrzeby klubu bądź część z nich po prostu najzwyczajniej w świecie nie wypaliła. S04 poległo także w kwestii zawodników, którzy klub opuścili.

O ile trudno jest zatrzymać tych najlepszych u siebie, o tyle można zadbać o to, by nie odchodzili za darmo jak chociażby Leon Goretzka. Również i zainwestowanie zarobionych pieniędzy nie należało do najmocniejszych stron poprzedniego dyrektora. Dziś klub, który wydaje się bogaty, często musi oglądać jedno euro kilka razy, zanim je wyda. Najlepiej było widać ten problem zimą, gdy szukano wzmocnień. Tych jednak nie było w ogóle.

Latem oprócz zmiany trenera szykuje się zatem również zmiana na miejscu dyrektora. W mediach już pojawiają się informacje o tym, jakoby w Schalke swoje miejsce znalazł Paul Mitchell – obecnie szef skautów w RasenBallsport Lipsk. To człowiek, który zna się na swojej robocie, gdyż pracował w tej roli w kilku angielskich klubach z Tottenhamem na czele. Mitchel jest jednym z ojców sprowadzenia do Southampton Sadio Mane, dziś jednej z gwiazd FC Liverpool. Z pewnością jego kontakty mogłyby się przydać. Trudno nie zauważyć zresztą związku S04 z zespołami z Anglii. Ostatnie transfery z klubu – Seada Kolasinaca, Leroya Sane czy nawet Maxa Meyera, pokazują, że jakieś kontakty są. To samo można powiedzieć w drugą stronę – Matija Nastasic, Nabil Bentaleb czy Rabbi Matondo.

Można się domyślać, że współpraca pomiędzy angielskimi klubami a Schalke 04 ruszyłaby do przodu, gdyby transferami zajmował się właśnie Paul Mitchell, który nie dość że ma kontakty, to również potrafi znajdować takie perełki jak wyżej wspomniany Mane.

W poszukiwaniu kasy

Schalke 04 Gelsenkirchen nie należy do najbogatszych klubów w Niemczech. Latem spodziewane jest wielkie wietrzenie kadry, gdyż wielu piłkarzy po prostu nie spełniło oczekiwań. Część odejdzie za mniej, niż została sprowadzona, na niektórych jednak można jeszcze zarobić. Jeżeli w klubie wszystkiego dopilnują, z czasem skarbonka „Die Knappen” nieco przytyje.

W Anglii, gdzie niemieckie drużyny coraz chętniej spoglądają w poszukiwaniu dobrych graczy, można wypatrzeć, jak się okazuje, wiele tanich i bardzo obiecujących zawodników. Zresztą nie tylko z Wysp, ale również z pozostałych krajów Schalke przy odpowiednim zarządzaniu byłoby w stanie sprowadzić w swoje szeregi wielu innych młodych piłkarzy, by następnie z korzyścią sprzedać ich do bogatszych klubów.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze