Za nami bardzo nieudany mecz reprezentacji Polski z naszymi południowymi sąsiadami. Przede wszystkim pokazał on, że Fernando Santosa czeka z „Biało-Czerwonymi” ogrom pracy. Samo spotkanie może posłużyć Portugalczykowi za obszerny materiał do analizy i wyciągnięcia wniosków, które pozwolą uniknąć podobnych wpadek w przyszłości. Kto zatem występem w meczu Polska - Czechy zyskał sobie sympatię trenera, a kto wręcz przeciwnie?
Na palcach jednej ręki można zliczyć pozytywy z debiutu Fernando Santosa. Przed samym spotkaniem panował wśród kibiców reprezentacji Polski umiarkowany optymizm i nadzieja, że „Biało-Czerwoni” rozpoczną eliminacje do europejskiego czempionatu od zwycięstwa z teoretycznie najsilniejszym grupowym rywalem.
Przyjście nowego selekcjonera otwierało wielu reprezentantom szanse, aby pokazać, że warto na nich postawić. Niestety notowania większości z nich zamiast wzrosnąć, poszybowały w dół. Na szczęście znaleźli się również tacy zawodnicy, którym można postawić plus przy nazwisku za występ w meczu Polska – Czechy.
Michał Skóraś – pierwsza asysta w kadrze
Zacznijmy pozytywnie, bo od zawodnika, który zdecydowanie należał do najlepszych po stronie Polaków. Skóraś na boisko wszedł w 45. minucie z ławki i ożywił grę „Biało-Czerwonych”. Próbował dryblingów i odważnych rajdów. Trzeba to docenić, nawet biorąc pod uwagę, że tak naprawdę niewiele wynikało z działań ofensywnych piłkarza Lecha.
Niemniej jednak asystę zaliczył. Jego płaskie dośrodkowanie w końcówce na gola zamienił Damian Szymański. Przyczynił się zatem przynajmniej do zmniejszenia rozmiarów porażki. Co ważne, to jego pierwszy ofensywny konkret w reprezentacji. W dodatku Skóraś pokazał, że potrafi zrobić trochę szumu na skrzydle, napędzić akcję i dać impuls do ataku. Przed kolejnymi meczami Fernando Santos pewnie zastanowi się, czy nie warto dać mu szansy w pierwszym składzie.
Michał Skóraś jeszcze nigdy nie wybiegł na boisko w koszulce z orłem na piersi od pierwszej minuty, a swoimi cechami wolicjonalnymi daje mocne argumenty, żeby na niego postawić. W kadrze przydałby nam się piłkarz, który nie boi się próbować dryblingów na skrzydle i stara się napędzać akcje. Właśnie dlatego wydaje się, że jest on być może nawet największym wygranym spotkania Polska – Czechy.
GOOOOOOOOOOL!
___________
87’ #CZEPOL 🇨🇿🇵🇱 3:1 pic.twitter.com/tqOBv9DhEA— Łączy nas piłka (@LaczyNasPilka) March 24, 2023
Nicola Zalewski – odbudowywać zaufanie po mundialu
Piłkarz Romy ma za sobą najgorszy okres w reprezentacyjnej karierze. Na katarskich mistrzostwach świata w bardzo złym stylu zaprezentował się przeciwko Meksykanom. Nie uniósł presji gry w pierwszym składzie na wielkim turnieju i dał do zrozumienia, że na razie potrzebuje więcej doświadczenia i ogrania w kadrze. Jednak mundial już za nami, a wraz ze zmianą selekcjonera Zalewski dostał nową szansę, żeby pokazać, że warto mu zaufać.
Tak jak Skóraś rozpoczął mecz na ławce rezerwowych i wszedł na boisko dopiero w drugiej połowie. Mimo to zrobił więcej, niż większość jego kolegów z drużyny. Nie bał się gry do przodu, dobrze dryblował i wniósł do gry „Biało-Czerwonych” pozytywną energię. Do końca starał się walczyć o korzystny wynik.
Tym samym pokazał, że skreślanie go po jednym nieudanym turnieju byłoby zbyt pochopne. Jako że Zalewski wciąż jest zawodnikiem młodym, potrzebuje zaufania od selekcjonera, a swoim zaangażowaniem pokazał, że na nie zasługuje. W kadrze potrzeba właśnie takich zawodników, którzy są gotowi dać z siebie wszystko, tak jak Zalewski w meczu przeciwko Czechom.
Piotr Zieliński – kandydat na kluczowego piłkarza
Przez wiele długich lat na Zielińskiego spływała ogromna fala krytyki za jego występy w kadrze. Mówiło się, że to zawodnik, który nie dojeżdża mentalnie, który dobrej formy z klubu nie potrafi przełożyć na reprezentację. Jednak z czasem piłkarz Napoli zaczął notować w reprezentacji coraz lepsze występy i przede wszystkim dawać jej coś „ekstra”.
Podobnie było w meczu Polska – Czechy, z tym że koledzy z zespołu niezbyt pomagali Zielińskiemu w jego próbach rozgrywania. Był jednym z niewielu Polaków, któremu na boisku w Pradze chciało się w ogóle grać, więc z jego prób nic nie wynikało. W pamięć zapadnie nam obraz Piotra, który kręci kółeczka z piłką w środku pola, nie mając do kogo jej dograć.
Na boisku był niesamowicie osamotniony w swoich poczynaniach i niestety nie pociągnął zespołu do ataku. Jednak co jego, to jego. Zieliński wysłał sygnał Fernando Santosowi, że to on jest piłkarzem, wokół którego Portugalczyk może zbudować grę kadry. W końcu zaczyna czuć się liderem, którego reprezentacja potrzebuje.
Jan Bednarek – kryzys goni kryzys
Przechodzimy do mniej przyjemnej strony zestawienia, czyli zawodników, którzy w oczach Santosa stracili. Na pierwszy ogień piłkarz, od którego oczekujemy już czegoś więcej. Chociaż ma za sobą fatalny mundial w Katarze i nieudany pobyt w Aston Villi, w Southampton powrócił do regularnej gry, więc liczono, że pomimo absencji Glika udźwignie ciężar bycia liderem bloku defensywnego.
Niestety rzeczywistość okazała się dla nas brutalna, a Bednarek już po niecałych trzydziestu sekundach zawalił gola. Przegrał pojedynek powietrzny z reprezentantem Czech i ogromnie przyczynił się do starty pierwszej bramki. Na tym jednak nie koniec jego nieudanych zagrań. Błąd popełnił również przy golu na 3:0, kiedy przepuścił zagranie Krala pomiędzy nogami.
Jan Bednarek zabrał głos po piątkowym spotkaniu 🗣️ pic.twitter.com/IRAIGjJDXN
— Łączy nas piłka (@LaczyNasPilka) March 25, 2023
Tutaj należałoby się zastanowić, czy Jan Bednarek bez Kamila Glika u boku może być podstawowym zawodnikiem reprezentacji Polski. Nie pierwszy raz grał bez niego tak, jakby stracił całą pewność siebie. A Bednarek, to jednak obrońca, co do którego mamy już pewne wymagania. 46 meczów w kadrze i 144 występy w Premier League to naprawdę solidny bagaż doświadczeń, który jak widać nie przekłada się na dobrą grę stopera. W Pradze kolejny raz nie dojechał i pokazał, że na razie nie jest w stanie przyjąć roli lidera formacji defensywnej.
Jakub Kiwior – brak regularnej gry w klubie
To główny problem piłkarza Arsenalu. Kiwior to niewątpliwie jeden z największych talentów w reprezentacji Polski, który już nie raz pokazał w kadrze, że faktycznie może być jej przyszłością. Niemniej jednak od kiedy zimą zamienił Spezię na Arsenal, przestał grać regularnie i niestety teraz widzimy tego efekty. Jako środkowy obrońca Kiwior szczególnie potrzebuje być w rytmie meczowym, ponieważ na jego pozycji każdy najdrobniejszy błąd może kosztować drużynę stratę bramki.
Na mecz Polska – Czechy wychodził kompletnie pozbawiony rytmu gry i od razu zobaczyliśmy tego efekty. Popełnił błąd przy bramce na 2:0, kiedy źle pokrył jednego z Czechów. Zawinił również przy golu na 3:0. Znów źle się ustawił, nie kontrolował napastnika rywali i wykonał nieudany wślizg. Rozegrał prawdopodobnie najgorszy mecz w reprezentacji Polski.
Przede wszystkim dał do zrozumienia, że niestety bez rytmu meczowego nie można zaufać mu na środku obrony. To powoduje spore problemy w kontekście zestawiania bloku defensywnego reprezentacji Polski, którego Kiwior miał być ważnym elementem. Na ten moment nie nadaje się jednak do gry w pierwszym składzie i dopóki nie zacznie regularnie występować w klubie, dawanie mu szansy od pierwszej minuty wiąże się ze sporym ryzykiem.
Karol Linetty – wciąż jest nijaki
Pomocnik Torino to taki reprezentant, który dostał już wiele nowych szans. Zaliczał multum kolejnych otwarć, po których liczyliśmy, że Linetty w końcu stanie się w kadrze kimś więcej. Podobnie było, gdy nowym selekcjonerem ogłoszony został Fernando Santos. Znów łudziliśmy się, że będący w dobrej formie Linetty, zacznie coś dawać drużynie.
Jak się okazało, po raz kolejny kompletnie rozczarował i nie dał najmniejszych argumentów, aby postawić na niego ponownie. O jego występie można łatwo zapomnieć. Linetty był mało widoczny i nijak sprawdził się jako istotny element środka pola. Na starcie dał jasny sygnał, że Fernando Santos będzie miał ciężkie zadanie, aby stworzyć z niego kogoś więcej niż przeciętnego rezerwowego. O ile Portugalczyk w ogóle się go podejmie i nie odstawi 28-latka na boczny tor.
Ta strata Linettego przy golu w tak prostej sytuacji, no głowa boli. pic.twitter.com/NJcz4Njwhq
— Mateusz Rokuszewski (@mRokuszewski) March 24, 2023
Sebastian Szymański – nie wyszło mu prawie nic
Kolejny zawodnik, co do którego mieliśmy pewne oczekiwania. Pomocnik na zgrupowanie przyjechał jako ważny zawodnik Feyenoordu i mieliśmy nadzieję, że w kadrze zaprezentuje się równie dobrze jak w klubie. Niestety wśród ofensywnych graczy reprezentacji Polski wyglądał najbardziej blado.
Trzeba mu oddać, że próbował, ale podejmował złe decyzje. Nie wystrzegł się głupich i niecelnych podań, jego próby dryblingów były nieudane. Po prostu zanotował bardzo nieudany występ, po którym raczej oddalił się od pierwszego składu reprezentacji. Dlaczego właściwie zagrał tak mizernie? A no po raz kolejny u portugalskiego szkoleniowca został wystawiony na złej dla siebie pozycji. Paulo Sousa dawał mu grać na wahadle, gdzie nie sprawdzał się kompletnie, a Santos wystawił go na skrzydle.
🗣️ @SebastianMila11: Sebek Szymański to bardzo dobry piłkarz, żywe sreberko, miło się na niego patrzy. Przeogromne umiejętności, ale jeżeli gra na boku, to tego nie widzę. Słabiutko wygląda – nie tylko dziś, ale za każdym razem. pic.twitter.com/xDa8DJJOLE
— Meczyki.pl (@Meczykipl) March 24, 2023
I jak się okazało, jeżeli Szymański nie gra jako typowa „10”, stawianie na niego w kadrze nie ma większego sensu. Nie wiemy jaki pomysł ma na niego Fernando Santos, ale jeżeli chciał, żeby Szymański grał na skrzydle, drugiej szansy chyba prędko mu nie da. Niewykluczone, że pomocnik przestanie jeździć na zgrupowania, tak jak za kadencji Paulo Sousy, ponieważ z boku boiska kompletnie się nie sprawdza.
Michał Karbownik – na lewej obronie wciąż problemy
Problemy reprezentacji Polski na lewej obronie to historia stara jak świat. Zmagamy się z nimi niemal co zgrupowanie kadry, kiedy to rozbrzmiewają dyskusje na temat tego, kto powinien grać na lewej obronie. Michał Karbownik w 2. Bundeslidze notował świetne liczby i dawał jasny sygnał, że warto zaufać mu w reprezentacji. Okazja do zaprezentowania się z dobrej strony i zagrzania miejsca w składzie na dłuższy czas była idealna. W Napoli do składu rzadko łapie się Bartosz Bereszyński, a Tymoteusz Puchacz kompletnie nie sprawdził się w lidze greckiej.
Karbownik jednak zagrał na poziomie pozostałych obrońców reprezentacji Polski. Mało brakło, a po jego błędzie z końcówki pierwszej połowy Czesi strzeliliby trzecią bramkę. Z przodu niczym szczególnym się nie wyróżnił. Mecz Polska – Czechy pokazał, że nie jest po prostu na razie gotowy do gry w kadrze. Nie znaczy to, że należy już go skreślać, ale na ten moment nie rozwiąże problemu na lewej obronie.