Jan Bednarek – Jakub Kiwior, czyli duet nędzy i rozpaczy


Reprezentacja Polski bardzo słabo zagrała przeciwko Czechom, czego rezultatem jest porażka 3:1. Na zganienie zasługuje bezproduktywny atak, ale przede wszystkim fatalna obrona. Jan Bednarek i Jakub Kiwior ewidentnie nie pomogli

25 marca 2023 Jan Bednarek – Jakub Kiwior, czyli duet nędzy i rozpaczy
Rafał Oleksiewicz / PressFocus

Czechy 3:1 Polska... Takim wynikiem zakończył się debiut Fernando Santosa, a także pierwsze spotkanie naszej narodowej drużyny po długim czasie nieaktywności. Wynik fatalny, a gra w sumie jeszcze gorsza. Zarówno w ofensywie, jak i w obronie, na której dziś się skupimy. Konkretniej na dwóch postaciach z tego bloku - Janie Bednarku i Jakubie Kiwiorze.


Udostępnij na Udostępnij na

Bramka? Wojciech Szczęsny. Prawa obrona? Matty Cash. Lewa obrona? Michał Karbownik/Bartosz Bereszyński. W pomocy raczej docelowo kierujemy się ku Sebastianowi Szymańskiemu i Piotrowi Zielińskiemu. Skrzydła też są w miarę obsadzone, a atak złożony z Roberta Lewandowskiego i drugiego napastnika w postaci Piątka, Świderskiego czy przyszłościowo patrząc Kownackiego. Tu raczej większość kibiców w Polsce jest zgodna. Nie ze wszystkimi pozycjami jednak tak jest. Wydaje się, że na dzień dzisiejszy największą polaryzację wzbudza pozycja środkowego obrońcy.

Wczorajszy mecz z Czechami tylko potwierdził te obawy. Jak zwykle słaby Jan Bednarek i wcale nielepszy, grający już kolejne przeciętne spotkanie w kadrze Jakub Kiwior. W dużej mierze za sprawą tej dwójki straciliśmy aż trzy gole w tym meczu.

Jan Bednarek i Jakub Kiwior – główni winowajcy porażki

Aby wskazać winowajców  porażki z reprezentacją Czech, należy wymienić dużą liczbę nazwisk. To dlatego, że ogólnie zespół wyszedł ciałem na boisko, ale już duchem jakby nie. Kogo możemy pod kątem tego marazmu i bezradności „wyróżnić”? Na pewno Roberta Gumnego, ale do tego Michała Karbownika, Krystiana Bielika, Karola Linettego czy Roberta Lewandowskiego. Ci zawodnicy zagrali szczególnie słabo. Są jednak dwie postacie, które w jeszcze większym stopniu przyczyniły się do blamażu „Biało-Czerwonych”. Byli to, jak można się domyślić po tytule i wstępie artykułu Jan Bednarek i Jakub Kiwior…

Reprezentacja Polski za Czesława Michniewicza może nie zachwycała swoją grą, natomiast też można było z jej podstawy wyciągnąć dużo plusów. Tym głównym była właśnie prezentacja obrony. Może zdarzyły się anomalie typu 6:1 z Belgią i można było marudzić na styl „Orłów” we właściwie większości spotkań. To, czego jednak odebrać Michniewiczowi nie można, to fakt, że rzeczywiście tę obronę wzmocnił. Z Czechami nie dość, że etyka gry pozostała niezmienna, jeszcze zatracony został ten najważniejszy dotąd atut.

Wróćmy jednak do głównych postaci tego artykułu.

  • Pierwszy gol? Ladislav Krejci został pozostawiony bez żadnego krycia i uderzył głową. Błąd Bednarka, będącego blisko zajęcia, ale także biernej postawy linii środkowej.
  • Drugi? Brak komunikacji między właśnie Bednarkiem a Kiwiorem i w rezultacie wielka wyrwa wykorzystana przez Czechów.
  • Trzeci? Słabe wybicie naszych defensorów, rozegranie Czechów bokiem boiska i dogranie w środek pola karnego. Na miejscu był Jan Bednarek – nie udało się przechwycić piłki. To samo zresztą z Jakubem Kiwiorem, który dał się wyprzedzić w najważniejszym momencie.

W taki właśnie sposób straciliśmy aż potrójną liczbę bramek, co nie powinno się zdarzyć. Środek pola czy boki obrony w postaci Casha, Gumnego czy Karbownika także nie zachowały się dobrze. Niemniej główną winą za te akcje można obarczać jednak stoperów. Marazm, kompromitacja i wstyd – takimi słowami można opisać występ zarówno Bednarka, jak i Kiwiora. Byli oni zaangażowani w każdą akcję bramkową naszych oponentów. Wcześniej można było na nich narzekać. Przeciwko naszym sąsiadom przeszli samych siebie…

Jan Bednarek i jego (nie)świetlana przyszłość w reprezentacji

W tym artykule nie zamkniemy się jednak na samym układzie meczu i dyspozycji głównych „bohaterów” tekstu. Skupimy się, posiłkując się troszkę spotkaniem z Czechami, na tym, co może się w najbliższej przyszłości dziać z naszym środkiem obrony. Na początku Jan Bednarek. Trzeba przyznać, że obrońca Southampton dawno nie przyjeżdżał na kadrę w tak dobrym humorze. Choć doskwierał mu lekki uraz, który pewnie w jakimś też stopniu wpłynął na jego postawę przeciwko „Czeskim Lwom”, jego forma w klubie była względnie ostatnio bardzo udana.

Sezon 2022/2023 jest dla niego ogólnie okraszony pasmem zawirowań. Wypożyczenie do Aston Villi, w którym w ogóle nie grał, utrata sympatii kibiców Southampton, z którym pożegnał się, jakby nigdy nie chciał tam wracać, a następnie powrót i kilka beznadziejnych występów… To jednak nie koniec historii! Choć w drużynie „Świętych” zdarzały mu się głupie pomyłki, z meczu na mecz wyglądał coraz lepiej i lepiej. Tu przede wszystkim wyróżnić można go za spotkania z Leicester City i Manchesterem United. Ostatnio zyskał nowe pokłady zaufania za swoje zasługi.

Jak się jednak okazuje, wszystkie te pozytywnie nacechowane sytuacje odnoszą się jedynie do piłki klubowej. W reprezentacji ciągle wygląda beznadziejne, jest nieskoncentrowany i chyba na poważnie powinniśmy myśleć o zmianie jego osoby. Nie chodzi tu o wyrzucanie go z kadry. Raczej o odsunięcie go od pierwszej jedenastki. Jan Bednarek był zawsze „tym gorszym” z pary stoperów. Kamil Glik w swojej najlepszej dyspozycji jeszcze tuszował jego niedoskonałości. Gorzej gdy Bednarek musi grać z kimś, kogo doświadczenie jest mniejsze. A do odmłodzenia przecież nieuchronnie dążymy. Były defensor Lecha Poznań nie jest więc postacią obligatoryjną w naszej kadrze. Kiedy wchodził za Michała Pazdana, wydawało się, że na dobre będzie stanowił siłę naszej drużyny narodowej. Czas pokazał, że choć Bednarek umiejętności ma, pewnego poziomu po prostu nie przeskoczy.

Jakub Kiwior potrzebuje czasu

U obrońcy z tytułu akapitu przyczyna tak słabego występu jest łatwiejsza do wskazania. Wszystko za sprawą bardzo rzadkich występów w tym sezonie. Jakub Kiwior został powołany przede wszystkim za umiejętności, które niewątpliwie posiada. Nie przez przypadek często powszechnie mówi się, że zawodnik z żadnej innej pozycji nie potrzebuje regularnych występów aż tak bardzo, jak środkowy obrońca. I rzeczywiście coś w tym jest.

Defensorzy przede wszystkim muszą zachowywać się uważnie, czego za grosz u Kiwiora nie było widać. Od odejścia ze Spezii wystąpił jedynie w sparingu Arsenalu U-21 z Chelsea, niezbyt udanym debiucie w pierwszym zespole ze Sportingiem Lizbona i w końcówce rywalizacji z Crystal Palace. To by było na tyle, jeżeli chodzi o dorobek minut przez ostatnie trzy miesiące.

Jakub Kiwior potrzebuje więc czasu. Zdanie to można rozumieć dwojako i w sumie oba te znaczenia pokrywają się z rzeczywistością – Kiwior powinien dostać jak najszybciej szansę od Mikela Artety na dłuższe zagoszczenie w składzie Arsenalu. Drugi sens powyższego zdania mówi o tym, abyśmy my jako kibice dali mu trochę luzu. Jakby na to nie patrzeć, Jakub Kiwior ma dopiero 23 lata i najlepsze lata kariery ma pewnie przed sobą. Są dziś nad nim czarne chmury i to nie pierwszy raz. Wczorajszy mecz w jego wykonaniu był tragiczny, a Mistrzostwa Świata w Katarze także były dla niego indywidualnie porażką. Z drugiej strony były obrońca Spezii udowodnił swego czasu, że nie jest „jednym z wielu”.

Na polskim rynku nie mamy wielu tak utalentowanych zawodników na tej pozycji i o tym profilu. Nie stać nas, aby zrezygnować z Jakuba Kiwiora. Zresztą byłby to strzał w kolano. Nad odsunięciem od składu Jana Bednarka można się zastanowić. Kiwiora można, ale tylko dopóki nie zacznie regularnie występować w klubie. Jakub Kiwior jest przyszłością, ale czy teraźniejszością? No tu już można polemizować…

Konkurencja w przeciwieństwie do nich nie śpi

Powiedzieliśmy A, więc powiedzmy również B. Jeżeli chcielibyśmy zmiany na środku obrony, potrzeba tu alternatyw, których niewątpliwie nam w naszym kraju nie brakuje. Poza powołaną kadrą, w dłuższej perspektywie można myśleć o Kamilu Piątkowskim, który pewnie wszedłby wczoraj na boisko, gdyby nie kontuzja wykluczająca go ze zgrupowania. Tu można wyróżnić także Michała Helika (jeżeli wróci do dawnej formy), Mateusza Wieteskę, Sebastiana Walukiewicza (jeżeli zacznie regularnie grać), czy Pawła Bochniewicza. Z ekstraklasy trzeba wspomnieć o Maiku Nawrockim, pukającym powoli do wrót naszej reprezentacji. Nie zapominajmy również o kontuzjowanym Kamilu Gliku, który przecież nie musi jeszcze kończyć kariery reprezentacyjnej i dalej może być traktowany przez trenera Santosa jako potencjalna opcja do powołania.

Środek obrony na mecz Polska – Albania

Skupmy się jednak na tym, co tu i teraz. Przed nami mecz z Albanią, czyli rywalem kadrowo jednak nieco słabszym od reprezentacji Czech. Aby jednak potwierdzić naszą wyższość nad rywalem, musimy w końcu „ogarnąć się” w tej formacji. Niektóre prezentowane przez naszych środkowych obrońców zagrania były jakimś nieporozumieniem. Do tego liczne spóźnienia, przegrane pojedynki i ospałość w odbiorze – trzeba to zmienić już natychmiast.

Trener Fernando Santos powołał na mecze z Czechami i Albanią łącznie czterech nominalnych środkowych obrońców (nie liczymy zastąpionego Kamila Piątkowskiego). Jest to oczywiście Jan Bednarek i Jakub Kiwior, ale również Bartosz Salamon oraz Paweł Dawidowicz. To na tej ostatniej dwójce się skupimy, bo jeżeli by tak wziąć pod uwagę miniony mecz z Czechami, to właściwie w komplecie środek obrony powinien podać się rotacji.

Trudno powiedzieć, kto z nich jest bliżej ewentualnego wskoczenia do pierwszej jedenastki, bo niełatwo ocenić też sezon w wykonaniu obu panów. Spowodowane jest to kontuzjami, które trapiły zarówno Dawidowicza, jak i Salamona. Są to też przede wszystkim dwa zupełnie inne typy graczy. Nie wiem, na co zdecyduje świeżo upieczony selekcjoner reprezentacji Polski, natomiast wydaje się, że raczej w pierwszym składzie na meczu z Albanią wystąpić powinien zawodnik Lecha Poznań.

Dlaczego? Przede wszystkim jest on w lepszej dyspozycji. Ponadto w meczu z Czechami było widać brak takiego klarownego lidera obronnego. Bednarek może być dobry jako ten asekurujący, a Kiwior, choć zadatki na tego typu gracza ma, jest jeszcze zbyt zachowawczy i niepewny, aby taką funkcję pełnić. Tu potrzeba kogoś typu Kamila Glika, czyli charakternego gościa. Salamon jest do niego pod tym względem chyba najbardziej zbliżonym graczem. Może ostatni raz wystąpił w meczu o stawkę w 2016 roku, ale i tak jest w tej chwili pewniejszy niż pozostali.

Do tego można wliczyć również Damiana Szymańskiego i Krystiana Bielika, którym zdarzało się występować na tej pozycji. Lepiej radzą sobie jednak raczej w pomocy i to tam, jak już, mogliby wystąpić.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze