Ostatnie małe sukcesy Zagłębia mają wielu ojców. Niepodważalna jest zasługa Piotra Stokowca, ale coraz więcej zaczyna się mówić o 29-letnim skrzydłowym, który z miejsca pozwolił zapomnieć o Miłoszu Przybeckim. Jeszcze w 2013 roku występował na II-ligowych boiskach, a dzisiaj sieje popłoch u szeregach defensywnych wielu ekstraklasowych zespołów. Przed Państwem Krzysztof Janus. Przywitajcie go wielkimi brawami.
Boczny pomocnik Zagłębia to ciekawy przypadek, który trafia się w naszej lidze bardzo rzadko. Przez cztery sezony ze średnim skutkiem grywał raczej ogony u ligowych średniaków. Później zniknął z ekstraklasowej mapy na ponad cztery lata, a następnie wraca z nowym zespołem, grając pierwsze skrzypce w rewelacji rozgrywek.
Był wyróżniającym się zawodnikiem walczącej o awans Wisły Płock, ale nikt wtedy nie przypuszczał, że będzie miał tak mocne wejście w nowy sezon. Na zapleczu ekstraklasy praktycznie nie schodził z boiska, strzelając 13 bramek i dokładając tuziny asyst, ale wszyscy raczej traktowaliśmy te doniesienia z lekkim przymrużeniem oka. Raczej na zasadzie porównań do Arkadiusza Aleksandra, który w I lidze czuje się jak ryba w wodzie, ale kiedy zaczyna robić się głębiej, nie radzi sobie z presją.
Nigdy specjalnie nie wyróżniał się w ekstraklasie. Grywał niezłe spotkania w barwach GKS-u Bełchatów, ale jeden gol w 36 spotkaniach nie może robić na nikim wrażenia. Później przeniósł się do Cracovii i choć grywał większość meczów w pierwszym składzie, to z czasem przesunięto go do Młodej Ekstraklasy i to był koniec jego ekstraklasowej przygody. Nikt nie mógł sądzić, że skoro nie poradził sobie w Bełchatowie, to uda mu się zawojować tę naszą śmieszną ligę. Przepadł.
Wtedy przygarnął go I-ligowy Górnik Polkowice. Na swoim rodzimym Dolnym Śląsku zagrał 26 spotkań (25 w pierwszym składzie) i został przechwycony przez Wisłę Płock, która miała systematycznie odbudowywać się, zaczynając od II ligi. Odnalazł się tam idealnie, razem z zespołem notując błyskawicznie awans. Plany mieli dalekosiężne, ale trudno było się wydostać z I ligi. „Skoro nie potrafimy razem, to może chociaż mi się uda!” – jak pomyślał, tak zrobił i znowu zameldował się na Dolnym Śląsku, tym razem w Lubinie, oddalonym o 50 kilometrów od jego rodzinnego Brzegu Dolnego.
– Zdecydowanie jeden z najlepszych skrzydłowych w zakończonych rozgrywkach I ligi. Jestem przekonany, że te same walory: skuteczność, dynamikę, przebojowość oraz umiejętność gry jeden na jeden może przełożyć na boiska ekstraklasowe. Krzysztof jest zawodnikiem o zupełnie innej charakterystyce niż skrzydłowi w naszej kadrze – tak ocenił nowy transfer Zagłębia przed nowym sezonem Piotr Burlikowski, dyrektor sportowy klubu. Jak się okazało, bardzo trafna prognoza. Mógłby dorabiać jako pogodynka.
Jednak przyznam szczerze, że bardzo sceptycznie podchodziłem do tego transferu. Z jednej strony miałem Miłosza Przybeckiego, który dysponował piekielną szybkością, niesamowitym wyskokiem i niezłym potencjałem, a z drugiej – 29-letniego pomocnika, który nigdy nie przebił się w ekstraklasie, został odstrzelony przez drużyny ze średniej półki. Pomyślałem jednak, że na bezrybiu nawet i rak ryba. Na początku to był jedyny transfer „Miedziowych”, więc można było drżeć przed inauguracją ekstraklasy. Obawy okazały się zupełnie nieuzasadnione, choć początek był dość niemrawy w wykonaniu podopiecznych Piotra Stokowca. Chwilę zajęło im przestawienie się z I-ligowej kopaniny na ekstraklasową…kopaninę. Na pewno wiele korzyści przyniosła mu zmiana pozycji. W Bełchatowie i Krakowie na siłę próbowano zrobić z niego bocznego obrońcę. Dopiero w Płocku trafnie zdiagnozowano jego przydatność do zespołu.
Niespodziewanie dobrze w nowym otoczeniu odnalazł się również Krzysztof Janus, który jest zdecydowanie największym zaskoczeniem całej ligi, ciągnąc ten lubiński wózek do przodu. Chimeryczni są pozostali zawodnicy przednich formacji, ale były zawodnik Wisły Płock cały czas trzyma wysoki, równy poziom, co przełożyło się na dwie bramki oraz trzy asysty, a przecież skrzydłowy Zagłębia nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Na pewno wiele korzyści przyniosła mu zmiana pozycji. W Bełchatowie i Krakowie na siłę próbowano zrobić z niego bocznego obrońcę. Dopiero w Płocku trafnie zdiagnozowano jego przydatność do zespołu.
Kibice jednak już widzą w nim lidera tej drużyny.
https://twitter.com/miithril/status/646722530154291201
No naprawdę pozostałą formacja pełna chimeria...Papa napastnik 8 meczów 4 bramki plus 1 w PP, Rakowski pomocnik 7 meczów nie wszystkie w pełnym wymiarze 2 bramki plus 1 PP, K. Piątek napastnik 6 meczów 2 bramki plus 2 w PP, Tosik def. pomocnk 9 meczów 1 bramka i 1 asysta, Kubicki def. pomocnik 3 mecze i 1 bramka, Janoszka skrzydłowy 9 meczów i 2 asysty...jak widać każdy pomocnik ma dobre statystyki poza drugim skrzydłowym, który móglby coś ustrzelić w końcu, choć trzeba pamiętać, że zabrano mu prawidłowo zdobytą bramkę głową w Białymstoku....także pełna chimeria w pomocy nawet defensywni strzelają i asystują...wypadałoby bardziej przygotować się do pisania a nie pisać slogany pasujące akurat pod dany temat
Chyba nieco inaczej definiujemy "chimeryczność". Pozostali zawodnicy miewali lepsze czy gorsze mecze, nie chodzi tutaj o statystyki, a Janus jako jedyny prezentuje od początku równą, wysoką formę. Tosika czy Kubickiego nie zaliczyłbym do "pozostali zawodnicy przednich formacji", proszę czytać uważnie :) Jak kiedyś mówił Ryszard Tarasiewicz, statystyki są jak krótka spódniczka. Wiele pokazują, ale nie wszystko. Dlatego nigdy swojej oceny zawodnika nie opieram na statystykach. Skoro kiedyś mocno nieskuteczny Ślusarski miewał dwucyfrowe liczby w sezonie, to znaczy, że jest lepszy od innych napastników, a miał 10 razy więcej sytuacji? Janus wszedł dobrze w sezon i nie ma spadków. Piątek i Papadopulos prezentują wysoką formę, ale nie w każdym meczu, dopiero powoli się ona stabilizuje. U Janusa szybciej to zaskoczyło, dlatego jest bohaterem tego artykułu.
"wypadałoby bardziej przygotować się do pisania a nie pisać slogany pasujące akurat pod dany temat" - Rozumiem, że taki osąd jest na podstawie jednego zdania co do chimeryczności pozostałych zawodników. Przyznam, że to ciekawa ocena. Rozumiem, że gdybym usunął ostatni akapit, to już artykuł byłby ok? To tak jak ocena zawodnika po jednym niecelnym strzale. Slogan pasujący pod dany komentarz :)