Krzysztof Dowhań – historia zasłużonego trenera


Twórca wielkich talentów bramkarskich

25 stycznia 2019 Krzysztof Dowhań – historia zasłużonego trenera

Trener, którego nazwisko jest skandowane przez cały stadion Legii, chociaż w czasach zawodniczych nie zagrał w niej ani minuty. Trener, któremu wiele zawdzięcza reprezentacja Polski, mimo że nigdy nie zaproponowano mu pracy w kadrze. Trener, który jest wielkim autorytetem piłkarskim, a przy tym niezwykle skromnym człowiekiem. Trener Krzysztof Dowhań.


Udostępnij na Udostępnij na

Całą karierę zawodniczą spędził w rodzinnej Warszawie. Pierwsze kroki stawiał na Woli, w klubie Sarmata, w którym zdecydował się na pozycję bramkarza. Jako senior występował w Gwardii, w której musiał pogodzić się z rolą rezerwowego. Kolejnym krokiem były przenosiny do Polonii Warszawa występującej wtedy w II i III lidze. Wielokrotnie pytany o to, dlaczego nie zrobił wielkiej kariery jako zawodnik, zawsze wspomina o swoim wzroście, który nie jest zbyt imponujący (jak na bramkarza).

Etap w Polonii

Po odwieszeniu butów na kołku postanowił rozstać się ze sportem na dobre. Jednak po trzymiesięcznej przerwie przyjął ofertę z Polonii. Tam zaczął jako grający asystent pierwszego trenera, a z czasem zajął się prowadzeniem drużyny rezerw.

W 1992 roku Krzysztof Dowhań pierwszy raz pojawił się w Legii Warszawa. Epizod trwał kilka miesięcy, ale nie było to łatwe wyzwanie. Szkoleniowiec pracował tam z Maciejem Szczęsnym i Zbigniewem Robakiewiczem. Panowie, delikatnie mówiąc, nie przepadali za sobą. Ich trudna relacja stała się ligową legendą. Trener Dowhań, jak twierdzi po latach, dogadywał się z nimi bez problemu i z obydwoma miał bardzo dobre relacje. Łatwość nawiązywania kontaktu i bezkonfliktowość jest bardzo ważną zaletą, która niewątpliwie pomaga trenerowi Dowhaniowi przez całą karierę.

Myślę, że z każdym się można dogadać. Wiadomo, że każdy jest inny. Nie ma dwóch takich samych ludzi i do każdego trzeba troszkę inaczej dotrzeć – mówił w wywiadzie z Legia.net.

Następnym klubem Krzysztofa Dowhania był KS Piaseczno, skąd po trzech latach wrócił do „Czarnych Koszul”. Tam pracował już dłużej z Maciejem Szczęsnym oraz Mariuszem Liberdą i Piotrem Wojdygą. W tym okresie trener rozpoczął również pracę z młodym Wojtkiem Szczęsnym, który, jak twierdzi jego ojciec: „z tych lekcji wyniósł bardzo wiele”.

Z Polonią Warszawa trener Dowhań awansował do I ligi zaraz po pojawieniu się przy Konwiktorskiej. Kolejne lata pracy zaowocowały zdobyciem wicemistrzostwa Polski w 1998 roku. Następnie nadszedł świetny sezon 1999/2000, który pięknie wygląda w CV Krzysztofa Dowhania. Polonia Warszawa została mistrzem Polski, wygrała Puchar Ligi i Superpuchar Polski, przegrała tylko walkę o Puchar Polski z Wisłą Kraków (2:1 i 2:0).

Przyszedł czas na Legię

Po świetnym sezonie w Polonii trener związał się z Wisłą Płock, przez co musiał przerwać treningi z Wojtkiem Szczęsnym. Współpraca z „Nafciarzami” nie trwała jednak długo, bo już w tym samym roku przeniósł się na Łazienkowską 3. W Legii zastał wtedy Wojciecha Kowalewskiego i Radostina Stanewa. Za chwilę z wypożyczenia do Dolcanu Ząbki wrócił 21-letni Artur Boruc.

Już w pierwszym sezonie przy Łazienkowskiej trener Dowhań dołożył swoją cegiełkę do mistrzostwa Polski, na które „Wojskowi” czekali siedem lat. Legia zdobyła w tym sezonie również Puchar Ligi.

W kolejnym roku Wojciech Kowalewski przeniósł się do Szachtara Donieck i o pierwsze miejsce w składzie walczyła między sobą pozostała dwójka. Rywalizację wygrywał Stanew, którego po dwóch sezonach współpracy z Krzysztofem Dowhaniem również sprzedano. Jego naturalnym następcą był Artur Boruc, zostając na lata hegemonem w bramce Legii.

Po wypożyczeniu Boruca do Celticu Glasgow (po kilku miesiącach został wykupiony) jego miejsce zajął Łukasz Fabiański, który niedoceniony w Lechu przeszedł do Legii w 2005 roku, w której grał prawie od deski do deski. Ponownie z trenerem Dowhaniem spotkał się Wojtek Szczęsny, będąc zawodnikiem Legii w sezonie 2005/2006.

Relacje, które w tym okresie Dowhań nawiązał ze swoimi podopiecznymi, są utrzymywane do dziś. Łukasz Fabiański dzwoni do trenera i analizuje z nim swoje interwencje w Premier League, a Artur Boruc zaprosił go osobiście na Stadion Narodowy, by razem celebrować ostatni swój mecz w reprezentacji Polski.

Arsenal wziął pod lupę trenera bramkarzy Legii i jego podopiecznych. Najpierw do Londynu przeniósł się Wojtek Szczęsny, a rok później Łukasz Fabiański. „Kanonierzy”, doceniając pracę Krzysztofa Dowhania, zaproponowali mu posadę w akademii Arsenalu. Trener nie zdecydował się jednak na przeprowadzkę i został w Warszawie. Pojawiła się również propozycja Artura Boruca, który namawiał swojego mentora na przenosiny do Szkocji, jednak również bezskutecznie.

Następcą Fabiańskiego został Słowak, Jan Mucha, który prezentował się świetnie, co przyciągnęło w 2010 roku uwagę Evertonu. Odchodząc z Legii, polecił trenerowi Dowhaniowi swojego rodaka, Dusana Kuciaka, który okazał się kolejnym trafnym wyborem warszawiaków.

Dusan reprezentował „Wojskowych” do 2016 roku, po czym związał się Hull City.

Następnym znakomitym bramkarzem błyszczącym w ekstraklasie okazał się Arkadiusz Malarz, który do Legii doszedł w wieku 35 lat z myślą, że będzie rezerwowym. Krzysztof Dowhań udowodnił w tym przypadku, że potrafi pracować nie tylko z młodymi zawodnikami. Malarz swoją grą zachwycał zarówno w ekstraklasie, jak również w europejskich pucharach, a jego interwencje z tych rozgrywek obiegły całą Europę.

Dowhań miał spory udział w wyborze bramkarzy, których kupowała Legia. Potrafił prawie bezbłędnie ocenić potencjał danego kandydata. Wyszukiwał wraz ze skautami „Wojskowych” diamenty, które wystarczyło umiejętnie oszlifować i wypuścić dalej w świat, zarabiając na tym bardzo duże pieniądze.

Z „Wojskowymi” trener Dowhań zdobył wiele tytułów, w tym siedem mistrzostw Polski. Co więcej, podczas jego pobytu w klubie (17 kampanii) Legia aż w dziesięciu sezonach straciła najmniej bramek w lidze.

Trudni trenerzy pierwszego zespołu

Trener bramkarzy Legii słynie z bezkonfliktowości. Choć sam twierdzi, że takich ludzi nie ma. Mimo to potrafił porozumieć się z takim charakterniakami jak na przykład Artur Boruc czy Wojciech Szczęsny.

Kolejnym przykładem na to są relacje z pierwszymi trenerami, którzy często lubią narzucać swoje zdanie. Za kadencji Krzysztofa Dowhania nie było z tym jednak problemu. Nawet kiedy, w 2015 roku, do klubu przyszedł Stanisław Czerczesow (były bramkarz), słynący ze swojej nieustępliwości, udało się obu panom dogadać.

Razem z Rosjaninem do Legii przyjęto Gintarasa Stauce na stanowisko drugiego asystenta. Pełnił on jednak obowiązki drugiego trenera bramkarzy. Taka sytuacja, w której jest dwóch opiekunów golkiperów, spotkała Dowhania pierwszy raz, jednak odpowiadała mu na tyle, że po odejściu Czerczesowa i Stauce trener sprowadził swojego dawnego podopiecznego, Wojtka Kowalewskiego, który pełnił funkcję drugiego trenera golkiperów.

Sytuacja zmieniła się w tym sezonie po przyjściu Ricardo Sa Pinto. Portugalczyk ma opinię satrapy i podczas swoich rządów w Legii zajął się „przemeblowaniami” w klubie. Odstawił wielu zawodników z pierwszego składu, w tym Arkadiusza Malarza. Sprowadził do drużyny również członków swojego sztabu szkoleniowego, między innymi Ricardo Pereira – specjalistę od pracy z bramkarzami.

Tym razem współpraca nie układa się tak jak wcześniej ze Stauce. Dowhań prowadzi rozgrzewkę, a później podczas treningów głównie obserwuje zajęcia. Został także odsunięty od pracy z pierwszymi bramkarzami i trenował przede wszystkim z 18-letnim Radosławem Majewskim. Oczywiście z korzyścią dla młodego bramkarza, który był trzeci w klubowej hierarchii, jednak teraz po odsunięciu Malarza i wygraniu rywalizacji z Cierzniakiem wychodzi w pierwszym składzie i spisuje się rewelacyjnie.

Zwycięstwo w spotkaniu 1/16 finału Pucharu Polski z Piastem Gliwice Ricardo Sa Pinto na konferencji pomeczowej zadedykował Krzysztofowi Dowhaniowi, który następnego dnia miał przejść długo odkładaną operację kolana. Związane to było również ze znakomitym występem Radosława Majewskiego, którym zajmował się szkoleniowiec.

Trudno powiedzieć, ile było w tym szczerości, Portugalczyk często przed mediami przedstawia Legię jako jedną wielką rodzinę. Nie trzeba być zbyt wnikliwym obserwatorem, żeby zauważyć, że relacje między „starą” Legią a nowym szkoleniowcem są dalekie od rodzinnej sielanki. Miejmy jednak nadzieję, że Krzysztof Dowhań, który wrócił już po operacji do drużyny, poradzi sobie z tą sytuacją i wciąż będzie szlifował talenty w stołecznym klubie.

Podsumowanie

Krzysztof Dowhań jest niezwykle utytułowanym i cenionym w Europie trenerem bramkarzy. Jego wychowankowie grali, bądź grają, w takich klubach, jak: Arsenal Londyn, Everton, Fiorentina, Southampton, Szachtar Donieck, Spartak Moskwa, Swansea City, West Ham United, Juventus, Roma i wiele innych.

Skromność i opanowanie pomaga mu budować zdrowe relacje między rywalizującymi o miejsce w pierwszym składzie młodymi golkiperami. Potrafi tak kierować podopiecznymi, że przejście z juniorów do dorosłej piłki nie blokuje ich rozwoju, co jest częstym problemem wśród piłkarskiej młodzieży.

Mimo wielu spekulacji nigdy nie otrzymał propozycji trenowania bramkarzy w reprezentacji Polski. Jednak miał udział w wielu jej sukcesach. Na Euro 2016 pojechało trzech golkiperów powołanych przez Adama Nawałkę: Boruc, Fabiański i Szczęsny. Wszyscy wyszli spod ręki Krzysztofa Dowhania. Dzięki niemu od lat w polskiej kadrze panuje klęska urodzaju, jeśli chodzi o pozycję bramkarza. Wychował wielu znakomitych golkiperów i wciąż możemy oczekiwać, że spod jego ręki będą wychodzić kolejni.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze