Po zwycięskim dla Lechii Gdańsk meczu z Polonią poprosiliśmy obrońcę gości i byłego zawodnika „Czarnych Koszul” Krzysztofa Bąka o wywiad. Oto, co powiedział naszemu reporterowi.
Jak Pan ocenia dzisiejszą grę Polonii i Lechii?
Dziś spotkały się drużyny, które są bardzo zbliżone do siebie poziomem piłkarskim i wiele osób mówiło, że może decydować jedna bramka. Akurat tak się nie stało, aczkolwiek troszkę przespaliśmy na początku drugiej połowy i mogło być różnie. Polonia złapała wiatr w żagle, zrobiła jedną, drugą, trzecią dobrą akcję, ale na nasze szczęście zaczęliśmy grać swój futbol, który potrafimy, czyli kombinacyjnie i wszystko po ziemi. Akcje coraz bardziej się zazębiały. Najważniejsze przed meczem było założenie, żeby bardzo konsekwentnie i umiejętnie wybijać Polonię z ich największych atutów, grę skrzydłami, dużo dośrodkowań na wysokich napastników. Myślę, że to nam się w miarę udało.
Bardzo szybko zareagowaliście na stratę gola. Czego zatem zabrakło w poprzednich meczach z Koroną czy Wisłą?
Może wyciągnęliśmy wnioski z tego, że graliśmy wtedy zbytnio hurraoptymistycznie. Za bardzo myśleliśmy, by grać do przodu, a nie zawsze zabezpieczaliśmy w odpowiedni sposób tyłów. Tutaj straciliśmy bramkę, ale staraliśmy się grać cały czas swoją piłkę. Kilka naszych akcji już w pierwszej połowie było naprawdę dobrych. O dziwo nie skończyły się zdobyciem drugiej czy trzeciej bramki. Zareagowaliśmy tak, jak powinien zareagować dobry bokser po knockdownie, nie stać z tyłu, tylko próbować zaatakować.
Skąd się bierze siła i kolektyw Lechii?
Trener pracował nad nami przez długi czas. To nie jest tak, że to wszystko zaskoczyło przez ostatni miesiąc czy dwa. Ta drużyna była długo budowana, te wszystkie koła zębate teraz się zgrały i pracują, i wygląda to tak, jakbyśmy sobie tego życzyli.
A powrót na Konwiktorską?
To już był mój trzeci powrót na K6 i z tych trzech meczów mamy siedem punktów. Na razie tylko Arka jest dla nas bardziej gościnna.
Rozmawiał Piotr Wojciechowski