Lille OSC to jedna z najbardziej regularnych drużyn ostatnich lat w lidze francuskiej. W ostatnich sześciu sezonach piłkarze z północnej Francji ani razu nie uplasowali się w tabeli niżej niż na szóstym miejscu i co roku występują w europejskich pucharach. Czy obecna kampania Ligue 1 będzie dla nich kryzysowa?
W sporcie jest tak, że na szczycie nie da się być przez cały czas. Dobra dyspozycja przez wiele lat jest już czymś zauważalnym i wyjątkowym. W dyscyplinach indywidualnych, gdy forma już nie jest taka, jaka powinna być, zawodnicy decydują sami o momencie zejścia ze sceny pokonanym bądź nie. W sportach drużynowych rozliczany jest zespół a nie jednostka i samo dotarcie na szczyt i przebywanie na nim przez dłuższy okres czasu jest zależne od kolejnych zawodników, trenerów czy działaczy. Kryzysu nie da się jednak uniknąć. Można go odwlekać, przeciągać, ale nawet jak nazywasz się Real Madryt, Bayern Monachium czy… Lille OSC, to on cię kiedyś dopadnie.
Czy sezon 2014/2015 będzie kryzysowy dla piłkarzy z Nord-Pas de Calais? Lille OSC, które od sześciu lat nie zajęło niższego miejsca niż szóste i regularnie reprezentuje Francję w Lidze Mistrzów lub w Lidze Europy, jest dzisiaj bliżej strefy spadkowej niż miejsca zapewniającego przyszłoroczny udział w pucharach. Podopieczni Rene Girarda zawodzą nie tylko na swoim podwórku, gdzie zajmują odległą 15. pozycję, ale również na arenie międzynarodowej, gdzie w LE w pięciu spotkaniach nie odnieśli ani jednego zwycięstwa. Czarna seria bez wygranej przedłużyła się po niedzielnym remisie w derbach północy przeciwko beniaminkowi z Lens do 12 meczów. Jest to rzecz niebywała, spoglądając na postawę tej drużyny w poprzednich latach.
Po zeszłym sezonie, w którym Lille wywalczyło trzecie miejsce, wydawać by się mogło, że zespół z północy Francji będzie walczył w tym sezonie o jeszcze większy sukces. Kibice z Grand Stade Lille marzyli o powtórce z roku 2011, kiedy to ich drużyna wywalczyła mistrzostwo kraju, wyprzedzając o osiem punktów Marsylię, 12 Lyon i 16 PSG czy o rywalizacji w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. Jednak początek rozgrywek szybko zweryfikował plany.
Lille najpierw odpadło w eliminacjach Ligi Mistrzów, przegrywając dwumecz w IV rundzie eliminacji z FC Porto, a następnie słabo rozpoczęło rozgrywki ligowe. O ile pierwsze mecze były jeszcze dla zespołu Girarda dość udane i przynosiły punkty, to od kilku tygodni „Les Dogues” nie potrafią wygrać meczu. Kolejne porażki i remisy zepchnęły Lille na 15. miejsce i widmo znalezienia się niedługo w strefie spadkowej jest wielkie. Dziwne to o tyle, że drużyna z Nord-Pas-de-Calais nie osłabiła się zbytnio w przerwie letniej. Owszem, z klubu został wytransferowany wielki belgijski talent, Divock Origi, który jednak z Lille nie wyjechał. Liverpool zaraz po kupnie reprezentanta Belgii wypożyczył go na rok do klubu, z którego go pozyskał. W składzie pozostali doświadczeni gracze, którzy L1 znają od dawna, jak chociażby Rio Mavuba, Marvin Martin, Nolan Roux czy Vincent Enyeama. A więc skąd ten kryzys?
Tutaj wracam do pierwszego akapitu i stwierdzenia, że kryzysu nie da się ominąć. Lille przeciągało moment jego nadejścia przez ostatnie sześć lat. Jednak dzisiaj trzeba stwierdzić, że dopadł on i piłkarzy z północy Francji. Teraz sztuką będzie z niego jak najszybciej wyjść. Niektórym drużynom zajmuje to kilka tygodni, innym kilka miesięcy, a niektóre nie radzą sobie z nim przez lata. Jak z tą obcą w ostatnich sezonach sytuacją poradzą sobie piłkarze Lille i trener Rene Girard? Myślę, że po zimowym okienku transferowym będziemy mogli odpowiedzieć sobie na to pytanie. Jednak do tego czasu drużyna musi zrobić wszystko, aby kryzys nie przerodził się w katastrofę, bo z niej wyjść będzie już dużo trudniej.