W historii drużyny z Afryki, poza małymi wyjątkami, nie spisują się dobrze na mistrzostwach świata. Co jest tego przyczyną? Dlaczego reprezentacje z Czarnego Lądu tak rzadko wychodzą z grupy, a jeszcze rzadziej docierają do ćwierćfinałów. Czy są one w stanie wiecznego kryzysu?
Z roku na rok pojawia się coraz więcej afrykańskich gwiazd. W Pucharze Narodów Afryki udział brały lub dalej biorą takie gwiazdy jak: Salah, Sane, Aubameyang, Obi Mikel, Eto, Jay Jay Okocha czy Roger Milla. Reprezentacja tego ostatniego jako pierwsza drużyna narodowa z Afryki zakwalifikowała się do ćwierćfinału.
W 1990 roku Kamerun wyszedł z grupy (na pierwszym miejscu), w której mierzył się z ZSRR, Rumunią oraz Argentyną. W 1/8 fazy pucharowej ograł Kolumbię i dokonał czegoś, czego nigdy wcześniej nie udało się reprezentacji z tego kontynentu.
Wydawało się, że to tylko kwestia czasu kiedy afrykańskie drużyny zaczną rozdawać karty podczas najważniejszego piłkarskiego turnieju. Od tamtej pory jednak ten sukces powtórzyły jeszcze tylko dwie reprezentacje. Był to Senegal w 2002 roku i Ghana w 2010 roku. Czy w tegorocznych mistrzostwach świata którejś z drużyn uda się nawiązać do tych sukcesów?
Słaby początek
Po pierwszej serii rozgrywek drużyny z Czarnego Lądu nie zaprezentowały się zbyt dobrze na rosyjskim mundialu. W pierwszych pięciu dniach mistrzostw świata wystąpiły Egipt, Maroko, Nigeria i Tunezja. Wszystkie przegrały i tylko ta ostatnia zdołała strzelić gola.
„Faraonowie” bez swojej największej gwiazdy – Mo Salaha nie pokazali zupełnie nic. Stracili bramkę w 90. minucie. Gola w końcówce straciła również reprezentacja Maroka, która w starciu z Iranem przez większość spotkania sprawiała wrażenie drużyny lepszej, ale w futbolu liczy się to, co „w sieci”.
Następnie przyszedł czas na „Superorły”. Moses i spółka nie mieli żadnych argumentów w starciu z grającą bardzo dobry mecz Chorwacją. Trzecia afrykańska drużyna, która nie zdobyła nawet gola. Powoli można było mówić o kryzysie.
Nagle coś drgnęło. Co prawda Tunezja nie zdobyła żadnego punktu, ale przynajmniej udało jej się strzelić bramkę. Rzut karny wykorzystał Ferjani Sassi i do 90. minuty mieli jeden punkt, ale nie dowieźli korzystnego rezultatu do końca.
Koniec passy
Fatalną passę reprezentacji z Afryki przerwał Senegal. Niestety. „Lwy Terangi” pokonały Polskę 2:1 i uratowały honor drużyn z ich kontynentu. Gdybyśmy powiedzieli, że Polacy uratowali honor Czarnego Lądu, to również by to pasowało.
Zespół Aliou Cisse powtórzył wyczyn z 2002 roku, kiedy to w swoim debiucie na mistrzostwach świata pokonał obrońców tytułu – Francję. Można powiedzieć, że Senegal to specjalista od europejskich drużyn. Podczas ich przygody z mundialem trzykrotnie ogrywali reprezentacje ze Starego Kontynentu (Francję, Szwecję i Polskę), raz zremisowali (z Danią), raz przegrali (z Turcją).
Czy są w stanie powtórzyć swój sukces z 2002 roku? Chyba nie, ale poczekajmy z oceną ich gry do drugiego spotkania, bo w meczu z naszą drużyną zupełnie nic ciekawego nie pokazali. To Polacy dali im wygrać.
https://twitter.com/ItsGitau_/status/1009160082339389441
Drugi mecz
Po spotkaniu Polska-Senegal po raz drugi w tym turnieju wystąpiła reprezentacja Egiptu. Tym razem Mo Salah był gotowy do gry. Jednak szczerze powiedziawszy gwiazdor „Faraonów” niczego wielkiego nie pokazał.
Jego drużyna został rozjechana przez rosyjski walec (co jest pewnym zaskoczeniem) i zabukowała sobie lot powrotny do domu. „Sborna” pokonała Egipt 3:1. Gola dla przedstawicieli strefy CAF zdobył Salah (z rzutu karnego).
No to #EGY pierwszą drużyną, która żegna się z #WorldCup Szkoda, bo myślałem, że coś więcej pokażą #RadioMundial #Mundial18 #RUSEGY
— Michał Krzeszowski (@Krzeszov) June 19, 2018
Podsumowując, jak dotychczas afrykańskie drużyny nie prezentują się najlepiej na rosyjskim mundialu. Jedna wygrana, pięć porażek i zakończenie udziału Egiptu w tym turnieju. Nie są to statystyki, które napawają fanów afrykańskiej piłki do optymizmu, ale muszą oni mieć nadzieję, że następne dni będą lepsze.