Kryzys po mediolańsku


8 listopada 2014 Kryzys po mediolańsku

Włoscy dziennikarze jeszcze przed rozpoczęciem obecnego sezonu Seria A jednym tchem obok Romy i Juventusu wśród pretendentów do tytułu mistrza kraju wymieniali Inter i Milan. Po dziesięciu ligowych kolejkach mediolańskie drużyny zajmują odpowiednio siódme i dziewiąte miejsce. Co poszło nie tak?


Udostępnij na Udostępnij na

W każdej drużynie przed rozpoczęciem sezonu panowała dobra atmosfera. W Interze nowy właściciel, ciekawe transfery, doświadczony szkoleniowiec. W Milanie na ławce trenerskiej zasiadł Filippo Inzaghi – legenda klubu, która miała przywrócić dawny blask. Niestety, w mediolańskich klubach miesiąc miodowy dobiegł już końca. Mazzarri w każdym spotkaniu nie tylko walczy o trzy punkty, ale przede wszystkim o własną posadę. Inzaghi też zaczyna zauważać, że motywacją i pozytywnym nastawieniem nie można zatuszować braków w drużynie.

O tym, że Inter oraz Milan w obecnym sezonie nie odgrywają kluczowej roli, nie świadczy tylko ligowa tabela. Aktualną formę i mentalność drużyn ze Stolicy Mody można podsumować jednym zdaniem: żadna z nich nie była wstanie wygrać spotkania, w którym jako pierwsza straciła bramkę. Przyjrzyjmy się więc bliżej wynikom osiąganym przez mediolańskie drużyny. „Czerwono-czarni” pokonali Lazio (3-1), Parmę (5-4), Chievo (2-0) i Hellas Veronę (3-1). W meczu z Fiorentiną AC Milan stracił prowadzenie uzyskane po bramce De Jonga (spotkanie zakończyło się remisem 1:1). W przypadku spotkań z Empoli, Ceseną i Cagliari to podopiecznym Filippo Inzaghiego udało się wyrównać. Mecze z Juventusem i Palermo „Rossoneri” przegrali. W przypadku Interu sytuacja wygląda podobnie. Pierwszej kolejce remis z Torino, później masakra mediolańską piłą łańcuchową (7:0 z Sassuolo). Następnie drużyna Waltera Mazzarriego dzieliła się punktami z Palermo (1:1), po tym jak już w trzeciej minucie spotkania straciła bramkę. Inter wygrał 2:0 z Atalantą, by tydzień później przegrać na własnym stadionie z Cagliari 1:4, a także 0:3 na wyjeździe z Fiorentiną. W przedostatniej kolejce „Nerazzurri” zremisowali z Napoli 2:2. Dwa zwycięstwa (z Ceseną i Sampdorią) Inter zawdzięcza rzutom karnym.

Lista problemów w Milanie jest długa. Po pierwsze – Fernando Torres oraz Jeremy Menez nie współpracują ze sobą. Hiszpan nie potrafi się odnaleźć w nowym klubie, a ten ostatni może okazać się gwiazdą tylko jednej akcji (bramki strzelonej piętą z AC Parma). W pomocy bardzo widoczny jest brak Ricardo Montolivo, a planowany na jego zastępcę wypożyczony z Chelsea Marco Van Ginkel nie przebił się do pierwszego składu. Na szczęście po kontuzji Włoch wznowił treningi. Największym mankamentem jest jednak defensywa, która zasługuje na osobny artykuł. Warto wspomnieć, że w ostatnim meczu z Palermo, szczególnie w pierwszej połowie, napastnicy gospodarzy z łatwością rozrywali szyki obronne Rossonerrich. To tylko bardzo skrótowy opis kłopotów Inzaghiego. W przypadku Interu nie jest lepiej. Dyrektor sportowy klubu, Piero Ausilio w jednym z wywiadów udzielonych po porażce z Cagliari stwierdził: „To nie jest prawdziwy Inter. Damy z siebie jeszcze więcej i wyjdziemy z tego razem. Jestem pewien, że kryzys formy kończy się dzisiaj„. Niestety przyszła dotkliwa porażka z Fiorentiną, po której powiedział: „Myślałem, że przegrana z Cagliari to był jednostkowy przypadek, jednakże dzisiejszy mecz daje nam do myślenia. Mamy doświadczonego trenera i rozwiążemy wszystkie nasze problemy.” Sam Mazzarri najlepiej podsumował dla La Gazzetta dello Sport występ swojej drużyny słowami: „Po porażce 0:3 nieważne, co powiesz, i tak wszystko będzie źle„.

Gdy przyjrzymy się bliżej grze klubów ze Stolicy Mody, pomimo różnic w taktyce, łączy je jedna cecha: 4-3-3 Inzaghiego i 3-5-2 Mazzariego zostały przeznaczone do kontrataków. Wyjątkiem było spotkanie Milanu z Hellas Veroną. Po samobójczej bramce Marquesa podopieczni Inzaghiego mogli spokojnie rozgrywać piłkę, ponieważ Verona pozostawiała dużo wolnej przestrzeni na boisku. Milan nie posiada planu B na wypadek, gdy wydarzenia boiskowe nie rozgrywają się po jego myśli (w szczególności gdy przeciwnik skraca pole gry, stosując mocny pressing). Wysyłanie w bój większej ilości napastników nie zawsze jest właściwym rozwiązaniem. Jak wspomniałem wyżej, podopieczni „Superpippo” mają ogromny problem z obroną. Diego Lopez w każdym meczu, w którym wystąpił musiał, wyciągać piłkę z siatki po bramce samobójczej ( trzykrotnie!). Inter nie potrafi w tym sezonie wygrać więcej niż dwóch spotkań z rzędu. Patrząc na tabelę ligową, trzecie miejsce gwarantujące udział w eliminacjach do Ligi Mistrzów jest w zasięgu obu drużyn. Jeżeli szkoleniowcy nie znajdą jednak sposobu na rozwiązanie problemów, Sampdoria, Lazio i Napoli mogą odjechać, a wraz z nimi marzenia o powrocie wielkiej piłki na San Siro.

Przynajmniej do następnego sezonu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze