Określenie „genialny” w kontekście występu danego piłkarza najczęściej kojarzy nam się z wirtuozami futbolu. Mimo to od czasu do czasu pojawiają się wyjątki… Takim bezsprzecznie jest Krystian Bielik. Defensywny pomocnik nie dość, że był jednym z najważniejszych graczy w pojedynku z ekipą Janne Andersona, to na dodatek dał się poznać jako brakujący element biało-czerwonej układanki.
Niektórzy mogą postrzegać takie słowa jako pompowanie balonika. Nic z tych rzeczy. Krystian Bielik po raz kolejny udowodnił swoją wartość. Wcześniej, jeśli tylko oczywiście był zdolny do gry, sprawował się tak samo w Derby County. To zawodnik posiadający ogromne umiejętności i z pewnością jeszcze większy potencjał. Wczoraj byliśmy naocznymi świadkami pokazu jego piłkarskiego kunsztu.
– Krystian zaliczył bardzo dobry występ w niesamowicie ważnym meczu. Na przestrzeni całego spotkania popełnił tylko jeden rażący błąd. Poza tym był oazą spokoju i wniósł wiele dobrego do środka pola. Przyjemnie się patrzyło na jego wyprowadzenie piłki, nawet na wślizgu przed rzutem karnym – mówił nam Tomasz Hatta po wczorajszym spotkaniu ze Szwecją.
Pochwał w kierunku Bielika po starciu z „Niebiesko-żółtymi” nie szczędził również selekcjoner, Czesław Michniewicz:
– Bielik był w tym meczu środkowym obrońcą i środkowym pomocnikiem. Krystian nieźle czuje się, rozgrywając piłkę z głębi pola. Miał wracać do stoperów i rozgrywać futbolówkę twarzą do bramki gości. Robił to niczym Franz Beckenbauer za najlepszych lat – opowiadał szkoleniowiec Polski na pomeczowej konferencji prasowej.
Krystian Bielik – prawdziwy game changer
Anglicy używają tego stwierdzenia w kontekście zawodnika, który, jak mówi samo tłumaczenie, odmienia oblicze spotkania. Ale to najprawdopodobniej wie każdy sympatyk sportów drużynowych. Samo pojęcie natomiast do Krystiana pasuje jak ulał, gdyż wychowanek Górnika Konin był w potyczce z reprezentacją „Trzech Koron” właśnie kimś takim.
Mecz ze Szkocją pokazał nam, że część naszych środkowych pomocników ma problemy z dostarczaniem futbolówki do kolegów umiejscowionych wyżej. Podobnie było w przypadku rozgrywania akcji od tyłu z linią defensywy. Ale gdy na wcześniej wspomnianej pozycji, na której w ubiegły czwartek przez dłuższą część spotkania występował duet Krychowiak – Żurkowski, pojawił się Krystian Bielik, obraz gry naszej reprezentacji odmienił się znacznie. Można rzec, że nawet o 180 stopni!
Były gracz m.in. Arsenalu przez całe spotkanie spełniał funkcję nowoczesnej „szóstki”. W fazie obronnej był wszędzie. Wypełniał wolne strefy, odpowiednio krył rywali, pewnie pokazywał się do rozegrania oraz potrafił posłać przecinające podanie. Ujęcia z okolicy 15. minuty finału baraży idealnie obrazują wymienione aspekty.
Bardzo solidnie wyglądał także w samych statystykach defensywnych, które zaprezentowane są na grafice poniżej. Warto zwrócić przy tym uwagę na małą, jak na defensywnego pomocnika, liczbę fauli.
Do tego musimy także dopisać udział przy akcjach podbramkowych. Krystian Bielik prawidłowo rozrzucał ciężar gry. Inteligentnie i bardzo dokładnie wykonywał przerzuty, o czym mówi stuprocentowa skuteczność długich podań. I to jakich podań! Oto jedno z nich:
Nie możemy zapomnieć również o innym przerzucie, przedłużającym akcję, w której został podyktowany rzut karny.
Krótko mówiąc, Bielik robił wszystko, czego długo żaden defensywny pomocnik nie potrafił zrobić na takim poziomie w koszulce z orzełkiem na piersi. Ale do tego jeszcze dojdziemy…
Nikt nie jest idealny
Jedyną rysą na wizerunku Bielika we wczorajszym meczu, o której na samym wstępie wspomniał nasz rozmówca, jest błąd w akcji z 18. minuty spotkania. Reprezentacja Polski przez złe opanowanie futbolówki w wykonaniu pomocnika, a w konsekwencji jej stratę, mogła już chwilę po upływie pierwszego kwadransa przegrywać 0:1. Na całe szczęście świetną paradą popisał się inny z wczorajszych bohaterów – Wojciech Szczęsny.
Jednak nie zmienia to faktu, że przedstawiony błąd był jedynym z poważnych mankamentów we wczorajszym występie 24-latka.
Krystian Bielik – zbawiciel reprezentacji Polski?
To słowo o ogromnym ciężarze, lecz trzeba podchodzić do takich określeń ze sporym dystansem. Zwłaszcza w przypadku młodych graczy. Niemniej Krystian Bielik jest piłkarzem, którego reprezentacja Polski potrzebowała jak tlenu. Stąd też użyte w tytule stwierdzenie „lekarstwo”.
– Sądzę, że Krystian jak najbardziej okazał się lekiem na bolączki „Biało-czerwonych” związane z pozycją środkowego pomocnika defensywnego. Wiele osób od dawna czekało na niego w reprezentacji i sądzę, że nikt się nie zawiódł. Duża klasa – powiedział Tomasz Hatta.
Dlaczego, identycznie jak nasz ekspert, wysunęliśmy takie wnioski? Otóż odpowiedzi podaliśmy wyżej w opisie gry Bielika we wczorajszym spotkania. Jeszcze gdy trenerami „Biało-czerwonych” byli Paulo Sousa, Jerzy Brzęczek czy Adam Nawałka reprezentacja Polski nie posiadała wymienianej wcześniej nowoczesnej „szóstki”. Chodzi o zawodnika, który rozegra piłkę z obrońcami, jest dobry technicznie, potrafi stać się w odpowiedniej chwili środkowym obrońcą, odnotowuje skuteczne odbiory i wygrane pojedynki oraz potrafi dyktować tempo gry.
Kimś takim przez chwilę mógł wydawać się Grzegorz Krychowiak, ale już dzisiaj wiemy, że nie jest to rola dla niego. Piłkarz AEK-u Ateny zdecydowanie czuje się lepiej, grając wyżej, co zresztą widzieliśmy wczoraj od razu po jego wejściu na murawę.
Krystian Bielik za to posiada wszystkie wymienione wcześniej cechy. Przy odpowiednim rozwoju ma szansę stać się filarem reprezentacji Polski na długie lata. Rzecz jasna, jeżeli ominą go kontuzje. Spoglądając natomiast na grę stosunkowo młodego piłkarza, powinniśmy być napełnieni optymizmem. Czesław Michniewicz ma prawo mieć zatem kolejny powód do radości. Tego samego zdania jest wywoływany już dziś do tablicy Tomasz Hatta.
– Jeśli Krystianowi dopisze zdrowie, powinien mieć pewne miejsce w składzie reprezentacji. Nie stać nas na to, aby takiego zawodnika zostawiać wśród rezerwowych. Na mundialu w Katarze taki gracz może się okazać prawdziwym skarbem.
Na mundialu w Katarze Krystian Bielik może się okazać prawdziwym skarbem. Tomasz Hatta
Co z sytuacją w klubie?
To temat na oddzielny materiał. Ponadto niesamowicie złożony, gdyż, w dużym skrócie, sytuacja Derby County od dłuższego czasu owiana jest dozą szaleństwa i tragizmu. Zespołowi Wayne’a Rooneya grozi spadek, gdyż zajmuje ostatnie miejsce w tabeli Championship ze stratą ośmiu punktów do bezpiecznej lokaty.
Jednak Krystian Bielik jest kluczowym zawodnikiem ekipy „Baranów”. Od momentu powrotu na boisko po kontuzji gra w niemalże każdym spotkaniu i zbiera bardzo dobre noty. Zapewne gdyby nie kilkukrotnie zerwane więzadło kolanowe, grałby dziś w znacznie lepszym klubie. Jedno jest zatem pewne – jeśli Derby County spadnie, nasz reprezentant nie będzie miał problemu ze znalezieniem pracodawcy. Ba, nawet jeżeli „The Rams” jakimś cudem się utrzymają, to trudno będzie im zatrzymać Polaka. Zwłaszcza w obliczu jego bardzo dobrej dyspozycji.
Co prawda lekkim problemem w momencie transferu może być podatność byłego gracza Arsenalu na kontuzje, lecz górę powinny wziąć jego umiejętności, o czym opowiada nam Tomasz Hatta.
– Latem będzie dobry moment na zmianę klubu. Na utrzymanie szanse są coraz mniejsze, a zainteresowanie nim na pewno nie będzie znikome. Oczywiście, jego skłonność do kontuzji daje pewne obawy, ale jakość sportowa tu przeważa i należy mieć nadzieję na to, że najgorsze już za nim.