Korona Kielce w sobotni wieczór przegrała swój dziewiąty mecz w sezonie. 0:1 z Rakowem w Częstochowie to był zdecydowanie najniższy wymiar kary dla „Scyzorów”. Zespół Leszka Ojrzyńskiego pozostaje bez wygranej od sierpnia i do końca roku będzie miał niesamowicie trudno, aby choć trochę poprawić swoją sytuację.
Ostatnie siedem spotkań w lidze to dwa punkty. Równie słabo prezentuje się pod tym względem jedynie Miedź Legnica. Co więcej, te dwa remisy Koronie Kielce udało się szczęśliwie osiągnąć po bramkach w ostatnich minutach, a nawet sekundach: najpierw właśnie w Legnicy, potem w Lubinie.
Rąbanka, nie piłka
Gdybyśmy jednak, nie zważając na rezultaty, mieli stworzyć ranking drużyn z najgorszym stylem, w cuglach wygrałaby go kielecka Korona. Beniaminek, który awans uzyskał po heroicznych barażach, już nawet nie stara się ukrywać, że jedyny plan to ordynarna laga do przodu i liczenie na jakiś aut czy rzut rożny. Co prawda, niedawno Warta Poznań udowodniła, że da się utrzymać samą obroną, ale trudno dostrzec między kielczanami a poznaniakami więcej podobieństw.
Może być tylko lepiej 🫠 pic.twitter.com/GerYbOTcxU
— Out of Context Korona Kielce (@context_korona) October 22, 2022
Zarówno trener Leszek Ojrzyński, jak i ofensor Korony Jakub Łukowski przyznawali, że w meczu z silniejszym przeciwnikiem muszą cierpieć na boisku. Rzeczywistość prezentuje się tak, że drużyna z województwa świętokrzyskiego cierpi już w każdym meczu – na własne życzenie. Te cierpienia muszą się przekładać na sympatyków „Złocisto-krwistych” i postronnych widzów, gdy widzą, że liczba fauli ze stykowymi zagraniami nie różni się drastycznie od liczby podań, a co gorsze, nikt nie zamierza nic z tym zrobić.
Czy jest sens to kontynuować?
A głosów odnośnie do konieczności rozstania ze szkoleniowcem, który wprowadził Koronę Kielce do ekstraklasy, ostatnio nie brakuje. 50-latek miał nie tylko pomóc powrócić na salony klubowi, którego znał z okresu pracy w latach 2011-2013, lecz także nadać mu nowej tożsamości. Tymczasem pierwszy sezon po awansie wiele wskazuje na powtórkę z sezonów marazmu i szarej rzeczywistości.
Zaczynając od słabej defensywy, popełniającej kuriozalne błędy, kończąc na bezpłciowej ofensywie, która często uzależniona jest od błysku jednego zawodnika: czy to chodzi o Jakuba Łukowskiego, czy o Bartosza Śpiączkę. Niestety w tym aspekcie współczesna Korona goni Koronę z czasów Gino Lettieriego, która była bezwzględnie wyszydzana za liczbę bramek i pomysł na atak, a raczej jego brak. Ostatnie trzy mecze, razem z przegranym pucharowym bojem w Łęcznej, to zero z przodu, a jak to wyglądało przy zdobyczach bramkowych? Można stwierdzić, że samodzielnie wypracowano takich ledwie pięć…
Jak padały gole Korony Kielce w sezonie 2022/2023?
- Korona 1:1 Legia (atak pozycyjny przy grze w przewadze),
- Korona 3:1 Śląsk (dwa rzuty z autu, strzał z dystansu),
- Lechia 0:1 Korona (gol samobójczy),
- Wisła 2:1 Korona (rzut karny),
- Radomiak 0:2 Korona (atak pozycyjny – dośrodkowanie, atak pozycyjny – strzał z dystansu),
- Korona 1:2 Pogoń (atak pozycyjny – akcja drużynowa),
- Miedź 2:2 Korona (atak pozycyjny – strzał z dystansu, rzut z autu z poprawką),
- Korona 1:2 Górnik (strzał ze zbitej piłki),
- Jagiellonia 4:1 Korona (oddanie bramki w geście fair play),
- Zagłębie 1:1 Korona (atak pozycyjny – dośrodkowanie).
Potencjał na cokolwiek więcej
Krawiec kraje, jak mu materii staje. To powszechne w futbolu powiedzenie, które częściowo dotyczy tegorocznego beniaminka ekstraklasy. Choć bowiem kadra kielczan pozostawia wiele do życzenia, to absolutnie nie odbiera sobie tego, żeby można było nawiązać walkę z niezłym skutkiem. Sufit tej ekipy to spokojnie miejsca 10.-12., niezagrażające degradacją. Jednak złe gospodarowanie i dobór systemu powodują, że niemal każdy jest u schyłku formy.
Pod względem wartości drużyny według serwisu Transfermarkt koroniarze zajmują przedostatnie miejsce, wyprzedzając tylko Stal Mielec, ale bierze się to z tego, że zawodnicy „Żółto-czerwonych” to w większej mierze już doświadczeni lub przynajmniej ukształtowani gracze. Sasa Balić, Luka Zarandia czy Bartosz Śpiączka pokazywali, że są w stanie grać na niezłym poziomie w tej lidze.
"W życiu nigdy nie można się poddawać. Dużo razy upadałem na kolana, ale zawsze się podnosiłem. Wiem, że my też się w końcu podniesiemy. 𝐌𝐚𝐦𝐲 𝐝𝐥𝐚 𝐤𝐨𝐠𝐨 𝐠𝐫𝐚𝐜́" 💛❤️
🎟️ https://t.co/6FZDJRqE98 pic.twitter.com/iU3EeWqfR9
— Korona Kielce (@Korona_Kielce) October 23, 2022
Jest chociażby Ronaldo Deaconu, który w kilku przebłyskach udowadniał już, że potrafi się wyróżnić z tłumu, jest nieźle uzdolniony technicznie, a i lewą nogę ma bardzo dobrze ułożoną. Rumun jak na razie jedyne liczby zapisał przy okazji pucharowego meczu w Rzeszowie ze Stalą, w którym zanotował dwie asysty, ale jeśli dojdzie do pełni dyspozycji, Korona może mieć z niego wiele pożytku i będzie na kim budować nadzieję na poprawę postawy zespołu.
Być może impulsem do podniesienia się znad kreski będzie nowy bramkarz. W Częstochowie między słupkami stanął młody Marcel Zapytowski, który wyglądał znacznie pewniej niż dotychczas Konrad Forenc. Dobrze przedstawił się nam wcześniej inny z młodzieżowców, Janusz Nojszewski, który ma już na koncie asystę. Nie odbieramy szans na pozytywny finisz sezonu Koronie, ale to właśnie w ten sposób trzeba szukać bodźców i balansu. A przede wszystkim spróbować innej filozofii.
Nojszewski powinien grać w 1 składzie. Zawsze jak wchodzi to pokazuje potencjał..