Po wymuszonej przerwie spowodowanej pandemią Korona Kielce wraca do walki o uniknięcie degradacji. Wraca osłabiona, gdyż w trakcie pauzy od futbolu z klubem pożegnało się pięciu zawodników, a reszty zespołu nie omijały kontuzje. Dlatego liczne problemy, przede wszystkim w formacji obronnej, zmusiły Macieja Bartoszka do znalezienia nowych rozwiązań. Zaskakujących, z przesunięciem Michala Papadopulosa do środka defensywy włącznie. Czy taktyczne rewolucje ocalą ekstraklasę w Kielcach?
Fatalna dyspozycja drużyny z Suzuki Areny w bieżących rozgrywkach na dobre skazała „Żółto-czerwonych” na walkę o ligowy byt. Widmo pierwszej od dwunastu lat degradacji z każdym miesiącem stawało się coraz bardziej realne. Zespół zakotwiczył na dole tabeli, a próby wyciągnięcia Korony Kielce ze strefy spadkowej przez nowego szkoleniowca, Mirosława Smyłę, zakończyły się niepowodzeniem. Misji ratowania klubu przed urzeczywistnieniem się czarnego scenariusza podjął się następnie Maciej Bartoszek. Trener, który niemal trzy lata temu w kontrowersyjnych okolicznościach pożegnał się z pracą na Suzuki Arenie.
Mimo polepszenia nastrojów w zespole i wiary w osiągnięcie celu, która udzieliła się również kibicom, Korona Kielce pod okiem nowego opiekuna rozegrała tylko jedno spotkanie. Po zwycięstwie nad ŁKS-em Łódź z powodu pandemii rozgrywki zostały wstrzymane. Dogranie sezonu stanęło pod dużym znakiem zapytania, podobnie jak przyszłość wielu klubów.
Cięcia, odejścia i kontrowersje
Straty spowodowane brakiem dochodów z tytułu biletów czy reklam skłoniły na początku kwietnia zarządy niektórych przedstawicieli PKO BP Ekstraklasy do obcinania wynagrodzeń. Na podobny krok zdecydowały się również władze klubu z Suzuki Areny.
– Każdy musi wziąć odpowiedzialność za Koronę i zrobić wszystko, żeby przetrwała, żeby klub nie został postawiony w stan likwidacji. Nasz przekaz jest jasny, kontrakty muszą być obniżone, bo klub nie ma przychodów. Nie rozgrywa spotkań, więc nie ma wpływów z biletów, spodziewanych wpływów z reklam. W czwartek mailowo wyślemy wszystkim piłkarzom informacje o obniżeniu kontraktów o 50 procent. Zawodnicy muszą się z nimi zapoznać i odpowiedzieć. My jesteśmy zdesperowani. Bez względu na to, czy zawodnicy zgodzą się na obniżenie kontraktów czy nie, to i tak obniżymy je o pięćdziesiąt procent – mówił w rozmowie z dziennikiem „Echo Dnia” prezes klubu, Krzysztof Zając.
Mimo iż obniżka uposażeń nie ominęła także członków zarządu czy sztabu szkoleniowego, obcięcie pensji o połowę wywołało wśród części zawodników oburzenie. Na pobieranie mniejszych wynagrodzeń nie godzili się głównie zagraniczni piłkarze. Rozmowy indywidualne (klub według słów wiceprezesa, Marka Paprockiego, rozmawiał z każdym graczem osobno) na temat obniżek znacznie więc się wydłużyły. To był jednak dopiero początek pozasportowych problemów. Pod koniec kwietnia zarząd Korony Kielce oficjalnie poinformował o przedwczesnym zakończeniu umów Ivana Marqueza i Rodrigo Zalazara. Powodem zerwania kontraktów miało być niestawienie się graczy w klubie na wznowienie treningów.
Zarząd Korony Kielce podjął decyzję o rozwiązaniu kontraktów z Ivanem Marquezem i Rodrigo Zalazarem z winy zawodników. Powodem takiej decyzji jest brak reakcji obu piłkarzy na przesłane wezwania do stawienia się w klubie w celu rozpoczęcia treningów.https://t.co/V1A9pBG6Kj
— Korona Kielce (@Korona_Kielce) April 30, 2020
Rozstanie z Hiszpanem okazało się szczególnie kontrowersyjne. Defensor za zgodą klubu z powodów rodzinnych wyleciał do ojczyzny już przed meczem z ŁKS-em Łódź. Powrót do Kielc miało według zawodnika uniemożliwić zamknięcie granic spowodowane pandemią. Decyzję o braku zgody na niższe uposażenie w rozmowie z portalem Marbella24horas.es argumentował natomiast zaległościami finansowymi sięgającymi dwóch miesięcy.
Rozwiązanie umów z Ivanem Marquezem i Rodrigo Zalazarem było jednak dopiero początkiem. W kolejnych dniach kielecki klub rozstał się z Wato Arveladze i Nemanją Mileticiem. Daniel Dziwniel z powodu zaległości finansowych sam zdecydował się natomiast na zerwanie kontraktu. O ile straty Gruzina nikt nad Silnicą nie żałował, to odejście dwóch lewych defensorów zwiastowało spore problemy.
Taktyczne rewolucje lekiem na całe zło?
Już na pierwszym treningu okazało się, iż prawdopodobnie do końca sezonu z powodu problemów okulistycznych z gry wyłączony został Piotr Pierzchała. W obliczu rozstania z Ivanem Marquezem wychowanek Korony Kielce był poważnym kandydatem do zajęcia miejsca Hiszpana w jedenastce. Zaledwie dwa dni później kontuzji doznał natomiast kolejny obrońca, Bartosz Prętnik.
– Okazało się, że ma pękniętą piątą kość śródstopia. Szkoda zawodnika, ale jestem z nim po rozmowie i Bartek wie, że czekamy na niego. Ma się spokojnie leczyć. Jak wróci, to będzie dochodził do siebie, trenując z pierwszym zespołem – deklarował w rozmowie z portalem CKsport.pl Maciej Bartoszek.
Olbrzymie problemy w defensywie spowodowane rozstaniami oraz urazami zmusiły Macieja Bartoszka do znalezienia nowych rozwiązań. Wolne miejsce pozostawione przez Ivana Marqueza automatycznie ma zająć dotychczas trzeci w hierarchii, Themistoklis Tzimopoulos. W odwodzie do dyspozycji szkoleniowca pozostaje obecnie jednak tylko zaledwie szesnastoletni Radosław Seweryś. Choć o talencie wychowanka Korony Kielce najlepiej świadczą testy w Manchesterze United, które odbył pod koniec lutego, to brak doświadczenia defensora mógłby okazać się zgubny dla walczącej o ligowy byt drużyny.
To sprawia, że Maciej Bartoszek obecnie przychylnie patrzy na możliwość wystawienia na środku obrony Ognjena Gnjaticia, rozważając przy tym także inne warianty. W trakcie treningów przed kontynuowaniem rozgrywek w centrum defensywy sprawdzani byli Michael Gardawski oraz nominalny napastnik, Michal Papadopulos.
Wycofanie snajpera aż do linii obrony jest ryzykownym rozwiązaniem, lecz podobnych przypadków nie brakowało. W sezonie 2012/2013 szkoleniowiec Polonii Warszawa, Piotr Stokowiec, niespodziewanie w wyjazdowym spotkaniu z Lechem Poznań zdecydował się desygnować Daniela Gołębiewskiego na lewą stronę defensywy. Efekt na tyle spodobał się trenerowi „Czarnych Koszul”, że w kolejnych tygodniach również korzystał z tego wariantu.
Taktyczne rewolucje również w ataku?
Przesunięcie Michala Papadopulosa na środek defensywy jest jednak obecnie traktowane jedynie jako opcja rezerwowa. Przynajmniej do momentu, gdy Adnan Kovacević oraz Themistoklis Tzimopoulos nie doznają kontuzji, czeski napastnik nie opuści nominalnej pozycji. Również ze względu na fakt, iż byłoby to osłabienie i tak słabo dysponowanej w bieżących rozgrywkach formacji ofensywnej. Szczególnie że linii ataku kieleckiego zespołu także nie oszczędzały urazy.
Z kontuzjami zmagają się Bojan Cecarić i Erik Pacinda, co znacznie zmniejsza pole manewru Maciejowi Bartoszkowi. Do treningów co prawda powrócił Mateusz Sowiński, lecz zwycięzca Centralnej Ligi Juniorów z sezonu 2018/2019 nie rozegrał na poziomie ekstraklasy nawet jednego spotkania. To, podobnie jak w przypadku defensywy, zmusiło szkoleniowca do szukania nowych wariantów.
W ostatniej grze wewnętrznej Jacek Kiełb był jednym z zawodników, którzy wybiegali najwięcej kilometrów. Maciej Bartoszek o formie podopiecznego
Kolejną szansę ma otrzymać skreślony do niedawna Uros Djuranović. Bardziej prawdopodobne przy potencjalnym przesunięciu Michala Papadopulosa na środek obrony jest jednak desygnowanie na szpicę Mateja Pucko lub Jacka Kiełba. W trakcie przygotowań do wznowienia sezonu wychowanek Pogoni Siedlce był szczególnie chwalony przez Macieja Bartoszka.
– Jestem bardzo zadowolony. Dodam, że w ostatniej grze wewnętrznej Jacek Kiełb był jednym z zawodników, którzy wybiegali najwięcej kilometrów podczas tej gry. To chyba świadczy o tym, że jego forma idzie w dobrą stronę – komentował w rozmowie z dziennikiem „Echo Dnia” szkoleniowiec kielczan.
***
Maciejowi Bartoszkowi nie brakuje pomysłów na wybrnięcie z obecnej, bardzo trudnej sytuacji kadrowej. To tylko jak najlepiej świadczy o warsztacie szkoleniowym opiekuna Korony Kielce. Potwierdza także słuszność przyznania się do błędu przez zarząd klubu i ponowne sięgnięcie po byłego trenera Chojniczanki Chojnice. Taktyczne rewolucje, wykorzystywanie uniwersalności niektórych zawodników mogą skutecznie zaskoczyć rywali i przynieść efekt punktowy. Czy ostatecznie ocalą ekstraklasę w Kielcach? To zależy, jak długo utrzyma się potencjalny element zaskoczenia.