Kibice w Augsburgu po raz kolejny mają powody do zadowolenia. Zespół trenowany przez Josa Luhukaya odniósł następne ligowe zwycięstwo. Tym razem augsburczycy zwyciężyli z SC Karlsruher 3:1. Wygrana gospodarzom nie przyszła jednak łatwo.
Goście, zajmujący przed niedzielnym meczem zaledwie 16. miejsce w tabeli, nie przestraszyli się wyżej notowanego rywala i od pierwszego gwizdka starali się kontrolować grę. Z posiadanej przez SC Karlsruher przewagi niewiele jednak wynikało, większość akcji kończyło się bowiem jeszcze przed polem karnym FCA. Z drugiej strony, gospodarze także nie byli w stanie stworzyć sobie klarownych sytuacji strzeleckich i przez pierwszy kwadrans kibice zgromadzeni na nowoczesnej Impuls Arenie mogli się naprawdę wynudzić. Wystarczy powiedzieć, że pierwszy celny strzał na bramkę oddano w 14. minucie, ale uderzenie głową Sebastiana Langkampa na rzut rożny bez problemu wybił Jentzsch. Następna godna odnotowania boiskowa sytuacja nastąpiła dopiero trzynaście minut później, gdy Zoller wygrał pojedynek biegowy z de Roecke, ale na oddanie celnego strzału zabrakło mu sił.
W 36. minucie pierwszą groźną akcję przeprowadzili augsburczycy. Belinghausen przedarł się w pole karne, ale w skutecznym wykończeniu akcji przeszkadzał mu Matthias Langkamp i piłka poszybowała wysoko nad poprzeczką. 120 sekund później gospodarze niespodziewanie dopięli swego. Druga niebezpieczna szarża w polu karnym SC Karlsruher zakończyła się powodzeniem. Z lewej strony fantastycznie dośrodkował Traore, piłka przeleciała nad głowami stoperów KSC i trafiła do niepilnowanego Wernera, a ten z czterech metrów bez problemu umieścił futbolówkę w siatce. Miejscowi kibice odetchnęli z ulgą, bo do tego momentu lepsze wrażenie sprawiali przyjezdni, którzy nie tylko skutecznie się bronili, ale też wyprowadzali groźne kontry. Bramka, zdobyta na kilka minut przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę spotkania, pozwalała wierzyć, że drugie 45 minut będzie bardziej interesujące niż pierwsze trzy kwadranse, w których obie drużyny, mówiąc delikatnie, nie stworzyły najlepszego widowiska.
Przewidywania te okazały się prawdziwe. W 52. minucie z dystansu silnie uderzył Mutzel, Jentzsch nie najlepiej interweniował, odbijając piłkę przed siebie, a tam czyhał już Rupp i bez problemu doprowadził do wyrównania. Utrata bramki podziałała mobilizująco na piłkarzy FCA, którzy natychmiast rzucili się do ataku i już cztery minuty później powinni prowadzić 2:1. Z rzutu wolnego zacentrował Thurk, a w polu karnym powstało ogromne zamieszanie. Na siatkę uderzali kolejno Rafael i Hain, ale żadna z tych prób nie przyniosła gospodarzom bramki. Chwilę potem w „szesnastce” przedarł się Hain i został chyba powalony przez Matthiasa Langkampa, ale arbiter nie dopatrzył się w tej sytuacji przewinienia obrońcy gości. W 70. minucie sprawy w swoje ręce (a w zasadzie nogi) postanowił wziąć kapitan augsburczyków Uwe Moehrle, ale mocne uderzenie z 14 metrów poszybowało nad bramką. Za chwilę miała miejsce kluczowa, jak się później okazało, sytuacja niedzielnego spotkania. Rafael tuż przed polem karnym nieprzepisowo został zatrzymany przez Matthiasa Langkampa, a arbiter podyktował rzut wolny i pokazał stoperowi KSC drugą żółtą kartkę.
Grający w przewadze gospodarze zamknęli gości we własnym polu karnym i za wszelką cenę starali się wyjść na prowadzenie. Najbliższy szczęścia był Rafael, który w stuprocentowej wydawałoby się sytuacji nie trafił w piłkę, choć miał już przed sobą tylko golkipera przyjezdnych. Na szczęście dla sympatyków FCA więcej zimnej krwi zachował kilka minut później inny atakujący gospodarzy – Torsten Oehrl. Obrońcy KSC na tyle nieudolnie próbowali wybić piłkę w podbramkowym zamieszaniu, że trafiła ona do wspomnianego napastnika z Augsburga, a ten, nie zastanawiając się długo, uderzył mocno po ziemi i zmienił wynik spotkania na 2:1 dla „Czerwono-zielono-białych”. W 86. minucie było już jasne, że augsburczycy tego spotkania nie przegrają. Michael Thurk oglądał chyba towarzyskie spotkanie Polski z Wybrzeżem Kości Słoniowej, zdecydował się bowiem na zaskakujący strzał z rzutu wolnego, łudząco podobny do skutecznego uderzenia Obraniaka ze wspomnianego pojedynku. Piłka wylądowała w okienku bramki kompletnie zaskoczonego Roblesa. W końcówce Thurk mógł pokusić się o jeszcze jedno trafienie, ale w dogodnej sytuacji z ośmiu metrów trafił wprost w bramkarza KSC.
FC Augsburg po raz kolejny nie przegrał na własnym stadionie. Podopieczni Josa Luhukaya tylko raz w ciągu ostatnich 17 spotkań ligowych rozegranych na Impuls Arenie musieli uznać wyższość swoich rywali (14 zwycięstw, dwa remisy). A piłkarze KSC po raz siódmy z rzędu nie potrafią wygrać spotkania wyjazdowego i żal tylko kibiców gości, którzy w liczbie około tysiąca osób zjawili się w niedzielę w Augsburgu. Cóż, może za tydzień będzie lepiej, gdy gracze, trenowani przez Markusa Kauczinskiego, zagrają z Fortuną Duesseldorf, mającą w tabeli zaledwie dwa punkty więcej…
FC Augsburg – SC Karlsruher 3:1 (1:0)
Bramki: Werner (38.), Oehrl (83.), Thurk (86.) – Rupp (52.)
FC Augsburg: Jentzsch – Verhaegh, Moehrle, de Roeck (78. Oehrl), Bellinghausen – Kwakman – Werner, Traore (61. Bertram) – Thurk – Rafael, Hain (87. Sankoh).
SC Karlsruher: Robles – Zimmermann, S. Langkamp, M. Langkamp, Schaefer – Schroeder – Rupp (82. Staffeldt), Mutzel – Krebs – Iashvili (74. Mueller), Zoller (89. Dulleck).