Spotkania między Manchesterem City a Tottenhamem można zaliczyć tych, przed którymi komentator Canal+ Andrzej Twarowski mówi słynne: "siadamy głęboko w fotelach, zapinamy pasy i startujemy". W obecnych rozgrywkach lepsze humory panują na Etihad Stadium, ale drużyna z Londynu pomimo 9. miejsca w tabeli przegrała tylko jedno spotkanie w 1. kolejce dzięki... samobójczej bramce Kayle'a Walkera.
Inauguracja 7. kolejki Premier League to dla „The Citizens” okazja do rehabilitacji za nieoczekiwaną porażkę sprzed tygodnia z West Hamem United na własnym terenie. Tottenham wydaje się być ku temu idealnym przeciwnikiem, zważywszy na to, że w ostatnich ligowych meczach pomiędzy tymi drużynami górą byli zawodnicy Pellegriniego. Cztery spotkania, cztery zwycięstwa i bilans bramkowy 16–2 to naprawdę imponujące osiągnięcie.
W związku z tym faworytem tego spotkania pomimo tego, że jest ono rozgrywane na White Hart Lane, są goście z Manchesteru. Przed sezonem niewielu typowało „Obywateli” jako drużynę, która w pierwszych kolejkach sezonu będzie zdecydowanie wybijać się ponad konkurencję. Wręcz przeciwnie – uważano, że formuła z chilijskim szkoleniowcem u sterów się wyczerpała. Ostatnie mecze z Juventusem Turyn i West Hamem pokazały, że forma obecnego lidera nie jest już tak wysoka, jak na starcie rozgrywek, ale zwycięstwo odniesione w środku tygodnia w Pucharze Ligi nad Sunderlandem pokazało, że City wraca na obrany od pierwszej kolejki kurs.
– Przed nami ciężki mecz z Tottenhamem. Wtorkowe zwycięstwo nad Sunderlandem doda nam pewności siebie i pomoże nam psychicznie, czego bardzo potrzebujemy – mówi przed meczem Yaya Toure.
Problemy Pellegriniego
Wtorkowy mecz z Sunderlandem w Capital One Cup okazał się być dobrym przetarciem dla nowych nabytków. Z dobrej strony pokazali się strzelcy dwóch bramek – Kevin De Bruyne i Raheem Sterling, który dołożył asystę przy bramce Belga. Na pochwałę zasługuje cała formacja ofensywna drużyny z niebieskiej części Manchesteru poza jednym zawodnikiem – Sergio Aguero. Początek sezonu dla Argentyńczyka jest rozczarowujący. Nie może on wrócić do formy strzeleckiej z poprzednich rozgrywek. W meczu z „Czarnymi Kotami” wpisał się co prawda na listę strzelców, ale bramka, którą zdobył, padła z niesłusznie podyktowanego rzutu karnego. Patrząc jednak na skuteczność drużyny z Manchesteru w ostatnich meczach z Tottenhamem, to wydaje się, że lepszego przeciwnika na przełamanie Argentyńczyk mieć nie może.
W przeciwieństwie do poprzedniej, rozczarowującej dla „The Citizens” kolejki, na boisko wybiegnie kapitan oraz filar bloku defensywnego, Vicent Kompany. O tym, jak ważnym zawodnikiem dla Pellegriniego jest Belg, przekonaliśmy się właśnie przed tygodniem, gdy West Ham wypunktował drużynę z Etihad Stadium po indywidualnych błędach Eliaqiuma Mangali i wciąż uczącego się gry w Premier League Nicolasa Otamendiego.
Powrót Kompany’ego nie rozwiązuje jednak wszystkich problemów, z którymi mierzyć musi się chilijski szkoleniowiec. Wobec nieobecności kontuzjowanego Davida Silvy na głęboką wodę zostanie rzucony De Bruyne. Dla Belga będzie to prawdziwy sprawdzian, bowiem wcześniej nie spoczywała na nim tak duża odpowiedzialność za grę „Obywateli”. To on dziś będzie centralną postacią w drugiej linii gości. Z podobnym zadaniem musiał się zmierzyć przed tygodniem przeciw West Hamowi, ale w obliczu porażki w poprzedniej kolejce na „Obywatelach” będzie ciążyć większa presja.
Oprócz Davida Silvy w kadrze na mecz z Tottenhamem zabrakło kontuzjowanych Eliquima Mangali, Gaela Clichy’ego, Fabiana Delpha, Wilfreda Bony’ego oraz Kelechiego Ichenachio.
Skuteczność główną bolączką Tottenhamu
Początek sezonu w wykonaniu podopiecznych Mauricio Pochettino nie jest imponujący. Dziewięć punktów w sześciu meczach to za mało jak na zespół o tak dużych aspiracjach. O ile porażka z Manchesterem United nikogo nie dziwi, to takie mecze jak z Leicester City czy Evertonem drużyna od lat mierząca w pierwszą czwórkę powinna wygrywać. Tottenham, nawet gdy wygrywa, to nie imponuje.
Prawdziwą bolączką drużyny prowadzonej przez argentyńskiego szkoleniowca jest skuteczność. Do tej pory „Spurs” strzelili tylko pięć bramek. Zawodzi nie tylko postawa drugiej linii, która nie potrafi wykreować dogodnych sytuacji do strzelenia bramki, ale również reprezentacyjny napastnik oraz odkrycie poprzedniego sezonu Harry Kane.
22-latek na boiskach Premier League w tym sezonie spędził 514 minut i ani razu nie wpisał się na listę strzelców. W poprzednim sezonie taka seria była nie do pomyślenia. Sam zainteresowany nie jest jednak zmartwiony swą nieskutecznością.
– Nie jestem zmartwiony brakiem goli. Gram dobrze, więc nadal będę znajdował się w dogodnych sytuacjach, by przerwać tę passę – mówi Kane.
https://www.youtube.com/watch?v=YL0of3ntScA
Wiadomo jednak, że dla napastników brak bramek często bywa męczący, a w szczególności dla kogoś takiego jak Kane, który w poprzednim sezonie w Premier League 21 razy wpisywał się na listę strzelców. W mediach zaczęły się już pojawiać komentarze mówiące o tym, że kryzys formy Kane’a jest czymś zupełnie naturalnym. W poprzednim sezonie stanowił on pewne zaskoczenie dla rywali, ale w nowym sezonie są oni na jego grę znacznie lepiej przygotowani. Kryzysem formy swego napastnika nie jest zmartwiony Pochettino.
– Myślę, że Kane znów zacznie strzelać. Ta bramka nadchodzi. Jako napastnik zawsze trzeba strzelać bramki i Harry ciężko pracuje zarówno na swe indywidualne osiągnięcia, jak i drużynowe – mówi.
Podczas problemów Kane’a na prawdziwego lidera drużyny wyrasta ściągnięty z Bayeru Leverkusen Hung-Min Son. Dzięki bramce strzelonej przez Koreańczyka „Spurs” przed tygodniem pokonali Crystal Palace. Nowy nabytek Tottenhamu wyróżnia się wśród reszty ofensywnych zawodników, których do dyspozycji ma Pochettino, ponieważ do tej pory na White Hart Lane brakowało piłkarza, który nie boi się dryblingu w obecności kilku rywali.
Tottenham przystąpi do tego spotkania jako drużyna, która od pięciu kolejek pozostaje niepokonana. Mimo tego głównym faworytem do zwycięstwa pozostają „The Citizens”, którzy imponują skutecznością. Ekipa z White Hart Lane z kolei traci bardzo mało bramek. W związku z tym pierwszy mecz 7. kolejki zapowiada się bardzo ciekawie tym bardziej, że „Spurs” to drużyna, z którą Manchester City strzela ostatnio wyjątkowo dużo bramek.
Przewidywane składy:
Tottenham: Lloris – Walker, Alderweireld, Vertonghen, Davies – Alli, Dier, Lamela, Eriksen, Son – Kane
Manchester City: Hart – Sagna, Otamendi, Kompany, Kolarov – Fernandinho, Yaya Toure, Sterling, De Bruyne, Navas, Aguero