Mecz z Holandią, teoretycznie bez żadnej większej stawki dla polskiej reprezentacji, miał być kolejnym przystankiem w przygotowaniach do mistrzostw Europy oraz eliminacji mistrzostw świata. Mógł być zatem także następnym eksperymentem z obsadzeniem pozycji, która od dłuższego czasu domaga się znalezienia dla siebie właściwego reprezentanta. Jerzy Brzęczek zdecydował się jednak na postawienie na lewej stronie obrony na zaprawionego w boju w meczach reprezentacyjnych Arkadiusza Recę. Czy słusznie?
Tego, że z lewą obroną w polskiej kadrze nie jest najlepiej, nie wiemy od dziś. Problem przewałkowany podobnie jak wykorzystanie na boisku Piotra Zielińskiego czy szukanie substytutu dla Grzegorza Krychowiaka. Od dłuższego czasu selekcjoner reprezentacji Polski brał pod uwagę głównie dwie postaci na newralgicznej pozycji kadry – Bartosza Bereszyńskiego oraz Arkadiusza Recę. Maciej Rybus zaś jak nie dostawał poważnych szans, tak i z Holandią nie dostał.
Wyraźna poprawa, ale niegwarantująca stabilności
Przeciwko Włochom Arkadiusz Reca zagrał strasznie. Co mógł zawalić, to zawalił. W zasadzie nie było niczego dobrego w jego grze. Oczywiście na wysokości zadania w tamtym spotkaniu nie stanął nikt poza Wojciechem Szczęsnym, ale marne to pocieszenie. Piłkarz Crotone otrzymał od Jerzego Brzęczka kolejną poważną szansę przeciwko rywalowi z najwyższej półki, po raz kolejny nie stanął na wysokości zadania.
Kredyt zaufania do 25-latka, jak się okazuje, selekcjoner kadry ma jednak spory. Mimo możliwości potraktowania meczu z Holandią jako kolejnego sparingu przygotowującego do Euro Jerzy Brzęczek zdecydował się jednak na postawienie znów na Recę zamiast na bardzo rzadko grającego w kadrze Macieja Rybusa. Trzeba jednak oddać, że próba swego rodzaju odbudowania obrońcy Crotone w pewnym stopniu się udała i pokazała, że z Recy kadra może mieć jeszcze korzyść.
Lewy obrońca reprezentacji zaczął spotkanie z Włochami od kilku bardzo prostych błędów, które w efekcie odbiły się na jego grze w całym meczu. Z Holandią było zgoła inaczej. Kilka dokładnych podań i podłączanie się do akcji dodało Recy pewności siebie i ułatwiło dalsze funkcjonowanie we współpracy z Kamilem Jóźwiakiem. Już pierwsza ich wspólna akcja z obiegnięciem z 10. minuty meczu pokazała, że powtórki z „rozrywki” z potyczki z Włochami nie będzie.
Odwaga połączona z niedokładnością
Arkadiusza Recę we wczorajszym meczu cechowała przede wszystkim odwaga. Nie zawsze mająca dobry wpływ na grę kadry, ale często napędzająca akcję. Ze wszystkich podań lewego obrońcy w meczu zaledwie cztery były zagrywane do tyłu. Kiedy tylko była możliwość, to piłkarz Crotone starał się szukać napędzenia akcji i rozwiązania mogącego możliwie jak najszybciej napędzić akcję.
Ale czy słusznie? Nie zawsze. W niektórych sytuacjach odnosiło się wręcz wrażenie, że Reca chce na siłę rozpędzić akcję, gdy sytuacja tego nie wymagała. Przynosiło to w pewnych wypadkach także efekty, gdy między innymi w 28. minucie wymienił podania na jeden kontakt z Jóźwiakiem, tym samym tworząc przestrzeń na lewej stronie, ale to tylko wycinek. W wielu sytuacjach forsowanie tempa nie wnosiło niczego dobrego.
Wyraźnie czuło się także niepełne przystosowanie Recy do gry w czwórce obrońców. Niejednokrotnie zapędzał się na skrzydle, tym samym zmuszając Jana Bednarka do schodzenia w boczną strefę boiska, co powodowało pozostawienie przestrzeni w centralnych częściach przedpola. Nawyków jednak trudno się wyzbyć. I niewykluczone, że w kadrze Reca dużo pewniej czułby się w roli wahadłowego, ale takiego eksperymentu prawdopodobnie w najbliższym czasie się nie doczeka.
Boisko z powodu urazu 25-latek był zmuszony opuścić w 80. minucie, dając tym samym szansę do gry Maciejowi Rybusowi. Ale czy faktycznie szansa do gry w meczu o stawkę z poważnym rywalem dla piłkarza Lokomotivu Moskwa musi pojawiać się dopiero w momencie kontuzji innego zawodnika? Mecz z Holandią po raz kolejny pokazał, że w hierarchii Jerzego Brzęczka Rybus znajduje się daleko od szczytu.
Odstawiony
Może należy zatem sobie postawić wprost pytanie: czy Maciejowi Rybusowi jeszcze w ogóle opłaca się przyjeżdżać na zgrupowania reprezentacji Polski? I choć brzmi to absurdalnie i mocno przesadnie, sam zainteresowany niekoniecznie nie musiałby brać takiego rozwiązania pod uwagę. Bo ile na tę chwilę piłkarz Lokomotivu Moskwa znaczy w oczach Jerzego Brzęczka? Liczby pokazują, że niewiele.
Za kadencji byłego trenera Wisły Płock Maciej Rybus zagrał w kadrze zaledwie w pięciu spotkaniach. Zestawiając z pozostałymi zawodnikami, których Jerzy Brzęczek bierze pod rozwagę w kontekście regularnej gry na lewej stronie obrony, 31-latek wypada zdecydowanie najsłabiej. Pięć meczów, a w nich zaledwie 280 rozegranych minut. Wynik słabiutki bez dwóch zdań, wyjątkowo dający do myślenia, rozważając rolę Rybusa w kadrze.
Pod uwagę trzeba oczywiście wziąć także podatność piłkarza Lokomotivu na urazy oraz nieszczęście, które w ostatnim czasie także się go uczepiło. Bezpośrednio z powodu kontuzji Rybus nie mógł zagrać w sześciu spotkaniach kadry pod wodzą Jerzego Brzęczka, a ostatnie zgrupowanie przegapił także ze względu na zdiagnozowanego w swoim organizmie koronawirusa.
Tak czy inaczej Maciej Rybus został odstawiony na drugi plan przez Jerzego Brzęczka. Czy słusznie? Alternatywy na tę chwilę na lewym boku obrony nie są na tyle dobre, aby rezygnować z piłkarza, który tej kadrze dał wiele dobrego. Arkadiusz Reca mecze przyzwoite przeplata z bardzo słabymi, a Bartosz Bereszyński nigdy nie będzie wystarczająco dobrym rozwiązaniem ze względu na jego naturalne środowisko, które znajduje się na drugim skrzydle defensywy. Żeby tylko nie okazało się, że gdy Rybus będzie najbardziej potrzebny, to braknie czasu na jego właściwe wykorzystanie.