Przez ostatnich kilka tygodni w kontekście Realu Madryt słychać tylko dwa nazwiska – Ramos i De Gea. Jeden ma powędrować z Madrytu do Manchesteru, a drugi w odwrotnym kierunku. Czy takie ruchy transferowe są „Królewskim” potrzebne? Zastanówmy się wspólnie na tym tematem, a także pomyślmy, na jakich pozycjach Real potrzebuje wzmocnień najbardziej i kto mógłby przyjść do Madrytu, by wzmocnić drużynę Rafy Beniteza.
Sezon bez żadnego trofeum to dla Realu Madryt katastrofa. Świadczy o tym chociażby fakt zwolnienia świetnego trenera, jakim jest Carlo Ancelotti. Real to klub, który powstał, by wygrywać. Brak trofeów nie jest przy Concha Espina tolerowany. Dlatego od nowego sezonu „Królewskich” poprowadzi dotychczasowy trener Napoli, Rafael Benitez. Decyzja Pereza jest ryzykowna, Benitez nie wygrał nic od dłuższego czasu. Prezes Realu ma jednak nadzieję, że hiszpański trener odwróci tę niefortunną serię już w pierwszym sezonie. Jakie inne nowości w Realu? Klub, już kilka miesięcy temu, zapewnił sobie usługi byłego prawego obrońcy FC Porto – Danilo. W białej koszulce będzie w przyszłym sezonie występował również Casemiro, który wrócił z wypożyczenia właśnie do Porto i wychowanek Realu, odkupiony od Espanyolu, skrzydłowy Lucas Vazquez. Na których pozycjach Real mógłby się jeszcze wzmocnić?
BRAMKA
Wydaje się, że transfer Davida de Gea jest nieunikniony. I jest to jak najbardziej prawodłowa decyzja Realu. Casillas to już nie ten sam bramkarz co przed erą Mourinho. Hiszpan popełnia sporo błędów. Może nie jest to jakaś zatrważająca liczba, ale od bramkarza takiej drużyny jak Real można wymagać więcej. Iker jest bardzo niepewny w swoich boiskowych poczynaniach. Niepewny bramkarz równa się niepewna linia obrony. Obrońcy, którzy wiedzą, że nie zawsze mogą liczyć na swojego golkipera, automatycznie stają się bardziej elektryczni. De Gea był w ubiegłym sezonie kluczową postacią w drużynie Louisa van Gaala. Młody Hiszpan często swoimi paradami dawał punkty swojej drużynie. Kibice z Old Trafford mogą być wdzięczni swojemu golkiperowi, bo to w dużej mierze dzięki niemu „Czerwone Diabły” będą miały okazję znów wystąpić w Lidze Mistrzów. Właśnie takiego bramkarza brakowało w Realu w poprzednim sezonie. Bramkarza, który nie tylko nic nie zepsuje, ale i pomoże kolegom w trudnych chwilach. Co prawda w Madrycie jest jeszcze Keylor Navas, jednak fakt, że nie dostawał on zbyt wielu szans, musi świadczyć o tym, że reprezentant Kostaryki nie jest w najwyższej formie. Transfer De Gei uważam za niezbędny.
LEWA OBRONA
Pierwszym wyborem Carlo Ancelottiego był Marcelo. Brazylijczyk jest na pewno bardzo pomocny, jeśli chodzi o atakowanie bramki rywala. Gorzej sprawa wygląda, jeśli przyjrzymy się bronieniu własnej. Marcelo był w ubiegłym sezonie często ogrywany przez przeciwników. Zdarzało się nawet, że ci ośmieszali obrońcę „Królewskich”. Drugim lewym obrońcą w drużynie Realu jest Fabio Coentrao. Portugalczyk już od kilku sezonów nie potrafi przekonać do siebie szkoleniowców madryckiego klubu. Przez 4 sezony Coentrao rozegrał tylko 100 spotkań w barwach Realu. Na pewno z jego transferem były wiązane większe nadzieje. Kto mógłby zastąpić wyżej wymienionych piłkarzy?
Gdybym był Rafą Benitezem, spojrzałbym w kierunku Monachium. Tam dostrzegłbym dwóch kandydatów – Davida Alabę i Juana Bernata. Alaba do Monachium trafił jeszcze jako junior z Austrii Wiedeń. Przez jakiś czas dojrzewał piłkarsko w młodzieżowej, a później drugiej drużynie aktualnego mistrza Niemiec. W 2011 roku został wypożyczony do Hoffenheim. Później powrócił do Bayernu i stał się pełnoprawnym członkiem pierwszej drużyny. Można nawet powiedzieć, że stał się gwiazdą klubu z Monachium. O jego zaletach wiedzą wszyscy. Bardzo dobry w grze ofensywnej, szybki, błyskotliwy, dysponujący dobrym uderzeniem z dystansu. Podobnie jak w przypadku Marcelo, odrobinę kuleje gra w defensywie. Mało kto ma jednak wątpliwości, że Alaba jest na dzisiaj piłkarzem lepszym od Brazylijczyka. Dodatkowym atutem Austriaka jest jego wszechstronność. Oprócz występów na lewej obronie zaliczył on również grę jako jeden z trzech środkowych obrońców. Zdarzały się również występy, w których grał on jako ofensywny pomocnik, zwłaszcza w reprezentacji Austrii.
Innym wyborem na lewą obronę może być drugi gracz Bayernu, Juan Bernat. Hiszpan jest wychowankiem Valencii, a do Monachium trafił z Estadio Mestalla przed rokiem. W swoim pierwszym sezonie na Allianz Arena Bernat wystąpił w 49 spotkaniach. Jest on piłkarzem bardziej skupionym na defensywie. Rzadko kiedy decyduje się on na rajdy w stylu Alaby. Skutkuje to jednak tym, że częściej jest tam, gdzie powinien, czyli w okolicach swojej bramki. Wydaje się, że na chwilę obecną lepszym wyborem byłby Alaba. Obaj piłkarze są w podobnym wieku, a Hiszpan jest wyceniany na około 20 milionów mniej niż Austriak. Postępy jakie poczynił Bernat w ostatnim sezonie pokazują, że jego obecna dyspozycja to nie jest jeszcze szczyt możliwości. Działacze z Madrytu mogliby sięgnąć po niego, ale tylko pod warunkiem, że Benitez zapewni mu grę, nawet w systemie rotacyjnym. Bernat potrzebuje występów, żeby się rozwijać i za sezon czy dwa mógłby być jednym z najlepszych lewych obrońców na świecie.
ŚRODEK POMOCY
Modrić, Kross i kto trzeci? No właśnie. Jest Casemiro, który wrócił z wypożyczenia do Porto. Jest ściągnięty w zimowym okienku Lucas Silva. Są James i Isco, którzy są jednak zawodnikami ofensywnymi. Moim zdaniem wobec zdolności Modricia i Kroosa do kreowania gry potrzeba im kogoś, kto zabezpieczałby tyły. Kogoś w stylu Clauda Makelele czy Gennaro Gattuso. Jeden z moich prywatnych kandydatów jest nie do wyciągnięcia. Geoffrey Kondogbia zmienił już w tym okienku klub. Francuz przeniósł się z Monaco do Interu Mediolan. Innym kandydatem może być Claudio Marchisio. Co prawda „Il Principe” również jest piłkarzem bardzo kreatywnym. Moim zdaniem jednak Włoch nie boi się pobrudzić sobie rąk walką wręcz przy odbiorze. Ponadto dysponuje on bardzo dobrym uderzeniem z dystansu, co również może być niezwykle przydatne. Czyni to z gracza Juventusu piłkarza bardzo wszechstronnego, który mógłby ubezpieczać Kroosa i Modricia, ale także wesprzeć ich w ofensywie w momentach, w których wymagałaby tego sytuacja na boisku.
Innym kandydatem na „królewskiego” człowieka od brudnej roboty pozostaje dla mnie Grzegorz Krychowiak. Tak, słyszałem opinie ekspertów, że „Krycha” to nie jest poziom Realu, że Polak nie poradziłby sobie w Madrycie. Przypomnę jednak, że podobne deklaracje ekspertów słyszeliśmy przed rokiem, kiedy Krychowiak przechodził do Sevilli. Jak to się miało do tego, co Polak pokazał później na boiskach w Hiszpanii i Europie, wszyscy doskonale wiemy. Możecie mówić co chcecie, możecie mnie krytykować, ale jestem pewny, że Krychowiak by sobie w Madrycie poradził. Były piłkarz Reims jest zawodnikiem tak profesjonalnym i tak poważnie podchodzącym do swoich obowiązków, że nawet w przypadku lekkich braków piłkarskich nadrobiłby wszystko walecznością i zaangażowaniem.
SKRZYDŁOWY
Co raz pojawiają się plotki o odejściu Cristiano Ronaldo z Madrytu. Nawet jeśli transfer nie nastąpi w tym albo przyszłym roku, to włodarze Realu powinni zacząć rozglądać się za potencjalnym następcą Portugalczyka. Kolejnym argumentem za transferem skrzydłowego jest słaby sezon Bale. Walijczyk był jednym z kozłów ofiarnych tego sezonu, i mimo że twierdzenia takie są lekką przesadą, to trzeba przyznać, że kampania 2014/2015 była w wykonaniu byłego piłkarza Tottenhamu mierna. Kolejnego tak słabego sezonu mogą mu w Madrycie nie wybaczyć. Jednym z kandydatów na miejsce skrzydłowego w Realu może być Marco Reus. Media już od dawna łączą Niemca i Real. Reus byłby wzmocnieniem dla każdego klubu na świecie. Pisać o jego mocnych stronach nie ma sensu. Mimo że Niemiec sporą część ubiegłego sezonu spędził na leczeniu kontuzji, był drugim strzelcem Borussi. Dodatkowym atutem Reusa jest jego wszechstronność, wszak może on występować również jako ofensywny pomocnik.
Innym wartym uwagi zawodnikiem jest piłkarz, również występujący na co dzień w Bundeslidze – Kevin de Bruyne. Belg był kluczową postacią w Wolfsubrgu – sensacyjnym wicemistrzu Niemiec. Przed sezonem 2014/2015 przeniósł się on z Chelsea właśnie do drużyny z miasta Volkswagena. De Bruyne wystąpił łącznie w 51 spotkaniach, zdobył 16 goli i zanotował 28 asyst. Wynik naprawdę imponujący. Jeśli Belg będzie się wciąż rozwijał w takim tempie, niedługo może zostać jednym z najlepszych piłkarzy na świecie. A takich zawodników w Madrycie kochają najbardziej.
ATAK
Plotki o odejściu Karima Benzemy pojawiają się w hiszpańskiej prasie średnio co trzy miesiące. Wtedy Francuz z automatu zaczyna grać lepiej. Niewątpliwie byłemu graczowi Lyonu brakuje w Madrycie konkurencji, która wpłynęłaby na niego mobilizująco. Nie mogę nie wspomnieć w tym kontekście o Robercie Lewandowskim, którego na transfer do Madrytu namawiał sam Florentino Perez już dwa lata temu. Napastnik Bayernu podobno wciąż jest w orbicie zainteresowań Realu i z pewnością to idealny kandydat na zajęcie miejsca po Benzemie. Bo nie mam wątpliwości, że to właśnie reprezentant Polski byłby pierwszym wyborem Rafy Beniteza. Wszak jest on jednym z czołowych napastników na świecie.
Innym piłkarzem zaliczanym do tego grona jest Kun Aguero. Napastnik Manchesteru City jest przymierzany do Realu od dłuższego czasu. Król strzelców ligi angielskiej byłby niewątpliwym wzmocnieniem siły rażenia Realu. Argentyńczyk jest gwarancją co najmniej 20 goli w sezonie. Szybki, silny, skuteczny. Tymi słowami można najkrócej opisać Sergio Aguero. Jest jednak jeden minus – kontuzje. Piłkarz obywateli praktycznie co sezon łapie jakiś uraz, który wyklucza go z gry przynajmniej na kilka tygodni. Dlatego uważam, że lepszym kandydatem na nowego napastnika „Królewskich” jest nasz rodak.