Kochanowski: Beenhakkerowi bym odmówił


4. lutego 2007 roku osiągnął sukces, który dla kibiców piłki nożnej okazałby się spełnieniem najskrytszych marzeń. Jako psycholog poprowadził polskich szczypiornistów do wicemistrzostwa świata. Marcin Kochanowski, bo o nim mowa, opowiada o wpływie umysłu i myśli sportowców na osiągane wyniki, pracy psychologa sportowego, presji i o wielu innych kwestiach...


Udostępnij na Udostępnij na

Jakie ma pan typowe zadania w kadrze? Jest pan tylko od tego, żeby motywować zawodników? Co pan w ogóle robi?

Praca psychologa sportowego w grach zespołowych jest specyficzna, bo robisz to, co robi psycholog w sportach indywidualnych, czyli pracujesz z każdym zawodnikiem oddzielnie. Oprócz tego robisz coś, co moim zdaniem jest kluczem do zwycięstwa w grach zespołowych, czyli budujesz drużynę. Więc wygląda to tak, z jednej strony motywacja, praca nad koncentracją u każdego gracza, umiejętność radzenia sobie ze stresem w trudnych sytuacjach, kierowanie swoich myśli, używanie wyobraźni, ale jednocześnie też praca zespołowa z całą drużyną, także z trenerem, lekarzem, całym sztabem nad tym, żeby wszyscy czuli się jako zespół. Wydaję mi się, żeby wygrywać, grać zespołowo, to trzeba tworzyć drużynę, kolektyw.

Czy jest tak, że w każdej dyscyplinie sportowej przede wszystkim zespołowej psychologowie tak samo pracują, czy każda konkurencja rządzi się swoimi zasadami?

Z tego co wiem to w polskich kadrach nie pracują psychologowie, ani w kadrze siatkówki, ani piłki nożnej, ale wydaje mi się, że zasady są te same, zawsze wygrywa zespół. Chociażby podajmy przykład Maradony. Co z tego, że strzeli on trzy bramki, jak ma słabą obronę, słabego bramkarza i przeciwnicy strzelą cztery. Wydaję mi się, że we wszystkich grach zespołowych chodzi o to, żeby była drużyna. Chodzi o to, żeby psycholog w zespole zespalał zawodników i pokazywał im, że razem są siłą.

W tej chwili zarzuca się Beenhakkerowi, że nie zatrudnia psychologa w kadrze, że nie ma takiej osoby, która mogłaby zmotywować tych piłkarzy. Uważa pan, że te zarzuty są słuszne, że powinna pojawić się w reprezentacji piłki nożnej taka osoba?

Pamiętam, bo należę do sekcji psychologii sportu Polskiego Komitetu Olimpijskiego, że u nas był poruszany ten temat, gdy nasi piłkarze wrócili z Mistrzostw Świata w Niemczech. Jedną z przyczyn porażki trenerzy, specjaliści doszukiwali się w tym, że zawodnicy nie poradzili sobie ze stresem. Był taki pomysł, żeby zatrudnić psychologa, ale nic z tego nie wyszło. Czy powinien być psycholog w kadrze Beenhakkera? Wydaje mi się, że tak. Myślę, że w każdej kadrze, czy każdej drużynie powinna być taka osoba, bo ona  czasem patrzy trochę z boku. Wiedzę tą, którą zdobył z psychologii stara się wykorzystać  w sytuacji sportowej. Sadzę, że jeśli jest to dobry psycholog sportowy to on na pewno bardziej pomoże, niż zaszkodzi. Także wydaje mi się, że dobrze by było, gdyby taka osoba w piłkarskiej kadrze się pojawiła.

Pojawia się pewna analogia do obu wielkich imprez. Chodzi mi tutaj o Mistrzostwa Świata w piłkę nożną i ręczną. Obie odbyły się w Niemczech, w obu byliśmy poważnymi kandydatami do wyjścia z grupy. Szczypiornistom się udało, piłkarzom już nie. Decydujący był pierwszy mecz z Ekwadorem po którym mogliśmy się już pakować. Myśli pan, że właśnie przede wszystkim nasi zawodnicy nie poradzili sobie ze stresem? Czy zabrakło wtedy właśnie tego psychologa? Czy z nim udało by się wygrać ten mecz? Bo Polacy umiejętności mieli na pewno większe od Ekwadorczyków…

Moim zdaniem, gdyby psycholog pracował wcześniej z tymi zawodnikami to, na 100% nie można powiedzieć, że by się udało, bo to jest sport, ale szanse by wygrać, by pokonać stres o wiele by wzrosły. Pamiętajmy też, że psycholog nie jest  magikiem, który przyjdzie przed wielką imprezą i w ciągu tygodnia nagle pomoże zawodnikom na tyle, że oni będą grać lepiej i uwierzą w siebie. Czasem psycholog podpowiada takie drobne rzeczy, szczegóły, które pomagają. Z tego co słyszałem to nasi zawodnicy po tym przegranym meczu z Ekwadorem, poszli na ryby. Moim zdaniem to nie był najlepszy pomysł, bo jak zarzucam wędkę to mam wolne myśli, czyli wracam do tego co się stało, do złego zagrania, do tego, że mogłem zrobić inaczej. Krótko mówiąc rozmyślam i nie koncentruję się na tym co będzie w następnym meczu, tylko wracam często do moich błędów. Poza tym to czy złowię rybę nie zależy ode mnie tylko od ryby czy się nadzieje na haczyk, więc może lepiej by było wykorzystać jakieś inne pomysły i na przykład iść postrzelać. Zrobić coś takiego, żeby się skoncentrować i żeby nie wracać do błędów. Także w takich sytuacjach wydaje mi się, że pomocny może być psycholog.

Zbliżają się dwa bardzo trudne mecze reprezentacji z Portugalią i Finlandią. Gdyby za chwilę zadzwonił Beenhakker i powiedział: Marcin potrzebujemy cię, przyjedź i pomóż. Zgodziłby się pan?

Wydaje mi się, że nie. Dlatego, że uważam, że jak coś robić to robić to na sto procent. Sądzę, że gdybym zaczął dzielić te dwie prace, prace z dwoma kadrami, czyli z piłką nożną i ręczną to mogłaby spaść moja efektywność. Więc zostaje  tam gdzie jestem, gdzie się poświęcam, czyli aktualnie w reprezentacji piłki ręcznej. Do tego się przywiązałem, sam wiele lat grałem w piłkę ręczną i tam jestem oddany całym sercem.  Myślę, że jest coraz więcej psychologów sportowych w Polsce i na pewno znalazłby się ktoś, kto mógłby pomóc  piłkarzom przygotować się mentalnie do tych ważnych meczy.

Tak jak pan wspomniał praca psychologa to długotrwały proces. W takim razie ile mniej więcej potrzeba czasu by przyniosła ona oczekiwany efekt?

W tym wypadku nie ma reguły, to jest bardzo indywidualna sprawa. Są zawodnicy, którzy są otwarci z natury i oni szybciej przyswajają te informacje. Ale są też tacy, którzy są trochę wycofani, zamknięci i tutaj współpraca trwa trochę dłużej, żeby dotrzeć do takiego zawodnika. Tak naprawdę nie ma takiej daty granicznej, że na przykład jeśli praca po czterech miesiącach nie przynosi efektu to psycholog jest zły. Wiadomo, że inaczej wygląda praca w klubie, gdzie psycholog jest na każdym treningu, gdzie non stop ma tych samych zawodników i cały czas robi z nimi spotkania. Zdecydowanie inna jest praca w kadrze, gdzie spotykamy się co dwa-trzy miesiące. Zresztą ostatnio Beenkhakker wspomniał, że nie widział się z zawodnikami bardzo długi okres czasu. Tutaj jest duża odpowiedzialność samych graczy. Psycholog daje im jakieś zadania, daje im jakieś prace, ćwiczenia, która mają robić, więc tak naprawdę to oni pracują sami ze sobą. Psycholog również jest pod telefonem, można się czasem spotkać w jakiś specyficznych sytuacjach. W moim przypadku pierwsze trzy zgrupowania były na przestrzeni sześciu miesięcy, lecz dni ze szczypiornistami spędziłem zaledwie piętnaście, ale patrząc w kalendarz trwało to pół roku, czyli bardzo trudno określić, kiedy przychodzą pierwsze efekty.

Jak już wspomniałem naszą kadrę czekają dwa bardzo ważne spotkania, które mogą nas albo bardzo zbliżyć do awansu lub też w znacznym stopniu nas od niego oddalić. Jak pan by zmotywował naszych graczy przed tymi spotkaniami? Co by pan im powiedział, gdzie zabrał, co robił?

Trudno jest powiedzieć gdzie bym ich zabrał, bo do tego potrzebne jest poznanie drużyny. Są drużyny, gdzie najlepiej jest jak wyjdą sobie na spacer. Są też takie gdzie lepsze jest obejrzenie meczu. Oczywiście dobrze pociętego, żeby nie oglądać wciąż swoich błędów, ale o tym co bym robił mógłbym zadecydować tylko wtedy, gdy byłbym z drużyną. Wtedy wiedziałbym co zrobić, jak przygotować zawodników do tych najważniejszych meczy. Myślę także, że tutaj część roli należy do dziennikarzy, którzy nakręcają, wywierają w jakiś sposób presję na piłkarzy. My na przykład z naszą reprezentacją cieszyliśmy się, że graliśmy w Niemczech, a nie w Polsce, bo presja która była wywierana na niemiecką drużynę w jakiś sposób ich trochę paraliżowała. My nie wiedzieliśmy co się dzieje w kraju. Z tego co słyszałem zrobił się wielki boom na piłkę ręczną, a my graliśmy sobie  po prostu mecz za meczem. Także tu też widzę jakieś zadanie dziennikarzy, żeby nie przygniatać naszych zawodników, że muszą koniecznie wygrać, że cała Polska na nich liczy itd. Ta sprawa jest indywidualna co robić w takich chwilach, przed takimi meczami. Niech grają swoje, bo mogą wygrać, co pokazali już nie raz.

Załóżmy, że dostajemy poważne lanie od Portugalii. Jak zmotywować naszych zawodników przed kolejnym równie ważnym spotkaniem z Finlandią? Ten mecz na pewno też będzie bardzo istotny, a Finowie będą podbudowani i umotywowani po zwycięstwie w Bydgoszczy.  

To jest tak, że człowiek sobie wyznacza cele i celem nadrzędnym naszej kadry piłkarzy nożnych jest awans do Mistrzostw Europy, więc przegrany mecz z Portugalią nie zamyka tego celu ostatecznego, nie zabiera nam awansu. Jeden mecz nie przekreśla wszystkiego. Skoro nadal jesteśmy w grze to znaczy, że sędzia jeszcze gwizdkiem nie zakończył meczu i jeszcze możemy grać. Oczywiście meczu w przenośni. Jeszcze mamy drugą połowę, czyli kolejną partię z Finlandią. Mamy grać z nimi swoje i wygrać.

Wspomniał pan, że na Mistrzostwach Świata w Niemczech na gospodarzach wywierana była olbrzymia presja. Sugeruje pan, że jeśli w Polsce odbędą się Mistrzostwa Europy w 2012 roku to na Polakach również będzie wywierana tak wielka presja, że oni po raz kolejny mogą się spalić na taki wielkiej imprezie, czy może być może właśnie potrzebują  psychologa, który pomoże im się ustatkować i uspokoić?

Przez 5 lat wiele rzeczy może się zmienić, bo do EURO 2012 psycholog może zacząć współpracować z reprezentacją piłkarzy nożnych. Nie wiadomo jak to będzie, ale presja z jednej strony działa demotywująco, rozprasza zawodników, wybija ich z uwagi, koncentracji. Z drugiej strony działa mobilizująco. To zależy od zawodników, jak pewni są oni swoich umiejętności. Badania psychologii sportu pokazują, że jeśli zawodnik jest pewny swoich umiejętności to doping, kibice powoduje, że on gra jeszcze lepiej. Ale jeśli weźmiemy amatorów i wstawimy ich na duży stadion, gdzie będzie wielu kibiców to oni się speszą, spalą. Tak naprawdę zależy to od samych zawodników, także od tego jaka jest atmosfera. Jeśli zawodnicy wiedzą, że stanowią grupę, że są silni, to tysiące kibiców, którzy im przeszkadzają nie będą dla nich tak strasznym destruktorem. Oni będą robić swoje, dlatego, że są tu i teraz na boisku. Czasem jest tak, że zawodnicy nie słyszą wręcz dopingu. Tak bardzo się izolują od tych czynników zewnętrznych. Czyli czasem ta presja pomaga, czasem przeszkadza. Mam nadzieję, że u nas presja, jeśli dojdzie do EURO, będzie taka, że zawodnicy będą mobilizowani przez kibiców, przez to, że robią to dla Orzełka, dla nas wszystkich, a nie będą im przeszkadzać prezesi, działacze, politycy, którzy będą mówić, że musicie wygrać dla narodu, bo to wtedy bardziej przeszkadza, niż pomaga.

Czyli sugeruje pan, że w wielkich imprezach, kiedy walka toczy się o najwyższe cele to bardzo liczy się doświadczenie? Czy młody zawodnik też może pokazać pełnię umiejętności na takim turnieju tylko musi sobie wszystko ułożyć w głowie?

Ja bym tego nie wiązał z wiekiem. Są takie mecze na wielkich imprezach, że młody zawodnik wchodzi i gra znakomite spotkanie. Tak jak powiedziałeś, ważne  jest  przygotowanie psychiczne. Czasem młody zawodnik wchodzi i nie ma nic do stracenia. Gdy zawalił wszyscy powiedzieliby, że był młody i dlatego zawalił. Jak nie ma nic do stracenia to wtedy wychodzą mu najlepsze akcje, gra na luzie. Także tu nie ma reguły. Są młodzi zawodnicy, którzy doskonale sami potrafią pociągnąć mecz, całą drużynę. Są też tacy, którzy robią to, bo mają doświadczenie, bo wiedzą jak się zachować w danej sytuacji. Nie można skreślać młodych, dlatego, że są młodzi. Młodzi, którzy są pewni siebie, którzy wierzą, że mają umiejętności mogą pociągnąć całą drużynę.

Jest pan dość młodym człowiekiem. Miał pan kiedyś kontakt z piłką nożną, czy od razu zajął się pan piłką ręczną?

Z zawodową piłką nożną nie. Grałem w piłkę ręczną, w reprezentacji uczelni zdobyliśmy dwa razy Mistrzostwo Polski uniwersytetów, więc to też dało mi   jakieś doświadczenie. Dlatego bardzo chętnie zająłem się piłką ręczną, ponieważ język w każdej dyscyplinie jest specyficzny. Z piłką nożną kontaktów na razie nie miałem. Jest to dyscyplina tak popularna, że praktycznie każdy w nią gra. Ale wiem, że na tym wysokim poziomie trzeba mieć jakieś doświadczenie, także na stanowisku psychologa sportowego.

A kiedyś chciałby pan pracować z piłkarzami nożnymi, czy raczej woli się pan na dobre skupić na piłce ręcznej?

Co będzie to nie wiem, ale mam miłość do piłki ręcznej i ona została przez ostatni rok jeszcze bardziej rozbudzona przez te ostatnie wydarzenia. Przez Mistrzostwa Świata, przez awans do Mistrzostw Europy, przez możliwość awansu na Igrzyska Olimpijskie w Pekinie. Póki co zostaję przy piłce ręcznej, jest mi tam dobrze i chce tam być.

Na chwilę jeszcze chciałem wrócić do naszej reprezentacji. Ostatnio kadra rozegrała towarzyski mecz z Rosją. Pierwszą połowę przegraliśmy 0:2, lecz drugą wygraliśmy już w takim samym stosunku i ostatecznie zremisowaliśmy 2:2, przez co pokazaliśmy, że jednak potrafimy się podnieść z dołka.. Czy myśli pan, że chociaż to był mecz towarzyski to może to być swego rodzaju wiatr i fala, która będzie niosła naszych piłkarzy do Portugalii, czy raczej, jest to bez znaczenia?

Każde nasze doświadczenie zapisuje się w naszej pamięci. To, że jest to mecz towarzyski to tak naprawdę  nie będę sobie tego przypominał. Będę pamiętał o tym, że grałem, było kiepsko, ale potrafiliśmy się podnieść. Bardziej to powinno iść w tą stronę, a nie tak, że wygraliśmy, ale co z tego skoro był to mecz towarzyski. Zależy na co zwrócimy główną uwagę. Jeśli zwrócimy uwagę na to, że potrafiliśmy sobie poradzić w trudnej sytuacji to to będę pamiętał, a nie, że to mecz praktycznie o nic. Wydaje mi się, że to będzie pożyteczne, że zawodnicy po przerwie zagrali dobrze, zagrali swoje, pokazali swoje umiejętności i wygrali tą drugą połowę, a cały mecz zremisowali. Sądzę, że to jest pozytywne doświadczenie.

Czy fakt, że możemy pierwszy raz awansować do Mistrzostw Europy może odciskać ślad na piłkarzach? Czy w ogóle takie myślenie jest słuszne? Czy raczej powinniśmy podchodzić do tych eliminacji jak do każdych innych, czy traktować je w stylu – jak nie teraz to kiedy?

U nas w Polsce często się wraca do historii. My po finale Mistrzostw Świata dostaliśmy koszulki, na których była informacja, że brązowy medal na takiej imprezie zdobyliśmy w 1982 roku, czyli połowa kadry, która teraz zdobyła srebro nie była nawet na świecie i myślę, że ci chłopcy nie pamiętają tych dawnych rzeczy i oni żyją dniem dzisiejszym. A to, że będzie to dla nich pierwszy raz w historii, to będzie dla nich duma. Z tymże jeśli właśnie ktoś cały czas będzie im zaznaczał – pamiętajcie bo to będzie pierwszy raz w historii – to zaczną się skupiać na tym, że to pierwszy raz, a nie na tym, ze mają grać i robić swoje. Czyli ja bym im tutaj tego nie przypominał. Świetnie robił to trener Wenta podczas Mistrzostw Świata. Pamiętam, że na każdej odprawie on nie wspominał o stawce meczu, mówił, że wszyscy dobrze wiemy o co gramy, ale nie mówił, że to jest półfinał, finał. Czyli jakby nie pokazywał tej stawki. Gramy i robimy swoje, a czy to będzie pierwszy, dziesiąty, czy dwudziesty piąty to nie ma znaczenia. Na statystyki nie ma co patrzeć.

Wierzy pan w to, że w Polsce i na Ukrainie odbędzie się EURO 2012?

Czytam coraz więcej artykułów na ten temat, słucham coraz więcej ekspertów. Pierwsza moja myśl, gdy się dowiedziałem, że zostaliśmy wybrani na gospodarzy EURO 2012, to odniesienie się do imprezy którą miałem okazję zobaczyć w Niemczech. Pomyślałem wtedy, że Polsce ciężko będzie zorganizować tak wiele rzeczy i dograć je tak idealnie. Ale mimo wszystko wierzę, że ta impreza się u nas odbędzie. Jestem może patriotą, może niepoprawnym optymistą, ale wierzę, że nam się uda. Mimo tych sporów, które są na tym etapie, kłótni, niedomówień. Myślę, że wszystko się ułoży i że będą fajne mistrzostwa.

Jest pan człowiekiem wierzącym. Czy zdarza się panu modlić o zwycięstwo?

Modlitwa człowieka to jedno, ale jej spełnienie często zależy od woli Boga. No bo skoro modlą się zawodnicy obu drużyn, to cóż wtedy ?  Ja zawsze modle się przede wszystkim o to byśmy nie mieli kontuzji. Proszę Boga byśmy zagrali jak najlepiej, byśmy byli szybsi, silniejsi, skuteczniejsi niż nasi przeciwnicy… Modlę się i wierzę. Często to pomaga ….

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze