Kobiecy punkt widzenia: Żeby nauka nie poszła w las


Chyba nie dokonam sensacyjnego odkrycia twierdząc, że większość kobiet nie zna się na piłce nożnej. Część z nich nie ma bladego pojęcia nawet o, zdawać by się mogło, rzeczach podstawowych jak liczba graczy na murawie w trakcie meczu czy kim jest obrońca.


Udostępnij na Udostępnij na

Zagadnienia takie jak zmiany piłkarzy, rzuty rożne, wolne, itp. to już wyższa szkoła jazdy. A wszystkiemu winni są… właśnie mężczyźni, którzy za nic w świecie nie chcą nauczyć nas przepisów gry, a jeśli już wyrażą taką chęć, to chyba ich ambicją jest przeprowadzenie lekcji w możliwie najtrudniejszy i najbardziej zawiły sposób. Te wszystkie ich wywody i używanie fachowego słownictwa są dla nas prawdziwą męczarnią. Jednak jest na to sposób, który chciałabym, dla dobra obu płci, pokrótce przedstawić.

Sugestywna promocja
Sugestywna promocja (fot. oleole.com)

Co się tyczy mężczyzn i ich uwielbienia dla tego najbardziej popularnego sportu na świecie – wielokrotnie poruszałyśmy ten temat w naszych felietonach. Jest to miłość absolutna ¬– nic dodać, nic ująć. Jak więc pogodzić te dwa różne punkty widzenia? Jeden – kobiecy – który definiuje piłkę nożną jako bieganinę 22 spoconych facetów za kawałkiem skóry, i drugi – męski – który określa ten sport mianem najważniejszej rzeczy na świecie? Myślę, że w tym przypadku wystarczyłaby odrobina chęci ze strony mężczyzn, aby choć trochę przybliżyć kobietom to, co tak bardzo ich pasjonuje.

Jak wiadomo, pasja bywa zaraźliwa, ale do samego zarażenia dochodzi w ściśle określonych warunkach. Tu mamy do czynienia z podatnym gruntem, gdyż kobiety z natury bywają łagodne i ugodowe (oczywiście od reguły bywają wyjątki, a nawet cała masa wyjątków, ale aby postawić jakąś tezę trzeba generalizować), więc istnieje duże prawdopodobieństwo, że będą chciały wysłuchać wykładu na temat futbolu, oczywiście o ile będzie on ciekawy.

Ogólnie rzecz biorąc aby żyło się dobrze, trzeba trochę ustąpić. Więc załóżmy, że kobiety faktycznie chcą się przypodobać swoim partnerom i chcą się czegoś nauczyć z nadzieją, że może też je to zainteresuje. Pierwsza, podstawowa sprawa to podział na drużyny. Trzeba wiedzieć, że w każdej z ekip gra po 11 piłkarzy, z czego jeden to bramkarz (przy okazji warto udzielić małej lekcji dotyczącej obowiązków poszczególnych graczy). Myślę, że można pominąć sposoby ustawiania formacji, gdyż to uważam za zbędne i nieprzydatne dla początkującej pasjonatki. Mając pierwszy krok za sobą możemy odetchnąć z ulgą – łatwizna. Niestety dalej będzie już tylko gorzej, co najlepiej zobrazuje mój przypadek.

Najlepiej idzie nauka na stadionie
Najlepiej idzie nauka na stadionie (fot. Hanna Urbaniak / iGol.pl)

Moje początki z piłką nożną, oczywiście czysto teoretyczne, kiedy zaczęłam oglądać mecze w telewizji, były dość trudne. Zawsze dziwiło mnie dlaczego, skoro napastnik strzelił gola, ten facet w czarnym stroju biega, macha rękami, a wynik i tak pozostaje bez zmian? Była to dla mnie okrutna niesprawiedliwość do momentu, w którym padło hasło „spalony”. Od tamtej pory musiało jednak upłynąć trochę czasu żebym mogła zrozumieć jego istotę. I tu uprzedzam lawinę krytyki, chciałam to pojąć, ale niestety moi „nauczyciele” nie potrafili mi tego wytłumaczyć. Aż wreszcie ktoś wpadł na pomysł, i to powiedziałabym genialny, najzwyczajniej w świecie ułożył na stole monety, powiedział kto jest kim, a ten słynny „spalony” stał się nagle oczywisty i banalnie prosty.

Ta prosta historia uświadamia mi, a mam nadzieję, że i wam, Panowie, jak łatwo jest zniechęcić kobiety do piłki nożnej, a zarazem jak niewiele potrzeba, aby wzniecić w nich choć odrobinę zainteresowania dla tego sportu. I tu właśnie tkwi sedno całej sprawy. Jeśli chcecie nauczyć nas czegokolwiek związanego z piłką, musi to być ciekawe, najlepiej na przykładach, przy użyciu dowolnie wybranych rekwizytów. Wszystko zostaje zatem w waszych rękach, bo niestety to, co piszą o zasadach gry w Internecie jest kompletnie niejasne i bez sensu, więc my, kobiety, musimy polegać na waszej wiedzy i pomysłowości. I proszę, nie bójcie się „wpuszczać bab” na swoje terytorium, bo w większości przypadków nie będziemy się pchać w szpilkach na murawę. Pozostaniemy przy swoich zajęciach, a wy będziecie się cieszyć, że wasze partnerki wykazują choć odrobinę zrozumienia. Bo, w gruncie rzeczy, nie taka głupia ta cała piłka…:-)

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze