Nie przepadam za pisaniem na gorąco o bieżących wydarzeniach w piłce. Szczególnie o tych, które przysparzają najwięcej emocji. Już widzę nagłówki w jutrzejszej prasie, grad obelg na forach internetowych czy kąśliwe uwagi dziennikarzy telewizyjnych i radiowych. Zacznie się szukanie winnego tudzież winnych i wielkie rozważania nad tym, co mogliśmy zrobić, żeby zapobiec tak sromotnej klęsce. Nie chcę dołączać do grona tych, którzy obrzucać będą błotem reprezentację naszego kraju.
Nie lubię pisać o tym, o czym pisze się wszędzie. Nie lubię wieszać psów na zawodnikach i trenerach. Ale dzisiaj chyba nic innego mi nie pozostaje… Bo co jak co, ale zarówno Irlandia Północna, jak i Słowenia, nie są drużynami, których musielibyśmy się obawiać. Czy to rzeczywiście tak duża presja dla piłkarzy grać ze Słowenią – czytaj: mierzyć się z drużyną, z którą nigdy nie przegraliśmy?
Celowo piszę „musielibyśmy”, „nie przegraliśmy”, bo identyfikuję się z polską reprezentacją, jak chyba większość Polaków. Mimo wszelkich niepowodzeń w przeszłości, w ważnych chwilach zawsze mają pełne wsparcie rzeszy naszych kibiców. Ale ci kibice oczekują czegoś w zamian i jakoś dziwnym trafem tak się najczęściej dzieje, że niestety zbyt wiele po polskiej reprezentacji spodziewać się nie można…
Nie oceniam gry zawodników ani decyzji selekcjonera polskiej reprezentacji, bo na piłce znam się za słabo, żeby podważać zdanie osoby tak doświadczonej jak Leo Beenhakker. Mogę za to z zazdrością patrzeć na kibiców chociażby Bośni, która drużyną zawsze przecież była słabiutką, a teraz potrafi swoich fanów pozytywnie zaskoczyć. Ostatnie cztery mecze eliminacyjne reprezentacja Bośni wygrała (w tym dwa z Belgią, która nie jest łatwym przeciwnikiem), a trudny mecz z Turcją zremisowała. Kiedy w końcu przyjdzie nam się cieszyć ze spektakularnego zwycięstwa? Kiedy cieszyć się będziemy mogli ze zwycięstwa przynajmniej „spodziewanego”? Remis z Irlandią Północną nas nie satysfakcjonuje, tym bardziej, że wygrała z nią Słowacja. I to aż 2:0.
Po Polsce spodziewać powinniśmy się dużo więcej… Co to za fatum ciąży nad nami? Może brak nam pewności siebie? Może jakiś narodowy kompleks mamy? Może nie potrafimy grać pod presją? Pytań bez odpowiedzi będzie teraz od groma. Będą też burzliwe dyskusje i oczywiście zwolniony zostanie (a może już został?) trener reprezentacji. Kolejny, który się nie spisał… Być może słaby punkt leży gdzie indziej?
Nasi siatkarze krok po kroku pną się w górę. Po zaciętej walce udało im się wygrać spotkanie z Hiszpanią. Nasi koszykarze także świetnie sobie radzą. Po dwóch wygranych meczach – jednym z Bułgarią, a drugim, arcytrudnym, z Litwą – wrzucili na luz w kolejnym spotkaniu i przegrali spotkanie z Turkami. Na ten luz mogli sobie jednak śmiało pozwolić. Mam wrażenie, że nasi piłkarze wręcz przeciwnie – na luz wrzucają nawet wtedy, kiedy nie powinni. Siatkarze mogą, koszykarze mogą, a piłkarze nie mogą…
Przeciętna kobieta o piłce nożnej wie niewiele. Spytajmy jednak przypadkowo spotkane na ulicy panie, czy przewidują zwycięstwo Polaków w kolejnym meczu eliminacyjnym. Większość odpowie, że nie. I nie należy się dziwić temu pesymizmowi. Nic się nie dzieje bez przyczyny. Dzisiaj chyba zostaliśmy całkowicie pozbawieni złudzeń.
Moim zdanie problemem polakow jest brak checi do gry.
pilkarze w momencie powolania zaczynaja zyc w
przekonaniu ze juz sa bogami ze grac nie musza bo
graja w kadrze. Podalas tutaj przyklad bosni. wlasnie
bosniacy walcza zawsze na 110 % taki maja temperamet.
Nigdy nie odstawiaja nogi, zawsze daja z siebie
wszystko. a czy ktos widzial zeby Roger gral naprawde
agrsywnie. Chyba za wczesniej spoczywaja na laurach.
i nie ma co tu winic leo bo on po porstu nie ma z
kogo wybierac!
Chcialebym jeszcze dodac Marzeno ze jestem twoim
wielkim fanem, jak nie najwiekszym i uwielbiam twoje
felietony:)
Polskiej reprezentacji nie stać na więcej. Gdyby w
gablotach PZPN nie spoczywały zakurzone trofea z lat
świetności polskiej piłki kopanej, nikt nie wymagałby
od nich zwycięstw z europejskimi średniakami, a co
ważniejsze nawiązania równorzędnej walki z
najlepszymi firmami ze Starego Kontynentu. Jedyne
czego brakuje to ambicji i woli walki. Jestem w
stanie zrozumieć i wybaczyć porażkę, ale moje oczy
muszą ujrzeć 11 graczy w pełni zaangażowanych w to co
robią, szczególnie gdy biegają z orzełkiem na piersi.
Tego nie zobaczyłem, i dlatego większość z nich
traktuje jak zwykłych prostaków, którzy zwąc się
profesjonalistami, chyba nie rozumieją znaczenia tego
słowa