Ponieważ przestały mnie już bawić złośliwe komentarze publicystów dotyczące wyboru nowego selekcjonera reprezentacji (swoją drogą powoli zaczynam myśleć, że wybór ten jest słuszny...), znowu porzucam bieżące wydarzenia i postanawiam zająć się czymś znacznie ciekawszym. Okazuje się bowiem, że wśród kibiców też funkcjonuje pewien rodzaj artystycznego wyrazu. I niekoniecznie mam tu na myśli pisanie sprayem po murach.
Odkąd interesuję się piłką, moją uwagę przyciąga wszystko, co z nią związane. Szczególnie bacznie przyglądam się, jak ukochane drużyny wspierają ich fani. I po raz kolejny podkreślę, że piszę o prawdziwych kibicach rzeczywiście wspierających klub, a nie o chuliganach udających wielkich wojowników honoru, którzy pięścią, kijem i nożem chcą pokazać jego wyższość.
Kibicowanie klubowi ma wiele wymiarów. Oprócz dopingu na meczach związane jest z aktywnością poza boiskiem – przygotowywaniem opraw meczowych, udzielaniem się na forach internetowych, śledzeniem informacji o drużynie, spotkaniami, dyskusjami, zjazdami i tak dalej… Ostatnio najbardziej fascynują mnie kibicowskie „vlepki” – nieduże samoprzylepne obrazki, rozklejane na murach, słupach, przystankach, klatkach schodowych, w autobusach, tramwajach czy pociągach. Ich treść stanowi zwykle grafika i slogan, które albo związane są z drużyną, której się kibicuje, albo skierowane są przeciwko największym rywalom.
Nie spodziewałam się, że „vlepkarstwo” jest już zjawiskiem na taką skalę. Ta forma wyrazu istnieje oczywiście poza ruchem kibicowskim (mam na myśli vlepki polityczne czy humorystyczne), ale wśród kibiców ma ona szczególną formę. W Internecie funkcjonuje duża liczba forów poświęconych tej tematyce. Kibice dyskutują o swoich ulubionych vlepkach, na zdjęciach prezentują ich projekty, czasem wybierają spośród nich najlepszy, dzielą się pomysłami i uwagami czy chwalą się swoim dorobkiem kolekcjonerskim.
Obecnie, dzięki wielu uproszczeniom, produkcja vlepek jest znacznie łatwiejsza. Projektuje się je w programach graficznych i oddaje do druku na papierze samoprzylepnym. Najczęściej projekty wykonują sami kibice. Sporo jest firm oferujących druk vlepek na podstawie projektu klienta. Kiedyś sprawa wyglądała nieco inaczej. Robiło się je ręcznie, w domu, na czarno-białej drukarce.
Moje zainteresowanie tym tematem pojawiło się dopiero, kiedy z uwagą zaczęłam przyglądać się vlepkowym sloganom. Niejeden copywriter nie powstydziłby się takich haseł. Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że kibice potrafią w ten sposób bawić się słowem, aluzją czy metaforą. A pomysłów im nie brakuje, podobnie jak zapału. Jak piszą na forach, vlepki to dla nich sposób na wyrażenie siebie i swojej miłości do drużyny, czasem wręcz styl życia, a czasem po prostu świetna zabawa. Jednych bardziej kręci projektowanie, innych – naklejanie ich w coraz to nowych miejscach. Szkoda tylko, że vlepki kibiców rywala są od razu zrywane.
Ludzie, wbrew pozorom, vlepki odbierają pozytywnie, nawet jeśli o samych kibicach mają złe zdanie. Na forum vlepiamy.pl użytkownik geloMOTOR opowiada, jak przyklejając vlepkę na drzwiach klatki, spotkał około 60-letniego staruszka. Nie potępił on jego postępowania, powiedział za to: „Naklejaj! Lepsze to niż bazgroły na murach.” Myślę, że ma stuprocentową rację. Zamiast brzydkiego i bezsensownego grafitti (rzadko zdarza się ładne i sensowne…), które tylko szpeci mury, co denerwuje mieszkańców miast, i najczęściej składa się z wulgaryzmów, gorsząc i deprawując społeczeństwo, znacznie lepiej nakleić vlepkę i pokazać się od tej dobrej strony. Oczywiście należy pamiętać o zasadzie, żeby nie naklejać gdzie popadnie. Zdarzają się niestety sytuacje, kiedy vlepki zasłaniają rozkłady jazdy czy tablice informacyjne, co ludzi doprowadza do szewskiej pasji.
Przeglądając fora, miałam okazję poznać motywy, które kierują osobami tworzącymi vlepki. Nie jest to sprawa łatwa, bo wykonuje się je na własny koszt, zaprojektowanie grafiki czy wymyślenie sloganu pochłania trochę czasu, a jak już pisałam, vlepki niestety często są zrywane. Swoje zaangażowanie w produkcję vlepek świetnie uzasadnił użytkownik xom na forum vlepiamy.pl: „pokazujesz chłopakom, oni mówią »dobra robota« – to jest to uczucie, które każdy z nas kocha”.
I oby takich inicjatyw było więcej, bo zdecydowanie bardziej niż walka na pięści podoba mi się walka na słowa.
fajny artykul ale nie podoba mi sie slowo graffiti w
w tekscie bo to co maluja kibice to nawet do
najgorszego grafiti nie mozna porownac totalna
parodia zacieki i te sprawy:P no ale to juz nie moja
sprawa bardziej nazwal bym to bazgroly oczywiscie
mozna tu znalesc pare wyjatkow ale wiekszosc to shit.
Ty chyba prawdziwego graffiti kibicowskiego nie
widziałes na wlasne oczy. Coz zapraszam na strony
kibicowskie, moze zmienisz zdanie. Niektorzy nie
powinni sie wypowiadac na tematy o ktorych nie maja
bladego pojecia