Sonny Kittel, ale nie tylko. Katastrofalne lato Rakowa


Raków ma dobrą lokatę mimo transferów letnich, a nie dzięki nim

2 lutego 2024 Sonny Kittel, ale nie tylko. Katastrofalne lato Rakowa
Zbigniew Harazim / zbyszkofoto.pl

Ubiegły rok to dla Rakowa Częstochowa okres największych sukcesów, mistrzostwa Polski, awansu do grupy Ligi Europy, ale także największych transferów w historii klubu. Ile z nich było udanych? Niewiele. Największym rozczarowaniem jest Sonny Kittel, który miał być gwiazdą, a wytrwał w Rakowie ledwie pół roku.


Udostępnij na Udostępnij na

Jesień dla Rakowa to pierwszy w historii awans do fazy grupowej europejskich pucharów, walka w Lidze Europy do ostatniej kolejki i kompromitacja z Atalantą, co wiele kosztowało podopiecznych Dawida Szwargi. W ekstraklasie bukmacherzy widzą w nich minimalnego faworyta do mistrzostwa Polski, mając dziewięć punktów straty do lidera oraz zaległy mecz. Są też w grze o Puchar Polski. Tak dobra pozycja wyjściowa przed wiosną to niekoniecznie zasługa letnich nabytków. Jesienią drużyna opierała się na barkach graczy, którzy w Częstochowie byli już wcześniej.

Kto jesienią stanowił o jakości Rakowa Częstochowa zarówno na europejskim, jak i krajowym podwórku? Zawodnicy, którzy byli tu w zeszłym sezonie, czyli Fran Tudor, Vladan Kovacević, Bogdan Racovitan, Jean Carlos. Mimo tego, że pod Jasną Górę trafiło latem aż 12 nowych zawodników! Trzech z nich wiosną już nie zagra dla „Medalików”. To, że Raków najszybciej ze wszystkich drużyn ekstraklasowych przyznaje się do błędów transferowych i rezygnuje z piłkarzy, nie może być wymówką dla liczby nietrafionych zakupów.

Kittel to rozczarowanie dekady?

Sonny Kittel miał w Częstochowie jeden wybitny moment, gol w debiucie z Karabachem z rzutu wolnego. Kolejne pięć miesięcy w Polsce to narastające rozczarowanie. Nie przypadkiem wybraliśmy go najgorszym letnim transferem w ekstraklasie. Jesienią zdobył cztery gole i miał jedną asystę, mimo że wystąpił w 22 spotkaniach. Temat powołania do reprezentacji był realny przez tydzień, może dwa.

Oczekiwania były gigantyczne, sami latem byliśmy pod wrażeniem. Do ekstraklasy trafił, inaczej niż zwykle, topowy zawodnik 2. Bundesligi, do której często odchodzą gracze z polskiej ligi. W zeszłym sezonie jego HSV było o krok od awansu, Kittel był tam wiodącą postacią, zdobył sześć goli i miał siedem asyst. Podobne statystyki notował w poprzednich sezonach.

Już pod koniec września z mediów dochodziły sygnały, że Kittel źle się czuje w zespole mistrzów Polski. Mogła to być menadżerska gra, ale temat wrócił zimą. Z uwagi na wracającego do zdrowia Iviego Lopeza Raków zdecydował się wypożyczyć Kittela do australijskiego Western Sydney Wanderers do końca sezonu.

Raków z pewnością utopił też w Kittelu sporo pieniędzy, bo darmowy transfer wiązał się z kwotą za podpis rzędu 500 tys. euro (zdaniem mediów). Do tego pensja w wysokości kilkudziesięciu tysięcy euro za miesiąc też ciąży na budżecie klubu. Na koniec tego sezonu sprawozdanie finansowe pewnie znowu wykaże stratę. Michał Świerczewski coraz głębiej musi sięgać do kieszeni.

Pytanie, czy takie fiasko z najprawdopodobniej największym kontraktem w historii Rakowa nie zniechęci  Świerczewskiego do dużych inwestycji w indywidualności Rakowa. Z drugiej strony medialnym tematem w ostatnich dniach jest możliwe przejęcie słowackiego Tatrana Preszów. Dobrze jednak, żeby Raków w końcu zaczął na siebie zarabiać.

Wewnętrzny rynek

Oddany na wypożyczenie do Sydney Wanderers Kittel to jedynie wierzchołek góry lodowej. Kadra potrzebowała wzmocnień, wiedząc, że najprawdopodobniej zagra na trzech frontach.

Latem Raków zagrał ambitnie, szukając okazji na rynku wewnętrznym i ściągając uznanych w Polsce ligowców. Metoda, której często nie widywaliśmy w Polsce, mogła robić wrażenie. Transfery Yeboaha, Pestki, Zwolińskiego, Drachala czy Domingueza wyglądały dobrze. Ilu z nich jednak sprostało oczekiwaniom w pierwszym półroczu?

Analizując każdy przypadek po kolei:

  • John Yeboah dostał ogrom szans. Cztery gole i cztery asysty to niezły wynik, ale na pewno nie jest już gwiazdą ligi. Przychodził za rekordowe 1,5 mln euro.
  • Łukasz Zwoliński – cztery gole w lidze, trzy w eliminacjach Ligi Mistrzów, część rundy zabrała mu kontuzja. Często był zmiennikiem Piaseckiego i Crnaca, ale na boisku był przez ponad 1200 minut. Najlepszy z napastników Rakowa, który strzelał głównie latem. Od 6 sierpnia zdobył zaledwie dwa gole.
  • Dawid Drachal – do niego jeszcze wrócimy, świetnie pokazał się w meczu z Ruchem, gdzie zdobył hattricka. Ponadto dwie asysty, często rzucany po pozycjach, nie grał za wiele.
  • Kamil Pestka – pechowiec, jeden z wielu kontuzjowanych jesienią piłkarzy Rakowa. Przyszedł z kontuzją, tak jak stygmatyzowany Gholizadeh do Lecha. Problem jest taki, że po dwóch meczach doznał kolejnej kontuzji kolana, w październiku przeszedł zabieg i nadal się leczy.
  • Kacper Bieszczad – zagrał raz, wpuścił dwa gole, więcej nie zagrał. Miał być opcją łapiącą minuty jako młodzieżowiec, ale ugrzązł w rezerwach.
  • Tomasz Walczak – bez debiutu w pierwszej drużynie, osiemnastolatek.
  • Maxime Dominguez – świetny! Sześć goli i cztery asysty to bardzo dobre statystyki dla środkowego pomocnika. Notuje je jednak jako zawodnik Gil Vicente, do którego Raków sprzedał go po dwóch tygodniach pobytu w klubie.

Nieskuteczny napastnik i inne pomysły skautingu

Raków miał szeroko otwarte oczy także na graczy wcześniej nieznanych polskim kibicom. Poza podsumowanym wyżej Kittelem do Rakowa trafili:

  • Srdjan Plavsić – nie jest to zły transfer, gol i dwie asysty, aczkolwiek na ten moment nie zbliża się do poziomu Patryka Kuna.
  • Antonis Tsiftsis – tak jak Bieszczad zagrał raz, nie stracił bramki, ale zirytował Szwargę przetrzymywaniem piłki, co uchwyciły kamery Canal+. Skrócono jego wypożyczenie, już jest z powrotem w Grecji.
  • Adnan Kovacević był nam znany z gry w barwach Korony, jesienią popełniał masę błędów. Nie gwarantował spokoju mimo doświadczenia w europejskich pucharach.
  • Ante Crnac to wciąż młody zawodnik, który może się rozwinąć. Dwa gole i asysta w 18 występach. Kiepsko. Pasuje do modelu nieskutecznego napastnika stosowanego przez Raków od wielu lat.

Jako transfer można doliczyć Stratosa Svarnasa wykupionego latem z AEK-u Ateny za 800 tys. euro, ale Grek był już w klubie w zeszłym sezonie. Nie ma więc sensu umieszczać go w tym zestawieniu. Symboliczne jest, że z ośmiu ofensywnych zawodników, którzy przyszli latem do klubu, najlepsze liczby zanotował ten, którego w klubie nie ma od lipca.

Pawlacz na młodzieżowców

W zeszłym sezonie jedynym klubem ekstraklasy, który nie był w stanie wypełnić regulaminowych minimum 3000 minut młodzieżowców, był Raków Częstochowa. Klub zapłacił karę, która pewnie była tego warta, stawiając na drugiej szali zdobyte (w domyśle starszymi zawodnikami) mistrzostwo Polski. Nie jest jednak tak, że w Częstochowie nie ma młodych zawodników. Akademia dopiero raczkuje, ale w ostatnich latach mieliśmy sporo przykładów młodych zawodników, których mistrzowie Polski kupowali z innych polskich klubów.

Do klubu latem trafili Dawid Drachal z Miedzi Legnica i Tomasz Walczak z Wisły Płock. Obaj są z rocznika 2005, więc mają przed sobą jeszcze dużo czasu, choć przesiadywanie na ławce czy w rezerwach z pewnością im nie służy. Drachal otrzymał trochę szans, choć często jako rezerwowy. Po meczu, gdzie zdobył hattricka, zaledwie raz wystąpił w pierwszym składzie. W ubiegłych latach w Częstochowie byli i nie przebili się m.in. Szymon Czyż, Daniel Szelągowski, Xavier Dziekoński czy Iwo Kaczmarski. Pytanie, czy otrzymali prawdziwą szansę czy ściągano ich bez planu.

Jeśli Raków chce być hubem przesiadkowym dla piłkarzy pomiędzy innymi klubami ekstraklasy, to należy mu oddać, że jest to misja szlachetna. Dla młodzieżowców jest to często strata czasu, a przykładowo Czyż i Dziekoński pokazują teraz odpowiednio w Górniku i Koronie, że grają na poziomie ekstraklasy.

Wiosna da wiele odpowiedzi

Podsumowując, niełatwo znaleźć piłkarza, który w Rakowie jesienią spełniłby pokładane w nim oczekiwania. Jeszcze trudniej wśród letnich zakupów znaleźć kogoś, kto w pierwszym półroczu pod Jasną Górą się rozwinął. Jesienią Raków wymienił dyrektora sportowego, zatrudniając Samuela Cardenasa, który zastąpił Roberta Grafa odpowiedzialnego m.in. za to nieudane letnie okno transferowe.

Mimo tego, że przez wysoką porażkę z Atalantą Bergamo częstochowianom pozostały tylko dwa fronty wiosną, dokonali oni już siedmiu wzmocnień. Barath, Krzyżak, Otieno, Masiak, Myszor, Rodin, Sahinović to nazwiska, które trafią do takiego zestawienia jak to wyżej, jeśli nie przebiją się wiosną. Dodatkowo do zdrowia wraca Ivi Lopez, który w letnim okresie przygotowawczym zerwał więzadło krzyżowe w kolanie.

Co banda Szwargi pokaże w rundzie wiosennej? Więcej o zimowych przygotowaniach i wzmocnieniach Rakowa przeczytacie w poniedziałkowym Skarbie Kibica.

Komentarze
Mentos (gość) - 3 miesiące temu

katastrofalny to jest trener który potencjału nie wykorzystał papszun= szwarga śmiech na sali

Odpowiedz
Leszek (gość) - 3 miesiące temu

Sonny Kittel miał w Częstochowie jeden wybitny moment, gol w debiucie z Karabachem z rzutu wolnego...na pewno? Obejrzyj mecz, zanim o nim zaczniesz pisać. Rada od dziennikarza, synku 😏

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze