Od kilku lat toczy się dyskusja na temat trzeciego najlepszego zawodnika na świecie. Oczywiście pierwsze dwa miejsca należą do Leo Messiego i Cristiano Ronaldo (kolejność wedle uznania), jednak najniższy stopień podium to sprawa otwarta. Robert Lewandowski, Neymar, Eden Hazard za czasów gry w Chelsea – te wszystkie nazwiska przewijały się w trakcie dyskusji. Kevin de Bruyne dzięki byciu liderem Manchesteru City jeszcze rok temu również miał argumenty do wymieniania go wśród najlepszych.
W obecnych rozgrywkach Belg nie zachwyca już tak często, jak miało to miejsce w poprzednich latach. Owszem, zaliczył kilka kluczowych zagrań, takich jak gol w starciu na Anfield z Liverpoolem, jednak to zbyt mało jak na zawodnika posiadającego tak wysokie umiejętności. Kevin de Bruyne przyzwyczaił nas do zupełnie innego poziomu. Z jakiego powodu ofensywny pomocnik Manchesteru City przeżywa obecnie jeden z najgorszych okresów w swojej bogatej karierze na Etihad Stadium?
Problemy zdrowotne
Bez wątpienia duży udział w regresie formy Belga mają liczne kontuzje, przez które Kevin de Bruyne nie może utrzymać odpowiedniego rytmu meczowego. Wystarczy porównać liczbę meczów oraz indywidualne dokonania piłkarza Manchesteru City w sezonie 2019/2020 oraz 2020/2021. Dwa lata temu de Bruyne miał kosmiczne wręcz statystyki. W samej Premier League zanotował 13 bramek oraz 20 asyst, a przecież nie był on ówcześnie etatowym wykonawcą rzutów karnych. Takie liczby udało się uzyskać w 35 meczach w sezonie. Chociaż nie przełożyło się to na mistrzostwo, to jednak Belga wymieniano jako jednego z głównych kandydatów do zgarnięcia nagrody dla najlepszego piłkarza sezonu.
20 – Kevin De Bruyne has assisted his 20th Premier League goal of the season, a joint-record in the competition alongside Thierry Henry in 2002-03. Master. pic.twitter.com/yIAduR0wRW
— OptaJoe (@OptaJoe) July 26, 2020
W poprzedniej kampanii nie wyglądało już to tak kolorowo. Kevin de Bruyne zaliczył „zaledwie” 6 goli i 12 asyst, co stanowi wyraźny regres w porównaniu z sezonem 2019/2020. Wpływ na to miała słabsza forma spowodowana przede wszystkim urazami. W samym 2021 roku, wliczając obecne rozgrywki, Belg ominął przez kontuzje 15 spotkań. Jeżeli dodamy do tego bardzo powolne wprowadzanie zawodników po urazach przez Pepa Guardiolę, otrzymamy odpowiedź na pytanie o słabsze statystyki najważniejszego piłkarza w Manchesterze City. Liczba zawodników na wysokim poziomie pozwala menadżerowi „The Citizens” na rotację i pozostawienie nawet takich piłkarzy jak de Bruyne na ławce.
Co spowodowało te wszystkie problemy zdrowotne Belga? Prawdopodobnie duży wpływ miał na to ogromny natłok spotkań, nadrabianych przez przerwę spowodowaną pandemią. Piłkarz Manchesteru City oprócz gry w Premier League jest jednym z liderów reprezentacji Belgii. Można to dostrzec nawet w tym sezonie – de Bruyne zaliczył trzy asysty w dwóch meczach finałowej fazy Ligi Narodów. Żaden z tegorocznych urazów nie oznaczał kilkumiesięcznej przerwy. Problemy z udem lub kostką wynikały bardziej z przeciążenia aniżeli bezpośrednich starć z rywalami. Poza pechowym urazem twarzy po zderzeniu z Antonio Rudigerem w finale Ligi Mistrzów de Bruyne cierpiał niemal wyłącznie na delikatne kontuzje.
Groźny nie tylko w polu karnym
Brak Belga widać wyraźnie w poczynaniach ofensywnych „The Citizens”. Wystarczy spojrzenie na tabelę i bilans bramkowy. Manchester City w 10 meczach zdobył 20 bramek, z czego 10 przypada na mecz z drugim garniturem defensywy Arsenalu oraz fatalne Norwich. Dla porównania – tyle samo goli ma West Ham, a krytykowani z każdej strony sąsiedzi z Old Trafford strzelili zaledwie trzy mniej. Czy brak de Bruyne na boisku tak bardzo osłabił poczynania ofensywne podopiecznych Guardioli?
Według liczb ofensywne poczynania City w tym sezonie prezentują się podobnie jak w zeszłej, mistrzowskiej kampanii. Zarówno statystyka xG, jak i liczba strzałów w meczu praktycznie w ogóle się nie obniżyły. Trzeba jednak brać pod uwagę dwa wspomniane mecze z Norwich i Arsenalem u siebie. W meczach domowych ze Spurs, Southampton i Crystal Palace „The Citizens” nie strzelili nawet jednego gola! Wydawać by się mogło, że z takim gwiazdozbiorem takie wyniki nie mogą mieć miejsca. Co takiego daje de Bruyne, czego jego koledzy nie są w stanie zapewnić?
Zagrożenie z głębi pola. Trudno nie odnieść wrażenia, że mecze City w tym sezonie do złudzenia przypominają najbardziej irytujący okres Guardioli w Barcelonie. Schyłek katalońskiego menadżera dał pożywkę wszystkim osobom, które gardziły słynną tiki-taką. Dobrze zorganizowana defensywa jest w stanie przeciwstawić się takiej taktyce i umiejętnie spacyfikować ofensywę rywali.
Taki piłkarz jak Belg stanowi zagrożenie nie tylko w obrębie pola karnego, lecz także kilkadziesiąt metrów od bramki rywala. Mowa tutaj zarówno o możliwości oddania strzału z dystansu, jak i posłania zabójczego podania z głębi pola. Wystarczy spojrzeć na miejsca, z których Belg dawał ostatnie podania do swoich kolegów z zespołu. Większość z nich znajduje się po prawej stronie boiska, około 35 metrów od bramki rywala. Nie przypominają one typowych wrzutek na wysokiego napastnika. Bliżej im do wymierzonych co do centymetra pocisków, do których trzeba zaledwie dostawić nogę lub głowę.
Brak egzekutora
Latem słynący z dużej liczby transferów przychodzących Manchester City zdecydował się na zaledwie jedno wzmocnienie składu. Za 100 milionów funtów z Aston Villi przyszedł Jack Grealish, fenomenalny ofensywny zawodnik i kreator. Nie potrafi on jednak wejść do zespołu w taki sposób, jaki oczekiwano. Do drugiego, niezwykle pompowanego przez media oraz środowisko transferu nie doszło. Harry Kane pozostał zawodnikiem Tottenhamu, w efekcie czego na Etihad dziura po Sergio Aguero nie została załatana.
Pep Guardiola w swoim stylu próbuje kombinować z ustawieniem swojego zespołu w oryginalny sposób. Jedyny napastnik z prawdziwego zdarzenia w osobie Gabriela Jesusa powędrował na prawe skrzydło. W miejsce fałszywej „dziewiątki” wskoczył Ferran Torres, który na skutek urazu musiał oddać miejsce Philowi Fodenowi. Właśnie na taki tercet, z Grealishem na lewej stronie, najczęściej decyduje się kataloński menadżer.
Co to oznacza dla de Bruyne? Belg z każdym kolejnym miesiącem traci swoich ulubionych napastników. Już ponad rok temu Leroy Sane wrócił do Bundesligi i gra w Bayernie Monachium. Schodzący pomału ze sceny Aguero powędrował do Barcelony, w której obecnie zmaga się z problemami kardiologicznymi. Raheem Sterling natomiast stracił miejsce w składzie i nie zanosi się na jego rychły powrót na boisko.
Nie mamy pewności, czy Belg siedział koło tych zawodników w szatni i umawiał się na regularne spotkania poza klubem. Mamy jednak pewność, że to właśnie z nimi Kevin de Bruyne rozumiał się najlepiej na boisku. Piłkarz obdarzony niesamowitą precyzją swoich zagrań oraz kreatywnością na niebywałym wręcz poziomie potrzebuje kolegów, którzy będą cechować się dynamiką i umiejętnością wejścia w tempo. Sane, Sterling i Aguero posiadali wszystkie te cechy. W obecnej ekipie City właściwie tylko Jesus może predestynować do miana szybkościowca, nie licząc bocznych obrońców. Problemy de Bruyne z notowaniem liczb wynikają nie tylko z delikatnych urazów wybijających z rytmu meczowego, lecz także z widocznej zmiany taktyki i jej wykonawców.
Najbliższa przyszłość
Sytuacja w tabeli Manchesteru City robi się dosyć skomplikowana. Pięć punktów straty do liderującej Chelsea na tym etapie sezonu to spora zaliczka do nadrobienia, a tuż przed „The Citizens” znajduje się jeszcze Liverpool. Trzeba również patrzeć za siebie, ponieważ West Ham, Arsenal i Manchester United widzą ekipę Guardioli na horyzoncie.
I to właśnie ze swoimi sąsiadami City rozegra mecz w ten weekend. Co to oznacza dla de Bruyne? Belg w ostatnich sześciu meczach cztery razy wyszedł w podstawowym składzie, co wyklucza nawroty problemów zdrowotnych. Na Old Trafford gospodarze wystąpią bez kontuzjowanego Varane’a, który jest liderem defensywy United. Oprócz tego tacy piłkarze jak Cristiano Ronaldo czy Bruno Fernandes nie pozwolą na niski pressing i okopywanie się we własnym polu karnym. To może być szansa dla Belga, który w starciu z Liverpoolem pokazał swoje możliwości. Gol na 2:1 padł po jego firmowym wejściu w drugie tempo i wykończeniu akcji zza pola karnego. Jeżeli Manchester United zostawi więcej miejsca na boisku niż poprzedni rywale, Kevin de Bruyne może okazać się kluczem do wyjścia z derbów z tarczą.