KdB: Circus Maximus


Borussia Dortmund się śmieje, Bayern Monachium płacze, ale w Bundeslidze jest jeszcze 16 innych klubów – o czym ostatnimi czasy być może w Polsce nie do końca wiadomo. Abstrahując więc od Robertów, Jakubów i Łukaszów oraz ich największych rywali, skupmy się na tych, którzy trochę się pogubili i których zachowanie bardziej przypomina cyrk niż piłkę nożną.


Udostępnij na Udostępnij na

Jakkolwiek w Bayernie oczywiście również można mówić o cyrku, z taką sytuacją wszyscy są już raczej oswojeni. Inaczej w HSV, w którym piłkarze starszej gwardii nie są przyzwyczajeni do zadowalania się miejscem w drugiej połowie tabeli i sami z tego powodu pewien cyrk… odwalają.

Jose Paolo Guerrero na przykład za najbrutalniejszy jak dotąd (i oby jednak tak zostało) faul sezonu został zawieszony na osiem spotkań. Można by powiedzieć, że przeszedł samego siebie, gdyby nie fakt, że znamy podobne ciekawe historie z jego udziałem. Nikomu niepotrzebny sprint i bezsensowne zwalenie z nóg bramkarza VfB Stuttgart, który to faul właściwie cudem nie zakończył się żadną kontuzją, to tylko kolejna manifestacja charakteru Peruwiańczyka. Od dawna wiadomo, że Guerrero uwielbia zachowywać się jak nieposłuszne dziecko, które nie potrafi przegrywać i zawsze musi postawić na swoim, obojętnie, jak długo będzie musiało szarpać się i krzyczeć. Kiedy ktoś go krytykuje, rzuca w niego bidonem, kiedy nie ma ochoty wracać z ojczyzny do Hamburga – zwyczajnie wychodzi z samolotu, tłumacząc się strachem przed lataniem. Nie zważając na koszty czy straty, Guerrero zawsze zrobi po swojemu i zawsze źle na tym wychodzi.

Przez resztę rundy HSV musi jakoś opanować sytuację i spróbować poradzić sobie bez napastnika. A właściwie bez napastników, bo w atmosferze lekkiego skandalu w lipcu z klubu odejdzie Mladen Petrić. Napastnik, najlepszy obok Jose Paolo Guerrero strzelec drużyny, nie chciał dostosować się do nowej koncepcji zespołu, jaką w życie wprowadza dyrektor sportowy, Frank Arnesen. Ponieważ Petrić od dawna nie wykazuje zbyt wielkiego zaangażowania i chęci do gry, rzeczony Arnesen postanowił nie przedłużać z nim kontraktu. Chorwacki piłkarz w swoim oświadczeniu na ten temat stwierdził, że teraz jego celem jest „rozsądnie dograć sezon do końca”, co niekoniecznie oznacza walkę do ostatnich minut i pełne poświęcenie dla klubu. Bez dwóch najlepszych strzelców drużynie Thorstena Finka może być trudno w najbliższych spotkaniach. Trener musi szybko przedsięwziąć jakieś środki, żeby ugasić ten pożar pod dachem swojego cyrku. Jeśli HSV znowu zanotuje serię porażek, kibice mogą nie wytrzymać.

O tym, co się dzieje, kiedy kibice nie wytrzymują, doskonale wie Felix Magath. A jeszcze lepiej od niego kapitan VfL Wolfsburg, Christian Träsch. Defensor, który do Wolfsburga przyszedł latem ze Stuttgartu i od razu został kapitanem zespołu, nadal szuka formy, którą zgubił gdzieś po drodze. Niestety, jako najważniejszy piłkarz w zespole, ma ogromnego pecha. Wolfsburg jest jak na niemieckie warunki klubem młodym, bez tradycji, a – przyznajmy szczerze – niewychowani kibice, których namnożyło się w ostatnich latach tylko i wyłącznie ze względu na zdobyte w 2009 roku mistrzostwo Niemiec, żądają od drużyny samych sukcesów i nie są w stanie znieść niepowodzeń. Tych jest natomiast ostatnio coraz więcej, a odpowiedzialność za nie spada głównie na kapitana.

Christian Träsch jest na własnym stadionie, przez kibiców własnej drużyny regularnie wyzywany i wygwizdywany. Było mu z tego powodu przykro, ale chyba nie spodziewał się, że sprawa może wyglądać jeszcze gorzej. Po przegranym nieco ponad tydzień temu spotkaniu z Hoffenheim, piłkarz przeżył chwile grozy we własnym domu. Grupa wściekłych fanów VfL znalazła się wieczorem pod drzwiami Träscha i zaczęła go oczerniać. Dla własnego bezpieczeństwa zawodnik pozostał w zamkniętym domu i przeczekał tę burzę, rezygnując z wezwania policji.

Wściekły po całym zajściu Felix Magath na dwugodzinnym spotkaniu z przedstawicielami fanów próbował wyjaśnić całą sprawę i przedyskutować sytuację. Na jego nieszczęście, wśród rozmówców raczej nie znalazł się posłaniec terroryzującej piłkarza grupki. A ta uważa najwyraźniej, że jeśli nie zrobi tego trener, to może właśnie jej uda się wytresować piłkarzy, żeby przedstawienia wreszcie wyglądały jak należy.

Robi się niebezpiecznie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze