KDB: Azjaci zalewają Bundesligę


Tego lata z Borussii Dortmund do Manchesteru United przeszedł Shinji Kagawa. Japończyk przybył do Niemiec jako anonimowy zawodnik, odchodził z łatką gwiazdy Bundesligi. Został sprowadzony za grosze, sprzedano go za grube miliony. Kagawa dał BVB wiele bramek, asyst i porządny zastrzyk gotówki. Trzeba przyznać, że niemieckie boiska są bardzo przyjazne dla Azjatów. Biega ich na nich coraz więcej i odgrywają coraz ważniejsze role w swoich klubach. Korzyści są zdecydowanie obopólne.


Udostępnij na Udostępnij na

Oczywiście Kagawa nie jest żadnym prekursorem, zawodnikiem, który przetarł szlak swoim pobratymcom z Japonii czy ogólnie z Azji w Niemczech. Piłkarze z tej części globu już przed Kagawą grali w Bundeslidze. Pamiętam na przykład Naohiro Takaharę, który w jednym ze spotkań Hamburgera popisał się niesamowitym pudłem i na stałe zapisał się w mojej głowie. Nie wiem, z kim wtedy grał Hamburger, ale bramkarz rywali próbował pomóc swojej drużynie w ofensywie przy rzucie rożnym. Wtedy poszła kontra i nasz Japończyk biegł przez pół boiska z piłką przy nodze do pustej bramki. Był pewny że futbolówka wtoczy się do siatki, więc zostawił ją samą sobie w ruchu na kilka metrów przed bramką i jeszcze zanim padł gol, pobiegł do kibiców, ciesząc się z trafienia. Niestety, piłka tak niefortunnie się poturlała, że o parę centymetrów minęła słupek. Takahara stał wtedy tyłem, więc dopiero głośny śmiech fanów uświadomił mu, co się stało. Zamiast gola – pośmiewisko.

Takashi Usami miał epizod w Bayernie Monachium – to najlepsza recenzja jego umiejętności
Takashi Usami miał epizod w Bayernie Monachium – to najlepsza recenzja jego umiejętności (fot. Skysports.com)

Wracając jednak do Kagawy. Nie przypominam sobie, by którykolwiek z Azjatów grających w Bundeslidze osiągnął tak znaczący sukces, wybił się na sam szczyt. Bo tak trzeba nazwać transfer do Manchesteru United, w którym Shinji radzi sobie naprawdę znakomicie. Można się jednak pokusić o prognozę, że to nie ostatni Kagawa w Bundeslidze. Patrząc na obecny sezon, widać gołym okiem, że przybyło nam Azjatów. I to nie byle jakich.

Naliczyłem ich aż czternastu. To całkiem sporo. Część z nich już jakiś czas kopie piłkę za naszą zachodnią granicą, kilku z nich ma za sobą dopiero pierwsze przetarcia. Nie będę wymieniać ich wszystkich. Wystarczy kilka nazwisk, które najbardziej rzucają się w oczy.

Pierwszy na myśl nasuwa się Takashi Inui, który już został okrzyknięty mianem nowego Kagawy. Japończyk, podobnie jak słynniejszy rodak, jest mikrej postury, gra na pozycji pomocnika i imponuje świetnym wyszkoleniem technicznym. Od początku sezonu prezentuje się równo i pewnie. Nie miał żadnych kompleksów w spotkaniach z Borussią Dortmund czy Hamburger SV. Warto dodać, że zachwyca w ogóle jego drużyna – Eintracht Frankfurt – ale to temat na inny tekst. Inui jest jednym z kreatorów zjawiska, jakim jest Eintracht na podium tabeli. W dotychczasowych sześciu starciach zawsze wychodził w pierwszym składzie. Jeśli był zmieniany, to dosłownie na kilka minut przed ostatnim gwizdkiem. Jego dorobek to jak na razie trzy bramki i dwie asysty. Poprzedni sezon Inui spędził na zapleczu Bundesligi w barwach VfL Bochum i obecne rozgrywki to tak naprawdę jego pierwszy kontakt z piłką na takim poziomie. Możemy się więc spodziewać, że krzywa jego rozwoju będzie teraz iść tylko w górę.

Kolejnym kreatywnym zawodnikiem z Azji, który ma szansę na wielką karierę, jest Hiroshi Kiyotake. Japończyk trafił do Norymbergi z Cerezo Osaka i przed startem sezonu był praktycznie anonimowy. Jego historia przypomina trochę początki w Dortmundzie Kagawy, który szybko zrobił furorę. Z Kiyotake jest podobnie. Młody pomocnik z miejsca zyskał uznanie w oczach trenera i nie tylko wywalczył miejsce w podstawowej jedenastce, ale też stał się kluczowym zawodnikiem drużyny. Od postawy 23-latka zależy wiele. On jest tym, który rozdziela piłki do kolegów. W tym sezonie już cztery razy otwierał drogę do bramki partnerom z zespołu. Raz sam wpisał się na listę strzelców. Trzeba przyznać, że z takim skarbem 1. FC Nürnberg nie powinien się martwić o utrzymanie.

Pisząc o wyczynach Azjatów, nie sposób przejść obojętnie obok skuteczności Heung-Min Sona. Ten zawodnik powinien być w Niemczech doskonale znany. Niektórym przypomnę, że od ponad dwóch lat reprezentuje barwy Hamburger SV. Już w swoim pierwszym sezonie zdobył trzy bramki, minione rozgrywki zakończył z pięcioma trafieniami na koncie, a w obecnej kampanii w sześciu meczach zdążył już strzelić aż trzy gole. Wydaje się, że ten rok może być dla Sona przełomowy. Już rok temu był podstawowym zawodnikiem, ale wtedy brakowało mu doświadczenia. Teraz mamy do czynienia z zupełnie innym napastnikiem. Koreańczyk prawdziwy popis dał dwa tygodnie temu w pojedynku z Borussią Dortmund, gdy zdobył dwie bramki, które dały jego drużynie niespodziewane zwycięstwo nad mistrzem Niemiec. Takich momentów w tym sezonie będzie więcej.

Na koniec wspomnę jeszcze o Takashim Usamim. Fani „Bawarczyków” powinni skojarzyć tego całkiem rosłego dwudziestolatka, który w poprzednim sezonie został wypożyczony do Bayernu z Gambie Osaka. W Monachium Japończyk się nie nagrał (może trochę w rezerwach), ale zrobił naprawdę dobre wrażenie i kilku menedżerów zapisało sobie jego nazwisko w notesach. Zresztą do Bayernu nie trafia się przypadkowo. Po powrocie do Osaki nie zabawił zbyt długo w ojczyźnie, bo zgłosiło się po niego 1899 Hoffenheim. Usami poszedł na kolejne wypożyczenie. Tym razem jednak ze znacznie większymi szansami na regularne występy. I faktycznie Markus Babbel od początku widzi Japończyka w swojej koncepcji, a ten odpłaca mu się całkiem dobrą grą. Może samo Hoffenheim nie zachwycało, jednak w tych słabych spotkaniach często jednym z nielicznych zawodników godnych pochwały był właśnie Usami. Jak na razie zdobył dla „Wieśniaków” dwie bramki. W pamięci mogła zapaść zwłaszcza ta z szalonego meczu z Freiburgiem (5:3).

Przybliżyłem krótko sylwetki czterech z czternastu Azjatów grających w Bundeslidze. Co ciekawe, większość z nich to Japończycy. A co jeszcze ciekawsze, większość gra w pomocy i spełnia w swych drużynach podobne role jak wcześniej Kagawa w Borussii. Patrząc na potencjał, jaki tkwi w tej nacji, śmiem twierdzić, że Niemcy niedługo mogą zostać zalani zawodnikami z Azji niczym jakiś czas temu cała Europa T-shirtami z Chin. Posiadanie Japończyka w składzie stanie się normą tak jak chodzenie w T-shircie. Zresztą ta moda dociera już do Polski. Ostatnio było głośno o grającym w III-ligowej Gwardii Koszalin Daisuke Shibusawie.

Zobacz też:

Jedenastka 6. kolejki Bundesligi

Piłkarz 6. kolejki Bundesligi

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze