Karol Angielski rozstał się z Koroną Kielce. Władze klubu w oficjalnym komunikacie podały, że młody zawodnik nie przystał na warunki kontraktu. Sam zainteresowany w rozmowie z portalem 2x45.info podał jednak zupełnie inne powody, na co prezes Korony odpowiedział w wywiadzie dla portalu Sport.pl.
Angielski powiedział w wywiadzie, że oferta kontraktu rzeczywiście się pojawiła, ale sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana. Według zawodnika władze klubu oczekiwały, że zawodnik podpisze oświadczenie, według którego miał podpisać umowę przed 15 stycznia. Dodajmy, że cała sytuacja miała miejsce w połowie marca. Piłkarz zarzuca też kłamstwo dyrektorowi klubu z ulicy Ściegiennego, Andrzejowi Kobylańskiemu.
– Dyrektor sportowy, Andrzej Kobylański, twierdzi, że przedstawił mi propozycję umowy 15 stycznia, prawda? To kłamstwo. W tamtym czasie byłem na obozie w Kleszczowie, co wszędzie jest do sprawdzenia. Mieszkałem w pokoju z Mateuszem Jańcem i on może potwierdzić, że nie przeprowadzałem wtedy żadnej rozmowy z dyrektorem. Dopiero w połowie lutego prezes Tomasz Chojnowski wezwał mojego tatę na rozmowę odnośnie kontraktu. Skończyło się tylko na słownych deklaracjach. Prezes powiedział ojcu, żeby zostawił mu numer telefonu, a on się z nim skontaktuje w ciągu trzech tygodni. Tata się zgodził i czekał, ale nikt nie dzwonił. Po rozmowie taty z prezesem poszedłem do trenera Pachety, żeby powiedział, czy chciałby mojego pozostania w klubie, skoro kończy mi się kontrakt. Pacheta odpowiedział, że tak, chce mnie dalej mieć w zespole. Tydzień później zostałem wezwany na rozmowę przez trenera, który… poinformował, że przesuwa mnie do rezerw.
– Tata w ciągu trzech tygodni nie doczekał się telefonu i musiał wyjechać za granicę w sprawach służbowych. Następnie, przed meczem z Zawiszą Bydgoszcz, byłem na moment w szatni po sprzęt i spotkałem dyrektora Kobylańskiego. Pyta, kiedy podpiszę kontrakt. To ja pytam: jaki kontrakt, skoro nie dostałem żadnej propozycji? Do ojca przez cały czas nikt nie zadzwonił. Dyrektor wyraził zdziwienie i powiedział, że porozmawia z prezesem i się odezwie. We wtorek 18 marca tata, nadal przebywający za granicą, otrzymał telefon od prezesa Chojnowskiego, żeby natychmiast stawił się w klubie. On odpowiedział, że do 7 kwietnia nie ma takiej możliwości, bo pracuje w delegacji. Koło 9 rano zadzwonili więc do mnie i kazali przyjechać. Pan Kobylański powiedział, że muszę przedłużyć umowę i pokazał mi oświadczenie do podpisania, w którym zapewniam, że otrzymałem ofertę przed 15 stycznia, co jest kłamstwem i jest niezgodne z prawem. Według przepisów oficjalną propozycję powinienem otrzymać listem poleconym z potwierdzeniem odbioru najpóźniej 60 dni przed wygaśnięciem obowiązującego kontraktu, czyli w moim przypadku górna granica to 20 stycznia. Odpowiedziałem Kobylańskiemu, że niczego nie podpiszę, więc on oświadczył, że w takim razie z dniem 21 marca mam zakaz wstępu na obiekt Korony i przestaję być jej piłkarzem.
Zupełnie inaczej sytuację przedstawia prezes Korony Kielce, Tomasz Chojnowski, którego o zdanie zapytali dziennikarze portalu Sport.pl – W listopadzie i grudniu odbyliśmy kilka rozmów z ojcem Karola oraz reprezentującymi go menedżerami. W połowie grudnia wręczyliśmy im naszą sformułowaną na piśmie propozycję kontraktu. Nie chcę wdawać się w jej szczegóły, ale była to naprawdę korzystna oferta jak dla tak młodego zawodnika. Karol ten kontrakt na pewno widział, bo przecież przychodził do nas z ojcem o nim rozmawiać. Zupełnie nie rozumiem jego aktualnych pretensji…. Rzeczywiście wobec zaistniałej sytuacji to był nasz błąd, że nie wysłaliśmy tego pocztą lub nie wzięliśmy od Karola pokwitowania, że kontrakt dostał. Uznaliśmy, że skoro w obecności ojca go czytał, sprawa jest jednak oczywista – tłumaczy prezes Chojnowski
Kto ma rację w tym całym zamieszaniu? Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, są dwie strony medalu. Jednak cokolwiek się wydarzy Karol Angielski nie zagra już w Koronie Kielce. Widocznie władze klubu uznały, że z niewolnika nie ma pracownika i nie zamierzają walczyć o jego podpis na kontrakcie. Chojnowski nie zamierza jednak rezygnować z ekwiwalentu, jaki przysługuje kieleckiej drużynie za wyszkolenie młodego zawodnika.