Kamil Glik w cieniu innych reprezentantów Polski i samego siebie


Stoper szczyt kariery ma za sobą, ale nadal gwarantuje wiele elementów przyzwoitości

13 listopada 2020 Kamil Glik w cieniu innych reprezentantów Polski i samego siebie
Tomasz Folta / PressFocus

Jeszcze jakiś czas temu wymieniany na równi z Robertem Lewandowskim, Wojciechem Szczęsnym czy Grzegorzem Krychowiakiem jako fundament drużyny. Dziś nadal jej wicekapitan, ale w cieniu innych, o których mówi się więcej. Kamil Glik jednak nadal jest postacią, za którą długo będziemy tęsknić, gdy zakończy reprezentacyjną karierę, a pewnie do tego już bliżej niż dalej.


Udostępnij na Udostępnij na

W swojej karierze grał w reprezentacji z takimi piłkarzami jak Łukasz Szukała, Thiago Cionek czy Michał Pazdan. Dziś jego partnerem nie do podważenia jest Jan Bednarek, a po piętach depcze mu już Sebastian Walukiewicz. Przyszłoroczne mistrzostwa Europy pewnie będą jego ostatnim turniejem mistrzowskim. Trudno wyobrazić sobie Glika na mistrzostwach świata w Katarze, gdy dziś ma 32 lata.

Oczywiście obecnie kariera piłkarzy się wydłuża. Ale jeśli już tak się dzieje, to rzadko dotyczy to gry w reprezentacjach. Większość piłkarzy w zaawansowanym wieku piłkarskim, a za taki mimo wszystko należy uznać 34 lata, nie chce grać w kadrze. Kamil Glik jest takim zawodnikiem, który raczej nie będzie chciał rozkładać się na drobne i będzie wiedział, kiedy powiedzieć dość.

Wcześniej niekochany

Jego kariera w reprezentacji nie jest jednak wcale taka długa. Piłkarz Benevento to nie przypadek Bednarka, Walukiewicza czy Bochniewicza, którzy zaraz po osiągnięciu dwójki z przodu trafili do reprezentacji. Glik swoją poważną szansę dostał dopiero w wieku 25 lat za kadencji Waldemara Fornalika.

Franciszek Smuda wolał na mistrzostwach Europy grać Damienem Perquisem i Marcinem Wasilewskim. I mimo że wariant ten sprawdzał się tak sobie, to chyba tylko tragiczny występ całego zespołu tuszuje tamto zestawienie stoperów.

Poważna kariera Glika w reprezentacji zaczęła się od słynnego meczu z Anglikami na „Basenie Narodowym”. Gdyby zapytać kibiców „Biało-czerwonych” o najbardziej pamiętny moment w kadrze Glika, większość z nich wskazałaby pewnie tego fantastycznego gola po rzucie rożnym, dającego remis z wyspiarzami.

To też najbardziej charakterystyczny element reprezentacyjnej kariery stopera. Jego gole głową wielokrotnie miały kolosalne znaczenie dla przebiegu spotkania. Łącznie w 77 meczach uzbierał sześć trafień. Jak na stopera to wynik całkiem niezły.

Nigdy nie można mu było odmówić chęci, waleczności i oddania. Są tacy piłkarze, którzy gdy zakładają reprezentacyjną koszulkę, znaczą więcej. I niekiedy tak było z Glikiem. Może nie jest to drugi Kamil Grosicki, ale wola boiskowej walki bardzo zbliżona.

Środkowy pomocnik na środku obrony 

Patrząc na dzisiejszy futbol, mamy wrażenie, że Kamil Glik to stoper mało współczesny, by nie powiedzieć starodawny. Jego największy atut to oczywiście wspomniana już wcześniej gra głową, ofiarność, twarda gra w parterze i siła fizyczna. Czyli elementy gry niekoniecznie określające Matsa Hummelsa czy Dayota Upamecano.

Patrząc na kierunek, w którym podąża dzisiejszy futbol, stoper powinien rozgrywać piłkę w podobny sposób jak dawni środkowi pomocnicy, czyli najwięksi wirtuozi boiska. Dlatego zabrakło miejsca do Glika na poziomie fazy grupowej Ligi Mistrzów. Przejście do Benevento oznaczało regres i symboliczne zejście ze szczytu kariery.

Jednak nie możemy powiedzieć, by Kamil leciał na łeb, na szyję z tej góry. Raczej schodzi z niej powolnym marszem. Mimo że zdarzają mu się błędy, to i tak nie zniża się poniżej pewnego poziomu. Jego pozycja nadal jest silna. I mimo że w ostatnim czasie rola wielu piłkarzy kadry, takich jak Zieliński czy Krychowiak, jest podważana, jego to nie dotyczy.

Niezmiennie porządek z tyłu 

Widocznie kibice znają statystyki mówiące o tym, że z nim na boisku kadra traci zdecydowanie mniej goli. W ostatnich 12 spotkaniach, gdy był na boisku, straciliśmy raptem trzy bramki. Gdy go nie było – 17. To też niekwestionowany lider na boisku, który sprawia, że przy nim koledzy czują się pewniej.

W ostatnich latach wreszcie przestaliśmy zastanawiać się, jak powinna być skonstruowana dwójka stoperów. Praktycznie od fatalnego mundialu w Rosji tworzą ją Glik z Bednarkiem. I co by nie mówić, wychodzi im to dość dobrze, szczególnie jeśli spojrzymy na minione lata i ogromne problemy z tą pozycją. Szukając pozytywów pracy Jerzego Brzęczka w reprezentacji, najłatwiej wskazać poprawienie gry w destrukcji, jak i całej defensywie. Polska traci znacznie mniej goli, niż miało to miejsce jeszcze 2-3 lata temu. I w jakimś stopniu to również zasługa stoperów.

Jerzy Brzęczek to trener, któremu przede wszystkim zależy na wyniku i porządku z tyłu. Taka charakterystyka sposobu grania paradoksalnie bardzo sprzyja Glikowi. A mając koło siebie takiego obrońcę jak Jan Bednarek, nie musi martwić się wyprowadzeniem piłki.

***

Wielu piłkarzy po szczycie kariery nie potrafi nadal utrzymać się na najwyższym poziomie. Często jest to transfer do słabszej ligi bądź w gorszym przypadku nawet powrót do Polski. W przypadku Glika nie było mowy o czymś takim. I mimo że Monaco okazało się już być zbyt wysokim progiem, to bez problemu znalazł klub w czołowej lidze świata.

Można by powiedzieć, że każdemu polskiemu piłkarzowi życzylibyśmy takiego regresu, schodzenia z „góry na dół”, wygaszania swojej kariery. Postawa Glika w reprezentacji także jest wzorem. I spieszmy się z tego cieszyć, bo zaraz go już tam nie będzie.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze