Juventus nie zdołał awansować do ćwierćfinału Champions League!


Juventus nie potrafił pokonać Porto na własnym stadionie i to właśnie Portugalczycy awansowali do następnej fazy Ligi Mistrzów

9 marca 2021 Juventus nie zdołał awansować do ćwierćfinału Champions League!
Wikimedia Commons

Rewanże, jakie serwuje nam Liga Mistrzów w 1/8 finału, są o wiele ciekawsze niż pierwsze mecze. To właśnie w drugich spotkaniach między danymi zespołami dowiadujemy się, która z drużyn awansuje do dalszej fazy turnieju. W jednym z pierwszych rewanżów Juventus mierzył się z Porto. Spotkanie to zapowiadało się niezwykle interesująco, ponieważ „Stara Dama” jako faworyt uległa w pierwszej konfrontacji Portugalczykom 1:2.


Udostępnij na Udostępnij na

Spektakl ten miał więc sporo argumentów przemawiających za obejrzeniem go. Zarówno Juventus, jak i Porto liczyli przed tym starciem na zameldowanie się w ćwierćfinale Champions League. Wiadome było zatem, że obydwa zespoły nie dadzą za wygraną i będziemy oglądać widowisko pełne wrażeń.

Juventus wygrał ostatni mecz ligowy z Lazio na własnym stadionie 3:1. W Serie A spisuje się coraz bardziej przyzwoicie i idzie w górę tabeli. Mimo to sezon ten nie jest ani trochę udany dla ekipy Andrei Pirlo. Odpadnięcie z Ligi Mistrzów mogło tylko pogorszyć i tak słabą sytuację włoskiego szkoleniowca.

Sytuacja Porto w lidze portugalskiej również nie jest prosta. Zespół „Smoków” przyzwyczaił swoich kibiców do dość częstych triumfów na krajowym podwórku. Jednak w tym roku ligowej tabeli przewodzi Sporting z przewagą dziesięciu punktów nad „Dragoes”.

Nie byłoby w tym nic niepokojącego, gdyby nie fakt, że „Lwy z Lizbony” nie przegrały w tym sezonie żadnego ligowego meczu. Sporting więc imponuje formą i niezwykle trudnym zadaniem może być dogonienie ich. Porto pozwoliło sobie jednak na bardzo dobry występ w tegorocznej Lidze Mistrzów. Chcieli oni go uczynić jeszcze lepszym i wygrać w dwumeczu z Juventusem. Mieli ku temu dość mocne podstawy, ponieważ jak już wyżej wspomniano, wygrali pierwsze spotkanie 2:1.

Wypoczęty Cristiano Ronaldo

Portugalczyk miał okazję lekko wypocząć w ostatnim meczu przeciwko Lazio. Cristiano zameldował się na murawie dopiero w 69. minucie i zaliczył mocno przeciętne spotkanie. Jednak Ronaldo wszedł tak późno na boisko tylko dlatego, że Andrea Pirlo chciał oszczędzić jego siły przed wtorkowym starciem z Porto.

Jak powiedziano, Juventus stał przed niezwykle trudnym zadaniem, jakim było wyeliminowanie Porto po pierwszym meczu przegranym 1:2. Do wykonania tego zadania potrzebowali bez wątpienia wypoczętego Cristiano Ronaldo. Były zawodnik Realu Madryt już nie raz pokazywał, ile potrafi zmienić w meczu. Ponadto powszechnie wiadomo, że Liga Mistrzów to jego ulubione rozgrywki.

Dlaczego? Na to pytanie chyba nie trzeba odpowiadać. Ronaldo ma na swoim koncie 134 bramki w 175 spotkaniach w Champions League. Jest to najlepszy wynik w historii tego turnieju. Ma on na koncie wiele wspaniałych trafień, jak chociażby bramka strzelona jego obecnemu klubowi – Juventusowi, jeszcze w barwach Realu Madryt. Ten gol chyba najlepiej podsumowuje kunszt piłkarski tego gracza.

Imponujący początek spotkania

Andrea Pirlo pomimo tego, że jego Juventus wygrał w ubiegłą sobotę z Lazio, przeprowadził sporo roszad w wyjściowej jedenastce. Powrót wymienionego już Ronaldo zaowocował zrezygnowaniem z występu Dejana Kulusevskiego. W zespole „Starej Damy” znalazł się również Leonardo Bonucci.

Włoch po kilku meczach nieobecności z powodu urazu wrócił na środek defensywy, co oznaczało przesunięcie na lewą flankę Alexa Sandro i posadzenie na ławce innego zawodnika pochodzącego z Italii – Federico Bernardeschiego. Ponadto do składu wskoczył Arthur, który zastąpił byłego piłkarza właśnie FC Porto – Danilo.

Jedyne zmiany w Porto względem niedzielnego meczu z Gil Vicente miały miejsce w obronie. Tam za Nanu oraz Diogo Leite wystąpili Chancel Mbemba oraz Zaidu Sansui. Występ drugiego z nich oznaczał przesunięcie Wilsona Manafy na prawą stronę obrony.

Jednak Sergio Conceicao nie zmienił wyjściowego garnituru, jeżeli weźmiemy pod uwagę pierwszy mecz z Juventusem. Postawił dokładnie na tych samych zawodników, idąc za myślą, że zwycięskiego składu nie wypada zmieniać.

Porto chciało dobrze wejść w mecz, a pokazał to Mateus Uribe dość groźnym strzałem już w 2. minucie spotkania. „Juve” nie chciało pozostać gorsze i Alvaro Morata odwdzięczył się niezwykle kąśliwym dla Agustina Marchesina strzałem głową. Jednak argentyński golkiper wykazał się niezwykłym refleksem i obronił uderzenie Hiszpana.

Pech Meriha Demirala

Piłkarze z Półwyspu Iberyjskiego objęli prowadzenie chwilę po pierwszym kwadransie gry. Sędzia wskazał na 11. metr po faulu Meriha Demirala na graczu „Smoków”. Sergio Oliveira pewnie wykorzystał rzut karny i już od 18. minuty Porto dało znać Juventusowi, że czeka ich jedno z najtrudniejszych, jak nie najtrudniejsze zadanie w tym sezonie.

Pierwsza połowa zaczęła się ze sporym „przytupem”, lecz jej dalsza część była przeciętna, mocno przeciętna. Juventus częściej znajdował się przy piłce, ale to podopieczni Sergio Conceicao częściej oddawali strzały na bramkę. Niemniej jednak pierwsza część spektaklu zakończyła się wynikiem 1:0 dla zespołu gości. Wiadome zatem było, że jeżeli Andrea Pirlo chce utrzymać po bieżącym sezonie posadę szkoleniowca „Juve”, będzie musiał zmotywować swoich zawodników do lepszej gry w drugiej połowie.

Warto też wspomnieć, że pierwsza połowa pokazała nam w dużej mierze sporo bramkarskich popisów. Zarówno Wojciech Szczęsny, jak i zwłaszcza Agustin Marchesin odnotowywali bardzo dobre spotkanie. Mieli sporo pracy, ponieważ już do przerwy oglądaliśmy w sumie osiem celnych strzałów.

Juventus zmartwychwstał w drugiej połowie!

Juventus po przerwie zrobił to, co musiał zrobić już w pierwszej części spotkania. Po wspaniałym przyjęciu Cristiano Ronaldo w polu karnym Federico Chiesa wpakował piłkę do siatki w samo okienko. Włoch po raz kolejny postarał się być bohaterem Juventusu, lecz w tej sytuacji trzeba też pochwalić Ronaldo, który zanotował świetną asystę przy trafieniu skrzydłowego „Bianconerich”.

Zaledwie dwie minuty wystarczyły Mehdiemu Taremiemu na zdobycie dwóch żółtych kartek. Irańczyk otrzymał żółty kartonik w 52. i 54. minucie. Drugie upomnienie było szczególnie niepotrzebne, ponieważ piłkarz oddał strzał na bramkę po odgwizdaniu przez sędziego spalonego. Porto zatem po niespełna dziesięciu minutach drugiej połowy grało z jednym zawodnikiem mniej niż Juventus.

Swoją okazję na drugie trafienie miał już w 58. minucie Federico Chiesa, który minął bramkarza „Dragoes”. Jednak w ostatecznym zdobyciu bramki przeszkodził mu były zawodnik Realu Madryt – Pepe.

Juventus w 63. minucie wyrównał rezultat dwumeczu i wyszedł na prowadzenie. Gola na 2:1 dla „Starej Damy” nie mógł strzelić nikt inny niż Federico Chiesa. Po świetnym dośrodkowaniu Juana Cuadrado młody skrzydłowy wpakował piłkę do siatki głową i mógł sobie zapisać czwartą bramkę w tym sezonie Ligi Mistrzów.

W następnych minutach Juventus grający z przewagą jednego zawodnika bardzo mocno napierał na Porto. Natomiast żaden z ataków nie potrafił przebić się przez portugalski mur skonstruowany przez „inżyniera” Conceicao. Przyjezdni próbowali atakować i nie raz potrafili przestraszyć Wojtka Szczęsnego i ekipę gospodarzy, co pokazał w końcówce pierwszej połowy Moussa Marega, lecz piłka trafiła tylko w boczną siatkę.

Kiedy już wszystko wskazywało na to, że wielkimi krokami zbliża się dogrywka, Alvaro Morata wpakował piłkę do siatki. Hiszpan mógł znowu okazać się kluczowy dla Juventusu w najważniejszym momencie spotkania. Jednak arbiter odgwizdał spalonego i „Bianconeri” nie mogli cieszyć się z bramki zdobytej w 91. minucie.

Kolejną okazję na zakończenie tej rywalizacji miał Juan Cuadrado. Kolumbijczyk oddał niesygnalizowany strzał z okolic 25. metra od bramki „Dragoes”, lecz futbolówka jedynie odbiła się od poprzeczki. Zawodnik Juventusu mógł idealnie zwieńczyć swój świetny występ, jednak jego strzał nie zdołał pokonać golkipera „Smoków”, przez co oglądaliśmy w tym spotkaniu dogrywkę!

90 minut to za mało!

Po 90 minutach w Turynie emocje nie opadły, a wręcz przeciwnie, sięgały one zenitu. Porto starało się bronić w dziesiątkę przed Juventusem, który dalej po strzeleniu drugiego gola nie potrafił jednoznacznie zagrozić bramce Portugalczyków. „Smoki” dalej próbowały uskuteczniać grę z kontry, ale to było za mało na grający w przewadze jednego piłkarza Juventus.

W okolicach 100. minuty lekkiego urazu doznał strzelec dwóch bramek – Federico Chiesa. Po bardzo wymęczającym spotkaniu widoczne były już znaczne oznaki zmęczenia u wielu piłkarzy, a zwłaszcza u młodego skrzydłowego. Musiał on przez to opuścić murawę, a w jego miejsce zameldował się Federico Bernardeschi.

Pierwsza część dogrywki nie przyniosła żadnej bramki. Powodem tego z pewnością była ostrożność jednego, jak i drugiego zespołu, co nie oznaczało, że mecz nie miał odpowiedniego tempa gry. Wiadome było, że w powietrzu wisi bramka, jednak większość neutralnych kibiców liczyła na coś, za czym przepada każdy sympatyk futbolu – rzuty karne.

Niespodziewanie wszystkie te nadzieje rozwiał Sergio Oliveira. Portugalczyk pokonał Wojtka Szczęsnego idealnym strzałem po ziemii z rzutu wolnego z okolic 25. metra od bramki „Juve”. Wszystko wskazywało na to, że to koniec emocji w tym starciu. Nic z tych rzeczy. Widzom dodatkowo podniósł ciśnienie Adrien Rabiot, który wpakował piłkę do siatki głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Federico Bernardeschiego.

Jednak kolejne ataki Juventusu nie wystarczyły, by po raz czwarty w tym meczu pokonać argentyńskiego bramkarza „Dragoes”. Tym samym Juventus odpadł z Ligi Mistrzów, mając niewiarygodną okazję, aby awansować, ponieważ przez sporą część spotkania grał w przewadze jednego zawodnika. Crisitano Ronaldo i jego ekipa muszą się więc pożegnać z tegoroczną edycją Ligi Mistrzów, a włodarze Juventusu muszą się zastanowić nad przyszłością Andrei Pirlo w klubie ze stolicy Piemontu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze