Zegar tyka, panie Mourinho, czas w końcu na jakieś trofeum


Dla Jose Mourinho nadchodzi czas prawdziwej weryfikacji. Portugalczyk musi w końcu zdobyć jakieś trofeum, którego wszyscy wyczekują od momentu jego zatrudnienia

18 lutego 2021 Zegar tyka, panie Mourinho, czas w końcu na jakieś trofeum

Po kapitalnym początku sezonu na Tottenham Hotspur Stadium nie ma już śladu. Zespół Jose Mourinho w ostatnich pięciu spotkaniach przegrał czterokrotnie, wygrał tylko raz ze słabym West Bromem i znalazł się poza strefą Ligi Mistrzów. W najbliższych tygodniach portugalski szkoleniowiec musi więc udowodnić swoją wartość. Najwyższa pora pokazać, że wciąż potrafi wygrywać trofea. W końcu po to zatrudniono go w Tottenhamie.


Udostępnij na Udostępnij na

Niesamowicie frustrujące musi być momentami kibicowanie Tottenhamowi. Zespół z północnego Londynu regularnie puka do światowej elity, ale wciąż nie może pochwalić się żadnym trofeum od 2008 roku. Jose Mourinho miał to zmienić. Jednak pomimo awansu do finału Pucharu Ligi i fazy pucharowej Ligi Europy, nastroje wśród fanów „Kogutów” są nie najlepsze. Dla Portugalczyka nachodzi czas prawdziwej weryfikacji. Najwyższy czas włożyć coś do gabloty, czego nie udało się zrobić Mauricio Pochettino. Jeśli „The Special One” nie dokona tego, jego posada najprawdopodobniej zawiśnie na włosku.

Historia bez happy endu

Projekt pod nazwą Tottenham Hotspur Mauricio Pochettino ruszył w 2014 roku, kiedy to Argentyńczyk przeniósł się z Southampton do Londynu. Całość opakowana była bardzo dobrze. Nowy trener z pomysłami, który sprawdził się już w Premier League, oraz klub z aspiracjami do walki z najlepszymi. Dla obu stron była to sytuacja win-win. Pierwsza lata współpracy w zasadzie tylko to potwierdzały. „Koguty” zaczęły bowiem regularnie pukać do elity. W pierwszym sezonie Argentyńczyk zdobył piąte, a rok później trzecie miejsce w Premier League.

W sezonie 2016/2017 niewiele zabrakło, aby na finiszu wyprzedził Chelsea Antonio Conte. Skończyło się jednak na drugiej lokacie. Mimo małego rozczarowania fanów Tottenhamu optymizmem mógł napawać progres, jaki wykonywał ich zespół z sezonu na sezon. Drużyna cały czas się rozwijała, a to dobrze wróżyło na przyszłość. Przy niewielkich nakładach finansowych wszyscy z podziwem patrzyli na zespół Mauricio Pochettino. Kolejne lata przynosiły ponownie wysokie lokaty w tabeli, bo w sezonie 2017/2018 skończyło się na trzecim miejscu, a rok później na czwartym. W międzyczasie pojawił się przegrany finał Pucharu Anglii z Chelsea 0:2 na Wembley. Wszystko było pięknie, ale brakowało tego najważniejszego – trofeum.

Szansa na nie pojawiła się jednak w sezonie 2018/2019. Wtedy to zespół Mauricio Pochettino po fantastycznym dwumeczu z Ajaksem zameldował się w finale Ligi Mistrzów. Tam czekał już na nich Liverpool, który ostatecznie pokonał „Koguty” 2:0. Argentyńczykowi trofeum znowu przeszło koło nosa i już wtedy wielu sugerowało, że powinien on zrezygnować ze swojej posady. O opinię na ten temat poprosiłem mojego rozmówcę, Jonathana Veala, który na co dzień zajmuje się drużyną Tottenhamu:

Gdyby Pochettino odszedł po finale Ligi Mistrzów, byłoby to bardziej naturalne. Myślę, że odszedłby, gdyby wygrali, ale z perspektywy czasu prawdopodobnie powinien po prostu odejść. Ale zostając, zobowiązał się do podjęcia nowego wyzwania, które wymagało czasu i ogromnej przebudowy drużyny. Jednak tego nie dokonał i widzimy, że dla Mourinho nie jest to też wcale łatwe zadanie. 

Gwarancja trofeów

Kiedy na Tottenham Hotspur Stadium Daniel Levy zatrudniał Jose Mourinho, wśród kibiców zapanował podział. Jedni uważali, że zatrudnienie Portugalczyka to błąd ze względu na jego styl gry. Drudzy zaś cieszyli się, bo w końcu stery Tottenhamu przejmował trener, który w futbolu zdobywał największe trofea. Zresztą o to najbardziej chodziło prezesowi klubu. W północnym Londynie w końcu miał pojawić się ktoś z nie tylko efektownym pomysłem na grę, ale przede wszystkim efektywnym. Mauricio Pochettino zawsze gwarantował to pierwsze, ale nigdy nie przekładało się to na konkretne osiągnięcia. Daniel Levy chciał zrobić kolejny krok naprzód. Nie wystarczały mu już wyłącznie lokaty w pierwszej czwórce w Premier League ani przegrane finały. Tottenham za jego rządów w końcu miał stać się klubem z samego topu.

Daniel Levy wspomniał w serialu „Wszystko albo nic: Tottenham”, że Jose Mourinho „to jeden z dwóch najlepszych menedżerów na świecie”. Jeśli spojrzelibyśmy na jego osiągnięcia w momencie, kiedy Tottenham zatrudniał go na stanowisku szkoleniowca pierwszego zespołu, to faktycznie było to zgodne z prawdą. Portugalczyk przecież zdobywał Ligę Mistrzów, Premier League, Serie A i jeszcze wiele innych pucharów.

Większość z nich miała jednak miejsce dobrych kilka lat wstecz i na dodatek w drugim sezonie pracy Portugalczyka. W trakcie ostatniej przygody z Manchesterem United udało się wprawdzie zdobyć Ligę Europy, Puchar Anglii czy Tarczę Wspólnoty, ale dla klubu z takimi tradycjami to zdecydowanie za mało. Po zwolnieniu Jose Mourinho z posady szkoleniowca „Czerwonych Diabłów” wydawało się, że jego kariera obrała bardzo niebezpieczny kierunek. Portugalczyk wciąż popełniał te same błędy i pozostawiał za sobą spalone mosty. Dlatego kiedy na stole pojawiła się oferta z Tottenhamu, „The Special One” długo się nie zastanawiał.

Czas coś wstawić do gabloty

Rok temu Jose Mourinho powiedział, że jego drużyna jest w stanie w drugim sezonie pracy z nim zdobyć mistrzostwo. Dobra forma w końcówce poprzednich rozgrywek i na początku obecnych sprawiła, że te deklaracje nabrały poważnego znaczenia. Tottenham wskoczył bowiem jesienią na fotel lidera, ale szybko z niego spadł. Słaba forma „Kogutów” na przełomie starego i nowego roku pokazała, o co będzie się w tym sezonie bić zespół z północnego Londynu.

Tottenham nie liczy się już w walce o mistrzostwo Anglii, ale wciąż ma szansę, aby podnieść upragnione trofeum w tym sezonie. Możliwości są dwie: Carabao Cup albo Liga Europy. W tych pierwszych rozgrywkach „Koguty” awansowały do finału, gdzie już czeka Manchester City. Natomiast na europejskich boiskach gotowy do walki z drużyną Jose Mourinho jest Wolfsberger. Żadna z potyczek z wymienionymi drużynami nie będzie łatwa dla Tottenhamu, zważywszy na ich kiepską formę. Portugalski szkoleniowiec zdaje sobie jednak sprawę, że w jego sławnym drugim sezonie czas w końcu wstawić coś do gablotki.

Brak trofeum i wywalczenia awansu do Ligi Mistrzów może sprawić, że pozycja Jose Mourinho w klubie znacząco osłabnie. Już teraz duża część fanów Tottenhamu chciałaby, aby Portugalczyka zwolniono. Daniel Levy nie jest jednak typem osoby, która podejmuje decyzje na gorąco. Z pewnością spokojnie poczeka na rozwój wypadków i na podstawie wyników będzie oceniać pracę szkoleniowca jego drużyny. O opinię, czy dla Jose Mourinho zdobycie trofeum będzie gwarancją zachowania posady, postanowiłem jednak zapytać mojego rozmówcę, Jonathana Veala:

– Na Mourinho ciąży duża presja, aby wygrać trofeum w tym sezonie, po to przecież został sprowadzony do klubu. „Spurs” mogli wybrać młodszego menedżera, tak jak w przeszłości, ale wybrali Mourinho, ponieważ zdobywa trofea. Ma szansę w tym sezonie, ale nawet jeśli się nie uda, nie sądzę, że odejdzie. Pozbycie się go będzie dla klubu zbyt drogie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze