W poniedziałek nowym menedżerem Queens Park Rangers został Jimmy Floyd Hasselbaink. Klub ostatnimi czasy boryka się ze sporymi problemami, a Holender jest już jego dziesiątym kolejnym trenerem w siedmiu ostatnich latach. Jego zadaniem jest przywrócenie "The Hoops" do Premier League i wydaje się, że może temu podołać.
Kim jest Jimmy Floyd Hasselbaink? Kojarzyć go mogą przede wszystkim fani angielskiej ekstraklasy, w której strzelił 129 bramek oraz był jej dwukrotnym królem strzelców na przełomie wieków w zespołach Leeds United oraz Chelsea. Zwłaszcza gra w Londynie przysporzyła mu szacunku, jakim do dzisiaj cieszy się na Wyspach Brytyjskich: 177 spotkań i 88 bramek czyni go jednym z najlepszych napastników „The Blues” w XXI wieku. Szybki, obunożny, silny, dobrze grający głową – 15 lat temu był wprost stworzony do gry w Premier League. Pierwszy sezon Chelsea pod naczelnictwem Romana Ambramowicza był dla Hasselbainka ostatnim – o ile w obecności Hernana Crespo i Adriana Mutu radził sobie znakomicie i został najlepszym strzelcem drużyny, o tyle wraz z przyjściem na Stamford Bridge Didiera Drogby dla 32-latka zabrakło miejsca.
Podczas swojej kariery prócz w Chelsea i Leeds grał między innymi w Atletico Madryt, Middlesbrough, Charltonie, AZ Alkmaar oraz portugalskiej Boaviście. Był też reprezentantem Holandii, w której jednak wystąpił zaledwie w 23 meczach, strzelając dziewięć bramek. W kadrze musiał wówczas rywalizować między innymi z Dennisem Bergkampem, Patrickiem Kluivertem, Royem Makaayem czy Ruudem van Nistelrooyem, przez co wielkiej kariery na niwie reprezentacyjnej nie zrobił. Obfitą w gole (aż 259 trafień we wszystkich rozgrywkach!) karierę zakończył w drugoligowym Cardiff, gdzie mimo 36 lat na karku zdobył dziewięć bramek w 44 spotkaniach.
Menedżer z werwą
Hasselbaink pierwsze szlify trenerskie zbierał w zespole U-16 Chelsea oraz w akademii Nike, gdzie wyrobił potrzebne licencje. Kolejnym krokiem był Nottingham Forest, gdzie od lipca 2011 przez półtora roku był asystentem najpierw Steve’a McClarena, a następnie Steve’a Cotterilla i Seana O’Driscolla. Pracy menedżera nie zaczynał z wysokiego pułapu – w maju 2013 roku został szkoleniowcem Royal Antwerp, klubu występującego w belgijskiej drugiej lidze. Zajął z nim siódme miejsce, co było skokiem o cztery pozycje w porównaniu do poprzednich rozgrywek.
Nikogo nie powinno dziwić, że Hasselbaink chciał wrócić do Anglii. Sam wybór zespołu był jednak niełatwy do zrozumienia – trener w listopadzie 2014 objął Burton Albion występujący na co dzień w League Two, czyli… czwartym poziomie rozgrywkowym. Holender wyśmienicie zmierzył siły na zamiary – w Antwerpii wymaganiem był długo wyczekiwany awans do Jupiler League, w Burton zaś miał wolność działań i stylu pracy. Efekt? Pierwszy w historii awans do Ligue One, i to już w pierwszym sezonie! „Piwowarzy” strzelili najwięcej bramek z całego zestawienia, a na finiszu z łatwością wyprzedzili o wiele bardziej znane Bury czy Wycombe, zajmując ostatecznie pierwszą lokatę, osiem punktów nad kolejną drużyną.
Skoro w League Two włodarze Burton nie wymagali wiele, czego mogli żądać w Ligue One? Oczywiście utrzymania. Co więc zrobił Hasselbaink? Od 22 sierpnia zespół nie spadł niżej niż na piątą lokatę, a 22 listopada po raz drugi stał się zespołem otwierającym tabelę! Beniaminek ma po dwudziestu kolejkach najwięcej zwycięstw i najmniej straconych goli w całym zestawieniu i śmiało można przypuszczać, że gdyby szkoleniowiec został do końca sezonu, klub biłby się o awans z Coventry czy Wigan. Właściciele Burton nie robili Holendrowi żadnych problemów z przenosinami do Queens Park, zapewne w podzięce za zasługi, których nikt przecież się nie spodziewał.
I will always have a place for Burton in my heart and will continue to follow their future progress with great interest #bafc
— Jimmy Floyd⚽️ (@jf9hasselbaink) December 9, 2015
Nowy trener, stare podejście?
Odkąd prezesem QPR został właściciel malezyjskich linii lotniczych Air Asia Tony Fernandes, w londyńskim klubie menedżerów zmienia się jak rękawiczki. Biznesmen przejął „The Hoops” bezpośrednio po awansie do Premier League, dołączając do licznego grona bogaczy, którzy chcieli powiększyć swoje imperium o zabawkę z najbardziej medialnej ligi na świecie. Zaczął pompować w drużynę wielkie pieniądze, robić absurdalnie drogie transfery, oferować graczom tygodniówki, które wielokrotnie przewyższały ich poprzednie gaże. Efekt? 17. miejsce w pierwszym i spadek z ostatniej lokaty w kolejnym sezonie. Zamiast zmienić politykę transferową i zacząć budować zespół od podstaw, Fernandes zwalaniał menedżerów jednego po drugim. Najdłużej, bo od listopada 2012 do lutego 2015, wytrzymał Harry Redknapp, który zdążył w tym czasie spaść z Premier League i ponownie do niej awansować, aby na początku tego roku dostać wypowiedzenie po serii haniebnych wyników. Zero punktów na wyjazdach i dziewiętnaście oczek po 23 kolejkach, przedostatnia lokata – tyle wystarczyło, aby wujka Franka Lamparda zwolnić.
Następny był Chris Ramsey, w ostatnich czterech meczach drużynę prowadził zaś Neil Warnock. Wcale nie szło im źle – dziś Rangers zajmują 12. lokatę, ale są tylko trzy punkty od strefy barażowej. Hasselbaink rzucił się na głęboką wodę. Patrząc na kaprysy Tony’ego Fernandesa, seria kilku słabych wyników może skutkować natychmiastowym zwolnieniem. Zakładając jednak, że Holender będzie sobie radził podobnie jak w poprzednich miejscach pracy, oraz dostanie wolną rękę przy budowaniu zespołu bez zbędnych transferów – możemy spodziewać się, że „The Hoops” na poważnie włączą się do walki o powrót do angielskiej ekstraklasy. Sam Hasselbaink zdaje się potwierdzać chęć takiego stylu pracy w jednym z pierwszych wywiadów po objęciu stanowiska, udzielonemu brytyjskiemu dziennikowi „The Independent”. – To gra zespołowa. Chcę mieć drużynę. Nie indywidualności. Potrzebujesz drużyny, aby wygrywać trofea. Indywidualności wygrywają jedynie mecze.
https://twitter.com/Jonesy_OmegaMan/status/672768247238914048
Holender podchodzi do nowego wyzwania w swoim życiu z przekonaniem o własnej wartości. – Miałem szczęście grać pod okiem wielu dobrych menedżerów i wspaniałych ludzi, ale oni nie są Jimmym Floydem Hasselbainkiem. Ja jestem Jimmy, wiem, jaki jestem i nie chcę być nimi. Chcę być sobą – powiedział w wywiadzie dla „The Guardian”. Jutro byłego króla strzelców Premier League czeka chrzest bojowy: QPR rozegra wyjazdowy mecz ze znajdującym się na 5. miejscu w tabeli Burnley. Jak poradzą sobie Rangers? Odpowiedź poznamy w sobotę o godzinie 16:00