Jesus Imaz na boiskach PKO BP Ekstraklasy gości już od wielu sezonów i praktycznie od początku czaruje grą. Tak było zarówno podczas występów w Wiśle Kraków, jak i w Jagiellonii Białystok, w której przeżywa najlepszy okres w karierze. A cała gra drużyny oraz kompozycja składu opiera się właśnie na 30-latku z Półwyspu Iberyjskiego. Dość powiedzieć, że w meczu przeciwko Lechowi Poznań zdobył swoją 50. bramkę na polskich stadionach.
Grubo ponad rok w Wiśle Kraków i ponad dwa lata w Jagiellonii Białystok przyzwyczaiły nas do tego, że postać Jesusa Imaza wykracza ponad przeciętną w ekstraklasie. Hiszpan zadomowił się w Polsce i, jak pokazują liczby, czuje się na tutejszych boiskach lepiej niż u siebie. A może nawet dużo lepiej? Bo przecież to właśnie w naszej lidze uznawany jest za gwiazdę. A szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę występy w Jagiellonii, w której na jego plecach spoczywa ciężar całej ofensywnej gry drużyny. Możemy uznać, że Hiszpan to zawodnik, jakich w ekstraklasie mało, albo wcale.
Niezastąpiony
Powiedzieć, że Jesus Imaz jest potrzebny Jagiellonii, to jak nic nie powiedzieć. On po prostu jest dla białostoczan postacią absolutnie kluczową i fundamentalną. Nie bez przyczyny właśnie wokół 30-latka każdy kolejny trener klubu z Podlasia tworzy drużynę. Zarówno obecny Ireneusz Mamrot, jak i Bogdan Zając czy Iwajło Petew rozpoczynali ustalanie składu od Imaza. Doskonale pokazuje to statystyka rozegranych meczów. Na 98 spotkań, podczas których Jesus Imaz był w klubie, rozegrał 88, pomijając przy tym tylko dziesięć starć. Jeszcze dobitniej ukazuje ten fakt statystyka liczby rozegranych minut. Na 8820 minut możliwych zawodnik z Hiszpanii rozegrał ponad 7000 minut. Do tego w równo 50 spotkaniach wystąpił od pierwszej do ostatniej minuty. A to robi wrażenie.
5⃣0⃣⚽️Jesús Imaz
5⃣ ⚽️ vs Lech Poznań
w ekstraklasie#JAGLPO #Ekstraklasa pic.twitter.com/zJDitjCwqC— Mikrofutbol (@mikrofutbol) September 24, 2021
Używając słowa niezastąpiony, nie można posługiwać się tylko statystykami i czystymi liczbami. Bo te, owszem, mówią dużo, ale tego, co najważniejsze, już nie. Czyli dlaczego właśnie Imaz jest dla Jagiellonii nie do zastąpienia? Gołym okiem przeciętnego kibica można zauważyć, że Hiszpan ma zupełnie inny styl gry od innych zawodników naszej ligi. Widzi więcej. Myśli szybciej. Gra mądrzej. Można tak najkrócej scharakteryzować zawodnika „Żółto-czerwonych”. I rzeczywiście coś w tym jest, bo to, z jakim luzem porusza się po boisku Imaz, jest naprawdę imponujące. Doskonale wie, gdzie i kiedy powinien się znaleźć w danym miejscu. I co jeszcze ważniejsze, zanim dostanie piłkę, wie, co z nią chce zrobić. A to jest kluczowa cecha w piłce nożnej, której wielu rywalom ofensywnego pomocnika z Podlasia brakuje.
Gdyby nie to, że Jesus Imaz ma już 30 lat to na pewno zagraniczne kierunki byłby nim zainteresowane (taka Turcja?). Luz w grze, przegląd pola, technika – wszystko TOP🔝! I tak nie tylko dzisiaj, a od kilku lat.
Jaga ma w szatni naprawdę gwiazdę ligi.#JAGBBT
— Jakub Fudali (@Jakub_Fudali) August 7, 2021
Jesus Imaz – boiskowy magik
Pytając kibica futbolu, z czym kojarzy się mu zawodnik z Półwyspu Iberyjskiego, praktycznie każdy odpowie, że z co najmniej dobrą techniką. I nie inaczej jest w przypadku zawodnika „Pszczółek”. Bo Jesus Imaz jak na polskie warunki technikę ma naprawdę znakomitą. Zarówno kontrola piłki, jak i jej przyjęcie czy też podanie stoją na solidnym, wysokim poziomie. I nie chodzi tu o pianie z zachwytu nad 30-latkiem, tylko o fakt, że jak na trudne polskie piłkarskie realia Hiszpan jest zawodnikiem, którego ze świecą szukać.
Trzeba jednak dodać, że technika użytkowa to nie wszystko, co pokazuje w Jagiellonii. Bo przecież potrafi również ciężko pracować w defensywie, na co najlepszym przykładem jest ostatni mecz z Lechem, w którym mocno wspomagał kolegów z defensywy. Co nie jest często widocznym obrazkiem u zawodników, których główne zadania leżą w ofensywie. A powrót na własną połowę kończy się na truchcie w kierunku rywala. W grze Imaza jest to praktycznie niedoświadczalne.
Ciągnie Jagiellonię – jak długo jeszcze?
Nie da się ukryć, że ostatnie kolejki w wykonaniu Jagiellonii nie są najlepsze. Można to nawet rozszerzyć na ostatnie miesiące, a nawet sezony. Gra i wyniki „Dumy Podlasia” nie należą do najlepszych, a zapewnienia o chęci powrotu do walki o medale kończą się tylko na słowach. Po pierwszych kilku kolejkach trzeba się z nich wycofywać, mówiąc, że ten sezon będzie przejściowy, a za rok już na pewno powalczymy o ścisłą czołówkę. Niemniej, abstrahując od otoczki wokół klubu i drużyny przez cały ten czas, w tym, poprzednim, jaki i jeszcze wcześniejszym sezonie jedynym zawodnikiem, który w Jagiellonii nieprzerwanie naprawdę pasuje do czołówki ligi, jest Jesus Imaz. Bo właściwe to on prowadzi ten zespół w górę tabeli.
𝐉𝐄𝐒𝐔𝐒 5⃣0⃣⚽️ 𝐈𝐌𝐀𝐙@JesusImaz11 👏#JAGLPO 1:0 pic.twitter.com/GsPPbLIRsw
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) September 24, 2021
Trudno powiedzieć, że ktoś poza Imazem ciągnie białostoczan w odpowiednim kierunku. Niezbyt bowiem można określić takim mianem Michała Żyrę czy Andrzeja Trubehę, którzy nie wykorzystują mnóstwa sytuacji, przez co „Jaga” zdobyła w tym sezonie tylko dziesięć bramek w ekstraklasie. Ale również trudno przypiąć takie miano do wahadłowych czy też obrońców, którzy popełniają masę prostych błędów, szczególnie przy stałych fragmentach gry. Tak naprawdę poza Imazem w obecnej kadrze Jagielloni jest jeszcze może dwóch zawodników, którzy spełniają pokładane w nich nadzieje i ciągną zespół w górę.
***
Jesus Imaz w spotkaniu z Lechem Poznań zdobył swoją 50. bramkę w historii występów w PKO BP Ekstraklasie. Umocnił się tym samym w hierarchii najlepszych zagranicznych strzelców w historii ekstraklasy na siódmej lokacie. I trudno sobie nie wyobrazić, że nie będzie zajmował kolejnych, wyższych miejsc w tym rankingu. A nie będzie to takie trudne, ponieważ większość czołówki tej klasyfikacji nie gra już w lidze. Pytanie tylko, czy rekordy będzie bił dalej w barwach Jagielloni? Do końca kontraktu Jesusa Imaza na Podlasiu pozostał niecały rok i na dziś trudno sobie wyobrazić, że na nim zostanie. Zdecydowanie stać go na jeszcze lepszy klub. Legia, Lech? A może Turcja lub podobny kierunek?