Jagiellonia Białystok i Ireneusz Mamrot. Jak wygląda drugie podejście?


Osiem punktów po sześciu spotkaniach? Niby dobrze, ale czegoś brakuje

28 sierpnia 2021 Jagiellonia Białystok i Ireneusz Mamrot. Jak wygląda drugie podejście?
Michał Kość / PressFocus

Po Bogdanie Zającu z pewnością każdy trener nie miałby poprzeczki zawieszonej zbyt wysoko. Dlatego ponowne chwycenie za lejce przez Ireneusza Mamrota było i chyba do tej pory jest wspaniałą wiadomością dla klubu z Podlasia. Jednak czy wszystko jest takie piękne? Trzy z pierwszych czterech spotkań u siebie i tylko siedem punktów powoduje pewien niedosyt. Jak dalej będzie się rozwijać Jagiellonia?


Udostępnij na Udostępnij na

Obecny szkoleniowiec już pracował w Jagiellonii Białystok w latach 2017–2019. Przez ten czas poprowadził „Żółto-czerwonych” w 108 spotkaniach. Ten okres pracy był wspaniałym czasem dla klubu. Wicemistrzostwo kraju, finał Pucharu Polski i wyeliminowanie Rio Ave, czyli największy sukces Jagiellonii Białystok na arenie międzynarodowej.

A teraz? Po prostu jest poprawnie – tylko tyle.

Spokój daje ten sam wynik co konflikt?

Po eksperymencie z byłym współpracownikiem Adama Nawałki oraz okresie pracy drużyny z Rafałem Grzybem Jagiellonia wróciła do tego, co zna. Powrót do Ireneusza Mamrota to nie tylko podróż sentymentalna do jednego z dwóch najważniejszych szkoleniowców tego zespołu w XXI wieku. To przede wszystkim jasna i spójna koncepcja, która nie polega na życiu w konflikcie z całym światem.

Skarb kibica PKO Ekstraklasy: Jagiellonia Białystok – przeszłość teraźniejszością

 

Dlatego też drugie podejście do „Dumy Podlasia” przez sympatyków tej drużyny jest oceniane na razie jeszcze z przymrużeniem oka. Po burzliwym okresie wystarczyło dać po prostu spokój dosłownie wszystkim, by mieć na ten moment spory kredyt zaufania. Do tego widać delikatną zwyżkę formy linii defensywnej „Jagi”, jak opowiada Wojciech Konończuk:

– Największa różnica to kontakt trenera z zespołem, kibicami i mediami. Trener Zając nie umiał poukładać sobie dobrych relacji ani z własnymi piłkarzami, ani z fanami, ani z dziennikarzami. Na ocenę gry jest trochę za wcześnie. Po starcie było widać, że Jagiellonia gra dużo bardziej odpowiedzialnie w defensywie, a rywale mają kłopoty ze stwarzaniem sobie sytuacji podbramkowych. Po meczach z Górnikiem i Cracovią nie jest to już takie oczywiste.

Zając kontra Mamrot

I faktycznie, gdyby porównać Bogdana Zająca z Ireneuszem Mamrotem, to start sezonu na ten moment jest dość podobny. Były asystent Nawałki zdobył osiem punktów w sześciu meczach, tyle samo ile obecnie prowadzący zespół szkoleniowiec.

Bramki? W poprzednich rozgrywkach na tym etapie było sześć strzelonych i siedem straconych. W tegorocznych zaś Jagiellonia zdobyła osiem goli i sześć razy dała się zaskoczyć rywalom.

Również podobnego zdania jest nasz ekspert: – Start jest przeciętny. Biorąc pod uwagę fakt, że Jagiellonia grała cztery razy u siebie i tylko raz na wyjeździe, a rywale nie należeli do ligowego topu, siedem punktów w pięciu meczach powodem do chluby nie jest.

Jagiellonia ma jeszcze wiele do poprawy

To, że drużyna z Podlasia w ostatnich sezonach obniżyła loty, nie podlega żadnej dyskusji. Jednak patrząc na skład „Jagi”, nie sposób nie odnieść wrażenia, że zwyczajnie nie wykorzystuje ona swojego potencjału.

Przecież to na stadionie w Białymstoku biega Jesus Imaz, czyli gwiazda polskiej ligi. To w tym klubie gra były reprezentant Polski, defensywny pomocnik Taras Romanczuk. Linia obrony tej drużyny również wygląda jak na warunki ekstraklasy na mocną. W bramce młody, ambitny Xavier Dziekoński. Są doświadczeni Michał Pazdan oraz Błażej Augustyn. Do Jagiellonii wrócił też Dani Quintana, a więc parę lat wstecz jeden z najbardziej widowiskowych piłkarzy na naszych boiskach.

Reasumując, do solidnych fundamentów doszli nowi zawodnicy, którzy znają smak gry przy pełnych trybunach w stolicy Podlasia. Takie połączenie powinno coś dać, a jednak cały czas czuć zaciągnięty hamulec ręczny w drużynie Ireneusza Mamrota. Swoimi spostrzeżeniami na temat kadry dzieli się z nami również redaktor „Kuriera Porannego”:

Do najwyższego poziomu jeszcze daleko, nawet w wydaniu ekstraklasowym. Rezerwy tkwią w poprawie skuteczności, znacznie lepiej może grać Martin Pospisil. Zobaczymy, co wniesie powrót Bartka Bidy i Pawła Olszewskiego i czy odnajdzie się Quintana. Uważam też, że znacznie więcej czasu na boisku powinien spędzać Krzysztof Toporkiewicz.

Bardzo ważne okazało się wzmocnienie defensywy, szczególnie powrót Michała Pazdana. Do momentu odniesienia kontuzji dobrze w zespół wkomponował się Israel Puerto. Bardzo dobre wrażenia sprawia Karol Struski.

Powrót Daniego Quintany jest na razie bardzo dyskretny, a Andrzej Trubeha marnuje sytuację za sytuacją. Trudno jednak oczekiwać, by od razu wskoczył w ekstraklasowe buty, a wychodzi tutaj fakt, jakim błędem było pozbycie się Jakova Puljicia i brak wartościowego transferu do ataku w miejsce Chorwata.

Jaka ma być filozofia Mamrota i co da na koniec sezonu?

Chęć większego posiadania piłki podczas trwania meczu – taki cel stawiał w niedawnych rozmowach w polskich mediach trener. I faktycznie, o ile w meczu z Lechią Gdańsk wyglądało to całkiem obiecująco, to jednak im dalej w las, tym gorzej.

Kolejno 51% z Lechią, 48% z Rakowem, 44% z Termalicą, 45% z Górnikiem, 47% z Cracovią i 67% z Wartą. Jak łatwo zauważyć, drużynie obecnego szkoleniowca udało się dłużej operować piłką tylko podczas inauguracyjnego spotkania z gdańszczanami i ostatniego z poznaniakami.

Trener Mamrot również powtarzał jak mantrę, że chętnie postawi na młodzież i być może tak faktycznie się stanie. Jagiellonia posiada aktualnie 16 zawodników ze statusem młodzieżowca oraz jeszcze jednego młokosa spoza naszego kraju. Liczba tylu młodych piłkarzy siłą rzeczy w pewnym momencie musi spowodować ich szturm do bycia przynajmniej na pograniczu pierwszego składu lub regularnego wchodzenia na boisko z ławki rezerwowych. Jednak to jest melodia przyszłości.

Co więc może dać na koniec sezonu połączenie takiej mieszanki rutyniarzy jak Michał Pazdan z młodością jak Xavier Dziekoński? Jak mówi nam Wojciech Kozaczuk – nic wielkiego. Spokojny byt w okolicach środka tabeli. Na ten moment nie daje on większych szans Jagiellonii na walkę o coś więcej:

– Zanosi się na to, że Jagiellonia nie będzie się biła o utrzymanie, ale też nie powalczy o najwyższe cele. Widoczny jest brak rasowego napastnika, a do tego powróciły ogromne różnice w jakości gry w pierwszej i drugiej połowie. Na razie zanosi się na środek tabeli, może nieco niżej (7-10 miejsce).

Jagiellonia za Bogdana Zająca to żaden układ odniesienia, bo mało kto wypadłby gorzej. Mamrot odnosił już tu sukcesy, był lubiany przez kibiców i to mu z pewnością teraz pomaga w pracy. Ale z oceną jej efektów jeszcze się wstrzymajmy.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze