Od Toronto po Glasgow – drugie życie Jermaina Defoe


36-letni Anglik wyruszył na podbój Szkocji

13 lutego 2019 Od Toronto po Glasgow – drugie życie Jermaina Defoe
https://moreradio.online

Po transferze do Toronto FC wydawało się, że Jermain Defoe definitywnie rozstał się z wielkim futbolem. Zaledwie rok później powrócił jednak do Premier League, by ponownie zadziwiać. Niedawny nieudany pobyt w Bournemouth paradoksalnie otworzył Anglikowi szansę na największy sukces w karierze. Wraz z Rangersami z Glasgow walczy obecnie o tytuł mistrza Szkocji, przeżywając na Ibrox Stadium drugie piłkarskie życie.


Udostępnij na Udostępnij na

Od początku sezonu 2013/2014 Jermain Defoe w zespole Tottenhamu Hotspur pełnił zaledwie rolę rezerwowego. Filigranowy napastnik szansę gry od pierwszych minut dostawał zaledwie w rozgrywkach Ligi Europy. Szkoleniowiec „Spurs”, Andre Villas-Boas bardziej od Anglika cenił Roberto Soldado. Zwolnienie Portugalczyka w połowie kampanii niewiele zmieniło w sytuacji zawodnika. Nowy menedżer Tottenhamu Hotspur, Tim Sherwood jeszcze rzadziej korzystał z usług Jermaina Defoe. Stało się jasne, że na White Hart Lane szanse na regularną grę reprezentanta „Sons of Albion” są minimalne. W mediach nie brakowało spekulacji dotyczących przyszłości zawodnika. Wymieniano wiele zainteresowanych klubów, a ostateczny wybór gracza mocno zaskoczył. Transfer 31-latka do grającego w Major League Soccer Toronto FC wydawał się swego rodzaju definitywnym pożegnaniem z wielkim futbolem oraz Premier League.

Każdy wie, ile ten klub (Tottenham Hotspur) dla mnie znaczy. (…) Spędziłem tutaj fantastyczny okres, a kibice zawsze byli dla mnie niesamowici. Jestem wdzięczny za okazję zarówno dla mnie jak i mojej rodziny, by doświadczyć życia za granicą i gry w MLS z kontraktem, który wygaśnie, gdy skończę 35 lat. Nie mam wątpliwości, że wrócę tutaj jako kibic (Tottenhamu Hotspur) wspierający zespół w nadchodzących latach – mówił po ogłoszeniu transferu w rozmowie z klubową stroną internetową „Spurs”, Jermain Defoe.

W Kanadzie tylko na chwilę

Przygoda Anglika w MLS trwała jednak zaledwie niecały rok. Początki zawodnika za oceanem były bardzo obiecujące. Jermain Defoe trafiał z wielką regularnością. To jednak w oczach selekcjonera „Sons of Albion”, Roya Hodgsona było za mało by wysłać napastnikowi powołanie na brazylijski mundial. Z racji natężenia spotkań Anglik doznał następnie kontuzji, która wykluczyła możliwość regularnej gry zawodnika dla kanadyjskiego klubu.

Będąc szczerym, przez pierwszy miesiąc, pierwsze dziesięć lub jedenaście meczów było dobrze. To całkiem proste – doznałem kontuzji. W tamtym czasie nie wiedziałem na czym polega problem. Zaczęło mi brakować (regularnej) gry, ponieważ jeździłem tam i z powrotem do Londynu, aby dowiedzieć się, na czym polega problem. Menedżer Ryan (Nelsen), był bardzo pomocny, ponieważ miał (jeszcze jako zawodnik) podobny problem. Byłem bardzo sfrustrowany, ponieważ przyjechałem do Toronto z Tottenhamu (…). Chciałem grać. To był dla mnie trudny czas (z powodu kontuzji). Kiedy do tego wracam, to bardzo pechowe, że doznałem urazu – wspominał o przyczynach niepowodzenia w MLS w rozmowie z portalem sportsnet.ca Jermain Defoe.

Bohater Sunderlandu

Rękę w kierunku zawodnika znajdującego się na zakręcie wyciągnął Sunderland. Klub ze Stadium of Light potrzebował wzmocnień w ofensywie i dokonał wymiany z Toronto FC. Do zespołu z Kanady powędrował Jozy Altidore plus sześć milionów euro. Jermain Defoe po zaledwie roku powrócił natomiast do Premier League, by pomóc uniknąć degradacji „The Black Cats”. Będąc najlepiej opłacanym graczem zespołu (70 tysięcy funtów tygodniowo) spełnił oczekiwania władz oraz sympatyków Sunderlandu. Każda z czterech strzelonych przez snajpera bramek pomagała inkasować bezcenne w walce o utrzymanie punkty klubowi z północno-wschodniej Anglii.

Na Stadium of Light Jermain Defoe stał się niekwestionowaną gwiazdą „The Black Cats”. W każdej z kolejnych dwóch ligowych kampanii zdobywał po piętnaście bramek. Jednak w sezonie 2016/2017 to nie wystarczyło by uchronić Sunderland przed degradacją.

Z racji bardzo dobrej dyspozycji na przestrzeni całej kampanii nie brakowało chętnych na pozyskanie Jermaina Defoe. Ostatecznie zawodnik zdecydował się dołączyć do Bournemouth. Z „The Cherries” podpisał trzyletnią umowę. Jednak już od początku sezonu wiele wskazywało na to, że na Dean Court będzie pełnił zaledwie rolę zmiennika i mentora dla młodszych zawodników. Grał mało, zatracając przy tym skuteczność z poprzednich kampanii. W obecnym sezonie było tylko gorzej. Anglik został wręcz przyspawany do ławki rezerwowych, przebywając na boiskach Premier League zaledwie dwadzieścia jeden minut. Brak okazji do gry w zespole Eddiego Howe’a stawiał pod znakiem zapytania dalszą przyszłość zawodnika na Dean Court. 36-letni napastnik był zdecydowany na wypożyczenie w minionym styczniowym oknie, a władze Bournemouth nie robiły problemów.

Czynnik Gerrarda

Już na początku grudnia ubiegłego roku po leciwego zawodnika ustawiła się kolejka chętnych. O ponownym pozyskaniu  Jermaina Defoe marzyli włodarze walczącego o powrót do Championship Sunderlandu. Zainteresowanie zawodnikiem wyrażali także przedstawiciele Crystal Palace oraz Sheffield United. Napastnik zdecydował się jednak dołączyć (na osiemnastomiesięczne wypożyczenie) do Rangersów prowadzonych przez Stevena Gerrarda, z którym występował w reprezentacji Anglii.

Było zainteresowanie (ze strony innych klubów), musiałem to wszystko rozważyć, a wyobrażałem sobie coś innego, szczerze mówiąc, wyobrażałem sobie inne wyzwanie. To ogromny klub i dołączam do środowiska, w którym wszyscy są pewni siebie. (…) Rozmawiałem ze Steviem i zdecydowałem się tu przyjechać, ponieważ jest to dla mnie wspaniała okazja. Kiedy dostał tę pracę (menedżera Rangersów), zmusiło mnie to do myślenia i ten ruch wydawał się naturalny – mówił w rozmowie z The Sun o powodach wybrania oferty klubu z Glasgow Jermain Defoe.

W przeciwieństwie do okresu spędzonego w Bournemouth, w Glasgow angielski napastnik już po podpisaniu umowy mógł liczyć na znacznie więcej szans. Od początku sezonu ofensywa Rangersów była uzależniona od Alfredo Morelosa. Osamotniony w ataku Kolumbijczyk, często pozostawiony bez wsparcia. był zdany sam na siebie. Nawet przyjmując piłkę tyłem do bramki przeciwnika nierzadko nie miał sposobności odegrać jej do partnerów, ustawionych w środkowej strefie boiska. Styczniowy transfer napastnika, który wspomagałby działania Alfredo Morelosa był więc koniecznością, by dalej liczyć się w walce o tytuł.

Defoe, czyli brakujący element

Już w jednym z pierwszych wywiadów po zakontraktowaniu Anglika Steven Gerrard podkreślił, że jest pewny, iż znajdzie na boisku miejsce dla obu graczy. Nawet jeśli musiałby zmienić system z ulubionego 4-3-3 na 4-4-2.

Tak, na sto procent (Defoe i Morelos mogą grać razem). Podobnie jak Defoe i Kyle Lafferty, czy Lafferty i Morelos. To zależy od meczu i rywala, od tego kto jest w formie i kto zasługuje na założenie koszulki. Myślę, że jedną rzeczą, która była oczywista w ciągu pierwszych sześciu miesięcy, jest to, że byliśmy mocno uzależnieni od Alfredo (Morelosa), szczególnie w europejskich rozgrywkach. Lafferty do nas dołączył (pod koniec letniego okna) i pomógł, ale nie wystarczy mieć dwóch napastników.(…) Jermain otrzymuje szansę, której chce, chce grać, chce strzelać bramki, a my możemy zapewnić mu ku temu warunki. Ludzie mówią o jego wieku, to jest w porządku, ale znam tego zawodnika, znam tego profesjonalistę – mówił w rozmowie ze Sky Sports menedżer Rangersów, Steven Gerrard.

Przygodę ze szkockim futbolem 36-letni Jermain Defoe rozpoczął w fantastycznym stylu. Trzy bramki i dwie asysty w czterech ligowych spotkaniach pomogły Rangersom zgromadzić dziewięć punktów. Na Ibrox Stadium Anglik w końcu odżył, prezentując się jak za najlepszych lat. Znów jest groźny dla rywali i bardzo skuteczny. W barwach „The Gers” przeżywa obecnie swoje drugie piłkarskie życie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze