Michał Janota, polski piłkarz występujący na co dzień na zapleczu Eredivisie, w rozmowie z iGolem zapowiada, że jest gotowy udowodnić swoją wartość osobom wątpiącym w jego talent.
Może na początek powiedz, jak czujesz się po pięciu latach spędzonych poza krajem? Czy jesteś już w pełni zaaklimatyzowany w Holandii?
Czuję się w Holandii bardzo dobrze. Pięć lat to kawał czasu, jak by nie patrzeć. Trochę czasu już minęło, ale powiedzmy, że już się zaaklimatyzowałem.
Czy Twoja drużyna ma jeszcze szansę na walkę o awans? Jak na razie spisujecie się chyba poniżej oczekiwań?
No dokładnie, nie idzie nam i nie ma powodu tego ukrywać. Nie mamy stabilnej formy. Jeden mecz gramy bardzo dobrze, a drugi bardzo słabo. To jest niedobra cecha naszej drużyny, bo powinniśmy grać co najmniej pięć dobrych spotkań pod rząd, żeby było ok. Jest jak jest, nie idzie nam zbyt dobrze, ale myślę, że mamy jeszcze szanse na awans, bo w Jupiler League liczą się play-offy. Awansuje tylko drużyna z pierwszego miejsca, kolejne osiem gra w barażach. Szanse są jak najbardziej jeszcze w naszym zasięgu.
Jak opisałbyś rozgrywki Eerste Divisie naszym czytelnikom? Jaki jest poziom drużyn walczących na zapleczu Eredivisie?
Powiem szczerze, że są drużyny, które prezentują naprawdę słaby poziom, ale są też drużyny, które mają co pokazać. Są w tej lidze zawodnicy, którzy prezentują wysokie umiejętności. Może nie jest to super poziom, ale na pewno nie jest też słaby. Jest 5-6 drużyn, które grają dobrą piłkę, w Pucharze Holandii robią wielkie niespodzianki. Tak jak my, kiedy pokonaliśmy Feyenoord.
Jak Ci się grało przeciwko byłemu pracodawcy? Jak ocenisz czas spędzony w Feyenoordzie Rotterdam? Co dał Ci pobyt w portowym mieście?
Czas spędzony w Feyenoordzie na pewno był dla mnie pozytywny. Bardzo dużo się tam nauczyłem i tego na pewno nigdy nie zapomnę. Grać przeciwko Feyenoordowi to coś pięknego. Powiem szczerze, że nie wyszedł mi akurat ten mecz, bo wszedłem na 30 minut w momencie, kiedy już broniliśmy wyniku. Byłem bardzo zestresowany, nie mogłem pokazać swoich wszystkich umiejętności. Na pewno łatwo nie było, nogi robią się ciężkie ze stresu, trudna jest gra przeciwko byłym kolegom. Wygraliśmy, więc byłem bardzo szczęśliwy.
Twój były kolega klubowy z innego holenderskiego klubu Excelsioru, Daan Bovenberg, strzelił w weekend bramkę w meczu z Ajaksem. Co powiedziałbyś o piłkarzu Utrechtu?
To jest na pewno bardzo mądry, poukładany chłopak, uczył się na uniwersytecie. Zdaje się, że niedawno zrezygnował ze studiów. Zanim przeszedł do Utrechtu powiedział mi, że ma zamiar rzucić piłkę i wyjechać uczyć się do Kanady. Jednak chyba Utrecht zdołał go przekonać, jak na razie dobrze na tym wyszedł. Gra regularnie, zarabia bardzo dobre pieniądze, a ostatnio zdobył jeszcze bramkę w meczu z Ajaksem. Na pewno ma spory talent.
Trener u którego grałeś, Gertjan Verbeek, prowadzi w tym momencie lidera ligi holenderskiej. Czy uważasz, że stać go na wywalczenie z AZ trzeciego mistrzostwa w historii klubu?
Jak najbardziej, bo śledzę rozgrywki ligi holenderskiej i widzę, że AZ gra bardzo dobrą piłkę, nie pokazuje, że jest słabszy od Ajaksu, PSV czy Twente. Nie bez powodu jest na pierwszym miejscu, w tym momencie graj chyba najlepszą piłkę. Gertjan Verbeek jest bardzo dobrym trenerem, super mi się z nim pracowało. Szkoda tylko, że wtedy w Feyenoordzie mu nie wyszło, bo zadziałało to również na moją niekorzyść. Ma na pewno duże szanse na to, żeby zdobyć z AZ mistrzostwo.
A co z Ajaksem? Klub z Amsterdamu będzie miał spore kłopoty z obroną tytułu…
Ajax, wiadomo, znany na całym świecie wielki klub, który słynie z tego, że stawia na młodzież, chociaż tu w Holandii robi się to prawie wszędzie. Młodzież ratuje ten Ajax, klub robi na niej świetny interes. Ściąga talenty z całego świata, ma dzięki temu świetny zespół, czy to pierwszy, czy rezerwowy. To, że klub z Amsterdamu jest w nieco słabszej formie, nie oznacza, że nie walczy już o mistrzostwo. Myślę, że jeszcze będzie grać lepiej.
A nie wydaje Ci się, że wspomniana młodzież Ajaksu jest jednak słabsza niż to bywało w poprzednich latach? Śledząc grę holenderskiej młodzieżówki, można to zauważyć. W ostatnich spotkaniach Jong Oranje nie było żadnego piłkarza Ajaksu.
Ajax ma sporo utalentowanych piłkarzy z całego świata, ale młodzi Holendrzy również są mocni. Ostatnio grałem dwa spotkania z drugą drużyną Ajaksu, więc wiem, jaki poziom prezentują. Ten zbieg okoliczności, brak piłkarzy z Amsterdamu w ostatnich meczach, nie znaczy, że Ajax nie ma dobrej szkółki. Ale z drugiej strony, tak jak powiedziałeś, poziom zawodników holenderskich trafiających do pierwszej drużyny się obniżył.
Nieco inaczej jest w Feyenoordzie, tam młodzież stanowi o sile drużyny.
Rzeczywiście, Ajax i Feyenoord mają odmienne podejście do pracy z młodzieżą. W Rotterdamie jest mniej zdolnych obcokrajowców, w pierwszym składzie gra za to wielu młodych Holendrów, którzy w Polsce pewnie wchodziliby na końcówki spotkań. Regularnie grają oni w holenderskiej młodzieżówce. Koemanowi udało się zestawić naprawdę silny zespół.
W klubie, w którym grasz obecnie, Go Ahead Eagles, karierę rozpoczynał wielki holenderski skrzydłowy, Marc Overmars. Miałeś okazję go poznać? Były piłkarz Ajaksu i Barcelony pracuje w końcu w Deventer.
Oczywiście, miałem okazję. Widzę go praktycznie codziennie na treningu. Jest dalej dyrektorem, czasem nawet przebiera się w dres, kiedy brakuje zawodników do gry treningowej.
Jak myślisz, dlaczego tak mało Polaków grywa w Eredivisie? Holenderska piłka jest zbyt wymagająca technicznie? Taktycznie?
I taktycznie, i technicznie. Holendrzy słyną z tego, że szkolą już małe dzieci, początkowo uczą samej gry, rywalizacji w małych zespołach, dopiero od pewnego momentu zaczyna się nauka taktyki. Taktyka jest bardzo ważna w holenderskim futbolu, szkoli się inteligentnych piłkarzy, którzy potrafią biegać po boisku, którzy wiedzą, co zrobić z piłką, kiedy już mają ją przy nodze.
Z drugiej strony do Polski napływają Holendrzy. Koen van der Biezen zdobył zwycięską bramkę w derbach Krakowa.
To jest akurat mój były kolega z drużyny, utrzymuję z nim kontakt. To na pewno nie jest rewelacyjny piłkarz. Nie chcę go bronić, ani atakować, ale jest to piłkarz, który rzemiosła uczył się w Holandii. Mówiłem mu, że w Polsce będzie musiał grać bardziej siłowo niż technicznie. W Go Ahead Eagles graliśmy do niego większość piłek w ataku, a on rozgrywał je do pomocników. W Cracovii widać różnicę, nie jest jeszcze dobrze zgrany z drużyną. Potrzebuje jeszcze czasu.
A jak wytłumaczyć transfery młodych zdolnych piłkarzy? Saidi Ntibazonkiza i Joel Tshibamba wywołali spore zaskoczenie, decydując się na przyjazd do Polski.
Z tego, co mówiło się w Holandii, Tshibamba sprawiał kłopoty, dużo imprezował i się go pozbyto. Natomiast Ntibazonkiza nie dogadał się finansowo z NEC. Nie spełnili jego wymagań i postanowił wyjechać do Polski. To nie jest zły piłkarz, wyróżniał się w NEC, wyróżnia się też w Cracovii.
Nie uważasz, że ci piłkarze robią krok w tył, wyjeżdżając do Polski w tak młodym wieku?
Myślę, że nie. To zależy od zawodnika, jak będzie się czuł w danej drużynie, w danej lidze. Nie musi się zatrzymywać, bo zawsze może wrócić do tego teoretycznie lepszego zespołu. W Holandii jest wielka konkurencja i kluby na pewno nie będą płakać po jednym zawodniku. Podjęli decyzje o odejściu, trzeba ich pytać o powody. Na pewno w jakimś stopniu się zatrzymają, ale czasem można zrobić dwa kroki w tył, a potem jeden duży do przodu.
Widzisz siebie w roli zawodnika, który zamienia Holandię na któryś z polskich klubów?
Szczerze mówiąc, poważnie biorę to pod uwagę. Chciałbym się sprawdzić w lidze polskiej i udowodnić tym, którzy wątpią w moje umiejętności, że potrafię grać w piłkę. Może dlatego, że gram w małym klubie. Nie zwracam uwagi na pieniądze, chciałem zainwestować w swój rozwój, po przygodzie z Excelsiorem chciałem zostać w Holandii. Ale biorę pod uwagę powrót do Polski, nawet na pół roku, tylko po to, żeby się sprawdzić.