Mistrzostwa świata zawsze są oknem wystawowym dla zawodników, oczy kibiców całego globu kierują się w kierunku mundialu. Nie inaczej było w roku 2014, kiedy na boiskach w Brazylii czarował James Rodriguez – niekwestionowana gwiazda reprezentacji Kolumbii. Trudno przejść obojętnie obok ofensywnego pomocnika, który zdobywa nagrodę dla króla strzelców turnieju.
Na mundial jechał jako gwiazda AS Monaco, do którego trafił w 2013 roku, z wyrobioną renomą w lidze portugalskiej, w której przywdziewał barwy FC Porto. AS Monaco nie wahało się ani chwili i wyłożyło za młodego Kolumbijczyka 45 milionów euro. Z miejsca stał się gwiazdą zespołu z księstwa, przyciągając na stadiony skautów najlepszych klubów na Starym Kontynencie.
Mistrzostwa świata w jego wykonaniu były wręcz niesamowite. Pięć spotkań, sześć bramek oraz dwie asysty – konkret w każdym spotkaniu. Szczególnie w pamięć kibicom zapadła bramka w meczu przeciwko Urugwajowi, w którym to James Rodriguez atakowany przez pięciu rywali przyjął piłkę na klatkę piersiową i posłał bombę z woleja. Gol ten uhonorowany został nawet nagrodą imienia Ferenca Puskasa.
This James Rodriguez goal at the 2014 World Cup was truly a work of art 👏
(via @fifaworldcup_fr) pic.twitter.com/fvGq0lQKNQ
— ESPN FC (@ESPNFC) September 7, 2020
Wszystkie drogi prowadzą do… Madrytu?
Na sprowadzenie Kolumbijczyka nalegał szkoleniowiec Realu Madryt, Carlo Ancelotti, prezes klubu również zapragnął mieć w swoim zespole najbardziej rozchwytywanego piłkarza okienka transferowego. AS Monaco otrzymało za swoją gwiazdę około 75 milionów euro, a James Rodriguez dołączył do klubu w trakcie okresu przygotowawczego w Stanach Zjednoczonych.
Carlo Ancelotti od razu znalazł mu miejsce w wyjściowej jedenastce „Królewskich”, a James Rodriguez odpłacał mu się świetnymi występami. Jeśli tylko był dostępny, rozpoczynał każdy mecz w pierwszym składzie. Debiutancki sezon w Hiszpanii miał świetny – 17 asyst i 18 bramek mimo występów na kilku różnych pozycjach zdecydowanie należy docenić.
Kolejne dwa sezony w Madrycie były słabsze. W dużej mierze przez trapiące go kontuzje mięśniowe. Nie pomagał mu też fakt, że kolejni szkoleniowcy Realu Madryt zrezygnowali z pozycji ofensywnego pomocnika, na której najlepiej czuł się Kolumbijczyk. W miejsce ofensywnego pomocnika pojawił się defensywny pomocnik – Casemiro – który z miejsca stał się ważną postacią zespołu.
„W Monachium jest zimno, Niemcy też są zimni”
Zinedine Zidane wyżej cenił sobie umiejętności chociażby Isco i bez żalu oddał Jamesa Rodrigueza na dwuletnie wypożyczenie do Bayernu Monachium. Kolumbijczyk trafił do Niemiec skuszony możliwością ponownej pracy z Carlo Ancelottim. Dwa miesiące później klub postanowił zwolnić włoskiego szkoleniowca. James Rodriguez poczuł się oszukany.
Przychodził do Monachium wyłącznie ze względu na Carlo, a teraz go zwalniają? Powiedzieć, że nie był tym faktem zadowolony, to mało. W Monachium miał spore wahania formy, potrafił zagrać dwa świetne spotkania, a później rozegrać kilka żenująco słabych. Nie mógł się zaaklimatyzować w klubie, nie odpowiadała mu atmosfera ani jego funkcjonowanie.
Klimat w Monachium zdecydowanie mu nie służył, o czym opowiedział po latach.
Tam jest zimno. Były dni, w których szedłem na trening o 9:00 przy temperaturze wynoszącej nawet 28 stopni na minusie. Wtedy czasami pytałem siebie: „Co ja tu właściwie robię?”James Rodriguez w podcaście Daniela Habifa na YouTube, 16 sierpnia 2020
Nie miał najlepszych kontaktów z kolegami w klubie, po części jest to również jego wina – otwarcie mówił, że nawet nie chciał się uczyć języka niemieckiego. Brakowało mu rodzinnej atmosfery, chciał znowu poczuć się doceniany.
Niemcy też są zimni, mimo że w klubie traktowano mnie fantastycznie. Ale tam zawsze myśli się tylko o pracy. Oni są jak maszyny, to szaleństwo. Przyjeżdżają na trening, pracują i do widzenia. Każdy skupia się tylko na swoim życiu i treningu.James Rodriguez w podcaście Daniela Habifa na YouTube, 16 sierpnia 2020
James Rodriguez wrócił do Madrytu, wiedząc, że pod wodzą „Zizou” raczej nie pogra. Panowie nie darzyli się sympatią po tym, jak Zidane „odpalił go” dwa lata wcześniej. James chciał odejść do odwiecznego rywala – Atletico, w którym miał być gwiazdą projektu Diego Simeone. Klub nie zezwolił mu na zasilenie derbowego rywala, a James musiał zostać w zespole, w którym nie miał szans na grę.
James Rodriguez synkiem Carlo Ancelottiego
Co robi James Rodriguez, gdy mu nie idzie? Leci do tatusia. Właśnie w ten sposób wielu kibiców prześmiewczo nazywało Carlo Ancelottiego. Włoch objął stanowisko trenera Evertonu i znowu zapragnął mieć w swoim zespole Kolumbijczyka. Po skomplikowanych negocjacjach Real Madryt pozwolił niepotrzebnemu zawodnikowi na odejście za darmo. O tym transferze pisaliśmy tutaj.
Sam zawodnik podkreślał to w wywiadach po podpisaniu kontraktu.
Gdyby nie było tu Carlo, nie wybrałbym tego klubu. (…) To on był powodem, dla którego tu przyjechałem. Z czasem zacząłem poznawać klub, ludzi, którzy tu pracują, i dowiadywać się, jakie są ich cele, i zobaczyłem, że myślimy podobnie. (…) Był dla mnie dobry w Realu Madryt oraz Bayernie.James Rodriguez dla ESPN, 1 kwietnia 2021
Sezon 2020/2021 w Premier League rozpoczął z wysokiego C. Trzy bramki i tyle samo asyst w pierwszych pięciu kolejkach oraz pozycja lidera dla klubu – to robiło wrażenie. Wydawało się, że Kolumbijczyk odnalazł swoje miejsce na ziemi. Do czasu.
Znowu odzywać zaczęły się problemy zdrowotne Jamesa Rodrigueza. Co chwilę wypadał z kadry zespołu przez drobny uraz, tuż po wyleczeniu wracał do wyjściowej jedenastki i nie prezentował się na miarę swoich możliwości. Potrzebował czasu, którego nikt mu nie mógł dać. Miał stanowić wartość dodaną do zespołu, tymczasem Everton osuwał się coraz niżej w ligowej tabeli.
Sezon zakończył na ósmym miejscu, ale drugą rundę rozgrywek James Rodriguez chciałby wymazać z pamięci. Nie notował liczb, był jednym z gorszych zawodników na boisku i irytował kibiców klubu z Goodison Park swoimi wyborami. Przez urazy i niezadowalającą formę nie załapał się nawet do reprezentacji na Copa America 2021.
Znów być ważnym
Przed rozpoczęciem tego sezonu Carlo Ancelotti wrócił na stanowisko szkoleniowca Realu Madryt, a Everton w jego miejsce zatrudnił… Rafę Beniteza. Tego samego, od którego zaczęły się problemy z regularną grą Jamesa jeszcze w Madrycie. Według doniesień mediów blisko związanych z klubem hiszpański trener od początku zakomunikował mu, że nie widzi dla niego miejsca w swojej układance.
W letnim okienku transferowym klub aktywnie poszukiwał nowego pracodawcy dla niepotrzebnego piłkarza, niestety bezskutecznie. Na drodze do transferu do FC Porto, a więc klubu, w którym rozpoczynał przygodę z piłką na Starym Kontynencie, stanęły kwestie finansowe. Kolumbijczyk nie był w stanie zrezygnować z wysokich zarobków, jakie daje mu kontrakt w mieście Beatlesów.
W kolumbijskich mediach pojawił się temat zainteresowania zawodnikiem ze strony katarskiego Al-Rayyan SC, w którym miałby grać pod wodzą Laurenta Blanca. James Rodriguez poleciał już do Kataru, by negocjować warunki kontraktu. Przykro patrzeć na zjazd, jakiego w ostatnich latach doświadczył James Rodriguez. Jako 30-latek występował będzie na peryferiach wielkiego futbolu.
Lśnić pośród wygasłych gwiazd
Al-Rayyan jest klubem z czołówki katarskiej Qatar Stars League, rokrocznie kończy sezon na podium. Jak do tej pory ostatnie mistrzostwo zdobył w sezonie 2015/2016. Al-Rayyan SC jest prawdopodobnie najpopularniejszym klubem w Katarze. Transfer Jamesa Rodrigueza daje nowe nadzieje zespołowi, który nie może rywalizować nazwiskami z innymi zespołami w lidze.
Do ligi katarskiej w ostatnich latach przybyło wielu znanych z europejskich boisk zawodników. James Rodriguez dołączy do piłkarzy takich, jak: Toby Alderweireld, Javi Martinez, Santi Cazorla czy Yacine Brahimi, który już znajduje się w Al-Rayyan.
السلام عليكم 🤝 A new adventure awaits. Can’t wait to get started @DuhailSC 💪🔴 pic.twitter.com/mUtQlHSorg
— Toby Alderweireld (@AlderweireldTob) July 27, 2021
Liga katarska w dalszym ciągu jest ligą słabą. Nie znajduje się nawet w TOP 5 najlepszych lig w Azji. Al-Rayyan SC wielokrotnie występowało w rozgrywkach Azjatyckiej Ligi Mistrzów, lecz ani razu nie udało mu się wyjść z fazy grupowej. Jedynym klubem, który wygrał w Azjatyckiej Lidze Mistrzów, jest Al-Sadd SC, który zostało triumfatorem w sezonie 2010/2011.
Nazwisko Jamesa Rodrigueza w dalszym ciągu będzie magnesem na kibiców, którzy chętnie przyjdą na stadion, by podziwiać króla strzelców mistrzostw świata z 2014 roku. Jeśli tylko Jamesowi „będzie się chciało”, to zostanie absolutną gwiazdą tej ligi. Wydaje nam się, że dobrze odnajdzie się w klimacie panującym w Katarze. Pytanie tylko, czy będzie chciało mu się grać na najwyższym poziomie…