Tego pana nie trzeba nikomu przedstawiać, dwukrotny mistrz Niemiec oraz wielokrotny reprezentant naszego kraju. Jeśli nic się nie wysypie, a Wisła będzie nadal grać w ekstraklasie, ten wielki powrót stanie się faktem i Kuba dotrzyma danej w 2007 roku obietnicy.
– Skąd wzięliście tego chłopaka? To niemożliwe, żeby on grał w czwartej lidze – nie dowierzał Mauro Cantoro, słynny piłkarz Wisły Kraków. Mówił to po pierwszych treningach o młodym i nieznanym wówczas Błaszczykowskim.
Trudne początki
Kuba przygodę z futbolem rozpoczął w Rakowie Częstochowa. Później przeniósł się do Górnika Zabrze, nie zatrzymał się tam jednak na długo. Zawodnik po kilku miesiącach wrócił do rodzinnej Częstochowy. Tym razem jednak przywdział koszulkę IV-ligowego KS Częstochowa.
Młody piłkarz niebywale wyróżniał się na boiskach. Fakt ten oraz znajomości w postaci wujka Jerzego Brzęczka zaowocowały tym, że młodym zawodnikiem szybko zaczęły interesować się kluby z wyższych lig. Przebywał on na testach w takich zespołach, jak: ŁKS Łódź, Tiroll Insbruck, GKS Bełchatów oraz Lech Poznań.
Bardzo niewiele brakowało, a przeniósłby się właśnie do tego ostatniego. Wszystko było dogadane, jednak transfer nie doszedł do skutku, zaważyły rozbieżności dotyczące wysokości kontraktu. Po tym jak „Kolejorz” nie zdecydował się na usługi Kuby, do gry wkroczyła Wisła Kraków. 8 lutego 2005 roku młody, nieznany zawodnik odbył swój pierwszy trening z krakowskim klubem.
– W Górniku Zabrze byłem w juniorach, mieszkałem w internacie i nie podobało mi się tamto towarzystwo. Przeszedłem więc do KS Częstochowa. Jeśli chodzi o Tiroll Insbruck, to pojechałem tam na testy z kontuzją i w ogóle tam nie trenowałem. W Bełchatowie chcieli, bym po kilku treningach pojechał z nimi na obóz, na co się nie zgodziłem. Natomiast z Lechem Poznań nie dogadałem się odnośnie do kontraktu – wspominał Kuba.
– Sprawa rozbiła się o kilkaset złotych, bez których Kuba nie byłby w stanie utrzymać się w nowym mieście. W tym czasie rozmawiałem już z Grześkiem Mielcarskim, dyrektorem sportowym Wisły Kraków, i zaproponowałem mu: Weźcie go na próbę. I wzięli – opowiadał Brzęczek w autobiografii Błaszczykowskiego pt. „Kuba”.
– Kuba ma naturalną szybkość, dobrą wytrzymałość, niezłą technikę indywidualną, dobrze gra w sytuacjach jeden na jednego. Szybko łapie założenia taktyczne. Ważne jest też to, że bardzo szybko zaadaptował się do drużyny – wszystko przebiegło naturalnie, w 14 dni. Myślę, że jest przygotowany na walkę o miejsce w drużynie. Ma zadatki na gracza, który będzie dogrywał ostatnią piłkę do napastnika – wspominał Werner Liczka, tamtejszy trener Wisły, 24 lipca po podpisaniu przez Błaszczykowskiego kontraktu.
Rozkwit talentu
Błaszczykowski już w pierwszym meczu pokazał swoją wartość. Podczas sparingu z MSK Żilina. Kibice przecierali oczy z niedowierzania, że ten chłopak jeszcze niedawno grał w IV lidze. W niczym nie odstawał od drużyny, a cechowała go niezwykła dynamika oraz technika.
– W trzy miesiące zdobyłem mistrza Polski. Na każdym treningu starałem się przekonać trenera, że warto na mnie stawiać, jednak dlaczego postawił akurat na mnie, trzeba pytać jego – mówił wówczas. Kuba był wyraźnie szczęśliwy, że trafił do tak mocnej drużyny. – Podpatrywanie „Żurawia”, „Franka” czy Mauro to dla mnie wielka nauka. Jestem im bardzo wdzięczny za sposób, w jaki mnie przyjęli, nie dali mi odczuć, że przyszedłem z IV ligi – mówił.
Po zdobytym mistrzostwie przyszedł czas na indywidualne wyróżnienia. Błaszczykowski został wybrany na odkryciem rundy wiosennej oraz odkryciem sezonu 2004/2005.
Panathinaikos Ateny, przeklęty rywal Wisły Kraków, stanął na drodze do upragnionej Ligi Mistrzów. Domowy mecz, wygrany 3:1 z Kubą Błaszczykowskim na prawej obronie. Eksperymentalnie postawił na niego Jerzy Engel, jednak zawodnik nie zawiódł, ba, był jedynym z lepszych na boisku. Tym bardziej imponuje fakt, iż grał on ze… złamaną stopą! Błaszczykowski rozegrał 75 minut, a zmienił go… Maciej Stolarczyk, obecny szkoleniowiec Wisły. Jednak kontuzja dała o sobie znać po meczu i młody zawodnik musiał odpuścić grę w piłkę przez całą rundę jesienną. Opuścił również rewanżowe spotkanie w Atenach. Teraz możemy gdybać, jak potoczyłyby się losy tamtego meczu z Błaszczykowskim w składzie. A Wy jak myślicie, Wisła awansowałaby z nim do Ligi Mistrzów?
Kuba wyleczył kontuzję, wrócił do gry, zaczął grać w reprezentacji, bo zainteresował się nim Paweł Janas. 22 maja 2007 roku Błaszczykowski rozegrał swój 50. mecz w koszulce z „Białą Gwiazdą” na piersi. Wisła wygrała, a Kuba rozegrał 90 minut. Trzy dni później piłkarz pożegnał się z kibicami, z którymi jak twierdził, bardzo się zżył. Natomiast 26 maja, w swoim ostatnim meczu dla Wisły Kraków, Kuba został pożegnany przez własną publiczność. Opuszczał boisko w specjalnej koszulce, na której widniał napis: „Jeszcze tu wrócę!”.
Ekspansja europejska
Błaszczykowski podpisał kontrakt z Borussią Dortmund, według mediów Wisła zarobiła na swoim zawodniku 2,8 miliona euro. Co ciekawe, o zawodnika walczyła również hiszpańska Sevilla.
– W mojej sytuacji się nie wybiera. Bezpośrednio z polskiej ligi nie da się trafić do klubów topowych. Poza tym Borussia to bardzo dobry klub. Jeden z najlepszych w Europie! Ostatnio wprawdzie byli w dołku i nie osiągali porywających wyników, ale jestem pewny, że wrócą na drogę prowadzącą do sukcesów. Oni zawsze grają o najwyższe cele – mówił Kuba po podpisaniu kontraktu. Nieco później dodał: – Muszę pozamykać swoje sprawy w Krakowie. Osiągnąć sukces z Wisłą i… zdać maturę. A Borussia sobie poradzi. Podpisałem kontrakt pół roku wcześniej, by oswoić się z myślą, że czeka mnie wielkie wyzwanie. A Borussia to idealne miejsce dla mnie. Jeden z najlepszych klubów na świecie. Tam będę mógł się rozwinąć i pomóc drużynie wrócić na szczyt. Mam nadzieję, że moja przygoda nabierze rozpędu.
Wielki powrót?
Mija prawie 12 lat od tych wydarzeń, w międzyczasie Błaszczykowski zdobył mistrzostwo Niemiec, grał w Lidze Mistrzów z Borussią, strzelił gola Rosji, rozegrał fantastyczne Euro 2016. Stał się ikoną polskiej piłki. Do tego pożyczył milion złotych pogrążonej w długach Wiśle – klubowi, któremu jak sam mówił, wiele zawdzięcza. Pieniądze odzyskał, jednak odsetki wymagane przez prawo Kuba przekazał na bilety na Wisłę dla dzieci z domów dziecka. Dożywotni szacunek, Panie Jakubie!
Teraz może wrócić. Dopełnić obietnicy. Dla mnie – gościa, który wychowywał się na grze Kuby – byłoby to wielkie wydarzenie. Taki transfer byłby niczym przejście Ronaldo do Juventusu. Dlaczego? Kuba to nie tylko boisko. To marka, to nazwisko, które przyciąga kibiców, inwestorów. To osoba, która sprawia, że pojawia się uśmiech na twarzy, kiedy na nią patrzymy.
W natłoku tragicznych wieści nt. Wisły ta informacja czy choćby zdjęcia Kuby w barwach „Białej Gwiazdy” sprawiają, że każdemu kibicowi krakowskiego klubu robi się cieplej na sercu.
Kuba, czekamy na Ciebie!
Witam. Masz flo Szwedzie. Zaplaciłes kasę żebym dostrzegł twój talen?! I chuj! I opłaciło się!!! Jesli pływasz tak jak "nawijasz" to niezły z Ciebie szwecko-polski Phelbs or something...???. Żyj Nam długo i wdzięcznie pls!!!