Jak wygląda selekcja Brzęczka?


Po pierwszym półroczu pracy Jerzego Brzęczka przyglądamy się jego selekcji

22 listopada 2018 Jak wygląda selekcja Brzęczka?

Kiedy w połowie lipca 2018 roku Jerzy Brzęczek objął pierwszą reprezentację, piłkarska Polska była w szoku. Byliśmy jednak ciekawi, jak po nieudanym mundialu zmieni kadrę były trener Wisły Płock. Komu da szansę, a kogo skreśli? Za Jerzym Brzęczkiem już trzy przerwy reprezentacyjne, podczas których nie brakowało kontrowersji związanych z powołaniami nowego selekcjonera.


Udostępnij na Udostępnij na

Bramkarze

Już od wielu lat na tej pozycji nie mamy wielkich kłopotów. Trudno, żeby powołania bramkarzy budziły jakiekolwiek kontrowersje. Pewniakami do otrzymania powołania są Szczęsny, Fabiański i Skorupski. Jedyną rzeczą, która zastanawiała kibiców była oczywiście kwestia walki o pierwszy skład pomiędzy Fabiańskim a Szczęsnym, bo Skorupski to jednak golkiper numer trzy. Jerzy Brzęczek nie określił jednoznacznie, który z bramkarzy będzie u niego „jedynką” i zapowiedział, że zarówno Szczęsny, jak i Fabiański dostaną szansę na zaprezentowanie swoich umiejętności w Lidze Narodów. Z kolei Skorupskiemu obiecał pierwszy skład w meczach towarzyskich. Wydaję się jednak, że pierwszym bramkarzem na mecze eliminacji EURO 2020 będzie Wojciech Szczęsny, który lepiej się zaprezentował podczas pierwszego półrocza pracy Jerzego Brzęczka.

Kluczowe były mecze październikowe. 11 października w meczu z Portugalia na Stadionie Śląskim w bramce stał Łukasz Fabiański i nie spisał się zbyt dobrze, a mecz zakończył się porażką „Biało-Czerwonych” 2:3. Trzy dni później w starciu z Włochami zagrał Wojciech Szczęsny i spisał się rewelacyjnie. Wiele razy ratował nas przed opresją swoimi świetnymi interwencjami. Co prawda w 90 minucie pokonał go Biraghi po podaniu Lasagni, ale pojedynek ze „Squadra Azzurra” był bez wątpienia udany dla bramkarza Juventusu Turyn. Póki co bramkarze naszej kadry, zgodnie z obietnicą Brzęczka, grają mniej więcej po równo. Szczęsny zagrał w trzech meczach (Irlandia, Włochy u siebie, Portugalia na wyjeździe), Fabiański w dwóch (Włochy na wyjeździe, Portugalia u siebie), Skorupski w jednym (Czechy).

Obrońcy

O ile Jerzy Brzęczek nie ma kłopotu na pozycji bramkarza, o tyle wybór piłkarzy, którzy mają grać przed nim, już nie jest taki przyjemny. Naszym największym problemem jest od dłuższego czasu lewa obrona. Za kadencji Adama Nawałki na tej pozycji najczęściej grał Artur Jędrzejczyk, czyli nominalny stoper. Jest oczywiście do dyspozycji Maciej Rybus, ale jest to zawodnik, który kiedyś był skrzydłowym i to widać w jego grze – ma więcej atutów w grze ofensywnej niż defensywnej. Ponadto nie jest to piłkarz, którego omijają kontuzje. To właśnie przez kłopoty ze zdrowiem piłkarz Lokomotivu Moskwa nie zagrał ani jednego meczu w reprezentacji Polski za kadencji Jerzego Brzęczka. Z kolei godnych zastępców Rybusa na tej pozycji nie widać. Początkowo Jerzy Brzęczek chciał, żeby to Arkadiusz Reca był naszym podstawowym wyborem na lewej stronie defensywy pod nieobecność Rybusa. Jerzy Brzęczek ma słabość do Recy. Kiedy selekcjoner reprezentacji Polski prowadził w ubiegłym sezonie Wisłę Płock, przesunął Recę na lewą obronę, bo wcześniej grał na skrzydle.

Reca jako lewy obrońca to autorski pomysł Jerzego Brzęczka. Nikt wówczas nie mógł zrozumieć tego manewru, ale Reca odnalazł się na tej pozycji i spisał się na tyle dobrze, że po sezonie 2017/2018 został kupiony przez Atalante Bergamo, czyli zespół, który reprezentował Włochy w europejskich pucharach. Sęk w tym, że obecnie Reca nie daje żadnych argumentów, żeby go powoływać. W Atalancie nie gra w ogóle. Mało tego nie mieści się nawet na ławce rezerwowych, na której może usiąść aż 11 piłkarzy. Jerzy Brzęczek pewnie liczył, że jeśli Reca będzie grał w kadrze, to w końcu również i Gian Piero Gasperini da mu szansę w klubie, widząc postawę tego zawodnika w narodowych barwach.

Nic takiego nie miało miejsca. Zresztą postawa Recy w meczach z orzełkiem na piersi nie była wybitna. Ostatecznie Reca zagrał w trzech meczach za kadencji Brzęczka (Włochy u siebie i na wyjeździe oraz Irlandia). Jeżeli chodzi o mecze wrześniowe i październikowe naszej kadry, to Reca tylko jednego nie rozpoczął w pierwszym składzie. W starciu z Portugalią na Stadionie Śląskim na lewej obronie zagrał Artur Jędrzejczyk, który w kadrze niejednokrotnie występował na tej pozycji. Jerzy Brzęczek, mimo sympatii jaką darzy Recę, nie mógł mu wysłać powołania na listopadowe zgrupowanie. Zabrakło go więc w kadrze na dwa ostatnie mecze, ale decyzja nie mogła być inna, ponieważ były piłkarz Wisły Płock jest obecnie w trudnej sytuacji w klubie.

Podczas listopadowych pojedynków z Czechami oraz Portugalią na wyjeździe na lewej obronie grał Bartosz Bereszyński, czyli prawy obrońca. Jest to o tyle zastanawiające, że przecież Jerzy Brzęczek powołał na to zgrupowanie dwóch nominalnych lewych obrońców – Huberta Matynię i Rafała Pietrzaka. Obaj ci zawodnicy nie są oczywiście jakimiś wybitnymi piłkarzami, ale czemu mielibyśmy nie sprawdzić ich przydatności dla kadry, skoro już zostali powołani.

W listopadzie nie graliśmy ważnych meczów. Starcie z Czechami to był mecz towarzyski i można było eksperymentować do woli. Jednak Jerzy Brzęczek wystawił niemal najsilniejszy skład, bo chciał za wszelką cenę w końcu wygrać jakiś mecz, a i tak poległ. W każdym razie to właśnie w takich pojedynkach powinniśmy sobie pozwolić na pewne rotację i sprawdzanie różnych wariantów. Bo skoro Matynia czy Pietrzak nie grają nawet w meczach towarzyskich i wolimy na lewej obronie wystawić zawodnika, który nominalnie występuje na innej pozycji, to po co w ogóle wysyłać im powołania. Mecz z Portugalią też nie był zbyt istotny, bo już przed meczem było jasne, że spadamy do Dywizji B Ligi Narodów. Można było postawić na piłkarza, który na co dzień gra na lewej obronie, ale selekcjoner znów wybrał wariant z Bereszyńskim, co dobitnie pokazuje, jakie kłopoty mamy na tej pozycji. Bereszyński nie jest lewym obrońcą i w meczach z Czechami i Portugalią nie spisał się zbyt dobrze.

Nieciekawie (zwłaszcza w przypadku kontuzji Glika) wygląda również nasza sytuacja na środku defensywy. Dużo mówiło się o tym, że Kamil Glik może zakończyć karierę reprezentacyjną po mundialu w Rosji. Nic takiego ostatecznie się nie stało i cała piłkarska Polska mogła odetchnąć z ulgą, ponieważ Glik to lider naszej defensywy. Co prawda jego klub – AS Monaco jest w gigantycznym kryzysie, przegrywają mecz za meczem, a Kamil Glik niestety też ma w tym udział. Jednak dla reprezentacji wciąż jest niezastąpiony, więc nie mieliśmy tęgich min  kiedy okazało się, że zabraknie go na listopadowym zgrupowaniu z powodu kontuzji. Nie ma wątpliwości, że zdrowy Kamil Glik wszystkie mecze będzie rozpoczynał w pierwszym składzie. Tak było podczas wrześniowej i październikowej przerwy na kadrę (w meczu z Irlandią był nawet kapitanem).

Wciąż trwa poszukiwanie partnera dla Glika na środku defensywy. Jerzy Brzęczek jest ewidentnie przekonany do Jana Bednarka, mimo że ten praktycznie w każdym meczu nie ustrzega się błędów i gra mało w klubie. Od momentu rozpoczęcia sezonu 2018/2019 Jan Bednarek zagrał więcej meczów w reprezentacji niż w klubie – 6 w kadrze, 4 w Southampton. W pierwszym składzie rozpoczynał 5 spotkań za kadencji Brzęczka i jedynie w starciu z Irlandią wszedł z ławki. Jednakże Bednarek i tak wydaje się być lepszym wyborem niż Kamiński, który co prawda gra w miarę regularnie w klubie, ale jest w słabej formie.

Wiele osób było zdziwionych deklaracją, którą wygłosił Jerzy Brzęczek po tym jak został selekcjonerem reprezentacji Polski. Stwierdził wówczas, że Thiago Cionek nie pasuje do jego koncepcji i nie będzie go powoływał. Jednakże w obliczu kontuzji Glika Brzęczek wysłał powołanie dla zawodnika SPAL na mecze z Czechami i Portugalią. Osobiście nie rozumiem krytyki, jaka spada na Cionka. Nie jest to oczywiście Carles Puyol, ale jest zawodnikiem, który regularnie gra w Serie A i spisuje się dobrze. Może nie wybitnie, ale dobrze. Czy w naszej sytuacji na środku defensywy stać nas na rezygnowanie z takiego piłkarza? Thiago Cionek spisuje się lepiej niż Bednarek i Kamiński i jest zdrowszy niż Glik i Pazdan.

Dziwić może też konsekwencja, z jaką Jerzy Brzęczek pomija Macieja Wilusza. Były piłkarz Lecha Poznań występuje obecnie w FK Rostów. Klub Wilusza stracił zaledwie 8 goli w 14 ligowych meczach, a Polak gra tam dosłownie wszystko. Tak jak w przypadku Cionka należy zapytać – czy stać nas na rezygnację z takiego piłkarza przy naszej nieciekawej sytuacji na środku obrony?

Kłopotów nie mamy za to na prawej obronie. Mimo zakończenia kariery reprezentacyjnej przez Łukasza Piszczka prawa strona defensywy jest dobrze obsadzona. Mogą tam wystąpić Bereszyński, Kędziora i wracający do żywych po pobycie w Kolonii Paweł Olkowski. Szkoda tylko, że ten ostatni nie został sprawdzony przez Jerzego Brzęczka, bo w Boltonie spisuje się kapitalnie. Niemniej Łukasz Piszczek może spać spokojnie, bo nawet bez niego prawa strona defensywy wygląda naprawdę dobrze w naszej reprezentacji.

Pomocnicy

W przypadku drugiej linii i skrzydeł Jerzy Brzęczek też nie ma łatwego wyboru. Jeżeli chodzi o pozytywy, to należy wskazać Mateusza Klicha. Piłkarz Leeds United był pomijany przez Adama Nawałkę i choć eliminacje EURO 2016 rozpoczynał w pierwszym składzie, to szybko wyleciał z kadry. Kiedy Jerzy Brzęczek został selekcjonerem, to ponownie powołał Klicha, który wrócił do kadry po czterech latach. Jednakże trudno było go nie powołać. Od początku sezonu Klich jest w świetnej dyspozycji i jest motorem napędowym Leeds United, które marzy o tym, żeby w końcu wrócić do Premier League. Bogiem a prawdą Klich nie gra jeszcze w kadrze tak dobrze jak w klubie, ale i tak jest najlepszy z naszych środkowych pomocników. Cztery z sześciu jesiennych meczów Klich rozpoczynał w pierwszym składzie, a w meczu z Irlandią, w którym wszedł z ławki, strzelił gola.

Jeśli chodzi o środek pola, to można powiedzieć, że ilość nie przeradza się w jakość. Piłkarzy na tej pozycji mamy bowiem sporo, ale większość z nich wciąż szuka odpowiedniej formy i w kadrze raczej zawodzi. Przykładem takiego zawodnika jest Karol Linetty. Zawodnik Sampdorii Genua nie bez powodu jest krytykowany za to, że w barwach reprezentacji nie prezentuje się tak dobrze jak w klubie ze Stadio Luigi Ferraris. W większości meczów w kadrze Linetty rzeczywiście jest niewidoczny, nie podejmuje ryzyka, brakuje agresji. Krytyka tego zawodnika była na tyle duża, że na listopadowe mecze wychowanek Lecha Poznań nie otrzymał powołania mimo tego, że jest zdrowy i w Sampdorii występuje regularnie. Krychowiak to również jest zawodnik, którego stać na więcej. Jeszcze podczas EURO 2016 był jednym z naszych liderów. Obecnie w końcu zaczął regularnie grać, ale nie przekłada się to na formę w kadrze.

Z kolei na skrzydłach nie mamy zbyt dużego wyboru. Na wrześniowe zgrupowanie nie został powołany Kamil Grosicki, co wzbudziło niemałe kontrowersje. Ostatecznie październikowe mecze pokazały, że „Grosik” musi grać w kadrze bez względu na to w jakiej znajduje się sytuacji w klubie. On zawsze daje sporo drużynie narodowej. Kontrowersje budził też fakt, że niegrający w klubie Błaszczykowski otrzymuje od selekcjonera zarówno powołania jak i szanse gry w kadrze. Pojawiły się nawet oskarżenia o nepotyzm. Mało szans dostaje Damian Kądzior, który nieźle wprowadził się do Dinama Zagrzeb. Z drugiej strony krytykowany ostatnio za postawę w klubie Przemysław Frankowski zaliczył w listopadzie dwa udane mecze w kadrze i jest jednym z największych wygranych ostatniego zgrupowania. Jednak cały czas na skrzydle brakuje nam zawodników. Mamy po prostu za mało skrzydłowych.

Napastnicy

Artykuł rozpocząłem od pozycji, na której nie mamy większych zmartwień i taką też zakończę. Atak to, obok bramki, nasza najlepiej obsadzona pozycja. Na wszystkie trzy zgrupowania u Jerzego Brzęczka przyjechało trzech napastników, którzy są znani i szanowani w piłkarskiej Europie – Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik oraz Krzysztof Piątek, który bez kompleksów wszedł do Serie A. Roberta Lewandowskiego nie trzeba nikomu przedstawiać. Z kolei Milik i Piątek zapracowali na swoją renomę we Włoszech. Obaj co prawda mają teraz trochę słabszy okres w swoich klubach, nie strzelają regularnie. Ponadto Milik może mieć problem z grą w pierwszym składzie Napoli, ponieważ w świetnej dyspozycji jest Mertens. Jednakże Milik doszedł do siebie po dwóch ciężkich kontuzjach, więc trzeba wierzyć, że i z tej sytuacji wyjdzie obronną ręką. Warto też odnotować, że na ostatnie zgrupowanie przyjechał Adam Buksa, ale sens jego powołania trudno wytłumaczyć. W każdym razie jestem przekonany, że kilka w teorii lepszych od Polski reprezentacji chciałoby mieć taki atak jak my.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze