Jagiellonia Białystok pod wodzą Bogdana Zająca. Dokąd to zmierza?


Wyjść z cienia Adama Nawałki. Przyglądamy się dotychczasowej pracy trenera Jagiellonii Białystok na Podlasiu

12 września 2020 Jagiellonia Białystok pod wodzą Bogdana Zająca. Dokąd to zmierza?

Praca, praca i jeszcze raz praca. Jagiellonia Białystok poprzedniego sezonu nie może zaliczyć do udanych. Stulecie klubu ratowane było zmianą trenera w trakcie sezonu, która na niewiele się zdała. Ten sezon rozpoczęto z nadzieją budowania innej drużyny, która odzyska zaufanie kibiców. Na wykonawcę projektu wybrany został Bogdan Zając. Jak ocenić można dotychczasową pracę po trzech kolejkach trenera Jagiellonii Białystok?


Udostępnij na Udostępnij na

Co szkoleniowiec, to przewodnia myśl trenerska. To również charakterystyczne wypowiedzi. A w nich Bogdan Zając ma w nawyku powtarzać dwa kluczowe słowa: rozwój oraz praca. Wysiłek wkładany na treningach ma przyczyniać się do rozwoju drużyny, która zdaje się nabierać innych kształtów. Przychodzi polska mieszanka doświadczenia i młodości, z klubu częściej odchodzą zaś obcokrajowcy.

Trudny, a co gorsza krótki okres przygotowawczy tym bardziej mógł wskazywać, że na efekty trochę będzie trzeba poczekać. Mowa przede wszystkim o wynikach, ale również przygotowaniu fizycznym oraz taktycznym drużyny. W tym pomóc mogła przerwa reprezentacyjna, która jak nigdy wcześniej miała miejsce po zaledwie drugiej kolejce PKO Ekstraklasy.

Duch Adama Nawałki

Z drużyny najczęściej słychać głosy o nieustannej pracy i przygotowaniach na kolejne spotkania. Nic dziwnego, wypowiedzi trenera Zająca mogą niejako przypominać te Adama Nawałki. Obaj szkoleniowcy współpracowali ze sobą podczas pracy w reprezentacji Polski. Łatwo zauważyć, że dobrali się wówczas bardzo dobrze. Analityczne oko, zimna krew czy rozwaga zarówno w wypowiedziach medialnych, jak i na boisku. To cechuje trenera Jagiellonii Białystok, a skądś wzorce musiał czerpać.

Idąc tym tropem, przygotować się również trzeba na pracę długofalową, której Bogdan Zając wraz z Adamem Nawałką w Poznaniu nie otrzymali. Tam dość mozolny – ale jednak – etap rozwoju drużyny nie do końca przypasował władzom Lecha. W Białymstoku ma być inaczej, choć ruchy władz w poprzednim sezonie mogą tego nie potwierdzać.

Do Białegostoku trener Zając zabrał ze sobą większość ludzi, z którymi tworzył sztab Adama Nawałki. Nic więc dziwnego, że tryb pracy oraz założenia taktyczne drużyny mogą być bardzo zbliżone. A przez to droga, aby wyjść z cienia byłego selekcjonera kadry narodowej, staje się tym bardziej kręta. Dotychczasowe wyniki oraz wygląd drużyny na boisku dawać mogą powody do optymizmu oraz obronić tezę, że zespół stopniowo się rozwija.

Start sezonu – obiecujący czy przypadkowy?

Po pierwszych dwóch kolejkach nowego sezonu Jagiellonia Białystok ma na koncie cztery „oczka”. Na inaugurację sezonu „Jaga” zmierzyła się na własnym stadionie z Wisłą Kraków. Mecz ten pomimo przewagi gospodarzy zakończył się wynikiem remisowym.

W drugiej kolejce drużyna Bogdana Zająca jechała na Łazienkowską, gdzie początkowo mówić można było jedynie o tym, jak wysoki wymiar kary otrzyma Jagiellonia. Piłka nożna na całe szczęście jest sportem przewrotnym. Legia po nieudanym meczu w eliminacjach Ligi Mistrzów na to spotkanie wyszła w odmienionym składzie. Pewności siebie również mogło brakować po tym, jak „Wojskowi” pożegnali się z marzeniami o europejskim raju.

Mimo wszystko niespodziewana wygrana Jagiellonii Białystok 2:1 w Warszawie szybko naprawiła nastroje w drużynie. Wynik został osiągnięty, choć gra „Żółto-czerwonych” mogła wciąż pozostawiać trochę do życzenia. Zwłaszcza w drugiej połowie, w której po raz kolejny podopieczni trenera Zająca pozwolili rywalom na przejęcie inicjatywy w meczu. Na to uwagę zwracał trener podczas konferencji przedmeczowej i na to przed spotkaniem z Podbeskidziem na pewno uczuleni zostali piłkarze Jagiellonii.

Jagiellonia Białystok – prosimy potwierdzić to w domu

Solidną postawę w dwóch kolejkach należało namacalnie zaprezentować w spotkaniu z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Na Słoneczną w roli trenera beniaminka wrócił Krzysztof Brede, niegdyś asystent Michała Probierza w Białymstoku. Drużyna ze Śląska miała za sobą remisowe starcie z Cracovią, a wcześniej wysoką porażkę w Zabrzu. Obu drużynom zależało w tym spotkaniu na zwycięstwie, choć jedni musieli, a drudzy raczej tylko mogli.

Podbudowana drużyna z Podlasia po zwycięskiej potyczce z Legią ma się dobrze i o tym wspominał jej trener na przedmeczowej konferencji: – Nie ma zespołu, na który pozytywnie nie wpłynęłoby zwycięstwo nad mistrzem Polski na jego stadionie. Po końcowym gwizdku wszyscy czuliśmy ogromną satysfakcję i radość, ale nie euforię. Nie wolno nam zapominać, że to był jeden z wielu meczów, za który możemy zyskać trzy punkty. Chociaż nasza zdobycz, wyszarpana, cieszy podwójnie.

Na dobrej fali Jagiellonia Białystok miała nadzieję ponownie sięgnąć po trzy punkty, lecz w tym pomóc nie mogli kolejni zawodnicy żegnający się z klubem. Mowa tu o Zoranie Arseniciu oraz Juanie Camarze. Decyzja zapadła za zgodą obu stron. Obaj piłkarze mieli świadomość, że nie są podstawowymi w zespole. Tym samym zostali wypożyczeni kolejno do Dinama Bukareszt oraz Rijeki. Kadra zespołu Bogdana Zająca z dnia na dzień zdaje się zwężać, a wzmocnień nadal brak. Coraz głośniej mówi się o możliwym powrocie Fedora Cernycha, który w tym momencie mógłby okazać się wartością dodaną na wybrakowanych skrzydłach białostoczan.

Jagiellonia Białystok z Podbeskidziem gwarancją emocji

I to właśnie na skrzydle od początku spotkania po raz pierwszy w tym sezonie wyszedł w barwach „Jagi” Przemysław Mystkowski. Ten jeszcze jako 16-letni zawodnik w 2014 roku dał show w Białymstoku. Wówczas dzięki jego dwóm przepięknym asystom białostoczanie zwyciężyli 4:2. Historia spotkań tych drużyn jest bogata w wysokie rezultaty. To mogło oznaczać, że w piątkowe popołudnie kibice nudzić się nie będą. I tak było faktycznie.

Spotkanie rozkręcało się z biegiem pierwszej połowy. Do głosu kilkukrotnie dochodzili gospodarze, ale bramki strzelali zawodnicy Podbeskidzia. Najpierw zrobił to Biliński, dla którego było to trzecie trafienie w tym sezonie. Później po dośrodkowaniu z rzutu rożnego wynik podwyższył Rzuchowski. Jagiellonię Białystok w piątkowy wieczór powstrzymywało obramowanie bramki, w które zawodnicy tylko w pierwszych 45 minutach trafili trzykrotnie.

Na drugą połowę wyszedł zupełnie inny zespół. Pewny siebie, grający jeszcze szybciej i konkretniej niż w pierwszej połowie. Tak grający białostoczanie potrzebowali zaledwie sześciu minut, aby doprowadzić do remisu. Na nieszczęście sympatyków „Jagi”, ta po znakomitym starcie drugiej części gry znacznie zwolniła tempo, co dało możliwość gościom na dochodzenie do sytuacji podbramkowych.

Mecz zakończył się wynikiem 2:2, choć to gospodarze mieli piłkę meczową, której wykorzystać nie zdołał Puljić. W ten sposób Jagiellonia Białystok nie zdobyła trzech „oczek”, które w tym spotkaniu, przy tylu zmarnowanych okazjach bramkowych, gospodarze wygrać po prostu musieli.

Na efekty może być warto poczekać

Pomimo wielu sceptycznych głosów ten sezon Jagiellonii Białystok wcale nie musi być przejściowy ani zakończyć się dla „Żółto-czerwonych” gdzieś w środku tabeli. Po zaledwie trzech spotkaniach ligowego sezonu widać w drużynie Bogdana Zająca pozytywy. Pierwszy z brzegu – Jesus Imaz. Hiszpan w spotkaniu z Podbeskidziem zdobył drugą ligową bramkę, a przecież wszyscy pamiętamy, jak wyglądała jego wiosna w poprzednim sezonie. Solidnie od początku rozgrywek wyglądają również Martin Pospisil oraz Taras Romanczuk. Formacja pomocników wyrasta na tę najsilniejszą w drużynie białostoczan.

Zespół pomimo jak na razie przeciętnych wyników – mowa o dwóch remisach u siebie – wygląda na taki, który co spotkanie zalicza progres. Szkoleniowiec Jagiellonii Białystok nie rzuca słów na wiatr, często wspominając o ciągłym rozwoju i pracy nad danymi elementami gry zespołu. Mimo to długie momenty naprawdę dobrej gry ponownie nie wystarczyły, aby zespół sięgnął po trzy punkty na własnym stadionie.

Jest ogromny niedosyt, sportowa złość. Naprawdę żal mi było chłopców, jak przyszedłem do szatni, ale nie pozwolę, by spuszczali głowy po takim meczu. Uważam, że to było dobre spotkanie, wiele fantastycznych akcji. Brakowało dokładności w finalizacji, ale to jest piłka. Będziemy pracować nad tym, aby było lepiej – odpowiada na nasze pytanie na pomeczowej konferencji trener Jagiellonii Białystok Bogdan Zając.

Szkoleniowcowi zabierani są kolejni zawodnicy, a nowi nadal nie przybywają. Obecną kadrę zespołu można śmiało nazwać jedną z najgorszych od kilku dobrych sezonów, w których Jagiellonia Białystok sięgała po podium ekstraklasy. A mimo to wyróżniają się w niej jasne punkty, do których dołączyć można grających na prawej stronie Pawła Olszewskiego oraz Macieja Makuszewskiego.

Na dłuższą metę personalia Jagiellonii Białystok powinny nie wystarczyć, aby walczyć o najwyższe cele. Sumując nieustanną pracę i rozwój drużyny, nadchodzące wzmocnienia i nieco więcej szczęścia w zamykaniu wyników spotkań, można stwierdzić, że Jagiellonię Białystok Bogdana Zająca mogą czekać udane dni, których kibice powinni wyczekiwać.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze