Intensywny mecz w Legnicy. Zespoły miały swoje lepsze, jak i gorsze momenty, ale nie można odmówić im zaangażowania. Obie ekipy walczą o utrzymanie, a zwycięstwo w tym meczu dałoby im bardzo dużo. Podział punktów na dobrą sprawę nie satysfakcjonuje nikogo. "Jaga" minimalnie oddaliła się od strefy spadkowej, a Miedź lekko przybliżyła do przedostatniej Lechii Gdańsk.
Samo spotkanie można uznać za interesujące, mimo że patrząc na tabelę, zespoły nie wyglądają dobrze. Dla gospodarzy, jak i przyjezdnych był to mecz o sześć punktów, który trzeba było wygrać. Na ławce „Miedzianki” po raz pierwszy w tym sezonie zasiadł Andrzej Niewulis, który w poprzednim spotkaniu sprokurował rzut karny. Jagiellonia Białystok musiała sobie radzić bez jednego ze swoich liderów, gdyż Taras Romanczuk musiał pauzować za kartki.
Dobry początek Jagielloni
Lepiej w spotkanie weszła drużyna Jagiellonii Białystok, która swoje akcje rozgrywała lewą stroną, jak i środkiem boiska. Zawodnicy składnie podawali sobie piłkę, lecz brakowało skuteczności. Hiszpański duet napastników raz po raz zagrażał bramce gospodarzy. Szczególnie zwracało się uwagę na Jesusa Imaza, który dobrze odgrywał, pokazywał się do gry i starał się być wszędzie.
Drużyna z Białegostoku rozkręcała się z minuty na minutę, co w końcu przyniosło efekt. W 24. minucie „Jaga” przejęła piłkę, która po chwili znalazła się pod nogami Nene. Portugalczyk oddał mocny strzał w światło bramki, wyprowadzając gości na prowadzenie. Przy golu lepiej mógł zachować się Stefanos Kapino, który tylko odprowadził piłkę wzrokiem.
Nene w poprzednich meczach: 😴
Nene w meczach z Miedzią: 😎📺 Mecz #MIEJAG oglądaj w @CANALPLUS_SPORTpic.twitter.com/hnoQYpCoN2
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) March 5, 2023
Po tej bramce role się odwróciły i to zespół Grzegorza Mokrego zaczął atakować, spychając rywali na ich połowę. Na efekty nie trzeba było długo czekać, bo już po pięciu minutach na boisku znowu widniał wynik remisowy. Bramkę z rzutu rożnego głową zdobył kapitan Miedzi, Nemanja Mijusković. „Miedzianka” nie zwalniała tempa i z każdą minutą to ona sprawiała coraz większe problemy „Żółto-czerwonym”.
Pod sam koniec pierwszej połowy Jagiellonia Białystok znowu złapała wiatr w żagle i przejęła kontrolę nad meczem, ale do gwizdka sędziego wynik się nie zmienił.
Intensywna gra Miedzi po przerwie
W drugą połowę lepiej weszli gospodarze. Na duży plus można zaliczyć wejście Olafa Kobackiego, który od samego początku był bardzo aktywny i przeszkadzał w wyprowadzeniu piłki przez graczy Macieja Stolarczyka. 21-latek był widoczny na środku, a także prawej i lewej stronie boiska. Napędzało to też całą drużynę „Miedzianki”, która intensywnie nacierała na bramkę Zlatana Alomerovicia. Jagiellonia Białystok została zepchnięta na własną połowę boiska i głównie się broniła. Olaf Kobacki z minuty na minutę był coraz groźniejszy pod bramką rywali, lecz dwóch bardzo dobrych sytuacji nie mógł przekuć na gole. Świetną sytuację miał także Angelo Henriquez, który przegrał pojedynek sam na sam z serbskim bramkarzem.
Podobno niewykorzystane sytuacje lubią się mścić i tak mogło być tym razem. Po akcji Chilijczyka „Jaga” ruszyła do przodu, co zakończyło się groźnym, choć niecelnym strzałem Wdowika. Później z powodu kontuzji z boiska musiał zejść Kobacki, który gdyby nie problemy ze skutecznością, mógł zakończyć ten mecz z dubletem na koncie. To spowodowało, że Miedź Legnica przestała grać tak intensywnie i widowisko nam się wyrównało. Pod sam koniec w grze jednej, jak i drugiej ekipy widać było dużo chaosu i niedokładności. Ostatecznie mecz zakończył się podziałem punktów.
🔚 #MIEJAG @MiedzLegnica i @Jagiellonia1920 zdobyły po 7 punktów w 2023 roku 🤝 pic.twitter.com/19xcYR7mCl
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) March 5, 2023
Brak skuteczności
Obie drużyny mogły to starcie wygrać, gdyby nie problemy z wykańczaniem akcji. W spotkaniu oddano 36 strzałów, z których tylko dziewięć trafiło w światło bramki. Konstruowanie akcji zespołom szło dobrze, ale gdy dochodziło do uderzenia, piłka leciała obok lub nad bramkę. Sytuacji nie brakowało szczególnie po stronie Miedzi w drugiej połowie. Olaf Kobacki dwa razy mógł pokonać Alomerovicia, ale raz do przejętej przez niego piłki dopadł Serb, a raz posłał on futbolówkę nad poprzeczką. Dodatkowo sytuację sam na sam zmarnował Henriquez, który mając czas i miejsce, strzelił w bramkarza „Jagi”. „Duma Podlasia” również miała ciekawe sytuacje za sprawą Bartłomieja Wdowika, który dwukrotnie uderzył obok prawego słupka bramki rywali.
Dobre wejście Olafa Kobackiego
Na początku drugiej połowy Miedź Legnica dokonała jednej zmiany. Z placu gry zszedł Chuca, a w jego miejsce pojawił się Olaf Kobacki, który był zauważalny od samego początku. Grał bardzo intensywnie i przeszkadzał w wyprowadzeniu piłki przez graczy Macieja Stolarczyka. Można go pochwalić również za dobre podania i że napędził cały zespół do ataku. Gdyby nie to, że piłkarz miał problem z wykończeniem akcji, mógł przechylić szalę zwycięstwa na korzyść swojej drużyny.
🗣️ Grzegorz Mokry: "Olaf Kobacki ma dużą łatwość w dochodzeniu do sytuacji, ale ich nie wykorzystuje. On ma też tego świadomość." #MIEJAG pic.twitter.com/EvOZTMrANb
— Filip Macuda (@f_macuda) March 5, 2023
Niestety w 78. minucie musiał zejść z boiska za sprawą urazu, jakiego się nabawił chwilę wcześniej. Jego brak było widać, gdyż „Miedzianka” nie miała już takiego ciągu na bramkę jak z nim na boisku.
Zgrzyt w zespole z Legnicy
Po meczu kontrowersyjnej wypowiedzi o postawie Stefanosa Kapino przy pierwszej bramce udzielił Hubert Matynia:
– Na pewno nie oglądał poprzedniego meczu z Jagiellonią. Wydaje mi się, że mógł się rzucić, a on stanął. Szkoda. Mamy bardzo dobrych bramkarzy Polaków jak Abramowicz czy Lenarcik i myślę, że więcej by w tej sytuacji zrobili.
Co prawda Grek nie wykazał się przy golu Nene, ale Matynia raczej nie powinien w takich słowach wypowiadać się o koledze z drużyny. Może to pokazywać, że coś nie gra w szatni Miedzi Legnica.
Niechlubna passa Jagielloni
Drużyna Macieja Stolarczyka jeszcze w tym sezonie nie wygrała spotkania wyjazdowego. Pod względem zdobytych punktów w roli gościa zespół z Podlasia zajmuje 15. miejsce w ekstraklasie. O ile w pierwszej połowie można było myśleć, iż w meczu z czerwoną latarnią ligi zakończą swoją niechlubną serię, tak po przerwie szanse te malały z minuty na minutę. I ostatecznie wraz z ostatnim gwizdkiem na przełamanie się w meczu na wyjeździe trzeba będzie czekać aż do kwietnia. Wtedy to Jagiellonia Białystok stanie naprzeciw Stali Mielec, która w rundzie wiosennej spisuje się fatalnie i nie wygrała jeszcze żadnego spotkania.
Jagiellonia to jedna z bardziej nijakich ekip, która utrzyma się w Ekstraklasie.
Ciężko się to ogląda – Imaz, Gual, a poza tym nic.Drużyna, która nic nie wnosi do tej ligi. Bez zwycięstwa na wyjeździe, 1 wygrana w ostatnich 12 meczach. #MIEJAG
— Filip Macuda (@f_macuda) March 5, 2023