4 czerwca 2017 roku Białystok zamarł. – Nie mówię „do widzenia”, a „do zobaczenia jeszcze kiedyś” – powiedział Michał Probierz do kilkunastu tysięcy kibiców, którzy na murawie świętowali z piłkarzami „Jagi” zdobycie srebrnego medalu. Przyszłość piłkarska w stolicy Podlasia jawiła się w czarnych kolorach, nie na długo jednak, gdyż pojawił się On...
Ireneusz Mamrot
Powiedziałem, że dziennikarze będą zaskoczeni, bo na giełdzie pojawiało się mnóstwo nazwisk, a przedstawiony zostanie szkoleniowiec, którego wybór nie był oczywisty. Jednak zapewniam, że to wybór przemyślany. Ireneusz Mamrot został naszym trenerem.Cezary Kulesza prezes Jagiellonii Białystok
Po ogłoszeniu decyzji o przyznaniu funkcji trenera Jagiellonii Białystok Ireneuszowi Mamrotowi wszyscy pukali się w czoło. Wyciągnięty z pierwszoligowej rzeczywistości, prowadzący od 2010 roku drużynę Chrobry Głogów, miał zastąpić guru polskich trenerów? Człowiek, który nigdy nawet nie przybliżył się do Ekstraklasy? Kibice żółto-czerwonych z niepokojem zaczęli spoglądać na dolne rejony tabeli, przeczuwając, że tam zadomowi się ich ukochana Jaga.
Obejmując schedę po Michale Probierzu przejmował drużynę z pewnością ukształtowaną. Tym bardziej, że czasu było niewiele, bo zbliżały się terminy kwalifikacji do Ligi Europy. Odeszli z klubu Jacek Góralski i Konstantin Vassiljev, bez których środek pola wydawał się nie istnieć. Sprowadzeni w ich miejsce polscy ligowcy Bartosz Kwiecień i Piotr Wlazło nie gwarantowali jakości, niewiadomą też był kreowany przez media na playmakera Martin Pospisil kupiony za nieco ponad 300 tys. euro z FK Jablonec.
Jagiellonia odpadła w II rundzie kwalifikacji europejskich pucharów, ale nad tym faktem nie ma co się rozwodzić. Uznawany jest za normę w przypadku polskich zespołów klubowych. W lidze jednak „Żółto-czerwoni” od początku zajmują miejsce w czołówce. W Białymstoku zaczęto przychylnym okiem patrzeć na nowego trenera. Zauważalne było, że dogaduje się z drużyną w inny sposób niż apodyktyczny i nieznoszący sprzeciwu poprzednik.
Plan na sukces
W stolicy Podlasia zaczęto nieśmiało mówić o podium, a z biegiem czasu o tytule mistrza Polski. W grze natomiast coraz bardziej było widać rękę Ireneusza Mamrota. Sezon zakończył się wielkim sukcesem. Po raz drugi z rzędu świętowano wicemistrzostwo Polski, a co dziwne, dało się wyczuć pewien niedosyt, po zgubieniu kilku punktów. Szansa na mistrzostwo w pewnym momencie była bardzo realna. Białystok jednak oszalał, a Ireneusz Mamrot został okrzyknięty drugim Probierzem. Zmierzył się z legendą i nie zaprzepaścił swojej szansy, co jasno pokazuje również obecny sezon.
Widać we wszystkich poczynaniach czy to sztabu szkoleniowego, jeśli chodzi o model gry Jagiellonii czy władz klubu konsekwencję w działaniu. Kontynuacja drogi obranej kilka lat temu jest realizowana i przynosi ona sukcesy. Szukając potwierdzenia tej tezy zapytałem Kubę Seweryna, specjalistę ds. komunikacji i marketingu w Jagiellonii o porównanie pracy obu szkoleniowców i czy rzeczywiście można mówić o planie na sukces.
Czy obecna drużyna to już jest znak firmowy trenera Mamrota czy kontynuacja drogi obranej przez Jagiellonię?
Nie można na pewno się odciąć od tego, czego dokonał trener Probierz w Białymstoku. Trzon drużyny z Tarasem Romanczukiem, Ivanem Runje czy Marianem Kelemenem pozostał bez zmian, aczkolwiek zespół gra inaczej, co było niedawno przedstawione w analizie Sportsolver. Zmian kadrowych też nie brakowało, z jednej strony nie można odciąć się od trenera Probierza, ale też w większości jest to już projekt trenera Mamrota. Droga obrana przez Jagiellonię? To na pewno też, bo myślę, że to są dwie odrębne kwestie.
Czy Białystok już nie płacze po Probierzu?
Po odejściu trenera Probierza oczywiście były obawy, w którym kierunku to wszystko pójdzie. Trener zrobił tutaj kapitalną robotę i tego mu nikt nie odbierze. Podjął jednak taką, a nie inną decyzję, a bardzo dobra praca trenera Mamrota sprawia, że Jagiellonia tego na pewno nie odczuła jako zmiany na gorsze. Trener Probierz, co jest absolutnie zrozumiałe, ma wielu fanów w Białymstoku, którzy za nim w pewnym sensie „tęsknią”, szczególnie, że jest to postać bardzo charyzmatyczna.
W podobnym tonie wypowiedział się również Kuba Cimoszko, który publikuje materiały dla WP Sportowe Fakty i Nice Sport.pl, prywatnie wielki fan „Żółto-czerwonych”.
Myślę, że jest to swego rodzaju połączenie. Działacze współpracują ze sztabem szkoleniowym, nie ma przypadkowych transferów. Ireneusz Mamrot ma pomysł na drużynę i konsekwentnie stara się go realizować, a co ważne ma zaufanie zarządu. A Białystok nie płacze już za Probierzem, niemniej kibice nie mogą zapominać o tym, co dla klubu zrobił.
Dwugłos świadczący o tym, że w polityce klubu nie ma przypadku. A trener mający pełne zaufanie ze strony zarządu, może spokojnie koncentrować się na prowadzeniu zespołu.
Wymagający kibic
Ligowe sukcesy powinny, co zrozumiałe, zapewnić frekwencję na stadionie. Okazały Stadion Miejski jednak często nie jest wypełniony nawet w połowie. Rozmawiając z kibicami dostrzegłem pewną prawidłowość, zwłaszcza u wieloletnich fanów „Jagi”. W wypowiedziach słyszałem lekką nutę irytacji z powodu zbyt małej liczby polskich graczy, nie mówiąc o wychowankach. Sympatycy Jagi są też często zdegustowani ogólnym poziomem Ekstraklasy. A może po prostu stali się zbyt wybredni? Oddajmy głos dla Kuby Seweryna:
Wielu długoletnich kibiców Jagi nie do końca utożsamia się z drużyną ze względu na zbyt dużą liczbę zagranicznych graczy. Ustosunkujesz się do tej kwestii?
Nie zauważyłem tego w takim stopniu, ale pojedyncze takie głosy owszem można znaleźć. Niestety, jest tu pewna niekonsekwencja wśród tych kibiców, którzy z jednej strony chcą walczyć o najwyższe cele, a z drugiej chcieliby, żeby trzon drużyny stanowili Polacy, a najlepiej wychowankowie. To czasem się zdarza, ale nie jest możliwe, aby było to regułą.
Niezbyt duża frekwencja na meczach. Ogólna tendencja po tzw.wyczynach polskich klubów czy może stolica Podlasia stała się wybredna i nie kupuje piłkarskiej chały?
Określenie „piłkarska chała” to totalna przesada w kontekście Jagiellonii, która kolejny rok utrzymuje bardzo dobry poziom, jak na możliwości finansowo-organizacyjne klubu. Niektórzy po prostu przyzwyczaili się do gry zespołu o najwyższe cele i nie wywołuje to już takiego napięcia, jak kiedyś. To normalnie – człowiek się łatwo przyzwyczaja do dobrego, po czym docenia to dopiero wtedy, gdy to straci. Mam wrażenie, że sama droga na szczyt emocjonuje kibica bardziej niż gra o utrzymanie się na tym szczycie, ale tu już wchodzimy w ludzką psychologię.
Co na to człowiek, który często zdziera gardło na meczach „Jagi”, Kuba Cimoszko.
Na pewno, jeśli chodzi o poziom, nasza liga nie przyciąga na trybuny. Moim osobistym zdaniem pozytywne dla zapełniania stadionów nie jest też to, że wszystkie mecze można obejrzeć w TV. Ale to ogólnikowo, jeśli zaś chodzi o samą „Jagę”, wyraźny jest przesyt u ludzi. W sezonie 2014/2015, kiedy zespół po słabszym okresie niespodziewanie doskoczył do czołówki, nawet w chłodne dni pojawiało się powyżej 10 tys. osób na trybunach.
To było dla nich coś nowego widzieć swoją drużynę wśród najlepszych. Teraz działa efekt przyzwyczajenia. Najlepszy tego przykład to el. LE. Trzy lata temu na bardzo średnią Omonię bilety szły w mgnieniu oka, a teraz latem nawet na Gent (najmocniejszy zespół jaki zawitał do Białegostoku w historii) szału ze sprzedażą wejściówek nie było.
Mistrzowski sen
–Ustabilizowana sytuacja finansowa.
– Mocny jak na polskie realia skład zespołu.
–Rozsądna polityka transferowa.
To wszystko pozwala myśleć o zadomowieniu się na stałe w czołówce Ekstraklasy na długie lata. Czy to się komuś podoba czy nie, Jagiellonia Białystok to w tej chwili zespół będący jeden z faworytów w walce o tytuł mistrza Polski. Byłoby to ukoronowaniem wieloletniej pracy oraz niesamowitym prezentem na 100-lecie klubu w 2020 roku. Włodarze klubu budując podwaliny pod sukcesy na kolejne lata zaczęli w końcu realizować projekt budowy ośrodka treningowego z prawdziwego zdarzenia. Po latach tułaczki, Jaga wreszcie będzie mieć swoją bazę szkoleniową.
Plany na przyszłość i ogólną sytuację klubu przybliży nam chętnie udzielający odpowiedzi na moje pytania, Kuba Seweryn
Obecna sytuacja jest bardzo stabilna pod wieloma względami – sportowym (drużyna kolejny sezon jest w czołówce), a także organizacyjno-finansowym. To jest naszym dużym atutem, że tak naprawdę w tych kwestiach próżno szukać negatywnych informacji na nasz temat.
Plany na przyszłość. Poza ośrodkiem, o którym za chwilę, takim celem jest systematyczny rozwój klubu na wielu płaszczyznach i utrzymanie stabilności, o której już wspomniałem. Ponadto w 2020 roku klub będzie obchodził stulecie i nikt nie ukrywa, że spełnieniem marzeń byłoby uczczenie tego jubileuszu dużym sukcesem sportowym.
Ośrodek ma być dostępny dla pierwszej drużyny i drużyn Akademii najpóźniej wiosną. Będzie to dla nas wielka sprawa, bo wszystkie nasze zespoły mają problem z treningami zimą. W przypadku Akademii ten problem dotyczy również pozostałej części roku, bo infrastruktura piłkarska w Białymstoku jest na bardzo niskim poziomie i każde boisko jest obecnie na wagę złota, a inwestycja przy Elewatorskiej dla nas tym bardziej, gdyż to Jagiellonia będzie nią zarządzała, zaspokajając własne potrzeby.
Azymut na wielki sukces został obrany i pytaniem pozostaje nie – czy, ale – kiedy zostanie osiągnięty? A na stadionie Jagiellonii nie trzeba już będzie intonować: Słuchaj Jezu jak Cię błaga lud, z Jagiellonii mistrza Polski zrób.
To po prostu w niedługim czasie nastąpi.