Jacek Magiera stworzony jest do rzeczy wielkich. Trudno wyrobić sobie inne zdanie o nowym szkoleniowcu Legii, skoro to właśnie jemu powierzono rolę posprzątania zagranicznego bałaganu. Hasi tak naprawdę tylko dorzucił gnoju do sporych już jego klubowych pokładów. Każde dziwactwo Berga, Czerczesowa i Albańczyka nakładały się na siebie i eksplodowały w najmniej odpowiednim momencie. Skoro opcja globalna nie pomogła, pora na najbardziej warszawską z możliwych. Człowieka, który Legią oddycha od wczesnej młodości.
Do spotkania z ekipą z Portugalii zbyt wiele czasu nie zostało, treningami „Magic” już raczej nie pomoże. Pytanie, na jakie rzeczy szkoleniowiec mistrza Polski musi zwrócić uwagę JUŻ? Bezwzględnie i jak najszybciej? Co tak naprawdę można i trzeba zrobić z Legią, żeby ta wróciła na zwycięski szlak? Oto krótka lista rzeczy najpilniejszych.
1) Uspokoić szatnię
„Uspokoić” to w tym wypadku słowo klucz. Nie ma mowy o „pogodzeniu” czy „scementowaniu” drużyny w krótkim czasie, bo po pierwsze to proces, a po drugie, Legia znowu zabrnęła w niebezpieczne rejony, czyli posiadanie grup etniczno-narodowych. Miro Radović wrócił do Warszawy, bo ma scalić „Bałkany” i resztę Słowian, przede wszystkim rzecz jasna Polaków. Dokooptowanie do tego francuskojęzycznej części szatni (Odidja-Ofoe, Langil, Moulin) może być bardzo trudne. Dla mistrza Polski to nic nowego. Dariusz Wdowczyk w szale zakupów zrobił Legię polsko-latynoską, co skończyło się totalną katastrofą, mimo że potencjał sportowy tamtejszego zespołu przewyższał resztę ligi o wysoką półkę.
Jacek Magiera to człowiek, który nie mówi dużo. Odzywa się wtedy, kiedy ma do powiedzenia coś konstruktywnego, mądrego. Nie będzie Juergenem Klinsmannem, nie krzyknie do piłkarzy: „Yes, we can!” Nie zacznie skakać po stole.
Jacek Magiera to człowiek, który nie mówi dużo. Odzywa się wtedy, kiedy ma do powiedzenia coś konstruktywnego, mądrego. Nie będzie Juergenem Klinsmannem, nie krzyknie do piłkarzy: „Yes, we can!” Nie zacznie skakać po stole. Na starcie każdy ma u niego czystą kartę, każdy też uważany jest za dorosłego faceta, który powinien współpracować z resztą grupy. To wbrew pozorom bardzo dużo, już sama świadomość, że trener nie ma faworytów, a umiejętnościami „społecznymi” można wkupić się w łaskę całego zespołu, powinno pozytywnie zadziałać na nowych graczy.
2) Dobrać skład pod przeciwnika
Maszyna losująca Besnika Hasiego przed meczem z Borussią Dortmund spowodowała niemożliwy chaos w szeregach legionistów. Na Sporting musi wyjść zespół, który jest zgrany, ale też powinien być nieco „zadaniowy”. Statystyki wskazują, że w całej lidze nie ma skuteczniej przechwytującego długie piłki na połowie rywali zawodnika od Michała Kopczyńskiego. Mimo wszystko nie należy się jednak spodziewać, że Portugalczycy będą używać tego środka do przedostawania się pod pole karne Legii.
Klasyczna gra z kontry też może być utrudniona, formacje Sportingu grają dość blisko siebie. Może warto zaszaleć, tak jak swego czasu Maciej Skorża? Trzech stricte defensywnych pomocników na mecz z Rapidem Bukareszt zmiotło faworyzowanego rywala w środku pola i było kluczem do wygrania całego meczu (inna sprawa, że sam szkoleniowiec stał się potem niewolnikiem własnej decyzji). Nawet jeśli nie uda się osiągnąć dobrego rezultatu, racjonalne podejście do przeciwnika pozwoli upewnić się, że za sterami stoi teraz właściwy człowiek.
3) Wbić piłkarzom do głów, że potrafią grać
Niby trywialne i banalne, prawda jest jednak taka, że Legia zupełnie o tym zapomniała. Nie każdy wie, że bez bramek traconych po stałych fragmentach i błędach własnych legioniści plasowaliby się teraz w okolicach podium ekstraklasy. W ogóle nie byłoby mowy o zwolnieniu Hasiego, nawet to 0:6 z Borussią komentowane by było jako słabość polskiej piłki w ogóle, niekoniecznie samych warszawian. Teraz na boisko wychodzi Jakub Rzeźniczak, który podświadomie zastanawia się, kiedy zawali mecz. Wtóruje mu Maciej Dąbrowski, który czasem nie zdąży nawet się zreflektować, a już coś nabroi. Po bokach nie lepiej, z przodu szkoda gadać.
Dowodem na to, że nie chodzi wcale o szatnię a raczej o kwestię indywidualnego podejścia (które pewnie zupełnie lekceważył Hasi), jest Arkadiusz Malarz, który na każdy mecz wychodzi tak samo skoncentrowany i nie popełnia większych błędów. O ile w ekstraklasie czasem pojedyncze wpadki przechodzą, o tyle na najwyższym europejskim poziomie za słabość jednostki pokutuje kolektyw.
4) Zadebiutować i zwyciężyć
… to takie proste. Mówiąc poważnie, Magiera ma być opcją długofalową. Nie będzie nowej Bazylei, nowego Szachtara, nowego Ajaksu. Ma być nowa Legia i o nią będzie walczył były już trener Zagłębia Sosnowiec. To zabawne, że z jednej strony częstochowianin przejmuje zespół w tak dramatycznym momencie, z drugiej zaś oczekiwania wobec szkoleniowca Legii są największe od niepamiętnych czasów. Było wiadomo, że prędzej czy później tu trafi, liczono, że będzie to człowiek na długie lata. Z Legii w górę można pójść w zasadzie tylko do kadry narodowej. Skoro więc wszyscy nastawiają się, że „Magic” będzie nietykalny, miło by było zadebiutować tak, żeby publika w Portugalii zbierała szczęki z podłogi. Faworytem warszawski klub oczywiście nie jest, nieobejrzenie tego spektaklu byłoby jednak dużą zbrodnią.
Magiera ma być opcją długofalową. Nie będzie nowej Bazylei, nowego Szachtara, nowego Ajaksu. Ma być nowa Legia i o nią będzie walczył były już trener Zagłębia Sosnowiec.