91. minuta spotkania Udinese z Cagliari. Gospodarze prowadzą 4:1, a trener daje odpocząć swoim gwiazdom. Za Antonio Di Natale, najlepszego strzelca, wprowadza Piotra Zielińskiego, dla którego jest to debiut w Serie A.
Zanim jednak Piotr Zieliński znalazł się na boisku w Udine, przebył dość długą drogę. Miejmy nadzieję, że dzięki temu jego sukces, jakim niewątpliwie jest awans do pierwszego zespołu, będzie smakował znacznie lepiej. I okazja, którą otrzymał, nie zostanie zmarnowana. Polak to melodia przyszłości, Francesco Guidolin bardzo chciałby, żeby został on następcą Di Natale. W końcu Włoch powoli zbliża się już do piłkarskiej emerytury, a nawet teraz trudno sobie wyobrazić atak Udinese bez niego. To wciąż najlepszy strzelec tej ekipy i doskonały mentor dla młodego Polaka.
Jak to się stało, że nikomu szerzej nieznany Piotr Zieliński zadebiutował w Serie A? Skąd on się w ogóle wziął w tej włoskiej lidze? Już wyjaśniam. Polak to prawdziwy młody talent. Reprezentował barwy młodzieżowych reprezentacji już od najmłodszych lat. I tam właśnie został wypatrzony przez znakomitych skautów włoskiej drużyny. To właśnie ci sami specjaliści odnaleźli Wojciecha Pawłowskiego i bardzo szybko sprowadzili go do siebie. Wiązało się to z odejściem do Interu Semira Hamdanovicia, przy którym przez pierwszy rok szkolił się młody Polak. Z Zielińskim rzecz ma się podobnie. Z tym że on nie zdążył nawet zadebiutować w polskiej ekstraklasie. Występował zaledwie w drugiej drużynie Zagłębia Lubin, a wcześniej w młodzieżówce tego klubu. Największe uznanie zyskiwał jednak wspaniałymi występami w kadrach juniorskich.
Od najmłodszych lat, jak mówi jego ojciec, zainteresowanych pozyskaniem Zielińskiego było wiele klubów z zagranicy. Gdy gracz miał 12 lat, otrzymał zaproszenie od Bayeru Leverkusen. Wówczas rozmowę z rodzicami przeprowadzał sam Rudi Voeller. Konieczny był jednak wyjazd wspólnie z mamą i tatą, na co niemiecka ekipa się nie zgodziła, i pomysł upadł. Co ciekawe, przeciwnikiem wyjazdu Zielińskiego był Franciszek Smuda, ówczesny trener Zagłębia. Powołał on nawet zawodnika na dwa sparingi, ale nie dał mu szansy debiutu w pierwszej drużynie. Do gry włączyło się więc Udinese, które zainteresowało się Polakiem po turnieju juniorów w La Mandze, gdzie Piotrek wybrał się z reprezentacją U-17. Włosi złożyli ofertę nie do odrzucenia, zarówno dla klubu, jak i opiekunów młodego piłkarza. Zapłacili Zagłębiu Lubin 100 tysięcy euro, a ponadto zapewnili fantastyczne warunki piłkarzowi. Oprócz comiesięcznej wypłaty Zieliński otrzymał także dwupoziomowe mieszkanie.
Mając 17 lat Piotr, znalazł się więc w młodzieżowej drużynie Udinese, zwanej Primavera, w odpowiedniku polskiej Młodej Ekstraklasy. Rozegrał tam 17 spotkań i strzelił pięć bramek. W konsekwencji uzyskał awans do pierwszego zespołu. Spodobał się szkoleniowcowi Guidolinowi i ten dał mu szansę trenowania z najlepszymi. Z początku nie łapał się nawet do składu, mecze przesiadywał na trybunach, lecz pokazywał ogromne zaangażowanie na treningach i był w dobrej dyspozycji, więc trener zdecydował się mu zaufać. W starciu z Fiorentiną jeszcze nie wystąpił, ale widać było, że pali się do gry. Ostro rozgrzewał się w trakcie przerwy i gdyby nie niekorzystny wynik, pewnie dostałby szansę. Udinese w tym sezonie zawodzi, więc Polak musiał poczekać na odpowiednią okazję.
Ta nadarzyła się w trakcie 15. kolejki, gdy jego zespół podejmował Cagliari. Od początku wszystko układało się po myśli gospodarzy, a prowadzenie 4:1 sprzyjało wprowadzeniu zmienników. W końcu nadeszła 91. minuta gry i długo wyczekiwany debiut. Francesco Guidolin wie, jak ważne są pierwsze kroki w lidze, dlatego nie wahał się ani chwili. Wprowadził Piotra Zielińskiego za Di Natale, by ten mógł oswoić się z atmosferą Serie A. Od tego momentu powinno pójść już z górki. Młody zawodnik już nieraz udowadniał, że jest ambitny i będzie walczył o miejsce w składzie. Choć – jak sam mówił w wywiadzie po wspomnianym meczu – o każdą minutę będzie bardzo trudno. Wypada nam tylko wierzyć, że nie zachłyśnie się sukcesem i będzie dążył do polepszania swojej gry. Jeśli dalej będzie się rozwijał w tak szybkim tempie, już niedługo powinien się znaleźć na celowniku Waldemara Fornalika. Selekcjoner chyba nie chce, by kolejny młody talent sprzątnęli mu sprzed nosa włoscy szkoleniowcy. Oni z pewnością tylko na to czyhają.