Mediolan – drugie, co do wielkości miasto we Włoszech, znane przede wszystkim jako jedna z europejskich stolic mody. Giorgio Armani, Dolce & Gabbana czy Versace – te słynne firmy mają tam siedziby i tam też rozkwitły. W dziedzinie w której działają, w modzie, ważne są zmiany, ciągle nowe pomysły i innowacyjność. Patrząc na dwójkę piłkarskich reprezentantów miasta w Serie A wydaje się, że tych właśnie cech zabrakło im by trwać na szczycie włoskiej piłki.
Pod koniec zeszłej dekady Milan oraz Inter były uzbrojone po zęby w doświadczonych piłkarzy, traktowanych z szacunkiem ze względu na zasłużone nazwiska. Zanetti, Cambiasso, Materazzi, Nesta, Ambrosini, Pirlo. Można by tak wymieniać jeszcze dobrych parę linijek, ale każdy wie o co i o kogo chodzi – słowa są zbędne. Gdy jednak ci piłkarze zaczęli odchodzić czy to na egzotyczne, ale dobrze płatne kontrakty w inne części świata, czy też gdy zmieniali korki na kapcie przechodząc na emeryturę, to mediolańscy giganci zaczęli powoli dostrzegać grozę sytuacji w jakiej się znaleźli. Zbyt długie zwlekanie z odmłodzeniem składu wpakowało oba zespoły w nie lada kłopoty.
Portugalski kac
Problemy Interu zaczęły się na długo przed dzisiejszym zespołem Mazzarriego. Ich początek sięga zakończenia sezonu 2009/2010 i odejściu Jose Mourinho do Realu Madryt. Wówczas zatrudniono Rafaela Beniteza jako następcę, jednak jak wiemy dziś, to nie słabość następcy była problemem. Benitez bowiem odszedł po pół roku, parę dni po wywalczeniu klubowego mistrzostwa świata.
Hiszpan złożył Massimo Morattiemu ultimatum w postaci listy piłkarzy, których należy sprowadzić jako świeżą krew. Widać było bowiem, że Inter nie grał tak jak sezon wcześniej, gdy zdobył potrójną koronę. Wielki Mou wycisnął wszystkich piłkarzy jak cytryny, aby zdobyć potrójną koronę. Wyczerpanie wkrótce dało o sobie znać. Kontuzje trapiły Milito, Lucio, Samuela a resztę dopadło obniżenie formy. Hiszpański szkoleniowiec ratował się wprowadzaniem do zespołu takich piłkarzy, jak: Obi, Biabany czy Coutinho. Jednak jego ultimatum zostało odrzucone i sezon, jako trener Interu kończył Leonardo.
Później trenerami „Nerrazurrich” byli kolejno Gian Piero Gasperini, Claudio Ranieri i Andrea Stramaccioni. Żaden jednak problemu nie rozwiązał. Najbliżej był Stramaccioni rok temu. Mimo że zakończył sezon najniżej z wcześniej wymienionych trenerów, to w pierwszej części sezonu jego Internazionale grało stosunkowo dobrze. Wygrał nawet na Juve Arena 3:1. Później jednak wyszło małe doświadczenie Włocha – zespół został źle przygotowany pod kątem fizycznym do sezonu i wskutek masowej liczby kontuzji jeździł na mecze drugiej rundy z masą juniorów z zespołu Primavera. Inter sezon skończył na 9 pozycji.
Koniec ery Morattiego – Początek ery Thohira
Obecnie zespół Mazzarriego jest na dobrej drodze w kierunku powrotu na szczyt. Na pewno jest dalej na tej drodze od swojego lokalnego rywala. Dużo nadziei w serca sympatyków Interu wniosła tegoroczna zmiana właściciela. Legendarnego Massimo Morattiego zastąpił, jako główny udziałowiec Eric Thohir – indonezyjski biznesmen z kapitałem na transfery czego dowód dał, sprowadzając zimą Hernanesa. Latem wzmocnienia będą na pewno tylko pytanie kto z najwyższej światowej półki będzie chciał zawitać skoro nie ma Ligi Mistrzów. Już zakontraktowano Vidica, który trafi na San Siro wraz z początkiem nowego sezonu, ale ten i tak nie grałby w tych elitarnych rozgrywkach w Manchesterze. Obserwując cele transferowe podaje się nazwiska takich zawodników, jak bośniacki internacjonał – Edin Dżeko czy atakujący FC Porto – Jackson Martinez.
Ten sezon był dla Mazzariego czasem na zrobienie porządków w klubie. Co prawda nie wiadomo czy Włoch zostanie na stanowisku pierwszego trenera ze względu na zmianę właściciela, ale jednak wydaje się, że wszelkie zmiany w obecnym momencie byłyby bezsensowne – potrzebna jest stabilizacja na stanowisku szkoleniowca, aby można było wdrożyć odpowiedni plan poparty wizją. Mazzari wprowadził system gry z Napoli, czyli trójką obrońców. U Włocha rozwinął się szczególnie Japończyk Nagatomo, ale również Kovacic czy Icardi.
Do ideału jeszcze daleka droga. Potrzeba dużo pracy na letnim okienku transferowym, aby pozbyć się piłkarzy dla Interu kompletnie zbędnych, jak Mudingay, Kuzmanovic czy Andreolii i kupić w ich miejsce piłkarzy obiecujących. W Napoli Mazzari też nie zrobił wyniku od razu, dużą cierpliwością wykazał się wobec niego wtedy Aurelio De Laurentis – właściciel klubu z Neapolu. Wydaje się, że Włoch mimo wielu krytycznych zarzutów, to właściwy człowiek na właściwym miejscu i w przyszłym sezonie Inter wreszcie powinien wrócić do walki o podium. Na tytuł jeszcze za wcześnie.
A było tak pięknie
W walce o scudetto w tym sezonie także i Milan był dziesiątki punktów za Juve. Już od początku sezonu nie szło, co spowodowało zwolnienie Massimiliano Allegriego. Do Włocha można mieć wiele zarzutów, bo i popełnił wiele błędów, ale jednak to on w tej całej sytuacji musiał czuć się najdziwniej. Przyszedł w 2010 roku do Milanu i przez pierwsze dwa sezony dostawał piłkarzy z najwyższej półki, pięciogwiazdkowych. Ibrahimovic, Thiago Silva, Robinho, Cassano czy Van Bommel. Oczekiwano wówczas od niego mistrzostwa i to też w kampanii 2010/2011 osiągnął. Później już, jednak tylko tracił tych piłkarzy nie dostając tak dobrych w zamian, a oczekiwania się nie zmieniały. W końcu, po porażce z Sassuolo i koncercie Berardiego męka Allegriego została ukrócona przez zarząd.
Na boisku nie jest stabilnie, ale i wśród rządzących Milanem nie układa się najlepiej. Berlusconi ma tyle spraw na głowie, że zaniedbał klub, a pomagająca mu córka wpadła w konflikt z prawą ręką byłego premiera Włoch – Adriano Gallianim. Wreszcie po porażce z Atletico w 1/8 finału Ligi Mistrzów wydano komunikat, że Milan w najbliższych sezonach ma być oparty o młodych piłkarzy głownie rodem z Włoch.
Kto będzie taką drużyną w przyszłym sezonie zarządzał? Do końca zapewne nie będzie wiadomo – mówi się o konflikcie części piłkarzy z Seedorfem i nie wiadomo czy Holender pozostanie na stanowisku. Milanowi potrzeba głównie tego samego, co Interowi, czyli wizji i cierpliwości, ale też chyba jeszcze więcej czasu. Obecna kadra jest niestabilna oparta na piłkarzach nieprzewidywalnych, którzy nie zawsze gwarantują grę na 100%, jak Balotelli, Robinho czy Taarabt.
Moda zamiast piłki?
Najbardziej wśród tego całego zamieszania w obu klubach szkoda kibiców. To oni muszą znosić teraz nieudolność władzy swoich klubów oglądając nieudolną momentami grę swoich piłkarzy. A co najgorsze, na San Siro po raz pierwszy od bardzo dawna Liga Mistrzów nie zawita do żadnej ekipy. Fani muszą się w takiej sytuacji uzbroić w cierpliwość i mieć nadzieję, że teraz po złych decyzjach przyszedł czas na te dobre. No mogą też z racji charakteru miasta przenieść się na zainteresowanie światem mody tylko jaka część z nich to kupi? Myślę, że niewielu…