Trwa wczesna selekcja zawodników, którzy za niespełna dwa lata będą reprezentować Polskę na młodzieżowych mistrzostwach Europy w naszym kraju. W chłodny poniedziałkowy wieczór piłkarze wybrani przez Marcina Dornę zmierzyli się z młodymi Ukraińcami.
Na początek ciekawostka taktyczna. Selekcjoner dość mocno rotował ustawieniem zawodników w czasie meczu. Momentami graliśmy ustawieniem 4-1-4-1, a odgrywający rolę łącznika między linią obrony a środkiem pola Alan Uryga często wchodził między stoperów w celu wyprowadzenia piłki. Momentami ofensywnie usposobieni boczni obrońcy pełnili funkcję pomocników, wtedy Uryga zostawał i ustawienie zmieniało się na 3-5-2. Próba gry nietypowymi jak na Polaków ustawieniami to dobry pomysł. Jak nie teraz, to kiedy?
Mecz toczył się w dość przeciętnym tempie. Polacy byli stroną przeważającą, Ukraina niezbyt często stwarzała zagrożenie. Naszych reprezentantów cechowała niedokładność i zbyt wolne podejmowanie decyzji o strzale lub podaniu. Najwięcej zagrożenia stwarzał indywidualny błysk któregoś z naszych piłkarzy – jak choćby wtedy, gdy Patryk Lipski nabrał przy linii końcowej dwóch ukraińskich obrońców i posłał piłkę na środek pola karnego. Skutecznie wykończyć akcji nie potrafił jednak Krzysztof Piątek, który był dość aktywny, niemniej raził brakiem szybkości.
Nasi rywale z niezłej strony pokazali się na początku drugiej połowy, gdy tak naprawdę po raz pierwszy wysilić musiał się strzegący naszej bramki w tym meczu Jakub Wrąbel. Gdy zaatakowali drugi raz, golkiper musiał niestety wyciągnąć piłkę z siatki. Podanie do Yaremchuka, spokojne przyjęcie, strzał po długim rogu. Precyzja godna pochwały.
Po utracie bramki obraz gry niespecjalnie się zmienił, na dodatek Polacy zaczęli popełniać proste błędy. Niby ciągle kontrolowaliśmy boiskowe wydarzenia, ale niekorzystny wynik nie miał jak się zmienić – najzwyczajniej w świecie brakowało sytuacji. Ostateczny rezultat – Polska przegrała z rówieśnikami z Ukrainy 0:1.
Najważniejsze wnioski pomeczowe? Po pierwsze, wydaje się, że nie musimy martwić się o przyszłość naszej defensywy. Bardzo solidnie prezentował się Rafał Makowski. Młody legionista tak naprawdę dopiero zaczyna swoją przygodę w seniorskiej piłce, niemniej jednak dziś pokazał, że może być w przyszłości ciekawą opcją na środku obrony. Potrafi wyprowadzić piłkę, cechuje go duży spokój, dobrze gra w powietrzu. Szkoda tylko, że 19-latek nie był w stanie dograć meczu do końca – w 75. minucie pechowa interwencja spowodowała u Makowskiego jakiś uraz. Nie tylko piłkarz z Warszawy, ale także jego partner na pozycji stopera, Jarosław Jach, nie musi się wstydzić swojej gry. Jego interwencje są zdecydowane i pewne. Piłkarz Zagłębia Lubin to bez wątpienia jeden z wygranych weekendu z młodzieżową reprezentacją.
Druga sprawa to obsada skrzydeł. Niestety Polska wcale nie stoi skrzydłowymi, wbrew temu, co mówią niektórzy dziennikarze. Dariusz Formella znajduje się wyraźnie pod formą, większość decyzji, które podejmuje, jest błędna. Grający po drugiej stronie Przemysław Frankowski był bardzo aktywny i widoczny, pożytku z jego gry zwykle nie było jednak żadnego. Szarpać starał się, jak zwykle zresztą, Kamil Mazek, który w drugiej połowie zmienił Formellę. Szybkość tego piłkarza jest imponująca, skuteczność dalej jednak do poprawki.
Jeśli chodzi o środek pola, w oczy rzuca się to, że nasi zawodnicy nie mają problemu ze zdominowaniem rywala. Inna sprawa, że kreatywność nie jest niestety najmocniejszą stroną ani Adama Dźwigały, ani tym bardziej Alana Urygi. Kreowany na gwiazdę Patryk Lipski w pojedynczych zagraniach pokazuje, że ma potencjał na bycie czołową „dziesiątką” w naszym kraju, szkoda tylko, że zdarzają mu się długie przestoje w grze.
Na osobny akapit zasługuje jeden piłkarz. Paweł Jaroszyński, bo o nim mowa, w ostatnich tygodniach dość niepostrzeżenie zmienił się z przeciętnego zmiennika w wiodącą postać jednego z najlepszych obecnie polskich klubów. I to widać. Grający na co dzień przy na stadionie przy ulicy Kałuży zawodnik to już teraz czołowy lewy obrońca naszej ligi. Jeśli dalej będzie rozwijać się w takim tempie, absolutnie nie powinien rezerwować wakacji na przełomie czerwca i lipca. Może spędzić ten czas we Francji. Jaroszyński w obronie grał jak profesor, a i w ataku był jednym z naszych najgroźniejszych zawodników. Oby tak dalej!
Na minus, poza wynikiem, niestety frekwencja. Podobnie jak w Gdyni, tak i w Krakowie na mecz pofatygowało się niewielu kibiców. Jeśli zaś chodzi o postawę boiskową, nie zapominajmy, że to ciągle wstępna selekcja. Młodzi wciąż docierają się między sobą. Do tego warto zaznaczyć, że na młodzieżowych mistrzostwach Europy do kadry dołączy najprawdopodobniej kilka dużych nazwisk, z Milikiem, Linettym i Kapustką na czele. Pozostałym zostaje zakasać rękawy i postarać się dorównać formą i umiejętnościami swoim sławniejszym kolegom. Panowie, do dzieła!
Polska – Ukraina 0:1 (Yaremchuk 72′)
Polska: 12. Jakub Wrąbel – 4. Tomasz Kędziora (85, 14. Paweł Stolarski), 11. Rafał Makowski (78, 5. Krystian Nowak), 17. Jarosław Jach, 2. Paweł Jaroszyński (85, 3. Jonatan Straus) – 9. Przemysław Frankowski (73, 18. Martin Kobylański), 6. Alan Uryga (73, 19. Michał Nalepa), 10. Patryk Lipski, 15. Adam Dźwigała (62, 8. Radosław Murawski), 20. Dariusz Formella (62, 13. Kamil Mazek) – 7. Krzysztof Piątek (73, 16. Michał Przybyła).
Ukraina: 1. Roman Pidkiwka – 8. Pawło Połeheńko, 3. Danyło Sahutkin, 18. Zurab Oczihawa, 2. Ołeksandr Kaplijenko – 14. Władysław Kabajew (46, 7. Artem Radczenko), 16. Pawło Łukjanczuk, 6. Beka Wacziberadze (90, 20. Ambrosij Czaczua), 22. Ołeksandr Zubkow (67, 9. Wadym Straszkewycz), 17. Orest Kuzyk (67, 10. Dmytro Biłonoh) – 11. Roman Jaremczuk (73, 21. Artem Habełok).