Hutnik Kraków po raz kolejny prowadził już 3:0 i… po raz kolejny doznał sromotnej porażki. Gra HKS-u wyglądała godnie do 60. minuty spotkania, a później… a później zaczął się – powtarzany wciąż – koszmar. Zawodnicy trenera Bobli ulegli Kotwicy Kołobrzeg i na własne życzenie tracą punkty i osuwają się w tabeli 2. ligi. Co się dzieje z piłkarzami z Nowej Huty?
HKS notuje w tym sezonie różne wyniki, a to wygra, a to przegra czy zremisuje. Brakuje ciągłości oraz utrzymania formy, choć jak się wydaje, ten problem może być bardziej złożony. „Biało-błękitno-niebiescy” nie byli stawiani w roli głównych faworytów rozgrywek, ale nawet mimo wąskiej kadry w ich szeregach znajdziemy z łatwością zawodników potrafiących grać w futbol. Jak na razie Hutnik Kraków gra do 60. minuty, a później… niech się dzieje wola nieba.
– Pierwsza jedenastka na 2. ligę wygląda/wyglądała znakomicie (no może braki z prawej strony i braki zmienników). W każdym spotkaniu, zwłaszcza w pierwszych połowach, widać zaangażowanie, założenia taktyczne wykonywane są perfekcyjnie, a co za tym idzie – wynik również się zgadza (mnóstwo spotkań z korzystnym rezultatem, oczywiście do przerwy). Wszystko zaczyna się psuć w okolicach 60. minuty. Czy jest potrzeba zmian? Nie dziwię się trenerowi, że ich nie ma, bo niby kogo wpuści?! Potrzeba większego zaangażowania? Energii, która wydaje się na wyczerpaniu. Moim zdaniem został przespany okres transferowy latem, kiedy może przy odrobinie większej ilości nakładów finansowych, większym rozeznaniu na rynku udałoby się sprowadzić kogoś sensownego. Szczerze współczuję trenerowi, drużynie, ale teraz czas już podnieść się z kolan, bo jest następny tydzień – komentuje na gorąco po meczu fan zespołu, znany hutniczej społeczności Mychau.
Hutnik Kraków nie potrafi prowadzić
– Przede wszystkim w Hutniku problemem jest krótka ławka, a końcówki meczów są nerwowym punktem w wielu spotkaniach od początku tego sezonu. Być może w grę wchodzi też samo przygotowanie fizyczne, bo zawsze to ostatnie minuty są największym wysiłkiem dla piłkarzy – twierdzi Krzysztof Pulak, krakowski dziennikarz „Fakt Sport” oraz „Przeglądu Sportowego”.
Jednym z wielu argumentów próbujących tłumaczyć tegoroczną dyspozycję Hutnika jest to, że zespół ma dość wąską kadrę, w dużej mierze składającą się z młodych zawodników. Drużynę tworzy 28 piłkarzy, a jej średnia wieku wynosi 22,1 roku. Zgadza się, jednak są w niej starsi, doświadczeni i bardzo dużo wnoszący gracze: Kamil Wenger, Dawid Kubowicz, Dominik Zawadzki, Krzysztof Świątek, Deniss Rakels, Marcin Wróbel czy Marcin Budziński i indywidualnie notują bardzo dobre liczby. Kiedy patrzymy jednak kompaktowo albo na suchy wynik, możemy dojść do wniosku, że ekipa z Suchych Stawów gra jakąś totalną mizerię, a nie jest tak do końca…
Jednym z problemów, z jakim boryka się HKS, jest nieumiejętność rozstrzygania na własną korzyść praktycznie wygranych spotkań. Podopieczni trenera Bobli prowadzą grę, atakują, stwarzają sytuacje i – ba! – nawet prowadzą, ale bardzo często dopada ich kryzys i nie potrafią utrzymywać prowadzenia. W lidze zdarzało się to im już cztery razy, a więc sporo. Wychodzili na prowadzenie w meczach ze Skrą, Radunią, Zagłębiem, Pogonią, Wisłą, ŁKS-em, Stalą, Stomilem, Sandecją, Polonią, Olimpią, Lechem i Kotwicą. 13 gier… a ile udało się wygrać? Tylko 6. Hutnicy po swoim prowadzeniu trzykrotnie remisowali i czterokrotnie przegrywali, nie potrafili utrzymać swojej przewagi.
Koniec meczu.
________#2LIGA | #HUTKOT | 3:5 90' pic.twitter.com/NBJjBMqqmm— Hutnik Kraków (@KSHutnikKrakow) November 5, 2023
30 minut grozy, czyli dramatyczne końcówki meczów w wykonaniu HKS-u
Czy Hutnik wygląda źle fizycznie? No nie, nie odstaje na tym polu jakoś szczególnie od swoich ligowych konkurentów, a mecze zaczyna przegrywać w okolicach 60. minuty. To nowohucianie praktycznie zawsze wychodzą na prowadzenie, potrafią ukąsić rywali – czasem, jak miało to miejsce z Lechem czy Kotwicą – grają fajną piłkę, wydaje się, że wszystko mają pod kontrolą, i… przychodzi te feralne ostatnie 30-35 minut, podczas których cały wcześniejszy wysiłek zostaje niweczony.
Krakowianie bramki i zwycięstwa tracą właściwie za każdym razem w drugiej połowie (takie mecze jak z KKS-em Kalisz, w których są zdecydowanie gorsi, zdarzają się rzadko). Pech zaczyna dosięgać drużynę koło 56. minuty… Wygląda to następująco (czas utraty goli, kolejność przypadkowa): 2′, 4′, 26′, 35′, 47′, 50′, 56′, 56′, 60′, 63′, 64′, 69′, 71′, 75′, 75′, 76′, 78′, 78′, 81′, 81′, 85′, 89′, 92′, 93′, 94′, 97′.
🗣 Deeeeeeeeniss Rakels! Rzut karny z 8 minuty ⚽️ dający nam prowadzenie w obiektywie Marty Badowskiej z @Press_Focus pic.twitter.com/oZBq6MvMiP
— Hutnik Kraków (@KSHutnikKrakow) November 5, 2023
Zbytnie rozluźnienie powodem porażek?
– Wyraźnie można zauważyć, że jednak te drugie połowy w tym sezonie trochę gorzej wyglądają pod względem wynikowym w naszym wykonaniu. Możliwe, że gdzieś to rozluźnianie się pojawia, choć czy na pewno to rozluźnienie… zawsze podchodzimy ambitnie, chcemy wygrywać i w siebie wierzymy, a miewamy te gorsze momenty – mówił ostatnio w rozmowie z naszym portalem Patryk Kieliś.
Trzeba wrócić do początku… Zespół z Suchych Stawów to zespół dobry, ale młody. Tego doświadczenia, cwaniactwa czasami delikatnie brakuje, co więcej, kiedy zespół prowadzi, to wkrada się wspomniane przez Kielisia rozluźnienie, zawodnicy są tak mocno przekonani o zwycięstwie, że zapominają o tym, że mecz trwa 90 minut, a przeciwnicy to wykorzystują, karcąc młokosów, chwilami niemiłosiernie – tak było we Wronkach, tak było z Kotwicą. Dodatkowo są takie momenty, że nie widać na boisku lidera, przywódcy, kogoś takiego, kto pociągnie drużynę, zmobilizuje i natchnie do wyszarpania trzech punktów.
***
Porażki bolą, wiadomo, zwłaszcza takie, ale teraz Hutnik musi się podnieść, walczyć i pokazać, że stać go – tak, jak mówią zawodnicy – na wiele!